Dopiero wczoraj dowiedziałem się o skandalicznym „kamieniu pamiątkowym” w Bytomiu, upamiętniającym poległych podczas I i II wojny światowej niemieckich żołnierzy, Freikorpsu i Selbstschutzu, oraz „zamordowanych i ciemiężonych Niemców na wschodzie”.
Napis ten nie dziwi nikogo, kto wie jak ponure typy stoją za tym kamieniem.
„Ciemiężeni Niemcy” kojarzą się bezdyskusyjnie z narracją nazistowskiej propagandy, której szczytowym osiągnięciem był film „Heimkher“, w którym pokazano jak hitlerowskie wojska ocalają „ciemiężonych przez polskie bestie” członków niemieckiej mniejszości. Ten film jest w Niemczech do dziś, jednym z kilku zakazanych do wyświetlania w kinach i mediach, na równi ze „Stukas” i „Jud Süß”.
Wśród sponsorów tablicy pojawiają się nazwy oficjalnie skrajnych nacjonalistycznych i neonazistowskich organizacji jak „Junge Nationalisten”(powiązani z neonazistowską „NPD”), a także „Burschenschaft Markomannia”. Szczególnie Burschenschaften są w Niemczech i Austrii silną ostoją najbardziej ekstremistycznie nastawionych obywateli z tzw. śmietanki towarzyskiej. Przeraża ilość naukowców i dzieci superbogaczy uczestniczących w tych stowarzyszeniach, których zgromadzenia w Niemczech odbywają się często na zamku w Wartburgu, przy scenografii niemal podobnej jak marsze nazistowskie w latach trzydziestych. Co gorsza na tablicy pojawił się jako sponsor poseł do Budestagu z ramienia "AfD"!
Wszystko to budzi bardzo złe skojarzenia. Ja od dawna zauważam to wzrastające ciśnienie pod kotłem i niestety wszystko idzie zgodnie z moimi przewidywaniami.
Niedawno w swojej notce przypomniałem zbrodnie niemieckie dokonane przy współudziale Sebstschutzu i Freikorpsu, które aktywnie wspierały Sonderkommanda dokonujące masakr po wkroczeniu wojsk niemieckich na teren Polski w 1939 roku. Szerzej o tym na „Salonie 24” pisała blogerka Wiesława.
Od sprawy bytomskiego kamienia pamięci odciął się oficjalnie na swojej stronie internetowej „Związek Młodzieży Mniejszości Niemieckiej Rzeczpospolitej” i „Związek Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce”. Niemiecki poseł „Alternative fur Deutschland” Stephan Protschka będącym jednym ze sponsorów tablicy twierdzi, że nic nie wiedział o tym, w jakim towarzystwie darczyńców się znajdzie. Wygląda na to, że jedynym winnym jest niepełnoletni (sic!) aktywista mniejszości Niemieckiej w Polsce Marcus Tylikowski!
To śmiechu warte tłumaczenie budzi jeszcze większy absmak, bo okazuje się że pryszczaty nastolatek potrafi bezproblemowo zmobilizować tylu „niewinnych” sponsorów i co więcej, doprowadzić do poświęcenia kamienia z takim napisem!
A co robił ksiądz - do jasnej cholery?! Zainteresowany jest jedynie kasą za wyciągnięcie kropidła? Ksiądz nie potrafi czytać? Nikt z dorosłych nie potrafił czytać, co rzekomo jedynie nieletni wysmażył?
Drodzy członkowie Niemieckiej Mniejszości w Polsce!
Wasze działania i wasze oświadczenia są spóźnione. Weźcie się do roboty i wygońcie ze swoich szeregów pospolitych durniów i bezdyskusyjnych prowokatorów, bo niszczycie pracę pokoleń nad polsko-niemieckim pojednaniem!
ps. Linki do oświadczeń Niemieckich Organizacji Mniejszościowych w Polsce:
ZMMNRP
ZNSSK
Link do artykułu w "Die Zeit":
https://blog.zeit.de/stoerungsmelder/2019/11/22/afd-loest-mit-gedenkstein-diplomatische-spannungen-aus_29324
Link do notki Alpejskiego:
https://www.salon24.pl/u/alpejski/998331,ku-pamieci-wiecznej-hanby-bruno-m-llera-w-80-rocznice-sonderaktion-karakau
Poniżej wpis blogerki "Wiesławy" pod moją wyżej linkowaną notką uzupełniający ją:
"Akcję ktora nosiła kryptonim „Unternehmen Tannenberg” („Przedsięwzięcie Góra Jodłowa”) realizowały oddziały Volksdeutscher Selbstschutz, formacji paramilitarnej, złożonej z przedstawicieli niemieckiej mniejszości narodowej zamieszkującej terytorium polskiego państwa a także grupy operacyjne pod kierunkiem gestapo oraz jednostki specjalne SS.
Akcję tę opracowano w szczegółach w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) pod kierunkiem Wernera Besta. Egzekucji Polaków dokonywano na podstawie list imiennych polskiej inteligencji, polskich urzędników, lekarzy, nauczycieli, duchownych, które były zestawiane w RSHA w Berlinie, przez dr Emila von Augsburga (po wojnie ten osobnik był wysokim funkcjonariuszem zachodnioniemieckiego wywiadu (Instytutu Gehlena), zatrudniony tam jako specjalista do spraw polskich). Podstawą do sporządzania owych list były informacje przekazywane przed wojną przez Niemców, obywateli polskich, którzy później, już w uniformach, działali w strukturach Selbstschutzu.Akcja likwidowania polskiej inteligencji była kontynuowana po przejęciu rządów przez administrację cywilną w pażdzierniku 1939 r. Od września do grudnia 1939 r. zamordowano w sumie sześćdziesiąt tysięcy Polaków. Niemiecki historyk Dieter Schenk ustalił, że:· w zamordowaniu tych 60 tys. Polaków współdziałało około 20 tys. niemieckich sprawców,· 1701 sprawców zostało zidentyfikowanych z nazwiska w 258 prowadzonych po wojnie niemieckich śledztwach.· 233 śledztwa zostały umorzone.· Tylko w 12 (słownie: dwunastu) wypadkach doszło do sądowego osądzenia zbrodni, za które skazano 10 sprawców. Dieter Schenk podsumował tę statystykę następująco: Das ist eine Schande für die deutsche Justiz (To hańba niemieckiego wymiaru sprawiedliwości)."
Inne tematy w dziale Polityka