Ostatnie pomysły Tatrzańskiego Parku Narodowego wołają o pilną kontrolę w tym przybytku radosnej twórczości „intelektualnej”. Czy mamy do czynienia z osobami obsesyjnymi, na siłę chcącymi ulepszać rzeczywistość?
Dyrekcja uwzięła się na biedne konie i chce je uszczęśliwić.
Obecny pomysł polega na zamontowaniu w wozach elektrycznego wspomagania pracy koni. Mam nadzieję, że urzędnik z TPN nie przewidział jedynie elektrod podłączonych do końskich zadów „wspomagająch szokiem elektrycznym” zapał konia do pracy.
Ale żarty na bok.
Pomysł, aby zaprzęg uszczęśliwiać wspomaganiem – dodatkowy ciężar silników, przekładni, sterowania i akumulatorów – jest niczym z dzieł Mrożka lub Vonneguta. Wbrew pomysłodawcom przysporzy wiele cierpień koniom. Siedzący za biurkami urzędnicy zapewnie nie mają pojęcia o zaprzęgu i tym, do czego w zaprzęgu służą tzw. wagi, pozwalające woźnicy obserwować pracę koni, a i samym koniom równomiernie ciągnąć wóz.
Dodanie wspomagania, to częste zmiany obciążeń na układ kostny i mięśniowy zwierzęcia, które takim obciążeniem będzie stale zaskakiwane. Można to porównać do wyciskania stale zmieniającej ciężar sztangi. Każdy, kto trenuje bicepsy i inne mięśnie doskonale wie, że wtedy kontuzja gwarantowana.
Zamiast rozwiązać problem ekologicznej, wygodnej i szybkiej komunikacji, a niech będzie wtedy elektryczna, na trasie Palenica – Poronin – Zakopane i wzdłuż całych polskich Tatr, urzędnicy z TPN-u katują konie i wozaków swoimi nowymi pomysłami.
Wprowadzenie wspomnianej wyżej komunikacji spowoduje, że w otulinie TPN będzie mniej emisji i co najważniejsze opustoszeją przepełnione parkingi. Ale to chyba nie w smak włodarzom parku, bo na parkingach można ciągnąć szybką i łatwą kasę bez żadnych inwestycji.
Słowacy już w zamierzchłych czasach w swojej otulinie zbudowali znakomity system sławnej „Elektriczki”, wożącej turystów na trasie od Popradu Smokowca, a potem dalej do Szczyrbskiego Plesa i Tatrańskiej Łomnicy. Dodali jeszcze odcinek zębatki pomiędzy Szczyrbskim Plesem a Taranską Strbą i pętle Poprad Łomnica.
Bywając na Słowacji zawsze odstawiałem swój samochód na podwórko i przez cały pobyt nie miałem pokusy, aby go użyć, bo system funkcjonuje od dziesiątków lat znakomicie, czy to zimą czy latem.
W Polsce zbudowanie podobnego systemu natrafiało jedynie na bariery nie do pokonania i dziś urzędnicy wyżywają się na wozakach i koniach.
Ach jak te mózgi muszą trzeszczeć! Jadą wozy hybrydowe taborami, hej urzędnicy nie pojadę z wami!
No i na koniec można zaśpiewać: wsiąść do wozu hybrydowego, nie dbać o bagaż nie dbać o bilet.
A zresztą ja to mam wszystko w tyle…
Inne tematy w dziale Rozmaitości