Kiedy zobaczyłem zdjęcia Tuska, które sam wstawił do Internetu zdębiałem. Na zdjęciu widać jak za plecami Prezydenta USA Donalda Trumpa, Tusk pozoruje strzelanie mu w plecy. Widać zaskoczoną minę Kanclerz Merkel obserwującą tę scenę.
Tusk dawniej przyznawał się w medialnych wywiadach wielokrotnie, że kiedyś – w młodości - kopcił skręty. Zatem zmiany w jego mózgu, zdaniem wielu badaczy oddziaływania marychy na centralny układ nerwowy, muszą być trwałe. Ten zgubny wpływ zdaje się to nie ulegać wątpliwości, kiedy oglądamy wystąpienia „Słońca Peru”. Lecz ja widzę, że te patologiczne wygłupy się nasilają i Donald chyba wrócił do starych praktyk „puszczania dyma”.
To niepojęte, że ten polityk sam wstawia takie zdjęcie, które dyskwalifikuje go, jako polityka i człowieka.
Są chyba tylko dwa możliwe wyjaśnienia.
Pierwsze, że chciał uprzedzić skandal, bo wie, że podobne zdjęcia ktoś przygotował, jako ilustrację do artykułu o nim i chce z tego zrobić durny dowcip. Drugie jest takie, jak zasugerowałem na początku, że ten polityk jest „pod wpływem” rozluźniających go substancji.
Moim zdaniem fotografia zdradza jeszcze jedną paskudną cechę charakteru Tuska. To urodzony tchórz potrafiący strzelać jedynie w plecy przeciwnika. To nie twardy rewolwerowiec, a zwykły trzęsący portasami dorosły o mentalności klasowego popychadła, od czasu do czasu strzelającego zza węgła w plecy kolegów - w wyobraźni oczywiście.
Panu Tuskowi polecam, zatem słynny angielski film „Billy Kłamca” w reżyserii Schlesingera. Główny bohater to notoryczny szczeniak i kłamczuch. Jedyne, co potrafi to w wyobraźni strzelać do wszystkich, których postrzega, jako zagrożenie.
Dodam, że filmowy Billy podobnie jak Tusk w życiu nie podjął samodzielnej decyzji i to wyzwala w nim te chore obrazy, kiedy rozstrzeliwuje każdego, kto choć trochę go "stresuje".
Inne tematy w dziale Polityka