Zanim napiszę szerzej, umieszczam tutaj tekst napisany w końcu listopada ub. roku i który z niewielkimi zmianami ale w znacznie skróconej formie był opublikowany w grudniu p.t. „Samarski trop” w Najwyższym Czasie. Wstawiam tu ten tekst, bo jest on nadal aktualny ponieważ konferencja MAK, która odbyła się 12 stycznia, ponad dziewięć miesięcy od katastrofy nie wyjaśniła żadnego z opisanych niżej faktów i zdarzeń. W kilku miejscach dopisałem informacje wzięte ze styczniowej konferencji MAK.
--------------------------
Mija ósmy miesiąc od katastrofy smoleńskiej. Dotychczas opublikowano informacje źródłowe jednego tylko z trzech rejestratorów lotu. Znamy tylko częściowy zapis rozmów i innych dźwięków słyszalnych w kokpicie tupolewa przez ostatnie pół godziny lotu. Chociaż transkrypcja dźwięków tej czarnej skrzynki jest dokumentem drugorzędnym (pierwszorzędnym byłaby wierna, oczyszczona z szumów, cyfrowa kopia ścieżki dźwiękowej), pomimo wielu wątpliwości oraz braków, jest to dokument ważny a na pewno nie mniej wiarygodny niż zeznania świadków i relacje obserwatorów spisane po katastrofie. Transkrypcja dokonana była z udziałem polskich oficerów lotnictwa dobrze znających zarówno załogę jak i straconego tupolewa.
Opierając się na niezupełnej, ale wbrew pozorom obfitej w informacje transkrypcji piszący te słowa w czerwcu opracował model zdarzeń które mogły doprowadzić samolot do katastrofy. W miarę swojej pracy rezultaty publikował w Najwyższym Czasie. Z ciągu zarejestrowanych w transkrypcji faktów autor wyprowadził i uzasadnił tezę, że nasz tupolew spadł z wysokości 100 metrów z powodu lotu z za małą prędkością co spowodowało utratę siły nośnej i gwałtowne przepadnięcie samolotu.
Tymczasem lansowana jest, przez niektórych - w tym panią Tatianę Anodinę, teoria że przed katastrofą wszyscy członkowie załogi naszego tupolewa jednocześnie zgłupieli i niezgodnie ze sztuką lotniczą, dla pomiaru wysokości lotu nie patrzyli ani na wysokościomierze baryczne, ani na wariometry, ani na sztuczne horyzonty ale posługiwali się wysokościomierzem radiowym - pomimo tego, że procedura lądowania zezwala na korzystanie z tego przyrządu tylko poniżej 60 metrów i tylko w bezpośredniej bliskości pasa.
T. Anodina nie zauważyła, że po zapytaniu nawigatora (SzT) dowódca (KWS) tupolewa nakazał nastawić radiowysokościomierz na sygnalizowanie wysokości 100 metrów.
10:10:07,2 SzT "RW, nastawniki RW"
10:10:10,6 KWS "100 metrów"
RW odezwał się po raz pierwszy sygnałem 400Hz ostrzegającym o odległości 100 metrów od ziemi podczas spadania, kiedy nawigator odczytywał wysokość 60 metrów.
10:40:51,5 X "400Hz (wysokość niebezpieczna)"
10:40:51,8 SzT "60"
Różnica 40 metrów między sygnałem z radiowysokościomierza (100m) a odczytem nawigatora (60m) spowodowana była tym, że nawigator czytał z przyrządu barycznego pokazującego wysokość nad pasem lotniska a radiowysokościomierz sygnalizował wtedy odległość 100m od samolotu do dna jaru leżącego około 40 metrów poniżej poziomu pasa lotniska. Sugerowanie, że nawigator i załoga posługiwali się wskazaniami radiowysokościomierza zamiast przyrządu barycznego jest to absurd, ale z gatunku tych, które można przedstawić laikowi jako przyczynę katastrofy. Nawet początkujący nawigator nie popełni takiego błędu. Nie było żadnego powodu, by załoga miała złamać tu procedurę. Jest ona pisana krwią.
Warunkami lądowania w tym locie były widzialność pozioma na pasie 1000 metrów oraz widzialność przez pilota z wysokości 100m świateł reflektorów oznaczających próg pasa do lądowania. Od momentu katastrofy z uporem godnym lepszej sprawy niektórzy twierdzą, że dowódca samolotu niesamodzielnie bo pod wpływem "nacisków" podejmował decyzje. Z dokumentu wynika że jest to nieprawda. O godzinie 10:14:06,5 polski Tu-154 (Polish Air Force 1-0-1) otrzymuje informacje z Moskwy, że trzy minuty wcześniej lotnisko Smoleńsk Północny zgłosiło widzialność poziomą na lotnisku równą 400 metrów. Po trzech i pół minutach od otrzymania tej informacji dowódca samolotu podejmuje sam decyzję. Wzywa szefową stewardes i informuje ją o warunkach pogodowych na lotnisku docelowym oraz możliwości odejścia na inne lotnisko w przypadku niemożliwości wylądowania w Smoleńsku z powodu mgły
10:17:33,9 KWS "Basiu"
10:17:40,2 KWS "Nieciekawie wyszła mgła nie wiadomo czy wylądujemy"
10:18:09,2 A "A jeśli nie wylądujemy to co?"
10:18:13,0 KWS "Odejdziemy"
W lotnictwie cywilnym poinformowana o takich okolicznościach odpowiedzialna stewardesa niezwłocznie przez mikrofon przekazuje wszystkim pasażerom informacje otrzymane od dowódcy samolotu. Nic nie wskazuje, aby w wojskowym samolocie, jakim był nasz tupolew, obowiązywała inna procedura. Nie odwracając uwagi od prowadzenia samolotu dowódca wydaje kolejne komendy przygotowujące do sprawdzenia możliwości lądowania. Trzy minuty później dowódca polskiego tupolewa (Polish Foxtrot 1-0-1) nawiązuje kontakt z dyspozytorem (D) smoleńskiego lotniska (Korsarz/w transkrypcji "Korsaż"), podając równocześnie swojej załodze kursy lotu (7-8, 8-0, 9-9 oznaczające odpowiednio 78, 80, 99 stopni). Inżynier pokładowy (B/I) potwierdza wykonanie poleceń dowódcy.
10:23:29,9 KWS "Korsaż - Start, polski 101, dzień dobry"
10:23:33,7 D "Polski 0-0-1 Korsaż odpowiedział"
10:23:39,6 KWS "Na dalszą prowadzącą, zmniejszamy wysokość 3600 metrów"
10:23:47,3 D "Polish Foxtrot 1-0-1, pozostałość paliwa, ile macie paliwa?"
10:23:56,9 KWS "Pozostało 11 ton"
10:23:58,3 KWS "7-8"
10:23:59,2 B/I "7-8"
10:23:59,7 D "A jakie macie lotnisko zapasowe?"
10:24:03,8 KWS "Witebsk, Mińsk"
10:24:10,0 D "Witebsk, Mińsk, prawidłowo?"
10:24:11,2 KWS "Prawidłowo zrozumiałeś"
10:24:12,5 KWS "8-0"
10:24:13,3 B/I "8-0"
10:24:20,8 KWS "OK"
10:24:22,3 D "PLF 1-2-0-1, na Korsażu mgła, widzialność 400 metrów"
Dyspozytor lotniska w Smoleńsku zgłasza się o godzinie 10:23:33,7 do wywołującego go dowódcy tupolewa. Po usłyszeniu od dowódcy informacji o locie samolotu w stronę dalszej radiostacji prowadzącej, dyspozytor smoleńskiego lotniska pyta dowódcę tupolewa o zapas paliwa oraz sprawdza jakie w tym locie wyznaczone są lotniska zapasowe. Dowódca samolotu informuje, że dla tego lotu wyznaczone są dwa lotniska zapasowe w Witebsku i w Mińsku. Nieprawdą jest, jakoby dyspozytor zakazywał próby lądowania w Smoleńsku lub dawał nakaz odlotu na którekolwiek z lotnisk zapasowych. Przyjmując informacje dowódcy tupolewa do wiadomości dyspozytor smoleńskiego lotniska powtarza znane już załodze samolotu informacje o zamgleniu w Smoleńsku (widzialność 400 m).
10:24:33,1 KWS "Zrozumiałem, proszę podać warunku meteo"
10:24:40,0 D "Na Korsażu mgła, widzialność 400 metrów, 4-0-0 meters"
10:24:49,2 KWS "Temperaturę i ciśnienie poproszę"
10:24:51,2 D "Temperatura plus 2, ciśnienie 7-45, 7-4-5, warunków do lądowania nie ma"
10:25:01,1 KWS " Dziękuję, no jeśli można to spróbujemy podejścia, ale jeśli nie będzie pogody, to odejdziemy na drugi krąg"
10:25:12,3 D "1-0-1, po próbnym podejściu wystarczy wam paliwa na zapasowe?"
10:25:18,3 KWS "Wystarczy"
10:25:19,6 D "Zrozumiałem"
10:25:22,9 KWS "Proszę o pozwolenie na dalsze zniżanie"
10:25:25,3 D "1-0-1, z kursem 40 stopni, zniżanie 1500"
Dowódca dostaje od dyspozytora smoleńskiego lotniska informacje o ciśnieniu i temperaturze na lotnisku niezbędne dla ustawienia wysokościomierzy barycznych. Trzykrotnie dyspozytor lotniska stwierdza, że widzialność u niego wynosi tylko 400 metrów, co nie pozwala obecnie na lądowania. Zdając sobie sprawę, że o tej porze dnia mgła w Smoleńsku może być zjawiskiem chwilowym, dowódca tupolewa prosi o pozwolenie na kontynuowanie podejścia na co uzyskuje zgodę do zejścia na wysokość 1500m. To uzgodnienie, podobnie jak wszystkie następne, podjęte zostaje w rozmowie pilota z dyspozytorem lotniska bez jakiegokolwiek udziału któregoś pasażera samolotu.
W międzyczasie drugi pilot rozmawia z dowódcą JAKa, który wylądował wcześniej. Pilot JAKa informuje załogę tupolewa, że aczkolwiek warunki pogodowe są obecnie trudne, to równocześnie stwierdza: „powiem szczerze, że możecie spróbować jak najbardziej”. Wielu kłamie jakoby dowódca JAKa lub ktokolwiek inny z ziemi odradzał dowódcy tupolewa próby lądowania w Smoleńsku. Pilot JAKa (044) sugeruje odejście na zapasowe lotnisko dopiero wtedy, gdyby dwie próby lądowania się nie udały.
10:24:48,1 2P "Artur, jestem"
10:24:49,7 044 "No witamy Ciebie serdecznie Wiesz co, ogólnie rzecz biorąc to pi**a tutaj jest. Widać jakieś 400 metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej 50 metrów,grubo!"
10:25:04,3 2P "A wyście wylądowali już?"
10:25:05,8 044 "No, nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować. No, natomiast powiem szczerze, że możecie spróbować, jak najbardziejDwa APM-y są, bramkę zrobili, tak że możecie spróbować, ale jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć do Moskwy, albo gdzieś"
Mgła nie jest ani stanem stałym ani czymś jednorodnym. Dr Jeff Masters, jeden z założycieli portalu Weather Undrerground, opublikował satelitarne zdjęcie tej smoleńskiej mgły zrobione z satelity NASA Terra tuż po katastrofie. W Polsce to zdjęcie jest niemal nieznane. Mgła pochodziła z silnie wilgotnego powietrza znad mokradeł leżących na południowy wschód od Smoleńska, które absorbowały wówczas nadzwyczajne ilości wody ze spadłego obficie tej wiosny śniegu. Wiejący tego dnia lekki wiatr 3m/s z kierunku 120° (z południowego wschodu) przemieszczał to silnie wilgotne powietrze nad Smoleńsk. Ponieważ w rejonie smoleńskim było zimniej niż nad mokradłami, para wodna ulegała skropleniu tworząc mgłę. Ta mgła była niejednorodna, w formie rzędów "baranków". Między nimi były obszary z lepszą widocznością i można było liczyć, że samolot w te lepsze warunki trafi. Mało kto wie, że w Katyniu, tylko 15 km na zachód od tego lotniska mgły wtedy nie było wcale.
(www.tnij.com/fogkatyn)
Pół minuty od zgody dyspozytora lotniska na kontynuowanie podejścia do lądowania do kokpitu przybywa (lub łączy się przez interkom) dyrektor Kazana (A) reprezentujący cywilnego dyspozytora lotu. Dowódca samolotu informuje go o swojej decyzji, że sprawdzi możliwość lądowania ale prawdopodobnie będzie to niewykonalne i wtedy spróbuje przez pół godziny "powisieć" czekając na poprawę warunków, ale jeżeli to nie nastąpi, to trzeba będzie odlecieć na lotnisko zapasowe. Kapitan zadaje dyrektorowi Kazanie pytanie "Jak się okaże ..., to co będziemy robili? Przedstawia alternatywę: Mińsk albo Witebsk.
10:26:17,1 KWS "Panie dyrektorze, wyszła mgła"
10:26:19,1 KWS "W tej chwili, w tych warunkach, które sa obecnie, nie damy rady usiąść"
10:26:26,0 KWS "Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zejście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie"
10:26:31,6 KWS "Jak się okaże (niezr), to co będziemy robili?"
10:26:38,1 KWS "Paliwa nam tak dużo nie wystarczy do tego (niezr)"
10:26:43,6 A "No, to mamy problem (dyrektor Kazana)"
10:26:44,8 KWS "Możemy pół godziny powisieć i odlecieć na zapasowe"
10:26:47,7 A "Jakie zapasowe?"
10:26:48,8 KWS "Mińsk albo Witebsk"
Nikt chyba nie ośmieli się w tym miejscu zarzucić, że decyzja dowódcy tupolewa była tu nieoptymalna lub podjęta pod czyimś naciskiem. Według tej (niezmienionej do samego końca) decyzji, musiała działać, i zgodnie działała cała załoga samolotu. Realizację tej decyzji kontrolował prowadzący samolot z ziemi dyspozytor smoleńskiego lotniska. Dowódca starannie sprawdził nastawienie przez każdego członka załogi ciśnienia i temperatury na poziomie lotniska w baro wysokościomierzach: 745 mmHg i 2ºC.
10:30:10,2 KWS "Korsaż, polski 101, utrzymujemy 1500"
10:30:14,2 D "Aaa Polski 1–0-1, według ciśnienia 7-4-5, zniżanie 500"
10:30:21,9 KWS "Według ciśnienia 7-4-5, schodzimy, 500 metrów polski101"….
10:30:32,7 A "Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić (dyrektor Kazana)" ...
10:30:37,9 SzT "Yyy Do 500 dostaliśmy zgodę, czyli do"
10:30:41,2 KWS "Tak"
10:30:42,9 KWS "Do wysokości kręgu"
Pilot stosuje się do polecenia dyspozytora lotniska nakazującego zejście do 500m. Dyrektor Kazana informuje, że prezydent Kaczyński nie podjął jeszcze decyzji odpowiedzi na pytanie zadane przez dowódcę samolotu ("Jak się okaże ..., to co będziemy robili?). Cztery minuty było za krótko na jej podjęcie. Dla tej decyzji pozostało jeszcze pół godziny, do czasu sprawdzenia drugiej możliwej próby podejścia. Dowódca samolotu powtarza załodze samolotu swoją decyzję:
10:32:55,8 KWS "Podchodzimy do lądowania. W przypadku nieudanego podejścia, odchodzimy w automacie."
10:32:58,8 B/I "W automacie."
Inżynier pokładowy (B/I) potwierdza końcówkę rozkazu dowódcy. Do czasu wejścia samolotu na linię osi pasa dyspozytor lotniska widzi tylko położenie samolotu w płaszczyźnie. Wysokość samolotu nad poziomem lotniska podaje mu załoga z wyskalowanego wysokościomierza barycznego. Samolot zniża się do uzgodnionej wysokości 500 metrów. Załoga podejmuje stosowne przygotowanie do lądowania.
10:34:50,8 D "PLF 1-0-1 500 Zajęliście?"
10:34:54,3 KWS "Zajęliśmy 500 metrów"
10:34:56,7 D "500 metrów, na wojskowym lotnisku lądowanie wykonywaliście?"
10:34:56,7 KWS "Klapy 15"
10:34:57,7 A "Zapaliła"
10:35:03,7 KWS "Tak, oczywiście"
10:35:04,6 D "Reflektory z prawej, z lewej, na początek pasa"
10:35:11,3 KWS "Zrozumiałem"
Dyspozytor smoleńskiego lotniska, zapewne z troską, pyta pilota, czy lądował już na wojskowym lotnisku. Polski dowódca to potwierdza.
10:35:11,9 B/P "Dowódco, pokład gotowy do lądowania"
10:35:22,6 D "Polski 101, i do 100 metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg"
10:35:29,5 KWS "Tak jest"
Szefowa stewardes melduje dowódcy przygotowanie "pokładu" czyli kabin pasażerskich do lądowania. Fotele podniesione do pozycji pionowej. Nakrycia po posiłku zebrane. Pasy zapięte. Dyspozytor prowadzi samolot przez trzeci zakręt (północno – wschodni), daje zezwolenie zejścia do 100 metrów przy zachowaniu gotowości do odejścia na drugi krąg. Wprowadza samolot w czwarty (południowo - wschodni) zakręt kierujący samolot od wschodu na ścieżkę zejścia.
10:39:08,7 D "101-y odległość 10, wejście na ścieżkę"
10:39:30,1 D "8 na kursie i śnieżce"
10:39:33,6 KWS "Podwozie, klapy wypuszczone, polski 101"
Po redukcji prędkości, wysunięciu klap i po zakończeniu czwartego zakrętu samolot wchodzi na ścieżkę zejścia, co potwierdza dyspozytor lotniska informując pilota, kiedy samolot znajduje się 10 kilometrów od progu pasa startowego. Od wejścia samolotu na linię będącą w osi pasa do lądowania dyspozytor lotniska widzi na radarze precyzyjnym zarówno odległość samolotu od progu pasa jak i boczne oraz pionowe odchylenia toru lotu od wyznaczonej ścieżki zejścia. Pozwala mu to kontrolować lot samolotu po ścieżce zejścia podając momenty przejścia kolejno 10, 8, 6, 4, 3, 2 kilometry od pasa. W każdym komunikacie dyspozytor podaje, że samolot jest „na kursie i na ścieżce”.
O godzinie 10:39:37,3 dyspozytor lotniska podaje informację "PAS WOLNY". Jest to jedno z kluczowych miejsc w transkrypcji. Dyspozytor lotniska tym krótkim hasłem stwierdza, że z jego punktu widzenia i jego odpowiedzialności PAS JEST WOLNY, nie ma przeszkód do lądowania.
10:39:37,3 D "Pas wolny"
10:39:40,8 D "Lądowanie dodatkowo 120-3 metry"
10:39:45,6 KWS "Dziękuję"
10:39:49,9 D "Podchodzicie do dalszej, na kursie i ścieżce, odległość 6"
10:39:50,2 X "Sygnał dźwiękowy, F=845Hz dalsza prowadząca"
10:39:57,1 A "400 metrów"
Dyspozytor widzi, że pas jest wolny. Komunikat ten, wraz z poprzednimi, przekazuje: "Jeżeli z wysokości 100 metrów ty pilocie zobaczysz światła reflektorów oznaczające próg pasa, śmiało ląduj! Pas czeka".
Pilot ma teraz obowiązek kontynuowania lotu i wypatrując świateł reflektorów oznaczających początek pasa być gotowym, gdy ich nie zobaczy, do odejścia na drugi krąg. Nie trzeba tu grzebać w powypadkowych zeznaniach. Zostało zarejestrowane, że dyspozytor przeszkód na pasie do lądowania nie widział, więc widoczność przy ziemi musiała w tym momencie przekraczać 1000 metrów.
Przedstawiciel Polski przy MAKu, dr E. Klich, sobie tutaj nie radzi. Podczas relacjonowania swojej działalności w Sejmie stwierdził, że "od wschodniej strony na tym lotnisku, odkąd je zamknięto, nie ma odpowiedniego sprzętu."Akurat Tu-154 podchodził właśnie od wschodniej strony. Była możliwość lądowania tam z obu stron smoleńskiego pasa. Kilka godzin po katastrofie z przeciwnej niż miejsce katastrofy, bardziej bezpiecznej, zachodniej strony pasa wylądował na tym smoleńskim lotnisku transportowy AN-72. (www.tnij.com/tu154srebro). Pan A.Morozow z MAK, ale również pan E. Klich relacjonując w Sejmie nie wiedział, że w transkrypcji rozmów informacje "Lądowanie dodatkowo 120-3 metry", za które nasz pilot podziękował, to było uzupełnienie warunków lądowania. Przez pół roku panowie A.Morozow i E.Klich powinni mieć czas o znaczenie tego zapytać. Pan A.Morozow i jego zespół w MAKu udają, że nie zauważyli, że przed tą DODATKOWĄ informacją dyspozytor smoleńskiego lotniska zapomniał podać podstawowe warunki lądowania prędkość wiatru (3 m/s) i jego azymut (120 stopni) co właśnie tym komunikatem pilotowi naszego tupolewa przekazał.
Ostatnie 900 metrów samolot przebył wolniej niż prędkość minimalna samolotu i dlatego przepadł. Lot był wtedy pod kontrolą autopilota i automatu ciągu. Pozwala to stwierdzić, że co najmniej jedno z tych urządzeń w momencie katastrofy, na wysokości 100 metrów, musiało być niesprawne.
10:40:48,7 SzT "100"
10:40:49,2 2P "W normie"
10:40:49,6 SzT "90" ...
10:40:50,0 SzT "80"
10:40:50,5 2P "Odchodzimy"
Przepadnięcie Tu-154M/101
Po około 8 sekundach lotu poziomego, na wysokości decyzji 100 metrów, kiedy pilotujący samolot jego dowódca starał się zobaczyć światła pasa, o godzinie 10:40:49,2 drugi pilot stwierdza "w normie". Co to może znaczyć? Podawania takiej informacji procedura lądowania nie przewiduje. Przypuszczam, że w tym właśnie momencie załoga poczuła przepadnięcie. Drugi pilot początkowo uważa to za zwyczajną turbulencję i uspokaja kolegów. Jednak samolot traci siłę nośną i po paraboli spada dalej. Sekunda wystarcza, żeby drugi pilot to zrozumiał i uruchomił manewr ogłoszony "Odchodzimy". Pan A.Morozow z MAK nie wie, że to nie było lądowanie. Radzę zajrzeć do podręcznika! Odpowiedzialnemu za uruchomienie manewru "odchodzimy" (ros. uchod) drugiemu pilotowi NIE WOLNO uruchomić tego manewru jeżeli przedtem była decyzja pilota "lądujemy". Ergo: decyzji o lądowaniu nie było,bo pilot świateł pasa jeszcze nie zobaczył. Samolot nie lądował ale przepadł. Przy tak małej prędkości, manewr "uchod" nie mógł już samolotu uratować. Wyzwolony przez jego włączenie 30-tonowy ciąg silników wielką siłą wepchnął kadłub samolotu pomiędzy drzewa brzozowego zagajnika.
Budzi zdziwienie brak zarejestrowania dźwiękowego sygnału o przeciągnięciu. Może zakłócił go harmider wielu dźwięków jaki panował wówczas w kabinie, zwłaszcza nachalne i mylące załogę dźwięki TAWSa niekompletnie zasilanego informacjami nawigacyjnymi z komputera pokładowego. Przez blisko pół roku jaki minął od czasu zrobienia analizy przepadnięcia tupolewa opublikowanej w Najwyższym Czasie w czerwcu i w lipcu nikt, ani MAK ani rząd polski, ani jego oddelegowani przedstawiciele nie zanegowali żadnej opublikowanej w transkrypcji informacji, z których autor wziął dane udowadniając tę tezę. Zrobienie analizy przepadnięcia i jego modelu zajęło autorowi 2-3 tygodnie. MAK ma narzędzia analityczne znacznie bardziej doskonałe. Po bardzo podobnej katastrofie zakończonej przepadnięciem tureckiego samolotu półtora kilometra przed lotniskiem w Amsterdamie w ubiegłym roku, prowizoryczny - ale wyczerpujący - raport ogłoszony został po 20 dniach, a raport finalny po 70 dniach od katastrofy. Piszący te słowa jest przekonany, że 17 maja, kiedy generał Anodina wystąpiła na konferencji prasowej, znała 90% informacji możliwych do uzyskania z trzech zachowanych po katastrofie rejestratorów. Zamiast relacjonować zdarzenia techniczne mówiła wtedy ciekawostki o pilotach, o psychologach, o symulatorach, o piątej osobie w kabinie, nie mające żadnego związku z awarią urządzeń, które spowodowały katastrofę. Opublikowano dotychczas zawartość tylko jednej czarnej skrzynki.. O danych odczytanych z pozostałych dwóch zapanowała CISZA. Ta cisza trwa do dzisiaj. Dlaczego?
Rząd polski zgodził się prowadzić dochodzenie po tej katastrofie na podstawie konwencji przewidzianej dla lotniczej komunikacji cywilnej, chociaż rozbił się w niej samolot wojskowy przewożący Zwierzchnika sił zbrojnych, najwyższe dowództwo polskiej armii i osoby im towarzyszące. Konwencja chicagowska zakłada z góry, odwrotnie do prawa rzymskiego, że winnym spowodowania katastrofy samolotu komunikacyjnego jest przewoźnik, chyba że zostanie udowodniona jego niewinność. Powodem takiego ustalenia było uproszczenie procedury wypłacania odszkodowań dla ofiar katastrof lotniczych. Przewoźnicy od tej odpowiedzialności stosownie się ubezpieczają. Na świecie dominuje więc tendencja, że organ badający przyczynę katastrofy lotniczej zwykle obwinia pilotów za jej spowodowanie, zwłaszcza kiedy katastrofa kończy się ich śmiercią. Jest to w lotnictwie typowe i praktycznie niezależne od państwa, które taki organ sponsoruje.
36 pułk lotnictwa wojskowego nie jest firmą trudniącą się zawodowo przewożeniem pasażerów i zapewne nie ubezpiecza swojej działalności tak, jak komercyjne lotnictwo cywilne. Skutkiem tego może być to, że w przypadku nie udowodnienia niewinności naszych pilotów odszkodowań za katastrofę nie wypłaci ani rząd Rosji ani zakłady remontowe w Samarze ale rząd Polski czerpiąc na to pieniądze z naszych kieszeni.
Puszczane przez MAK, dra Edmunda Klicha, jakichś rosyjskich generałów i publikatory fantastyczne historie jak: „były naciski”, "piąta osoba w kabinie", "jest potrzeba zatrudnienia psychologów dla oceny zachowań załogi", "Prezydent nie podjął decyzji", "jak nie wyląduje to mnie zabiją", "stery przejął generał Błasik" nie mające żadnego związku z uszkodzeniem automatyki tupolewa podczas podchodzenia do lądowania, służyć mają ogłupieniu opinii publicznej i urobieniu jej dla przygotowywanego skrupulatnie od siedmiu miesięcy przez rosyjskich specjalistów orzeczenia, że za wadliwe działanie automatu ciągu tupolewa odpowiadają Polacy. Trudno się temu dziwić. Rosja to poważny kraj, który woli, żeby odszkodowanie za spowodowanie smoleńskiej katastrofy zapłacił rząd polski a nie rząd rosyjski lub zakłady remontowe w Samarze. Wie to sponsorowany przez rząd Rosję MAK, wiedzą rosyjscy generałowie i pułkownicy.
Bardziej dziwi liczna rzesza pożytecznych idiotów, którzy - w Polsce płacąc podatki - działają w interesie Rosji i jej podmiotów gospodarczych i w nałożeniu na Polaków - nie pierwszego przecież - haraczu pomagają. Takich Polaków, którzy nie mając dowodów, tylko na podstawie plotek medialnych i wyraźnie kontrolowanych przecieków informacji, wbrew wiedzy z jednego i bez znajomości danych z dwóch innych technicznych rejestratorów, obciążają ludzi będących wtedy na pokładzie samolotu winą za katastrofę i spowodowanie śmierci 96 osób powinniśmy uważać nie tylko za łajdaków ale również za głupich.
Jedyne co dla rzetelnego ustalenia prawdy mogą zrobić wolne media, to wnikliwie patrzeć na ręce MAKowi, E. Klichowi i współpracującym z nimi ludziom.
A co mogło być przyczyną katastrofy? Bardziej prawdopodobnym niż zamach poprzedzony wytworzeniem sztucznej mgły wydaje się przypuszczenie, że po prostu pracownicy zakładów remontowych w Samarze jako akonto spodziewanej (z naszych pieniędzy płaconej) premii za wyremontowanie automatyki tupolewa zdrowo popili sobie z zakładowymi kontrolerami jakości aby przymknęli oczy na niedoróbki. Na tę okoliczność polska prokuratura powinna przesłuchać polskich oficerów i kontrolerów jakości obecnych w Samarze podczas remontu i odbioru polskiego rządowego samolotu.
To zdanie pozostawiam świadomie ze względu na bezprzykładną ostatnią bezczelność MAK publikowania informacji o zawartości 60 pro mille alkoholu we krwi jednego z pasażerów naszego tupolewa. Jest to insynuacja jakby wypicie podczas lotu przez pasażera jednej lub co najwyżej dwóch małych lampek koniaku do porannej kawy (temu odpowiada to nasycenie) moglo by być jakimkolwiek przestępstwem.
Pani Anodina z uśmieszkiem na ustach na konferencji 12 stycznia stwierdza przy tym, że operatorzy wieży smoleńskiej nie zostali po katastrofie zbadani na zawartość alkoholu we krwi sugerując, że zbadani byli rano przed przystąpieniem do pracy jakby to miało rzeczywiście miejsce i mogło w tej sytuacji wystarczyć.
A czy strona polska jest bez winy? Chyba nie. Powinna zostać zbadana przyczyna, dlaczego po stwierdzeniu usterki autopilota po locie na Haiti nie zwrócono Tu154M/101 Rosjanom do poprawy albo nie zażądano od nich zwrotu kosztów niechlujnie wykonanego remontu. Wydaje się że od wyjaśnienia tego i temu podobnych zaniedbań powinna zacząć się działalność ministra B. Klicha
Autor jest inżynierem lotnictwa, specjalizacja: budowa samolotów i rakiet.
PRZEGLĄDARKA BLOGU LONGINA W S24
Kolekcjonuję osiągnięcia geniuszy i ludzi dużego formatu a również osiągnięcia nibynauki, nibyprawa, nibyuczciwości.
W czasie jednego ze swoich wykładów David Hilbert, znany matematyk, powiedział z ironią: "Każdy człowiek ma pewien określony horyzont myślowy. Kiedy ten się zwęża i staje się nieskończenie mały, zamienia się w punkt. Wtedy człowiek mówi: To jest mój punkt widzenia".
Poznanie świata dobrze jest zacząć od poznania samego siebie.
Chętnie czytam komentarze. Lubię spierać się z mającymi inne ode mnie zdanie. Jednak jeden z ostatnich komentarzy zdumiał mnie tym, jak jego autor daleki jest od zrozumienia tekstu pisanego po polsku. Szok miałem tak wielki, że zużyłem pół nocy dla przypomnienia swojego IQ. Namawiam czytelników do tego samego, a osoby z IQ poniżej 90 proszę aby darowały sobie czytanie moich tekstów.
Dla komentowania zapraszam bardzo tych, co mają IQ powyżej 120. Tu kliknij jeżeli chcesz się sprawdzić! Cytat miesiąca czerwca "Przed długi czas o prezydenturze Lecha Kaczyńskiego nie można było powiedzieć nic krytycznego, bo od razu zachowanie takie traktowano jako niegodne."
Janina Paradowska
Ciężko być cynglem ...
Cytat lipca "Dzisiaj okazuje się, że od Bronisława Komorowskiego trochę lepsza była demokracja."
ezekiel Cytat sierpnia "Nie doceniałam dziś tej drzemiącej siły, która w czasach stanu wojennego kazała mieszkańcom Warszawy codziennie układać krzyż z kwiatów przy kościele św. Anny."
Janina Jankowska Cytat listopada "gdyby wybory mogły naprawdę cokolwiek zmienić, to już dawno byłyby zakazane"
(-Stanisław Michalkiewicz)
O dznaczenie mojej Mamy, siostry Stanisława Sadkowskiego (+KW) poległego 22 sierpnia 1944 w ataku ze Starego Miasta na Dworzec Gdański. Prezydent poszedł na Wawel
Dźwięczy requiem pod dzwonu kloszem,
Salonowcy - skończcie tę wrzawę!
O czas smutnej zadumy proszę,
gdy Prezydent poszedł na Wawel.
Kogo powiódł w żałobnej gali?
Jakieś cienie, mundury krwawe,
ci w Katyniu z dołów powstali,
z Prezydentem poszli na Wawel.
Poszli wolno, lecz równym krokiem,
bo im marsza rozbrzmiewało grave.
Niezbadanym Boga wyrokiem
z Prezydentem zaszli na Wawel.
Gdy próg przeszli królewskich pokoi,
krótki apel – czas z misji zdać sprawę,
potem spać – pierwsza noc już wśród swoich
z Prezydentem, co wwiódł ich na Wawel.
Ciiiiiicho! śpią …Ale może obudzi
ich los w nas to, co czyste i prawe?
Niech pojedna – i partie i ludzi,
dzień, gdy oni dotarli na Wawel.
wg. Henryka Krzyżanowskiego
Zapraszam do przeczytania moich notek:
1. - bliskich Powstaniu:
~ Pamiątka Powstania na Górczewskiej
~ Najdroższym Weronikom Matce i Siostrze ku wiecznej pamięci
~ Czy ktoś jeszcze pamięta?
~ Nasza barykada
Gdy kiedykolwiek zauważysz, że jesteś po stronie większości - powstrzymaj się i dobrze nad sobą zastanów! - Mark Twain „ ... tylko człowiek wolny ma czas by bloga prowadzić” -Grzegorz P. Świderski
Do ników klikam per 'Ty', oczekuję wzajemności.
* Blog z Przeszłości
*Blog Longina Cz. 1 Wstęp.
*Blog Longina Cz. 2: Pobyt w szkole
*Blog Longina Cz. 3: Przerwa w nauce
*Blog Longina Cz. 4: Przed I wojną światową
*Blog Longina Cz. 5: Wybuch wojny, front, okupacja niemiecka
*Blog Longina Cz. 6: Rok 1918
*Blog Longina Cz. 7: Rok 1920
*Blog Longina Cz. 8. Kursy dokształcające dla wojskowych
*Blog Longina Cz. 8a. Kursy dokształcające dla wojskowych
*Blog Longina Cz. 9. W.S.H.
*Blog Longina Cz.10. Absolutorium i praca
*Blog Longina Cz.11: Blog z przeszłości. Longin
*Blog Longina Cz.12 - 1933: Morzem po słońce Afryki
*Blog Longina Cz.13 - 1933: Casablanka, Marakesz, Góry Atlasu
*Blog Longina Cz.14 - 1933: Hiszpania - Malaga, Granada, Alhambra
*Blog Longina Cz.15 - 1933: Sewilla - Byki i Don Kiszot
*Blog Longina Cz.16 - 1933: Sewilla, Cadiz, Al Casar
*Blog Longina Cz.17 - 1933: Sztorm z Zatoce Biskajskiej, Znaczy
*Blog Longina Cz.18 - 1933: Belgia, Bal kapitanski
*Blog Longina Cz.19 - Jastarnia / Jurata '34
*Blog z przeszłości dopisane - Dowborczyk i Rodzina
*Blog Longina Cz.20 - morze, Austria, Jugosławia, Węgry
*Blog Longina Cz.21 - Hania
*Blog Longina cz.22 - Przerwane wspomnienie
Planowane do napisania 37. Wybuch II wojny światowej
38. Okupacja
39. Rok 1940
1941
1942
1943
40. Powstanie Warszawskie
41. Ewakuacja
42. Milanówek
43. Obóz w Gawłowie
44. Powrót z obozu
45. Ucieczka Niemców
46. Powrót do Warszawy
47. Praca organizacyjna w Banku
48. Wrocław
49. Warszawa - praca w Banku
50. Więzienie
51. Powrót do domu
52. W poszukiwaniu pracy
53. C.Z.S.P.J.D.
54. Sp. „Plan”
55. Sp. W.S.P.U.TiR
56. Rok 1956
57. Spółdzielnia „Plan”
NAPISZ DO MNIE
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie