Na temat smoleńskiej katastrofy media znowu zawrzały. Pod tytułem „A jednak był trotyl” Marek Pyza i Marcin Wikło w marcowym numerze tygodniku Sieci, piszą: „Dowiedzieliśmy się [...], że przed kilkoma tygodniami do polskiej prokuratury nadeszło pismo informujące o cząstkowych wynikach badań prowadzonych w Forensic Explosives Laboratory (FEL), podległej brytyjskiemu ministerstwu obrony jednostce specjalizującej się w badaniach kryminalistycznych związanych z materiałami wybuchowymi. Opisują, że na zdecydowanej większości z nich (przebadanych już próbek - red.) znaleziono ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych. Jak się dowiadujemy, chodzi o trotyl, ale też inne składowe.”
Polska prokuratura zamiast zaufać polskim specjalistom i uzyskanym przez nich wynikom odnośnie zawartości śladów materiałów wybuchowych w próbkach pobranych prawie 7 lat temu z wraku naszego tupolewa ustawionego na stojance smoleńskiego lotniska, wysyła te zbadane już u nas próbki do ponownego zbadania ich składu przez kilka(!) jakichś firm zagranicznych. Warto zauważyć, że ich odpowiedź nie wnosi nic nowego do tematu smoleńskiej katastrofy - żadnych nowych informacji.
Przypomina mi to jak, po opublikowaniu na portalu Salon24.pl przez redaktora Łukasza Warzechę 19 kwietnia 2010 tekstu: „Zamach” - słowo tabu”, w którym autor stawiał wiele pytań mających w jego ocenie zweryfikować lub wzmocnić krążącą w Polsce już od pierwszych minut po katastrofie hipotezę, że katastrofę tę spowodował zamach Rosjan na polskiego prezydenta. Niemal każdy analizujący wówczas temat, mający minimum spostrzegawczości, mógł stwierdzić, że niebagatelny, a nawet kluczowy wpływ na przebieg zdarzeń podczas tamtej tragedii miało zaistnienie gęstej mgły na ostatniej części podejścia do lądowania. Łącząc to z hipotezą „zamachu” należało przypuścić, że tamtą mgłę musiał sztucznie wywołać jego sprawca. Przywoływano u rosyjskich specjalistów umiejętność kontrolowania mgły nad moskiewskim Placem Czerwonym w dniach wielkich defilad. Wprawdzie nad Placem Czerwonym rozpędzano zamglenia i chmury deszczowe - ale skoro potrafią mgłę rozpędzić, to - sądzono - również umieją mgłę utworzyć.
Temat smoleńskiej katastrofy jest mi bliski zarówno z ciekawości aspektów technicznych jak również ze względów osobistych, o których teraz nie wspomnę, a które mnie zainspirowały po katastrofie, zwłaszcza po zasugerowaniu przez rosyjskiego generała lotnictwa Aleksandra Aloszyna na konferencji prasowej już kilka godzin po wypadku hipotezy „błędu pilota”, którą media natychmiast rozniosły po świecie i która tkwi w nim do dziś. Szczególnie aktywnie hipotezę „błędu pilota”, nawet bardziej niż MAK, lansowały ówczesne polskie sfery rządowe, bliskie im media i blogi tzw „lemingów”.
Jako że technicznymi aspektami tamtej katastrofy zająłem się od samego początku, a również dlatego temat tej mgły mnie wciągnął, bo fizyka atmosfery wykładana na Wydziale Lotniczym PW przez znakomitego profesora meteorologii, zarazem wyczynowego lotnika szybowcowego, prof. Władysława Parczewskiego, była dla mnie przedmiotem ważnym. Zagadnieniami fizyki atmosfery zajmowałem się też zawodowo przez wiele lat pracując w Instytucie Lotnictwa w projekcie i realizacji rakiet „METEOR” sondujących atmosferę, zarówno w pracach projektowych rakiet, badaniem ich trajektorii oraz analizowaniem wyników pomiarów.
Portal Salon24.pl, z którego wyszło kilku znanych później aktywistów „zespołu parlamentarnego”, stał się wtedy jednym z głównych forów dyskusji merytorycznych. Następnego dnia po tekście p. Warzechy opublikowałem w tym portalu tekst proponujący procedurę weryfikacji hipotezy „sztucznej mgły” a już dwa dni później, po samodzielnym zrealizowaniu tej procedury zamieściłem wyniki falsyfikujące tę hipotezę.
Na podstawie dostępnych fotografii satelitarnych tej mgły o grubości około 400m, północnym skrajem dotykającej Smoleńska i rozciągającej się nad pokrytymi grubo śniegiem parującymi rozlewiskami Dniepru o powierzchni ponad 100km² oszacowałem, że dla dowiezienia wody dla jej wypełnienia nie starczyłoby razem wziętych samolotów Rosji i państw NATO. Analizując raporty meteo dla tego regionu zauważyłem, że tylko w kwietniu 2010 dni z identycznym porannym zamgleniem było sporo: 1.04; 4.04; 9.04; 10.04. Premier Tusk lądujący tam 7.04 miał więc szczęście, że akurat tamtej środy mgły tam nie było.
Dla oceny decyzji naszych pilotów i dyspozytora lotniska ważnym jest, że meteo żadnego państwa przed mgłą w tamtym rejonie tamtego poranka nie ostrzegało.
https://www.salon24.pl/u/almanzor/173798,falsyfikacja-hipotezy-sztucznej-mgly
Zdumiało mnie, kiedy kilka miesięcy później polska prokuratura wystąpiła do prokuratury amerykańskiej o zbadanie hipotezy możliwości ustawienia 10. kwietnia 2010 sztucznej mgły na ścieżce zejścia naszego tupolewa. Uznałem to wtedy publicznie za „obciach” polskiej prokuratury, która zamiast zapytać o to jakiegoś polskiego absolwenta fizyki lub nawet zdolnego studenta, zawraca tym głowę amerykańskiej prokuraturze narażając siebie i Polskę na śmieszność.
Tym razem oceniam sytuację podobnie. Wskazana brytyjska firma nie badała wraku naszego tupolewa spoczywającego na stojance smoleńskiego lotniska Północnego, nie pobierała z niego próbek, ale tylko potwierdziła, odnośnie składu chemicznego tych próbek to samo, co zbadali w nich polscy specjaliści w końcu 2012 roku. Polska prokuratura kolejny raz wykazuje swoja słabość deprecjonując fachowców krajowych, którzy skład tych próbek określili identycznie w skądinąd szablonowym badaniu, którego czas wykonania specjalista chemik oszacował mi na tydzień - w tym 3 dni na sporządzenie raportu.
Ostatnie sekundy życia ludzi na pokładzie naszego tupolewa były straszne. Po uderzeniu w błotnisty grunt prawym podwoziem (co spowodowało owinięcie roślinnością prawego koła i prawej goleni samolotu) w punkcie zarejestrowanym przez amerykański system jako TAWS#38 (landing) - a zatajonym przez raport MAK - odbity bezwładnie 30 stopni w lewo od kierunku lotu niesterowalny od tego momentu kadłub samolotu, skierowany kikutem złamanego tym uderzeniem lewego skrzydła do dołu, zadarty nosem w górę z włączonymi na max "bezsilnymi" w takim położeniu silnikami, szorując o ziemię końcówką ogona przemieszczał się w przeraźliwym krzyku zrozpaczonych na pokładzie ludzi. Kiedy kikut lewego skrzydła zawadził o grunt, kadłub kapotował, rozgniótł kokpit o grunt zatrzymał się potężnym uderzeniem na wrędze lączącej kokpit z pokładem pasażerskim i przewrócił się na plecy. Zawartość kokpitu została zgnieciona na miazgę a reszta kadłuba poddana została hamowaniu ocenianym na przyspiesznie -100g.
Ciała ludzi poddane zostały straszliwemu przyspieszenie hamującemu ponad 100g (dla przykładu podam, że ciało człowieka o masie 80kg przy takim opóźnieniu rozrywane było pasami i rozgniatane uderzeniem siłą ponad 8 Ton). Spowodowało to rozrywanie ciał zapiętymi pasami a szczątki ludzkie rozgniatały się uderzając w grunt. Wszystkie fotele zostały z kadłuba wyrwane.
W tego rodzaju katastrofach „poskładanie” ciał nigdy nie jest możliwe, zwłaszcza że ich kawałki rozlatują się i są często odnajdywane po dłuższym szukaniu. Najbardziej humanitarnie wobec zwłok by było aby wszystkie ciała i ich fragmenty zostały razem złożone we wspólnym grobie a odnajdywane później ich fragmenty powinny być kremowane. Po katastrofie w Lesie Kabackim, łagodniejszej dla ciał ofiar, wiele ciał pochowano wspólnie, bo tak było trzeba. Po katastrofie smoleńskiej postąpiono niestety inaczej. Na skutek nadzwyczajności sytuacji podjęto decyzję indywidualizowania trumien często niezawierających kompletnych zwłok.
Kiedy w styczniu 2013 ogłoszono iż w leżących przy smoleńskim lądowisku częściach wraku nasi badacze odkryli śladowe ilości trotylu, co niektórzy uważali za potwierdzenie hipotezy dra Grzegorza Szuladzińskiego mieszkającego w Australii (nota bene mojego kolegi ze studiów) jakoby przyczyną rozbicia naszego tupolewa były dwa(!) wybuchy ładunków trotylowych w jego konstrukcji - nie wytrzymałem. Tam gdzie mogłem starałem się wykazać niedorzeczność tej teorii. Wdałem się w e-mailową polemikę z drem Szuladzińskim. On swoją hipotezę wybuchu we wnętrzu kadłuba wywiódł z widocznej na fotografii spęczeniu zachowanego jego fragmentu wykazując mi, że w swej pracy doktorskiej badał podobny charakter odkształceń konstrukcji w wyniku wybuchu w jej wnętrzu. Ja ze swojej strony przypomniałem, że badaniem odkształceń cienkościennych lotniczych cylindrycznych konstrukcji skorupowych w wyniku ich ściskania siłami równoległymi do osi zajmowałem się w mojej półrocznej pracy przejściowej w Katedrze Wytrzymałości Konstrukcji Lotniczych profesora Zbigniewa Brzoski. Po tej dyskusji, brutalnie wobec mnie przerwanej przez doktora Biniendę, kontakt nam się urwał, ale chyba dr Szuladziński, konsultując zespół parlamentarny, hipotezy o wybuchu w kadłubie tupolewa później już nie wspierał. Inni głosili, że wybuchy nie były w kadłubie ale w skrzydle.
W swojej notce Czy Rosjanie wsypali trotyl do wraku tupolewa? wystawionej 12. stycznia 2013 w Salonie24.pl, a wcześniej w świątecznym (51/52-2012) numerze tygodnika Najwyższy Czas, odpowiadając na tytułowe pytanie napisałem: „Hipoteza wybuchu trotylu w samolocie zwalnia od odpowiedzialności Rosjan. Uzbrojenie bomb trotylowych możliwe byłoby tylko w hangarze na lotnisku Okęcie kontrolowanym przez polskie służby. Rosjanie [po katastrofie] przez ponad dwa lata mieli nieskrępowany dostęp do wraku tupolewa. Rozpylić w nim „jony wysokoenergetyczne” mogli bez problemu. Przypuszczam, że to właśnie Rosjanie puścili tego trotylowego bąka. Tylko zbadanie zwłok ofiar katastrofy wywiezionych z miejsca tragedii w ciągu kilku godzin po wypadku może być miarodajne do definitywnego stwierdzenia czy w momencie katastrofy i tuż po niej w atmosferze kabiny pasażerskiej były ślady trotylu.”
Pisząc, że gdyby trotyl rzeczywiście był w samolocie w chwili katastrofy to wiarygodnie można by to stwierdzić tylko w zwłokach pasażerów bezpośrednio po wypadku zabranych z miejsca zdarzenia nie spodziewałem się, że to zdanie spowoduje decyzje przymusowej ekshumacji wszystkich 96 ciał ofiar pochowanych po katastrofie. W przeprowadzonych 96 ekshumacjach śladów materiałów wybuchowych w żadnych zwłokach ofiar nie wykryto, co dla badania przyczyn katastrofy jest znamienne.
Przepraszam za moje teksty które, bez moich po temu intencji, prawdopodobnie spowodowały decyzję o przymusowej ekshumacji wszystkich 96 ofiar i traumę ich rodzin. Zrobiono to niepotrzebnie, bo hipotezę „wybuchu” można było wykluczyć w prostszy sposób.
j4171541-1728
PRZEGLĄDARKA BLOGU LONGINA W S24
Kolekcjonuję osiągnięcia geniuszy i ludzi dużego formatu a również osiągnięcia nibynauki, nibyprawa, nibyuczciwości.
W czasie jednego ze swoich wykładów David Hilbert, znany matematyk, powiedział z ironią: "Każdy człowiek ma pewien określony horyzont myślowy. Kiedy ten się zwęża i staje się nieskończenie mały, zamienia się w punkt. Wtedy człowiek mówi: To jest mój punkt widzenia".
Poznanie świata dobrze jest zacząć od poznania samego siebie.
Chętnie czytam komentarze. Lubię spierać się z mającymi inne ode mnie zdanie. Jednak jeden z ostatnich komentarzy zdumiał mnie tym, jak jego autor daleki jest od zrozumienia tekstu pisanego po polsku. Szok miałem tak wielki, że zużyłem pół nocy dla przypomnienia swojego IQ. Namawiam czytelników do tego samego, a osoby z IQ poniżej 90 proszę aby darowały sobie czytanie moich tekstów.
Dla komentowania zapraszam bardzo tych, co mają IQ powyżej 120. Tu kliknij jeżeli chcesz się sprawdzić! Cytat miesiąca czerwca "Przed długi czas o prezydenturze Lecha Kaczyńskiego nie można było powiedzieć nic krytycznego, bo od razu zachowanie takie traktowano jako niegodne."
Janina Paradowska
Ciężko być cynglem ...
Cytat lipca "Dzisiaj okazuje się, że od Bronisława Komorowskiego trochę lepsza była demokracja."
ezekiel Cytat sierpnia "Nie doceniałam dziś tej drzemiącej siły, która w czasach stanu wojennego kazała mieszkańcom Warszawy codziennie układać krzyż z kwiatów przy kościele św. Anny."
Janina Jankowska Cytat listopada "gdyby wybory mogły naprawdę cokolwiek zmienić, to już dawno byłyby zakazane"
(-Stanisław Michalkiewicz)
O dznaczenie mojej Mamy, siostry Stanisława Sadkowskiego (+KW) poległego 22 sierpnia 1944 w ataku ze Starego Miasta na Dworzec Gdański. Prezydent poszedł na Wawel
Dźwięczy requiem pod dzwonu kloszem,
Salonowcy - skończcie tę wrzawę!
O czas smutnej zadumy proszę,
gdy Prezydent poszedł na Wawel.
Kogo powiódł w żałobnej gali?
Jakieś cienie, mundury krwawe,
ci w Katyniu z dołów powstali,
z Prezydentem poszli na Wawel.
Poszli wolno, lecz równym krokiem,
bo im marsza rozbrzmiewało grave.
Niezbadanym Boga wyrokiem
z Prezydentem zaszli na Wawel.
Gdy próg przeszli królewskich pokoi,
krótki apel – czas z misji zdać sprawę,
potem spać – pierwsza noc już wśród swoich
z Prezydentem, co wwiódł ich na Wawel.
Ciiiiiicho! śpią …Ale może obudzi
ich los w nas to, co czyste i prawe?
Niech pojedna – i partie i ludzi,
dzień, gdy oni dotarli na Wawel.
wg. Henryka Krzyżanowskiego
Zapraszam do przeczytania moich notek:
1. - bliskich Powstaniu:
~ Pamiątka Powstania na Górczewskiej
~ Najdroższym Weronikom Matce i Siostrze ku wiecznej pamięci
~ Czy ktoś jeszcze pamięta?
~ Nasza barykada
Gdy kiedykolwiek zauważysz, że jesteś po stronie większości - powstrzymaj się i dobrze nad sobą zastanów! - Mark Twain „ ... tylko człowiek wolny ma czas by bloga prowadzić” -Grzegorz P. Świderski
Do ników klikam per 'Ty', oczekuję wzajemności.
* Blog z Przeszłości
*Blog Longina Cz. 1 Wstęp.
*Blog Longina Cz. 2: Pobyt w szkole
*Blog Longina Cz. 3: Przerwa w nauce
*Blog Longina Cz. 4: Przed I wojną światową
*Blog Longina Cz. 5: Wybuch wojny, front, okupacja niemiecka
*Blog Longina Cz. 6: Rok 1918
*Blog Longina Cz. 7: Rok 1920
*Blog Longina Cz. 8. Kursy dokształcające dla wojskowych
*Blog Longina Cz. 8a. Kursy dokształcające dla wojskowych
*Blog Longina Cz. 9. W.S.H.
*Blog Longina Cz.10. Absolutorium i praca
*Blog Longina Cz.11: Blog z przeszłości. Longin
*Blog Longina Cz.12 - 1933: Morzem po słońce Afryki
*Blog Longina Cz.13 - 1933: Casablanka, Marakesz, Góry Atlasu
*Blog Longina Cz.14 - 1933: Hiszpania - Malaga, Granada, Alhambra
*Blog Longina Cz.15 - 1933: Sewilla - Byki i Don Kiszot
*Blog Longina Cz.16 - 1933: Sewilla, Cadiz, Al Casar
*Blog Longina Cz.17 - 1933: Sztorm z Zatoce Biskajskiej, Znaczy
*Blog Longina Cz.18 - 1933: Belgia, Bal kapitanski
*Blog Longina Cz.19 - Jastarnia / Jurata '34
*Blog z przeszłości dopisane - Dowborczyk i Rodzina
*Blog Longina Cz.20 - morze, Austria, Jugosławia, Węgry
*Blog Longina Cz.21 - Hania
*Blog Longina cz.22 - Przerwane wspomnienie
Planowane do napisania 37. Wybuch II wojny światowej
38. Okupacja
39. Rok 1940
1941
1942
1943
40. Powstanie Warszawskie
41. Ewakuacja
42. Milanówek
43. Obóz w Gawłowie
44. Powrót z obozu
45. Ucieczka Niemców
46. Powrót do Warszawy
47. Praca organizacyjna w Banku
48. Wrocław
49. Warszawa - praca w Banku
50. Więzienie
51. Powrót do domu
52. W poszukiwaniu pracy
53. C.Z.S.P.J.D.
54. Sp. „Plan”
55. Sp. W.S.P.U.TiR
56. Rok 1956
57. Spółdzielnia „Plan”
NAPISZ DO MNIE
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka