Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.
Obrzydliwa nagonka na Jana Pawła II przywołuje z pamięci zacytowane wyżej słowa Jezusa.
Przecież wiemy, że Jana Pawła II próbowano zabić. Nie udało się, choć od pewnej śmierci dzieliły Papieża milimetry, mierzone trajektorią wędrującej w ciele pistoletowej kuli. Jan Paweł II nie dał się zastraszyć i kontynuował swoje nauczanie i aktywność polityczną.
Mieszkałem jeszcze w Polsce, kiedy zaczęło się zabijanie sensu nauczania Papieża. Te telewizyjne wygłupy, sprowadzające nauczanie do niekończącej się cepeliady, z kremówkami i śpiewaniem „Barki”.
W dziele niszczenia, pomagał i sam Polski Kościół.
Jadąc do jednostki wojskowej, w której wtedy służyłem, z głośnika autobusowego radia usłyszałem pogardliwe słowa Kardynała Glempa o kundelkach i jadącej karawanie. Przez myśl przeszło mi pytanie – dlaczego on to powiedział? Dlaczego? Przecież to niszczy obraz Kościoła. To niszczy szacunek, jakim obdarzał wtedy każdego spotkanego człowieka późniejszy święty Jan Paweł.
Ten szacunek i chrześcijańskie umiłowanie bliźniego – nawet, jeśli jest ten bliźni naszym wrogiem – było drogowskazem dla Prymasa Tysiąclecia Kardynała Wyszyńskiego. Karol Wojtyła, kierował się tymi samymi zasadami, kiedy spotykał zaciekłych wrogów. Wyszyński uwięziony w Komańczy, modlił się za swoich oprawców, Jan Paweł odwiedzał w więzieniu tego, który oddał w jego stronę strzały.
Tak, te wspomniane wyżej skandaliczne słowa Glempa były pierwszym szokiem, ale też zapowiedzią odejścia od Kościoła Prymasa Wyszyńskiego i wielkiego Papieża. Ten Kościół emancypował się coraz bardziej od jego głowy w Rzymie, kumając się z ubekami, co potwierdzała sprawa odzyskiwania gruntów, ale i lustracji, którą cały czas blokował.
Bolesne afery pedofilskie, ujawniana współpraca z SB, czy bizantyjski styl życia wielu hierarchów raz po raz wstrząsały Polskim Kościołem. Kontrastowało to z siermiężną nasilającą się cepeliadą, jaką zaczęto zstępować nauczanie Papieża Polaka.
Nikogo już nie interesowało, co mówił Wielki Papież swoim rodakom.
Użyję muzycznego porównania i opisu sytuacji. Zamiast papieskiej „orkiestry symfonicznej”, rżnęła podwórkowa kapela, fałszując niczym po dwóch wypitych butelkach samogonu.
Rozmawiałem o tym wiele z moimi przyjaciółmi. Były to bolesne rozmowy. Z cudownej grupy, która zajmowała się społecznym nauczaniem Kościoła i przez całe studia spotykała się, aby odkrywać swoją wiarę, zgłębiać nauczanie soborowe, zostały zgliszcza. Po latach wiemy, że te zgliszcza są dziełem wielu ludzi złej woli, również ludzi samego Kościoła. Bo jak wytłumaczyć fakt, że prałatami, biskupami i arcybiskupami mogli zostać donosiciele i TW?
Widziałem jak niszczeni byli ludzie i nic nie można było zrobić, zaprzeczanie złym językom jedynie traktowano, jako potwierdzenie głoszonych kłamstw. Obmowa stała się orężem, zamieniającym wspólnoty duchowe w martwą pustynię.
Nie dali rady zabić żyjącego Jana Pawła II, dziś chcą zabić jego pamięć. Bo cząstka tej pamięci i nauczania pomnożona, jak dzielone przez Jezusa trzy chleby, żyje w każdym z nas. W każdym, kto jeździł na spotkania z Nim. Każdym, kto był na Westerplatte w 1987 roku. Zabijają pamięć o Janie Pawle i liczą, że zabiją część naszej duszy, pozbawią nas godności i odbiorą prawo do wolnego wyboru naszej drogi życiowej.
Są rzeczy, których trzeba bronić wbrew nadziei – mówił wtedy do nas na Westerplatte Jan Paweł II. Non possumus – powiedział kiedyś Prymas Tysiąclecia.
Potrzeba posłuchać ponownie Ich nauczenia. Zamiast unosić się gniewem, sięgnijmy do nauczania Jana Pawła, przypomnijmy sobie, co On do nas mówił.
I wyrzućcie tę pokusę „mdłych kremówek” serwowaną przez media!
To było mocne nauczanie, bo chrześcijanin, to nie jest człowiek decydujący się na autostradę do Nieba. To wąska kręta ścieżka, czasem bardzo wyboista, na której czają się zbóje i urwiste przepaści i nie mamy gwarancji, że dojdziemy do końca, ale mamy pewność, że braliśmy udział w dobrych zawodach.
Dla chrześcijanina nigdy sytuacja nie jest beznadziejna. Chrześcijanin jest człowiekiem nadziei - podkreślał Jan Paweł w swojej homilii. Pamiętajcie o tym, ci co tracicie nadzieję. Ale szczególnie pamiętajcie wy, którzy próbujecie odebrać nadzieję ludziom wierzącym - w złych zawodach bierzecie udział.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo