Jaka jest historyczna rola Polaków w sukcesie rakietowym SpaceX ?
Spójrzmy najpierw na historyczną rolę Amerykanów !
Z wielkim zaangażowaniem mediów całego świata na środę 27 maja 2020 anonsowano historyczne wydarzenie. Miało nim być po raz pierwszy od niemal dekady wyniesienie na niska orbitę wokółziemską amerykańskich astronautów amerykańska rakietą startująca z Ameryki aby zacumować do amerykańskiego modułu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS).
Po zaniechaniu lotów poronionego od zarania systemu wahadłowców, ze względu na zakaz dokowania do ISS chińskich statków załogowych, Amerykanie w lotach do i z ISS musieli korzystać z rosyjskich rakiet Sojuz.
Na kwadrans przed planowanym momentem startu, ze względu na warunki pogodowe na północnym Atlantyku zagrażające bezpieczeństwu lotu, środowa próba została odwołana. Następny termin wyznaczono na 30.maja.
Astronautów na orbitę do ISS miała wynieść rakieta Falcon 9 Heavy z umieszczonym u jej szczytu załogowym statkiem Dragon Demo-2. Taka sama rakieta z kapsułą Dragon Demo-1 ale bez załogi na pokładzie odbyła próbny lot rok temu.
Kompleks rakietowy zaprojektowała i wyprodukowała firma SpaceX ufundowana na początku XXI wieku przez zdolnego inżyniera - niezwykłego wizjonera - Elona Muska pochodzącego z Republiki Południowej Afryki.
Po bokach silnika głównego zespołu rakietowego umieszczone są dwa potężne bustery - rakiety wspomagające pierwszą fazę lotu.
Jako astronautów mających odbyć ten testowy lot NASA wybrała dwóch doświadczonych pięćdziesięciolatków, są to:
Robert Behnken i Douglas Hurley. Trzy godziny przed zaplanowanym momentem startu astronauci ubrani w fantazyjnie kombinezony udali się do windy, która zawiozła ich na szczyt rakiety ....
Astronauci weszli do kabiny Dragona na ponad dwie godziny przed planowanym momentem startu. Po zajęciu foteli zostali przez obsługę przymocowani. Ekipa przypięła astronautów pasami oraz rozmieściła w zasięgu ich rąk i wzroku niezbędne przyrządy. W łatwe do sięgnięcia miejsca przymocowano ich tablety i inne przyrządy potrzebne im w kabinie.
Pół godziny przed planowanym startem na Przylądek Kennedego prezydenckim samolotem, tak jak przed środową próbą, wylądował prezydent Donald Trump. Tym razem w towarzystwie wiceprezydenta Pence i jego małżonki. Melania Trump została w domu. Prezydent został uprzedzony że oczekuje się pogody odpowiedniej dla startu z prawdopodobieństwem 70%.
Pogoda dopisała. Pomimo ulewnego deszczu start w sobotę 30. maja odbył się co do sekundy w wyznaczonym czasie.
Kilkanaście minut przed odliczanym momentem „zero”rozpoczęto napełnianie rakiety płynnymi materiałami pędnymi. Paliwem tych rakiet jest nafta a utleniaczem ciekły tlen. Intensywne parowanie ładowanego w ujemnej temperaturze ciekłego tlenu tworzy przy rakiecie fotogeniczną dużą chmurę skroplonego powietrza.
Chwila po starcie. Pracuje silnik główny i dwa bustery.
Aby przez gęste warstwy atmosfery przelecieć najkrótszą drogą, start rakiety dokonywany jest pionowo do góry.
Przez pierwsze minuty lotu zespół rakietowy Falcon-9 napędzają trzy silniki rakietowe: centralny silnik i dwa boczne bustery. Po zużyciu w nich paliwa najpierw odrzucane są bustery a następnie silnik centralny.
To drugi (a właściwie trzeci) człon rakiety Falcon pchający przed sobą kabinę Dragona Demo-2 z astronautami. W miarę nabierania wysokości trajektoria lotu zakrzywia się, by pod koniec lotu silnikowego wejść na kołową orbitę.
W trakcie wznoszenia rakieta rozpędzana jest do pierwszej prędkości kosmicznej 26700 km/h, która jest potrzebna dla utrzymywania obiektu na orbicie.
Dragon zostaje wprowadzony na orbitę leżącą w płaszczyźnie orbity ISS ale bliższej Ziemi niż orbita Stacji. Dzięki umieszczeniu na niższej orbicie niż Stacja Dragon miał od niej większą prędkość orbitalną i przez kilkanaście godzin orbitowania Dragon dogonił ISS, by po dokładnym wyrównaniu z nią prędkości w sposób automatyczny przycumować.
Po technicznym dokowaniu do ISS, przed wejściem do jej wnętrza załoga Dragona miała do wykonania według rozpisanego harmonogramu prace zajmujące jej około 3 godziny.
Spełniły się marzenia obywateli Ameryki. Po raz pierwszy od wstrzymania ponad 8 lat temu programu „wahadłowców” startującą z amerykańskiej ziem amerykańską rakietą amerykańscy astronauci zadokowali do amerykańskiego modułu ISS.
Na ISS była już obecna 3-osobowa załoga #63. Są to
Amerykanin Chris Cassidy - wyznaczony na komendanta załogi Stacji #63
Rosjanie: Anatol Iwaniszyn i Iwan Wagner
Ta trójka 9. kwietnia przyleciała na ISS rosyjskim Sojuzem .
Przygotowując ISS do przyjęcia pasażerów Dragona przez wspomniane 3 godziny Chris (Krzyś) krzątał się samotnie.
Zwykle zespół załogi stacji współpracuje. Tym razem Amerykanin jakby miał za zadanie pokazać, że „ruscy” mu niepotrzebni. Chris po zadokowaniu Dragona, ubrany sportowo w szorty dokonał wyrównania ciśnień, podłączył kamery i przygotował uroczystość powitania pasażerów Dragona w amerykańskim salonie ISS.
Po dwóch godzinach Chris (chyba na polecenie „Houston”:) przebrał się w oficjalny kombinezon :)
Pracy samotnej miał sporo. Pierwszym zadaniem było wyrównanie ciśnienia wewnątrz Dragona z ciśnieniem panującym na Stacji. Potem łączył systemy zasilania i instalował urządzenia audioizyjne. Oglądaliśmy to przez ponad 3 godziny.
Po trzech godzinach zjawił się Rosjanin Iwan Wagner. Ubrany w identyczny kombinezon jak Chris. Przysiadł z boku, w nic się nie angażował tylko spokojnie czekał. Dowódca załogi zapewne go nie poprosił o pomoc aby nie wynikło iż przedsięwzięcie SpaceX wykonano niesamodzielnie. :)
Wkrótce dołączył Anatol Iwaniszyn - drugi inżynier pokładowy ekipy ISS, usiadł obok Iwana i też czekał.
Krzyś w rękawie stacji z modułem cumującym, do którego zadokował Dragon „stawał na głowie” :)
Astronauci w kapsule Dragona przebrali się z kombinezonów, w których przylecieli, w bardziej swobodne ubrania i postępując według czytanej z tabletów listy czynności też mieli sporo pracy przez ponad 3 godziny zanim z obu stron otworzyło się przejście prowadzące do amerykańskiej części ISS.
Praca w ciasnej kabinie Dragona w stanie nieważkości wymagała zwinnych ruchów.
Pełna fantazji ekipa Elona Muska wstawiła do Dragona maskotkę smoka. Smok od startu wisiał jak wahadło. Pełnił ważną rolę wskazywania w prosty sposób wpiętym w swoje fotele astronautom przyspieszenia lotu, a na końcu stanu nieważkości.
Na statkach Sojuz podobną rolę pełni kulka na sznureczku tworząc proste wahadełko.
Po ciągnących się godzinach czekania - wreszcie SĄ. Jakby płynęli korytarzem łączącym właz z salonem gościnnym amerykańskiej części ISS.
Warto przypomnieć, że układ dokujący dla połączenia dwóch obiektów w kosmosie opracowany był na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku w programie Sojuz - Apollo. Używają go Amerykanie, Rosjanie, UE, Japończycy oraz będący poza programem ISS i budujący własną stację załogową Chińczycy.
Przywitanie już było całkiem naturalnie. Ci co przybyli serdecznie się wyściskali z całą oczekującą ich załogą ISS.
NASA dzień później kontynuowała relacje ze stacji kosmicznej. Ale wtedy już przyjaznych kontaktów z Rosjanami nie pokazywano. Dowódca załogi ISS Chris Cassidy ubrał się tak samo jak ubrani byli nowi przybysze. Zdawał relacje dla telewidzów na Ziemi już tylko w towarzystwie swoich amerykańskich kolegów.
Wbrew temu co mówią powtarzający za propagandą ten lot na orbitę nie jest to przedsięwzięcie realizowane za prywatne pieniądze firmy Elona Muska. Koszty projektu Dragon Demo ponosi NASA finansowana przez amerykańskiego podatnika i dla podatnika projekt SpaceX nie jest tańszy niż dotychczas eksploatowany system korzystania z rosyjskich statków Sojuz. NASA i jej amerykańscy sponsorzy wprowadzają opinię publiczną w błąd podobnie jak kiedyś przy lansowaniu wahadłowców.
Używanie Sojuza do transportu astronautów do i z ISS kosztują NASA do max 86 milionów USD rocznie. Średnio w ciągu ostatniej dekady około 55 milionów USD rocznie - zgodnie z raportem z Biura Generalnego Inspektora NASA z 2019 roku.
Daje to w sumie opłaty NASA dla Roskosmos przez dekadę 550 milionów USD. Dla SpaceX NASA już zapłaciła 6 razy więcej chociaż sukces jej projektu dalej jest niejasny a cena jeszcze może znacznie wzrosnąć. Sprawdzony przez ponad pół wieku Sojuz wydaje się do końca eksploatacji ISS być bardziej niezawodnym systemem niż w projekcie SpaceX eksperymentalny jeszcze i będący w wersji "demo" Dragon Demo.
Z całym szacunkiem dla autorów projektu a Elona Muska w szczególności należy zauważyć że wersja Demo-2 została wprawdzie już opłacona z naddatkiem, ale wykonana jest na razie tylko do połowy. Jeszcze należy bezpiecznie zwieźć astronautów na Ziemię.
Polska myśl w technice rakietowej
Rozprawiamy tu o zdobyczach technicznych w technice rakietowej Amerykanów, Rosjan, nieco było o Chińczykach, UE i Japończykach
... a gdzie w tej materii wspomnieni w tytule Polacy?
Zanim przejdziemy do Polaków zacznijmy od Niemców i ich osiągnięć w tej materii.
SS-Sturmbannführer (major) Werner von Braun, fanatyk rakietowy, przed wojną asystent Hermana Obertha rumuńskiego Austriaka, fizyka teoretyka rakietnictwa, podczas wojny kierował zbudowaniem rakiety bojowej V2.
Oznaczenie „V” dla niemieckich pocisków rakietowych sugerujące zwycięstwo Niemiec w II Wojnie Światowej wymyślił minister propagandy Narodowo-socjalistycznych Niemiec dr Józef Goebbels.
Z rakietami eksperymentował polski inżynier wojskowy i artylerzysta Kazimierz Siemienowicz (ok. 1600-1651). W 1650 roku opublikował w Amsterdamie fundamentalne dzieło "Artis Magnae Artilleriae pars prima" ("Wielkiej sztuki artylerii część pierwsza"), przez prawie 200 lat podstawowy podręcznik artylerii w Europie.
Na światową technikę rakietową z punktu widzenia teorii potężny wpływ miał Polak Konstanty Ciołkowski, urodzony w 1857 w Rosji (zm. 1935, tamże), pochodzący ze znanej od XVII w. polskiej szlachty herbu Jastrzębiec
(autor grafiki tego herbu Tadeusz Gajl).
W 1834 doku dziadkowi Konstantego car rosyjski Mikołaj I uznał historyczną godność szlachecką, co pozwoliło Konstantemu na szeroki kontakt z elitą naukową carskiej Rosji. Matka Konstantego Maria, z domu Jumaszewa, również była szlachcianką, ukończyła szkołę średnią, znała łacinę, matematykę i inne nauki.
Konstanty Ciołkowski był wizjonerem i fantastą a także pisarzem SF. W dzieciństwie zachorował na szkarlatynę skutkującą w wieku 10 lat niemal całkowitym pozbawieniem go słuchu. Ponieważ miał przez to trudności w nauce szkolnej był sekowany przez nauczycieli. Spowodowało to że niemal całą swoją wiedzę uzyskał z czytanych książek. Został nauczycielem matematyki i przedmiotów ścisłych oraz pasjonatem wynalazcą.
Od młodych lat pasjonował się budowaniem balonów na podgrzewane powietrze uważając, że dla wożenia ludzi będą bardziej bezpieczne niż balony unoszone przez wybuchowy wodór. Zaprojektował składany w harmonijkę sterowiec metalowy (na fotografii stoi z jego modelami), a także kolej na poduszce powietrznej.
Pasją i przedmiotem badań naukowych Konstantego Ciołkowskiego była teoria lotów rakiet. Wyprowadził słynny wzór Ciołkowskiego, który od ponad stu lat jest podstawowym narzędziem dla oceny osiągów rakiet:
dV =V × log( Mo / Mk )
gdzie: "dV" - przyrost prędkości rakiety, "V" - prędkość odrzucanych gazów, "Mk" - masa rakiety po wypaleniu paliwa, "Mo" - masa rakiety z paliwem, "log" oznacza logarytm naturalny.
Prędkość odrzutu gazów silników rakiet na paliwo ciekłe, to ok. 3600m/s, stosunek masy rakiety z paliwem do tejże rakiety bez paliwa jest ok 5. Można więc oszacować z wzoru Ciołkowskiego, że (pomijając opory powietrza) przyrost jej prędkości wynosi ok. 5000m/s, co jest 2 - 3 razy za mało aby wejść na orbitę.
Przewidując to, Ciołkowski zaproponował budowanie rakiet wielostopniowych. Na pierwszym stopniu rakiety ustawia się stopień drugi na nim trzeci, dalej ewentualnie kolejne.
Po wojnie Werner von Braun został zaangażowany przez USA dla kontynuowania prac rakietowych. Był jednym z czołowych inżynierów pracujących nad zbudowaniem rakiet dla programu załogowych lotów na Księżyc. W latach sześćdziesiątych XX wieku dla spełnienia tego celu posłużyła rakieta Saturn V (fot).
Spoglądając na fotografię Saturna V zauważyć można podobieństwo geometryczne do rakiety V2, która jako rakieta jednostopniowa ledwie musnęła granicę Kosmosu leżącą umownie na wysokości 50 mil morskich (dla Anglosasów) lub na 100 km (dla stosujących system metryczny).
Z wzoru Ciołkowskiego wynika, że w stronę Księżyca wyprawić się będzie można rakietą wielostopniową. Miała temu służyć wielostopniowa rakieta Saturn V. Jeden na drugim ustawiono kolejne stopnie rakiety, z których ostatnie dotarły do Księżyca.
Na fotografii Saturna V widać jej geometrię mało różniącą się od geometrii rakiety V2.
W tym samym czasie kiedy toczył się wyścig o podbój Kosmosu między USA i ZSRR, od początku lat sześćdziesiątych XX wieku w zespołach pracowników warszawskiego Instytutu Lotnictwa budowane były rakiety meteorologiczne dla sondowania górnych warstw atmosfery. Był to tajny projekt „Meteor”. W ramach tego projektu zbudowaliśmy i dokonaliśmy testów w locie trzech wariantów tych rakiet oznaczonych kolejno: Meteor-1, Meteor-2 i Meteor-3. Dla celów badawczych stosował te rakiety Państwowy Instytut Hydrologiczno - Meteorologiczny (PIHM) angażując do tego zespół krakowskich rakietników pod kierunkiem Jacka Walczewskiego.
Nasze rakiety eksploatowali też Niemcy z NRD strzelając je ze swojego wybrzeża Bałtyku.
Instytut Lotnictwa w starannie dobranym miejscu polskiego wybrzeża na Mierzei Łebskiej w punkcie o współrzędnych E17°29'26" N54°45'17" zbudował wyrzutnię z regulowanym kątem odpalania rakiet od -3° do +15° licząc dodatnie kąty podniesienia wyrzutni od kierunku na wyspę Bornholm.
