Bundesclownsrepublik? Tak zatytułował swoje rozważania na temat ogólnej politycznej sytuacji w Niemczech felietonista „Die Welt“ Ulf Poschardt. Felietonista napisał dalej – my Niemcy staliśmy się złym dowcipem. Przypisuje nowemu rządowi wykorzystanie każdej okazji, aby rządzić Niemcami w groteskowy sposób, prezentując jednocześnie moralną pychę i wynoszenie się nad innych, tchórzostwo i wygodnictwo.
Mój ulubiony felietonista, pochodzący z Katowic Żyd Henryk Broder, napisał zaś - komentując decyzję o przekazaniu Ukrainie 5000 hełmów - Putin lacht sich schlap, co oznacza, że Putin umrze ze śmiechu, a całą niemiecką politykę nazwał czystej wody Appeasmentem prowadzącym do złych skutków. Co gorsza zdaniem Brodera Niemcy zachowują się wobec Ukrainy jak żygolak, który przeleciał panienkę „one Night Stand” i mówi jej do zobaczenia, nie mając żadnej ochoty widzieć jej ponownie. To "do zobaczenia", to właśnie owe 5000 hełmów wysyłanych w ramach „solidarności” z Ukrainą. Do tego zwrócił on uwagę, że nazwanie przez Kanclerza "Nord Steam 2" prywatnym projektem przypomina czasy 1938 roku, kiedy zatryumfował właśnie Appeasment.
Czy tylko są to dobre intencje prowadzące do złych rezultatów?
Zagraniczna prasa tak widzi Niemcy.
Ten rysunek zamieścił „The Wall Street Journal”.
Ta ilustracja artykułu na temat wiarygodności Niemiec, jako sojusznika w NATO jest symptomatyczna. Na obrazku widzimy groźnego „parującego potem” rosyjskiego niedźwiedzia, trzymającego w jednej łapie miecz, a w drugiej tarczę, na której widnieje godło państwowe Niemiec. Autor artykułu Tom Rogan już tytule odpowiada sobie na retorycznie postawione pytanie, czy Niemcy są wiarygodne jako sojusznik? Jego odpowiedź brzmi – nie!
Niemcami wstrząsnęła też seria skandalicznych wypowiedzi wysokich dowódców Bundeswehry. to wypowiedzi dwóch generałów, którzy pozują na szczerych realistów.
Po kompromitacji admirała Kriegsmarine Schönbacha, wzywającego na międzynarodowym spotkaniu do oddania szacunku Putinowi i akceptującemu aneksję Krymu, jako na wieki rosyjskiej posiadłości, dużo gorszą wypowiedzią był wywiad, jakiego udzielił były Inspektor Generalny Bundeswehry Harald Kujat „Bildowi”.
Kujat jest członkiem „fabryki myśli”, której założycielem jest przyjaciel Putina, określanej w Niemczech, jako typowa polityczna „potiomkinowska wioska”. Przypominam, że termin wioska Potiomkina oznacza blef i kamuflaż, od czasów kiedy sprytny Potiomkin kazał rozstawiać na brzegami Dniepru, wzdłuż trasy podróży Katarzyny Wielkiej, przenośne osady z mieszkańcami aktorami udającymi beztroskie i bogate życie zachwyconych carycą osadników.
Otóż, Harald Kujat oznajmił, że admirał został zwolniony ze służby niesłusznie za powiedzenie prawdy zgodnej z wytycznymi amerykańskiej polityki i że jest bezspornym faktem, iż USA nigdy nie będą walczyć z atomową potęgą jaką jest Rosja. Kujat już w czasie rosyjskiej interwencji w Syrii wygłaszał opinie, że jeśli Putin zdecyduje, to dzięki supernowoczesnym „systemom przeciwlotniczym wszystkie wróble w okolicy będą chodzić na piechotę”.
Na szczęście Izrael nie posłuchał przechwałek Kujata, bezkarnie operując dalej w powietrzu i ośmieszając podobnych mu ekspertów. Tak, więc opinie Kujata można traktować tak poważnie jak opinie byłego Kanclerza Schrödera, ale w skali międzynarodowej przynoszą one zdecydowanie pogorszenie wizerunku niemieckiej armii, bo Kujat stale podpisywany jest, jako „były inspektor generalny”.
W innym wywiadzie dla „Die Welt” zatytułowanym „Siły zbrojne nie dadzą się już przekonać gadaniem”, pułkownik Andre Wüstner, szef „Deutsche Bundeswehr Verband e.V.” (Stowarzyszenie Bundeswehry) próbuje ratować wizerunek armii po fatalnej wpadce Schönbacha i mówi: Władimir Putin rozumie jedynie mowę odstraszania, ale nasza Bundeswehra jest niesprawna, przeregulowana i niedofinansowana. Od rządowej koalicji oczekuje się specjalnych środków na odtworzenie jej zdolności bojowej. Czyli inaczej: pogrozilibyśmy Putinowi, ale niestety nie mamy czym.
Takie wypowiedzi budzą głęboki wstyd każdego, kto pamiętał czasy Kanclerza Helmuta Schmidta, którego cytowała niestety niedawno rozszczebiotana minister o umysłowości nastolatki. Kanclerz Schmid trzymał się zasady „lepiej rozmawiać bezowocnie nawet 100 godzin, niż strzelać do siebie nawzajem przez pięć minut”. Dla Analeny Baerbock te słowa są dowodem na kontynuację przez nią polityki najmądrzejszego z niemieckich kanclerzy.
Ale Minister zapomniała o jednym małym szczególe, bo nie zrozumiała słów Schmidta, posługując się nimi bezczelnie.
Schmidt uważał, że aby rozmawiać trzeba mieć potężne argumenty „w razie niepowodzenia negocjacji”. Każdy wie, że to właśnie Schmidt pozwolił na rozmieszczenie w Niemczech rakiet „Pershing 2” i pocisków samosterujących. Ta decyzja przyczyniła się do zniechęcenia Armii Czerwonej do planowanego ataku na Europę Zachodnią.
Dzisiaj Analena może jedynie rozśmieszyć rosyjskiego misia, który zje ją na podwieczorek, czknie i nawet nie poklepie się po brzuchu po takiej marnej potrawie.
Przed dwoma dniami w „Die Welt” ukazał się doskonały wywiad z Anne Applebaum.
Applebaum jest przecież uznaną specjalistką od spraw rosyjskich. Anne przypomniała Niemcom starą zasadę rzymską – oczekujesz pokoju, to się uzbrój. Wyśmiała paplaninę niemieckiej minister spraw zagranicznych powołującej się na historyczne obciążenia przy odmowie decyzji przekazania Ukrainie broni.
Czy nowy rząd niemiecki nie zdaje sobie sprawy, że w poważny sposób osłabia pozycję Niemiec i powoduje, że w wielu krajach odżywają antyniemieckie nastoje? To poważny błąd spychający Niemcy na margines międzynarodowej polityki.
Inne tematy w dziale Polityka