Niemieckie media podają, że partię CDU opanowała wściekłość na Kanclerz Merkel.
Jeszcze kilka miesięcy temu zaślepieni czynownicy oklaskiwali Merkel niczym dawniej członkowie SED Honeckera, urządzając jej nieustanne owacje na stojąco. A dziś są wściekli…
Dziwny to naród ci Niemcy, niczego się nie uczą z przeszłości, noszą na rękach swoich przywódców do końca a potem niczym stado wilków rzucają się na starego basiora zagryzając go. Nagle okazuje się, że wszyscy byli przeciw, wszyscy wiedzieli, że dzieje się źle… Ale wcześniej tchórzliwie się dekowali, czekając na pierwszą krew.
Od dawna w niemieckiej polityce panuje głęboki kryzys, o którym już tu wielokrotnie pisałem, więc nie będę się powtarzać, ale dopiero, kiedy notowania Patrii CDU sięgnęły absolutnego dna „liebe Genossen” (kochani towarzysze) obudzili się i są wściekli. I to jak!
Od pewnego czasu Merkel sprawiała wrażenie osoby nieobecnej.
Każda sytuacja kryzysowa powodowała, że na jakiś czas wycofywała się ze sceny i milczała. Taka taktyka przynosiła jej sukces. Drżenia rąk i nóg niepokoiły tylko specjalistów obserwujących, że więcej w Kanclerz wpompować się nie da. Co pompowano? Podobno tylko wodę mineralną – ale w te bajki nikt rozsądny nie wierzy. Choć z tego powodu zmieniono nawet protokoły dyplomatyczne, bo Merkel nie była w stanie spokojnie ustać nawet hymnu.
Merkel wymyśliła sobie, że jej faworyta słynna polityk o nazwisku nie do wymówienia i określana, jako AKK przejmie "jej monarchię".
Jak całą politykę Merkel i tę kandydaturę postawiła wobec braku opcji – nazywa się to Alternativlos – bez alternatywy. Nikt zanim do tego doszło – a będzie to już z dziesięć lat temu - nie słuchał wołań starego Kanclerza Kohla i co było wydarzeniem bez precedensu, ostrzeżeń Kanclerza Helmuta Schmidta, o tym, że Merkel nie rozumie demokracji. Kohl nazwał ją nawet zdrajcą, ale media wyciszyły tę wypowiedź, a nawet sugerowały, że staremu Kanclerzowi coś się roi po ciężkiej chorobie.
Dziś nie zostały nawet zgliszcza z dwu największych na scenie politycznej partii - SPD i CDU. To tragedia, bo na ich miejsce wkroczyły partie absolutnie ekstremalne. „Zieloni” jak arbuz w środku czerwieńsi niż „Linke”, a i ta partia neokomunistów też poszybowała w górę i w zasadzie z „Zielonymi” przygotowuje się do rządzenia Niemcami.
Wspomniana wściekłość to nieobliczalny potencjał.
Wściekli wyborcy mogą zgotować prawdziwą rzeź niewiniątek. Choć w niemieckiej polityce obecnie niewiniątek nie widać. A ciśnienie pod kotłem rośnie i nie ma rozsądnego maszynisty, który odblokowałby zablokowany przez Merkel zawór bezpieczeństwa.
Rząd pogrążony w ratowaniu tyłków i stołków, przegapił jak się wydaje rozwijającą się epidemię. Jak zwykle w mediach Niemcy połajali i pouczali rządy innych krajów, co robią źle, ale sami zasłuchani w radosne szczebioty Ministra Zdrowia – niemiecki odpowiednik Biedronia – uważali, że koronawirus to tylko taka łagodniejsza grypa. Nic się nie stanie - zapewniali spotkani ludzie - żaden problem tylko histeria. Jesteśmy przygotowani - krzyczeli politycy i nic nie robiono.
Dziś wirus jest w Niemczech i politycy już są wściekli, a wyborcy jeszcze nie. Co będzie po epidemii? Strach się bać, bo wtedy i wyborcy będą wściekli. Czy Merkel zniknie jak Honecker? Gdzieś w Południowej Ameryce? Kto wie…
Niemcy na razie mimo wściekłości partyjnych Genossen śpią, ale budzą się już stare demony, bo powstają neonazistowskie siatki terrorystyczne. Jedną z nich w świetle jupiterów przed ponad tygodniem zlikwidowano.
Cholera, przewidywałem to kilka lat temu, a nie jestem specem od polityki… Zatem komuś bardzo zależy aby rozhuśtać niemieckie społeczeństwo i moim zdaniem robi to z premedytacją, a uśpiony naród nie zareagował na czas, aby zapobiec radykalizacji i potężnemu kryzysowi politycznemu.
Merkel to już historia. Ponura historia zwijania demokracji, zbudowanej z takim trudem przez USA w Niemczech.
I jest jedyna nadzieja, że stery CDU przejmie Joachim Merz.
Merz to od dawna opozycyjny wobec Merkel polityk CDU, ożeniony z francuską Hugenotką konserwatysta. Niestety dogorywająca dyktatura Kanclerzycy robi wszystko, aby w miejsce Merza wstawić groteskowego Armina Lascheta, lub niemieckiego odpowiednika Biedronia, którym jest Ministrer Zdrowia Jens Spahn. Odgrzano nawet Norberta Röttgena - niczym starego sznycla w taniej knajpie. Wszystko byleby nie Merz, zdaje się rozkazywać milcząca od kilkunastu dni Merkel.
Nawet media już pytały - czy „Niemcy są gotowe na męską Kanclerzycę”? No i poszła reklama, że to byłoby cudowne, bo znowu nasz wspaniały kraj byłyby pierwszym krajem na czele, którego stałby tęczowy przywódca chrześcijańskiej partii. Cudowny pomysł?
"Wir schaffen das"? Ich bin nicht sicher… ("Damy radę"? Nie jestem tego pewien…)
https://www.bild.de/bild-plus/politik/inland/politik-inland/machtkampf-um-merkel-erbe-die-wut-der-cdu-auf-die-kanzlerin-69085724,view=conversionToLogin.bild.html
https://www.bild.de/politik/inland/politik-inland/cdu-kampf-um-parteivorsitz-roettgen-giftet-gegen-klimapolitik-von-angela-merkel-69090232.bild.html
https://www.welt.de/vermischtes/article206195879/Maybrit-Illner-zu-Corona-Es-wird-schlimm-prophezeit-ein-Virologe.html
https://www.welt.de/satire/article183038646/Nach-AKK-Aus-Deutschland-schon-bereit-fuer-maennliche-Kanzlerin.html
https://www.bild.de/politik/inland/politik-inland/cdu-kandidaten-im-check-sind-wir-bereit-fuer-ne-maennliche-kanzlerin-68826398.bild.html
Inne tematy w dziale Polityka