Przed startem starannie były badane warunki meteorologiczne zwłaszcza prędkość i kierunek wiatru. Podniesienie wyrzutni zwykle dobierane było tak, aby odpowiednio kompensować wpływ aktualnego wiatru na zakrzywienie toru lotu rakiet. Zagrożenia dla bałtyckiej żeglugi nasze próby nie powodowały, bo przed każdym spodziewanym startem rakiety zamykany był odpowiedni obszar akwenu. Niekiedy zdarzało się że w pobliże tego akwenu wpływały ciekawskie okręty marynarki RFN.
Geometria naszej rakiety Meteor-2K istotnie różniła się od geometrii V2 czy geometrii rakiety Saturn 5. My zmieniliśmy nieco koncepcję rakiety wielostopniowej Ciołkowskiego.
Po bokach silnika głównego rakiety umieszczone zostały dwa bustery wspomagające pierwsze sekundy rozpędzania rakiety blisko Ziemi w gęstej atmosferze.
Elon Musk, podobnie jak projektanci wielu współczesnych rakiet też zastosował bustery proporcjonalnie znacznie większe, tej same średnicy co rakieta główna.
Wszystkie trzy silniki były odpalane równocześnie. Na fotografii jest pokazane jak 50 lat temu, 10 października 1970 wystartowała z polskiej ziemi zbudowana przez Polaków rakieta Meteor-2K-10, która po 200 sekundach od startu osiągnęła umowną granicę przestrzeni kosmicznej.
Po około trzech sekundach lotu skończyły pracę oba silniki wspomagające i zostały odłączone. Na fotografii widać spadający jeden z nich. Dalej rozpędzał rakietę silnik główny do liczby Macha>5 by dalej lotem bezwładnym więc w nieważkości rakieta wyniosła ładunek użyteczny na wysokość nieco ponad 100 km. 30 sekund przed osiągnięciem pułapu wystrzelany został obłok dipoli, który niemal w zenicie przechwyciły na wysokości 92 km stacje radiolokacyjne, którymi kierował odbierający temat zespół PIHM kierowany przez mgr Jacka Walczewskiego.
Polska stała się szóstym państwem świata budującym rakiety kosmiczne. Kupowaniem naszych rakiet interesowały się Bułgaria i Rumunia a także Indie. Te ostatnie budowały wtedy rakiety nie osiągające pułapu 10 km.
Indie prowadziły wówczas politykę państwa „niezaangażowanego”, które wolało współpracę z nami niż ze światowymi mocarstwami: ZSRR, USA a zwłaszcza z Wielką Brytanią.
Polacy odmówili. Tylko Jacek Walczewski prywatnie zaangażował się w Indiach jako konsultant ich programu rakietowego, w którym Indie wkrótce nawiązały wieloletnią wpółpracę z ZSRR.
Standardowo testy naszych rakiet przedtem odbywały się z podniesieniem wyrzutni na 80...93 stopnie - w zależności od kierunku i prędkości wiatru. Odpalenie rakiet Meteor-2K 10. października 1970 wykonano z wyrzutni podniesionej tylko do 75 stopni.
Nie podano powodu tej decyzji. Spowodowało to obniżenie nominalnego pułapu o 20 kilometrów i odsunięcie punktu upadku rakiety o 150 km w stronę Bornholmu.
Punkt szczytowy toru rakiety odległy był od wyrzutni ponad 70 km. Utrudniło to znacznie przechwytywanie anteną radaru obłoku dipoli wyrzuconych z rakiety w 120 sekundzie lotu.
Zastanawiam się po co to piszę. Temat budowy pojazdów kosmicznych jest dobrym przykładem jak osiągnięcia przypisywane jednostkom - jak Elon Musk, czy państwom - jak USA. Kiedyś ktoś mądry zauważył, że nawet karły umieszczone na barkach gigantów widzą więcej niż sami giganci.
Pożartowałem sobie z przechwałek Amerykanów i ich kosmicznego dzieła dokonanego na barkach gigantów. Elon Musk jest też gigantem, ale dokonać tego czego dokonał w wyniesieniu w maju 2020 astronautów amerykańskich do stacji ISS na orbicie nie dałby rady gdyby nie inni ukrywani przez media giganci.
A gdzie Polacy? Gdzie ich rola w Kosmosie?
Kto pamięta?
Podczas lotu Dragona mieszkający w Japonii ale urodzony i wykształcony w Polsce trzydziestolatek Emil Truszkowski przedstawił w swoim vlogu nadawanym z Tokio, że telewizja Korei Północnej relacjonuje lot Dragona na orbitę ISS. Kiedy u niego na czacie wspomniałem polskie doświadczenia kosmiczne on się zdziwił, bo nic o nich nie wiedział. Skłoniło mnie to do przygotowania tej notatki. Zauważyłem właśnie, że 7 czerwca o 6:34 w zenicie nad Warszawą przelatuje zbudowany przez Koreańczyków Północnych, wystrzelony z północno koreańskiej ziemi (Sohae Satellite Launching Station) w 2012 roku na orbitę polarną satelita obserwacyjny. Z satelity umieszczonego na orbicie polarnej można obserwować każdy punkt na Ziemi.
Baza rakietowa Instytutu Lotnictwa na Mierzei Łebskiej. W tle przygotowana do startu rakieta Meteor 2K.
Przy wyrzutni przed rekordowym odpaleniem rakiety od lewej stoją: XX, Andrzej Ksyk - próby w Locie, Główny Konstruktor -Jerzy Haraźny, dr Czesław Skoczylas, Adam Obidziński - silniki, Witold Błaszczyk - obliczenia, Tadeusz Andrzejewski - technik laborant, Elżbieta Bakoń - obserwacje, Krzysztof Nowak - automatyka pirotechniczna, Grzegorz Pawlak - kierownik prób w locie, XX, XX, dwaj reporterzy z radia Koszalin i Wiktor Kobyliński (autor tej notatki)- obliczenia aerodynamiczne i osiągi w próbach, grzanie, studia przedprojektowe, siedzą: XX, Jacek Walczewski (z kamerą) - odbiór tematu ze strony PIHM, X i Franciszek Starorypiński - Kraków - próby w locie i eksploatacja rakiet. (XX - osoby niezidentyfikowane).
Z zaangażowanych merytorycznie w Projekt Meteor brak na zdjęciu: dr inż Justyn Sandauer - dyrektor naukowy ILot do jesieni 1968, Waldemar Dylewski - obliczenia wytrzymałościowe konstrukcji, Antoni Jankowski - budowa i próby silników, Jerzy Grodzicki - kierownik laboratorium i intendent logistyki prób.
PRZEGLĄDARKA BLOGU LONGINA W S24
Kolekcjonuję osiągnięcia geniuszy i ludzi dużego formatu a również osiągnięcia nibynauki, nibyprawa, nibyuczciwości.
W czasie jednego ze swoich wykładów David Hilbert, znany matematyk, powiedział z ironią: "Każdy człowiek ma pewien określony horyzont myślowy. Kiedy ten się zwęża i staje się nieskończenie mały, zamienia się w punkt. Wtedy człowiek mówi: To jest mój punkt widzenia".
Poznanie świata dobrze jest zacząć od poznania samego siebie.
Chętnie czytam komentarze. Lubię spierać się z mającymi inne ode mnie zdanie. Jednak jeden z ostatnich komentarzy zdumiał mnie tym, jak jego autor daleki jest od zrozumienia tekstu pisanego po polsku. Szok miałem tak wielki, że zużyłem pół nocy dla przypomnienia swojego IQ. Namawiam czytelników do tego samego, a osoby z IQ poniżej 90 proszę aby darowały sobie czytanie moich tekstów.
Dla komentowania zapraszam bardzo tych, co mają IQ powyżej 120. Tu kliknij jeżeli chcesz się sprawdzić! Cytat miesiąca czerwca "Przed długi czas o prezydenturze Lecha Kaczyńskiego nie można było powiedzieć nic krytycznego, bo od razu zachowanie takie traktowano jako niegodne."
Janina Paradowska
Ciężko być cynglem ...
Cytat lipca "Dzisiaj okazuje się, że od Bronisława Komorowskiego trochę lepsza była demokracja."
ezekiel Cytat sierpnia "Nie doceniałam dziś tej drzemiącej siły, która w czasach stanu wojennego kazała mieszkańcom Warszawy codziennie układać krzyż z kwiatów przy kościele św. Anny."
Janina Jankowska Cytat listopada "gdyby wybory mogły naprawdę cokolwiek zmienić, to już dawno byłyby zakazane"
(-Stanisław Michalkiewicz)
O dznaczenie mojej Mamy, siostry Stanisława Sadkowskiego (+KW) poległego 22 sierpnia 1944 w ataku ze Starego Miasta na Dworzec Gdański. Prezydent poszedł na Wawel
Dźwięczy requiem pod dzwonu kloszem,
Salonowcy - skończcie tę wrzawę!
O czas smutnej zadumy proszę,
gdy Prezydent poszedł na Wawel.
Kogo powiódł w żałobnej gali?
Jakieś cienie, mundury krwawe,
ci w Katyniu z dołów powstali,
z Prezydentem poszli na Wawel.
Poszli wolno, lecz równym krokiem,
bo im marsza rozbrzmiewało grave.
Niezbadanym Boga wyrokiem
z Prezydentem zaszli na Wawel.
Gdy próg przeszli królewskich pokoi,
krótki apel – czas z misji zdać sprawę,
potem spać – pierwsza noc już wśród swoich
z Prezydentem, co wwiódł ich na Wawel.
Ciiiiiicho! śpią …Ale może obudzi
ich los w nas to, co czyste i prawe?
Niech pojedna – i partie i ludzi,
dzień, gdy oni dotarli na Wawel.
wg. Henryka Krzyżanowskiego
Zapraszam do przeczytania moich notek:
1. - bliskich Powstaniu:
~ Pamiątka Powstania na Górczewskiej
~ Najdroższym Weronikom Matce i Siostrze ku wiecznej pamięci
~ Czy ktoś jeszcze pamięta?
~ Nasza barykada
Gdy kiedykolwiek zauważysz, że jesteś po stronie większości - powstrzymaj się i dobrze nad sobą zastanów! - Mark Twain „ ... tylko człowiek wolny ma czas by bloga prowadzić” -Grzegorz P. Świderski
Do ników klikam per 'Ty', oczekuję wzajemności.
* Blog z Przeszłości
*Blog Longina Cz. 1 Wstęp.
*Blog Longina Cz. 2: Pobyt w szkole
*Blog Longina Cz. 3: Przerwa w nauce
*Blog Longina Cz. 4: Przed I wojną światową
*Blog Longina Cz. 5: Wybuch wojny, front, okupacja niemiecka
*Blog Longina Cz. 6: Rok 1918
*Blog Longina Cz. 7: Rok 1920
*Blog Longina Cz. 8. Kursy dokształcające dla wojskowych
*Blog Longina Cz. 8a. Kursy dokształcające dla wojskowych
*Blog Longina Cz. 9. W.S.H.
*Blog Longina Cz.10. Absolutorium i praca
*Blog Longina Cz.11: Blog z przeszłości. Longin
*Blog Longina Cz.12 - 1933: Morzem po słońce Afryki
*Blog Longina Cz.13 - 1933: Casablanka, Marakesz, Góry Atlasu
*Blog Longina Cz.14 - 1933: Hiszpania - Malaga, Granada, Alhambra
*Blog Longina Cz.15 - 1933: Sewilla - Byki i Don Kiszot
*Blog Longina Cz.16 - 1933: Sewilla, Cadiz, Al Casar
*Blog Longina Cz.17 - 1933: Sztorm z Zatoce Biskajskiej, Znaczy
*Blog Longina Cz.18 - 1933: Belgia, Bal kapitanski
*Blog Longina Cz.19 - Jastarnia / Jurata '34
*Blog z przeszłości dopisane - Dowborczyk i Rodzina
*Blog Longina Cz.20 - morze, Austria, Jugosławia, Węgry
*Blog Longina Cz.21 - Hania
*Blog Longina cz.22 - Przerwane wspomnienie
Planowane do napisania 37. Wybuch II wojny światowej
38. Okupacja
39. Rok 1940
1941
1942
1943
40. Powstanie Warszawskie
41. Ewakuacja
42. Milanówek
43. Obóz w Gawłowie
44. Powrót z obozu
45. Ucieczka Niemców
46. Powrót do Warszawy
47. Praca organizacyjna w Banku
48. Wrocław
49. Warszawa - praca w Banku
50. Więzienie
51. Powrót do domu
52. W poszukiwaniu pracy
53. C.Z.S.P.J.D.
54. Sp. „Plan”
55. Sp. W.S.P.U.TiR
56. Rok 1956
57. Spółdzielnia „Plan”
NAPISZ DO MNIE
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie