O swoich braciach Hania miała sporo wiedzy ale jej oszczędzała schorowanej poważnie swej Mamie.
Zbigniew Sadkowski urodził się 20. stycznia 1910. Był najstarszym z pięciorga rodzeństwa Hani. Na początku października 1939 powrócił wraz z Longinem do Warszawy z trwających od 6. września poszukiań mającej się mobilizować na wschodzie polskiej armii. Uzyskuje „posadę” w warszawskim magistracie, w dziale ewidencji ludności. Korzystając z dostępnych tam druków i aktów zgonu natychmiast wyrobił sobie nową tożsamość i zameldował się na Kutnowskiej 10 jako „Barański”.
Zbyszek, zachowując się klasycznie jak opisywani w wydanej w USA w 1944 roku książce Jana Karskiego Story of a Secret State funkcjonariusze państwa podziemnego, mieszkał w innym miejscu niż był zameldowany. Jednak w miejscu swojego zameldowania „Barański” również bywał.
W konspiracji miał pseudonimów kilka. Pracował w Biurze Informacji i Propagandy Delegatury Rządu RP na Kraj. Jego losy nie doczekały się w Polsce opisu. Główną przyczyną było obciążenie go po wojnie przez kolegów z konspiracji działalnością AntyK czyli kontrwywiadem skierowanym przeciw komunistom. W rzeczywistości jego działalność skierowana była w kierunku przeciwniemieckim, ale ze zrozumiałych względów zbyt wielu zarowno w kraju jak i na emigracji zależało aby poległego tym obciążyć a nie tych co okupację przeżyli. Wytłumaczył to Hani sędzia Stanisław Leszczyński, konspiracyjny szef Zbyszka - skądinąd wybitna postać polskiej historii. Często nas na Kutnowskiej odwiedzał. Opowiadał mi, że urodził się w Piotrkowie Trybunalskim i że jest z tego dumny. Jak nie słyszał, ja go z racji uwłosienia głowy, ku uciesze Mamy nazywałem „Pan Kolanko”.
Podczas studiów dziennikarskich w Poznaniu Zbyszek był członkiem Młodzieży Wszechpolskiej. Jest to prawdopodobnie drugi powód nie opisania dotychczas jego aktywności. Był krótko w Poznaniu członkiem Stronnictwa Narodowego ale z niego wystąpił w 1935 roku czego powody ogłosił w liście otwartym, który ukazał się w Kurierze Poznańskim i w Gazecie Warszawskiej.
Przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej na spotkaniu u prof. Stefana Dąbrowskiego w Poznaniu (wiosna 1930). Drugi od lewej stoi Zbyszek Sadkowski, siedzą Zbigniew Łukaczyński, Władysław Kempfi, Jan Zdzitowiecki, prof. Stefan Dąbrowski, Zdzisław Jarmelski, Stanisław Jabłoński, (nad nim stoi Witold Grott +1-XII-1943) i Stanisław Hyżenicz.
Po studiach Zbigniew dorywczo pracował w warszawskich czasopismach. Wydawał też miesięcznik Zadruga, który po ukazaniu się kilku efektownych numerów przestał wychodzić z braku funduszy. Po krótkim okresie dorywczego publikowania w Wieczorze Warszawskim został sekretarzem redakcji aż do 6. września 1939, kiedy na wezwanie pułkownika Umiastowskiego opuscił Warszawę. Prawdopodobnie jeszcze przed wojną został zaangażowany do wywiadu wojskowego. Miał udać się jako korespondent do Pragi, ale zanim został sprawdzony, nie zdążył tam przed wkroczeniem Niemców.
Podczas okupacji napisał i wydał w Podziemiu książkę Honor i Ojczyzna.
Jeden egzemplarz swojej książki dał Hani - tak jak kilka innych książek wydanych w konspiracji. Kiedy w wieku 10-12 lat miałem okres zaczytywania się, przeczytałem podarowane przez niego Hani książki w mylących treść okładkach: wojenne wydanie Kamieni na szaniec, Dywizjon 303, Żądło Genowefy. Książka autorstwa wujka Zbyszka była dla mnie za trudna. Pod koniec życia Hania okupacyjne książki tak jak i wiele innych różnym ludziom bez pokwitowań pożyczyła lub rozdała.
O śmierci Zbyszka w listopadzie 1943 Hanię zawiadomiła łączniczka, której przybycie poprzedziło rozpytujące się o Barańskiego Gestapo.
W nocy 13. listopada 1943 Niemcy zabili broniącego się z pistoletu przy podziemnej radiostacji Zbigniewa Sadkowskiego i właścicielkę konspiracyjnego mieszkania panią dr Sabinę Różycką. Rano Gestapo przyjechało pod dom Kutnowska 10, gdzie Barański był zameldowany. Była niedziela. Hania z Longinem byli w kościele. Kiedy gestapowcy wypytywali Dorcię o Barańskiego, zrobiła głupią minę i swoim polsko - ruskim opowiedziała, że był tu taki kiedyś, dawno temu, jedną czy dwie noce przespał i nigdy się potem nie pokazał. Jak Niemcy spytali gdzie spał - pokazała łóżko, gdzie leżały piżamki dwulatka. Machnęli ręką i odjechali. Wkrótce łączniczka Podziemia zawiadomiła Hanię o stracie brata i zawiadomiła o pogrzebie z kościoła Św. Boromeusza na Powązkach. Zgodnie z otrzymaną instrukcją tylko Hania na pogrzebie brata była ale iść musiała daleko od trumny bo Niemcy, często na pogrzebach, najbliższych zabitego zwykli byli aresztować.
Kolega Zbyszka, pan Jacek Nikisch z Poznania, pisał do Hani że Bartoszewski odnotowuje śmierć Zbyszka bez szczegółów, natomiast Jerzy Lerski w wydanej na Zachodzie książce „Emisariusz Jur”, na stronie 114 okoliczności Jego śmierci podaje niedokładnie.
|