W średniowieczu przeciw epidemii wyruszali pątnicy i pokutnicy, czasem okładając samych siebie pejczami, czasem waląc donośnie w dzwony, hałasując kołatkami lub zanosząc zawodzące modły do mocy niebieskich, otoczeni nieprzenikliwymi obłokami kadzidła. Oczywiście taka taktyka walki z zarazą tylko sprzyjała jej rozprzestrzenianiu się. Mijały wieki i ludzka mentalność się nie zmieniła, a zmieniły się jedynie możliwości techniczne.
Tanie horrory pokazują zawsze grupę ludzi w potrzasku bardzo "dowolniej" bestii, która to grupa robi wszystko tak, aby sprowadzić na swoje głowy największe możliwe nieszczęścia. Słynne sceny, kiedy bestia już leży ogłuszona i nie zostaje dobita należą do klasyki gatunku. Podobnie jak te, że w pomieszczeniu pełnym potencjalnie śmiercionośnych narzędzi, ofiara bestii chwyta najmniej przydatny do samoobrony przedmiot. Zerknijcie na ten filmik parodię honorowych scenariuszy niestety w "realu" bywa nie lepiej…
Mam wrażenie, że nastąpiła też znaczna progresja kretynizmu wszelkich osób, od których zależą nasze losy. Szokuje ignorowanie zaleceń fachowców, przez durnowatych polityków i dziennikarzy. Szokują totumfackie tromtadracje szefów kas chorych. Szokują zachowania mediów.
Niedawno pisałem Wam o wybitnym profesorze Drostenie, jednym z najlepszych wirusologów na świecie, pokazałem Wam też linka do niezwykle konstruktywnej dyskusji na temat epidemii. https://www.salon24.pl/u/alpejski/1023889,strategia-na-opoznianie
No i nawet nie przypuszczałem jakie burza się rozpęta się w Niemczech nad profesorem. Okazuje się, że całkowicie nieprzygotowane merytorycznie osoby wiedzą więcej od wybitnego specjalisty i zaczął on otrzymywać pocztą elektroniczną pogróżki, za mówienie otwarcie o możliwym przebiegu epidemii i zagrożeniu. Co gorsza Minister Zdrowia Jens Spahn organizuje narady, w których uczestniczą jedynie klakierzy ministra, a którzy upewniają go w przekonaniu, że wszystko będzie dobrze, a nie ma lepiej przegotowanego na epidemię kraju niż Niemcy.
Profesor Drosten, powiedział, że w Niemczech musi zachorować 70% ludności, aby epidemia zaczęła wygasać, a jedyne, co można zrobić, to starać się opóźniać jej przebieg tak, aby nie przeciążyć systemu ochrony zdrowia. Opóźnianie jej rozwoju, połączone być powinno ze stosowaniem kwarantan i zakazem masowych imprez. Niestety nie posłuchano profesora. Odbyły się marsze i bale karnawałowe. Aby ludzie „nie ucierpieli psychicznie” - tak naprawdę argumentowano decyzję o dopuszczeniu do tych marszów.
Dziś apel profesora, aby niemiecki rząd wykorzystał naturalne osłabienie epidemii, jakie powinno przyjść latem, na uzupełnienie i powiększenie liczby respiratorów i miejsc na oddziałach intensywnej terapii, przed spodziewanym jesienią ekstremum zarazy, jest nie tylko intensywnie zwalczany przez lizusowatych polityków, ale i szefów kas chorych. Skrzynka z listami do profesora zapełniła się zaś groźbami, aby sobie odpuścił i wycofał ze straszenia ludzi.
Jak widzicie to już nie jesteśmy w horrorze klasy B, ale sięgamy produkcji Eda Wooda uznanych za najgorsze filmy wszechczasów.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo