Przyznam, że dawno nie odczułem takiego niesmaku, jak podczas czytania wiadomości o pompatycznym ślubie Jacka Kurskiego w Sanktuarium „Bożego Miłosierdzia” w Łagiewnikach. Wiem, że Jacek Kurski o św. Faustynie może nic nie wiedzieć i pchać się tam gdzie nigdy stanąć nie powinien. Bo nie powinien stanąć przed obrazem namalowanym na polecenie św. Faustyny. Człowiek, który odpowiedzialny jest za naprawdę obrzydliwą propagandę, jaka w polskiej TV dzieli i podjudza, bez względu na jego inne wady i niedoskonałości, nie powinien tam stać i już. Ale gdzie podział się autorytet kościoła?
Ten ślub w świetle jupiterów obnażył do końca obłudę Kościoła i władzy.
Bo nikomu nie może się pomieścić w głowie, że kościół, który jeszcze parę lat temu aprobował w Polsce wieszanie obrzydliwych plakatów i hasłem „konkubinat to grzech”, nagle udziela jednocześnie unieważnienia małżeństwa i Jackowi Kurskiemu, posiadającemu trójkę dzieci po 24 latach małżeństwa i jego nowej połowicy, także posiadającej syna i od dawna zamężnej. Nikt nie przekona mnie, że to przypadek.
Ci dwoje dobrali się jak w korcu maku i jak w korcu maku znaleźli w polskim kościele bratnie dusze, równie jak oni sami zepsute do szpiku kości.
Ślub takiego człowieka w takim miejscu, to czyste zgorszenie i nie piszę tego z pozycji człowieka wierzącego.
To zgorszenie, bo w innych przypadkach ludzie, którzy się rozwodzą są potępiani i piętnowani, a tu dodatkowo pompa i kpina z całego przekazu, jaki zostawiła po sobie św. Faustyna. Ba, to miejsce było szczególnie bliskie św. Janowi Pawłowi II i Pana tam Panie Kurski obecność, w kontekście rozwodu i ponownego ślubu, jest policzkiem wymierzonym całemu nauczaniu Papieża w kwestii pożycia małżeńskiego.
Brat Jacka Jarosław, to z kolei postać równie odstręczająca, a stojąca po drugiej stronie barykady i odpowiedzialna za niemniej ohydną propagandę.
Ostatnie jego wyczyny, kiedy pozwolił na opublikowanie obrzydliwego artykułu atakującego własną rodzinę, wskazują na jakąś głęboką patologię, jaka wystąpiła w tej rodzinie u samych podstaw jej funkcjonowania.
Obrzucanie się błotem braci Kurskich wydaje się już tym, co w Biblii nazywane jest szkarłatnymi grzechami. Grzechy będące jak szkarłat, to nie tylko widoczne publiczne grzechy, ale to grzechy śmiertelne. Bo szkarłat był kolorem zarówno królewskim, ale też jest w tradycji uznany, jako kolor śmierci.
I tak trwa biedna podzielona Polska, gdzie zwykli ludzie rzucają się sobie do gardeł z przyczyn politycznych. A tym wszystkim sterują ludzie bezwstydni i bezwzględni, jak choćby bracia Kurscy. Czas na opamiętanie!
Wasze wyczyny Panowie Kurscy są właśnie bezwstydne. A bezwstydność jest przedsionkiem piekła.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo