Cichy domku modrzewiowy,
Otoczony cieniem drzew,
Jak cię uczcić? Brak wymowy,
Bije serce płonie krew!
Cichy domku wiekiem zgięty,
Otulony w żywy płot!
Witaj skarbie wspomnień święty,
Witaj strzecho starych cnót!
To Jan Chęciński i słowa libretta Strasznego dworu. Ten dwór musi byś jeszcze straszniejszy dla polskiej noblistki Olgi Tokarczuk. Jeśli kiedykolwiek słuchała tej opery zapewne wzdrygnęła się z obrzydzenia, wszak ona pod strzechy nie pisze. Tam – zdaniem noblistki - pod tymi strzechami siedzą idioci. I nie mogłem uwierzyć, że noblista coś podobnego może powiedzieć w nawiązaniu do Pana Tadeusza i polskiego wieszcza Adama Mickiewicza.
No byłem i jestem i ja idiotą. Wszak, aby mojej w młodości pod moją strzechą zgromadzić wszystkie dzieła Mickiewcza, zbierałem makulaturę, bo za każde 20 kilogramów dostawało się bon, na rarytas jakim był w ubogim PRL-u fenomen zwany „lektury z makulatury”.
Można mieć mało, mierność cnoty cechą:
Można z pałaców śmiać się i pod strzechą.
Te słowa wyżej napisał Tomasz Kajetan Węgierski w XVIII wieku. Co wtedy znaczył pałac, a co słomiana strzecha? Ta słomiana strzecha z biegiem lat przestała być jedynie pokryciem dachu, a stała się synonimem ciepła rodzinnego domu. To ciepło jest symbolem mądrości, bezpieczeństwa i tradycji.
Będzie mi może kiedyś policzone,
Żem nigdy w obcą nie poglądał stronę,
Lecz zawsze trwałem temu słońcu bliski,
Co mi we łzach matki błysło u kołyski,
Że mi najdroższe wydzwaniały echa:
Próg mój ojczysty i wieśniacza strzecha.
Powyższe słowa Kazimierza Laskowskiego pokazują, że na przełomie wieków XIX i XX, pojęcie strzechy nierozerwalnie związane było już z ojczyzną. No i nie byłby sobą gdybym pod koniec tej krótkiej notki nie przywołał tutaj Wincentego Pola, a pisał on tak:
Wielkie domy za granicą,
A w nich ciasno, choć nieludno,
U nas mury się nie świecą,
A o kącik nie tak trudno.
Ledwo człek by czasem wierzył,
Dom niewielki - wtem gość wchodzi,
Ot i domek się rozszerzył,
I wnet miejsce się gdzieś rodzi.
Przybył drugi i dziesiąty,
I nieciasno jest nikomu:
Wyprzątnięto wszystkie kąty,
Coraz szerzej w małym domu.
Zda się, że pan domu sobie
Ścian i miejsca gdzieś przysporzył,
A on tyko w domu tobie
Drzwi i serce swe otworzył.
I ta strzecha, choć uboga,
Chociaż niska, przecież bliska,
Dla obcego i dla swego,
I od Boga aż do wroga
Jest tu miejsce dla każdego.
Ale wracajmy do Mickiewicza…
Myślę, że jeszcze Pani nie zrozumiała, że Mickiewicz marząc o ludziach, co pod wiejskimi strzechami czytają jego księgi miał też na myśli edukację młodych Polaków. I jeśli miał na myśli każdy dom, to marzył też o tym, aby każdy Polak potrafił czytać i pisać. I marzył, aby tym, co jeszcze nie potrafią pomagali ci lepiej wykształceni, aby wsłuchali się głos tych ludzi o prostych sercach i nie wywyższali się nad nich. I Mickiewicz ponad laury zdobiące skronie cenił prosty wianek, upleciony rękami ludzi, których szczerze kochał, rozumiał i marzył o ich dobrym życiu:
O gdybym kiedy dożył tej pociech,
Żeby te księgi zbłądziy pod strzechy,
Żeby wieśniaczki kręcąc kołowrotki,
Gdy odśpiewają ulubione zwrotki
O tej dziewczynie co tak grać lubiła,
Że przy skrzpeczkach gąski pogubiła,
O tej sierocie co piękna jak zorze
Zaganieć gąski szła w wieczornej porze,
Gdyby też wzięły na koniec do ręki
Te księgi proste jako ich piosenki.
A przy stoliku drzemiący pan włodarz,
Albo ekonom, lub nawet gospodarz,
Nie bronił czytać, a sam słuchać raczył,
I młodszym rzeczy trudniejsze tłumaczył,
Chwalił piękności a Błędom wybaczył.
Tak za dni moich przy wiejskiej zabawie,
Czytano nieraz pod lipą na trawie
Pieśń o Justynie, powieść o Wiesławie.
I zazdrościła młodzież wieszczów sławie,
Która tam dotąd brzmi w lasach i w polu,
I którym droższy niż laur Kapitolu,
Wianek rękami wieśniaczki osnuty,
Z młodych bławatków i zielonej ruty.
I tak postrzegam swoje pisanie: chciałbym, aby mój blog był czytany pod każdą strzechą. I wbrew Pani - droga noblistko - skandalicznym słowom wiem, że pod polskimi strzechami mieszkają ludzie inteligentni i wrażliwi.
Inne tematy w dziale Kultura