Z prawdziwą przyjemnością chciałem Was poinformować o sukcesach polskiej firmy modelarskiej "IBG Models" i jej modelu polskiego myśliwca PZL P.11c w skali 1/32. Model ten robi prawdziwą furorę na rynku modelarskim i został wybrany „modelem roku” przez niemiecki prestiżowy magazyn modelarski „Modell Fan”.
Także i inne magazyny specjalistyczne nie szczędzą superlatyw, recenzując ten model.
Wielu modelarzy zainspirował on do zainteresowania się historią „polskich skrzydeł” zarówno od strony historii techniki jak i zmagań polskich pilotów z niemieckim agresorem.
Model „Jedenastki” wykonany jest z ogromną precyzją, na podstawie dokumentacji remontowej wytworzonej w warszawskiej wytwórni PZL – Airbus, która wykonała restaurację jedynego zachowanego na świecie egzemplarza tej zasłużonej maszyny, dla Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. To tam możecie podziwiać egzemplarz tego samolotu, o bogatej przeszłości i niezwykłych dziejach.
Model posiada dokładnie wykonane wnętrze kadłuba i świetnie opracowany silnik. Zdjęcie: via Flachenty
Po udziale w kampanii wrześniowej P.11c trafił do zbiorów Muzeum Lotnictwa w Berlinie. Po bombardowaniach Berlina został ewakuowany na tereny wielkopolski do Czarnkowa. Tam przetrwał schowany w stodole do 1945 roku. Nie był to dobry czas dla przedwojennych konstrukcji lotniczych i samolot cudem przetrwał celowe niszczenie śladów po „sanacyjnej Polsce” w czasach terroru stalinowskiego. Wiele maszyn z tej znalezionej w Czarnkowie kolekcji „Göringa” zostało wtedy poważnie uszkodzonych i ograbionych z części.
Jeszcze gorzej miały samoloty Polskich Sił Powietrznych na zachodzie. Dwa „Spitfire” i jeden „Hurricane” z polskich dywizjonów myśliwskich, które przyleciały do Polski i trafiły do kolekcji Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, zostały porąbane siekierami przez zastęp krzepkich Junaków walczących z wszelkimi śladami pamięci o wysiłku polskiego oręża kierowanego przez Rząd w Londynie.
Odmawiano też przyjęcia polskich maszyn, jakie trafiły do Rumunii, a były to „Łosie”, „Karasie” i „Jedenastki”. Były to niepowtarzalna szansa, aby te maszyny uratować przed zniszczeniem i zachować w muzeach – a były wtedy w stanie technicznym pozwalającym na wykonywanie lotów.
Obecnie jedynie Turcja posiada w swoim muzeum egzemplarz następcy PZL P.11, którym był PZL P.24. Nie zachował się żaden „Łoś”, „Karaś” ani inny bojowy samolot polskiej przedwojennej produkcji.
Z tego powodu tak ważne dla popularyzacji polskiej myśli technicznej i bohaterstwa polskich pilotów, jest modelarstwo!
Dobry model jest wart więcej niż tysiąc słów, i to widzimy na przykładzie wspomnianego modelu firmy IBG. Już modelarze na całym świecie z wypiekami na twarzy czekają na następne polskie maszyny. Fora internetowe ożywiły się dyskusjami o polskiej myśli technicznej, a model P.11c stał się obowiązkową ozdobą każdej kolekcji modelarskiej.
Ostatnim modelem, jaki wykonałem był model firmy „Airfix” samolotu „Spitfire” Mk Vb, w skali 1/24, w malowaniu maszyny z polskiego Dywizjonu 303, na której latał Jan Zumbach. Choć na nim postanowiłem zakończyć swoją kolekcję modeli, nie pozwolę sobie na to, aby nie dołączyła do niej polska „Jedenastka” i zaraz jak otworzą sklepy kupuję ją.
Wiem jak to działa. „Spitfire” zajmuje w moim biurze honorowe miejsce i kiedy odwiedzają nas goście zawsze ten model prowokuje dyskusję o polskich pilotach i ich wkładzie w pokonanie niemieckiej Luftwaffe. Z pewnością dołączy do niego cudowny model P.11c firmy IBG
Drodzy właściciele i pracownicy firmy IBG!
Składam Wam moje gratulacje i najwyższe wyrazy podziwu. Doskonała robota dla pamięci o polskich pilotach i propagowania polskiej myśli technicznej.
A skoro o „Jedenastce” mowa, to muszę Wam wyjaśnić, ideę „polskiego płata” w niej zastosowanego.
Jak widzicie, ma on „mewi” kształt. W centralnym punkcie kadłuba w miejscu połączenia, płat ten jest najcieńszy. Z miejsca pilota płat nie zabiera wiele więcej widoczności niż rama wiatrochronu kabiny, zapewniając jednoczenie nieograniczoną widoczność w górę i dół. To była ogromna zaleta P.11 podczas nierównej walki ze znacznie szybszymi maszynami przeciwnika.
Oczywiście cienka konstrukcja skrzydła w miejscu połączenia z kadłubem wymuszała zastosowanie dwóch zastrzałów po obu stronach kadłuba, przenoszących siły i zapobiegających złożeniu się płatów w locie. Wymyślone przez inżyniera Puławskiego i zastosowane pierwszy raz w samolocie PZL P.1 skrzydło znalazło wielu naśladowców na całym świecie - szczególnie we Francji.
Kolejną niezwykłą cechą P.11 były odrzucane główne kadłubowe zbiorniki paliwa. W razie przestrzelenia podczas walki, pilot mógł przy pomocy dźwigni pozbyć się zbiornika i zyskać czas na podjęcie decyzji o skoku na spadochronie lub lądowaniu awaryjnym bez silnika.
Było to możliwe z tego powodu, że zbiorniki umieszczono dokładnie w centrum wyważenia maszyny i ich pozbycie się nie powodowało utraty stateczności i nie pływało znacząco na jej wyważenie. Zatem samolot bez zbiorników mógł stateczne szybować i awaryjnie wylądować.
Maszyna miał stałe podwozie, ale jego konstrukcja była niespotykana wcześniej i nowatorska. Stawiało bardzo mały opór aerodynamiczny, dzięki temu, że amortyzatory były schowane w kadłubie, a geometra jego budowy powodowała, że siły gnące były umiejscowione jedynie w okolicach osi kół, golenie podwozia mogły być bardzo cienkie, przenosząc jedynie siły rozciągające lub ściskające. Siły pomiędzy osią a amortyzatorami w kadłubie przenosiły cieniuteńkie cięgna metalowe.
Seria myśliwców Puławskiego w Polsce stała się ślepą uliczką rozwoju myśliwców. Puławski zginął tuż po skonstruowaniu pierwszej z serii maszyny P.1. Nie było godnych następców jego geniuszu i polski program budowy myśliwców bardzo się cofnął w stosunku do postępów, jakie uczynił świat.
Ciekawe, że Rumuńscy konstruktorzy potrafili przezwyciężyć ten impas i wzięli z następcy P.11, czyli P.24 to, co było w nim nowoczesne, czyli skorupową konstrukcję kadłuba, za kabiną pilota. Na tej bazie powstał bardzo udany rumuński myśliwiec IAR , którego bardzo bali się piloci sowieccy. 10 czerwca 1944 IAR 80 pokazały też zęby Amerykanom i zestrzeliły podczas nalotu na Ploiesti 23 maszyny amerykańskie przy stracie 5 własnych maszyn.
IAR 80 z ogonem pochodzącym od PZL P.24.
ps. Tu jedynie dwa zachwyty nad modelem z portali internetowych:
Brit Modeller - There appears to have been a resurgence of interest in the early WWII period and this kit adds to the growing number of kits that represent aircraft from that period. again the Polish firm have produced a very high-quality kit of an important aircraft. The level of detail is excellent and the quality of manufacture is up there with the best. Highly recommended.
Modelluniversium: Fazit. Die neue PZL P.11c in 1:32 von IBG setzt neue Maßstäbe im Plastikmodellbau, denn neben den vielen Details und Qualität sind auch sehr gute Decals aus dem Hause Techmod enthalten.Ein Rundum gelungener Bausatz! Des Weiteren kann man auf Folgeversionen von diesem polnischen Hersteller hoffen.
Inne tematy w dziale Rozmaitości