W czasach szkoły podstawowej i średniej nie było większego komplementu na określenie urody dziewczyn jak super-laska. Czy zastanawialiście się jak wyglądała mama Jezusa?
Każdy odpowie: wiadomo, wystarczy popatrzeć na ikonę.
Owszem prawdziwe ikony są zdaniem ich twórców obrazami natchnionymi. To obraz czegoś niedostrzegalnego, to obraz Nieba. Ale wiadomo, że z Nieba jeszcze nikt nie powrócił i nikt naprawdę nie wie jak tam ma być, zatem to żaden mocny argument.
Prawdziwą ikonę się pisze, nie maluje. To jest opowieść i natchnienie. To wie nawet każdy amator, który próbował napisać ikonę. Ikona może przedstawiać całą rodzinę Jezusa, samo jego oblicze, ale również jedynie oblicze jego Matki.
Ktoś, kto prowadził warsztaty pisania ikon wie, że nawet dzieci niemające pojęcia o wierze chrześcijańskiej podchodzą do tego zadania bardzo poważnie. Wszak namalowanie Jezusa, albo jego Matki, to nie jest to samo, co śniegowego bałwanka.
Mnisi tworzący ikony modlą się wytrwale, ale zdaniem wielu, sam akt malowania portretu Jezusa i jego rodziny jest aktem modlitwy.
Zanim to ustalono i przyjęto, jako oczywistość, spory o znaczenie ikony rozpętały na przestrzeni wieków dantejskie sceny płonących stosów. Ilość ofiar walk o obrazy jest trudna do oszacowania.
Jak więc widzicie obraz ma znaczenie.
Na ikonach maryjnych widzimy najczęściej niewiastę o łagodnym obliczu kochającej matki. Jak wyglądała Maria naprawdę? Czy mogła być super-laską? Taką pełną seksu dziewczyną na widok, której odwracają się faceci?
Ciekawy eksperyment przeprowadził brazylijski naukowiec Soares da Costa Filho, który na podstawie danych antropologicznych uzyskanych z wizerunku mężczyzny z Całunu Turyńskiego poważył się na odtworzenie fizjonomii jego matki. Założył on jednocześnie, że nie musi uwzględniać materiału genetycznego ojca, bo jeśli wierzyć Ewangelii jedynym źródłem genetycznym była sama Maria, jego matka.
Okazuje się, że tak oprogramowane komputery, stosowane w medycynie sądowej, stworzyły całkiem ciekawą postać Maryi.
Moim zdaniem ten wizerunek zasługuje na miano - Maria super-laska.
No dobra - jak macie teraz zmawiać zdrowaśki, to miejcie przed oczyma taki obraz Marii. I co? Zmawia się dużo, dużo przyjemniej? A jak!
W czasie Adwentu zabawa z ikonami może być dobrym zaczynem pod rozważania na tematy głębsze, niż jedynie powierzchowność tego świata, zawarta w urodzie. Chwyćcie za pędzel i spróbujcie namalować Jezusa lub Marię. Niech spróbuje cała rodzina. Wystarczy kartka brystolu, pędzel i tempery. Dla zaawansowanych kawałek sklejki, albo starej dobrze podsuszonej deski i kupiony w sklepie dla artystów tzw grund akrylowy dla wyrównania podłoża. Nie potrzeba innych farb jak nowoczesne farby akrylowe.
Zobaczycie, że niewinna zabawa szybko przerodzi się w coś całkiem innego. Do farb i pędzli!
Inne tematy w dziale Rozmaitości