Wybuch „Tallboya” w Kanale Piastowskim obiegł wszystkie media zagraniczne. Od dawna nikt nie widział takiego bum. Niewątpliwie owe bum, spowodowała detonacja. Ogłoszono wielki sukces działalności zespołu naukowców i saperów. Każdy, kto choć trochę zna się na broni zaśmieje się na taką propagandę, bo po prostu cała akcja jej deflagracji spaliła na panewce, albo raczej odpaliła detonacyjnie.
Bomba podczas nalotu RAF 16 kwietnia 1945 roku, miała trafić stacjonujący w Świnoujściu okręt niemiecki. To był ciężki krążownik „Lützow”. Zadanie zbombardowania okrętu tymi bombami o wadze 5443 kg dostał dywizjon RAF nr 617, który specjalizował się w zadaniach specjalnych i zasłynął wcześniej bombardowaniem tam w Zagłębiu Rury, pancernika „Tirpitz”, gigantycznych podziemnych instalacji do wystrzeliwania rakiet V2 a także największych dział wielosegmentowych mających ostrzeliwać Londyn z terenu Francji, znanych pod kryptonimem V3 i wielu innych celów.
16 kwietnia 1945 roku nad Świnoujście wyruszyło 15 czteromotorowych maszyn typu Avro „Lancaster” specjalnie przystosowanych do przenoszenia tych gigantycznych bomb. Rezultatem tego ataku było zatopienie krążownika, bo w jego burcie powstała dziura o długości ponad 20 metrów!
Bombardowanie odbyło się przy niezwykle silnym ogniu niemieckiej artylerii przeciwlotniczej i jeden z bombowców został trafiony.
Zapalniki „Tallboya” były specyficzne, bo nie posiadał on tak jak inne bomby, bezpieczników wykręcanych opływem powietrza, po oddzieleniu się bomby od samolotu, a często widocznych na nosach lub ogonach klasycznych bomb w postaci małych wiatraczków! Mechanizm uzbrajania bomby posiadał trzy oddzielne przewody uzbrajające bombę podczas oddzielenia się bomby od samolotu.
Bomba była tak skonstruowana, że posiadała trzy zapalniki umieszczone w jej korpusie z tyłu ładunku wybuchowego. Powinna być zrzucona z wysokości ok. 5500 metrów i po oddzieleniu od samolotu dzięki siłom aerodynamicznym wytwarzanym przez cztery stateczniki, opadając zaczynała się obracać w osi podłużnej z prędkością 300 obrotów na minutę, co dodatkowo stabilizowało jej lot, dzięki siłom żyroskopowym. Zapalniki miały jeszcze dodatkowo możliwość nastawiania zwłoki czasowej w zależności od misji.
Znaleziona bomba pochodziła zapewne z wspomnianego już zestrzelonego przez obronę przeciwlotniczą „Lancastera”, który odrzucił ją na małej wysokości, spadając po trafieniu, a ona sama weszła do wody kanału pod małym, niemal horyzontalnym, kątem i tym samym nie zostały spełnione warunki inicjacji jej zapalników.
„Tallboy” wypełniony był mieszanką wybuchową o większej sile niż trotyl. To Torpex D1. Zapalniki wypełnione były tetrylem, a od strony zapalników na powierzchni Torpexu znajdowała się poduszka trotylowa izolowana warstwą trocin zmieszanych z woskiem.
Bomba była dziełem wybitnego konstruktora Sir Bernesa Wallisa, znanego z niezwykłych konstrukcji geodetycznych, które były niezwykle odporne na uszkodzenia. Najsłynniejszym samolotem z taką konstrukcją był Vickers „Wellington”, na którym latali także piloci polskich dywizjonów bombowych.
Na filmie poniżej widzicie zastosowanie bomb „Tallboy” i większej bomby „Grand Slam” o masie 10 ton. https://www.youtube.com/watch?v=r10Rrf1Cack&feature=emb_logo
Inne tematy w dziale Technologie