Uwaga poprawka.W miejscu oznaczonym[100]wstawiłem opuszczony przedtem fragment tekstu
Autor Bloga z przeszłości nazywany był, conajmniej od czasów studenckich, Longinem. Ten "nik" tak do Niego przylgnął, że niektórzy znajomi uważali go za imię. Od tego miejsca edytor bloga będzie w podpisach i ewentualnie przypisach tego imienia używał.- red. Bloga.
Egzamin dyplomowy, o którym już pisałem zdawałem w lutym 1926r. a poprawkę w lutym 1927r. Pozostała mi tylko praca dyplomowa. Pracowałem od 24.6.1927 w Banku Gospodarstwa Krajowego. Znajomi i rodzina zaczęli powątpiewać czy ja w ogóle zdobędę się na napisanie pracy dyplomowej. W Banku płacili dodatek 100zł. miesięcznie tym, którzy skończyli wyższe studia. I to był dla mnie drugi główny bodziec poza ambicją. W 1927r. wziąłem urlop w kwietniu, aby nigdzie nie wyjeżdżać i zużyć ten czas na zebranie materiałów do pracy dyplomowej. Kupiłem 100 arkuszy papieru w kratkę i wybrałem sobie temat o Spółdzielczości rolniczej. Zapisałem 50 arkuszy i doszedłem do wniosku, że moja cała robota na nic się nie zdała. Porwałem wszystko i wrzuciłem do kosza. Jedyny zysk z tego był taki, że zrozumiałem jak należy zabrać się do pracy. Zaszedłem na wykład do swego profesora Mariana Rapackiego - dyr. "Społem" i prosiłem go o pomoc. Po rozmowie skierował mnie do profesora Chmielewskiego, który prowadził wykłady
[98]
o Spółdzielniach rolniczych. Prof. Chmielewski kazał mi przyjść do mieszkania przy ul. Kopernika. Ubrałem się w ciemny garnitur i wieczorem zapukałem do drzwi profesora. Kiedy wszedłem do mieszkania zastałem profesora w pidżamie grającego w karty z rodziną. Wyszedł do mnie i stojąc w przedpokoju zapytał czy mam zamiar poświęcić się pracy w spółdzielniach rolniczych.
Odpowiedziałem twierdząco. A więc zażądał ode mnie żebym zlikwidował swoje sprawy w Warszawie i wyjechał na wieś do Parczewa pod Brześć. Tam kierownikiem Spółdzielni Rolniczej jest p. Zakrzewski ze średnim wykształceniem i mogę u niego zarobić 80zł. miesięcznie, co wystarczy mi na utrzymanie. No i tam mam opracować monografię tej spółdzielni. Odpowiedziałem na to profesorowi, że mam pracę w Warszawie i tu zarabiam 280 zł i nie mogę się tego zrzec. Gdy dowiedział się, że pracuję w kapitalistycznej firmie, to kazał mi się od razu decydować, a jeśli się na jego propozycję nie zgodzę, to żebym mu nie zawracał głowy. Odpowiedziałem, że się namyśle i wyszedłem.
Po kilku dniach wróciłem znów do swego profesora Rapackiego i zdałem mu relację z rozmowy z prof. Chmielewskim. Prof. Rapacki był zdziwiony jego wymaganiami. Kazał mi wybrać sobie nowy temat ze spółdzielczości i poradził mi
[98]
temat "Miejskie i wiejskie spółdzielnie spożywców w latach 1921-1924."
Wskazal mi źródła, głównie sprawozdania roczne Zw. Sp. Spoż. "Społem" za te lata. I na podstawie podanych tam bilansów zabrałem się do dzieła.
Wybrałam spółdzielnie typowo wiejskie, które miały powyżej 90% rolników i te uznałem za wiejskie i te poniżej 10% rolników i te uznałem za miejskie. Spółdzielni typowo wiejskich, które przetrwały cały czas było 28 i nieco więcej typowo miejskich. Zrobiłem dla nich wspólny bilans t.j. oddzielnie dla jednego i oddzielnie dla drugiego typu. Oraz wszystkie miejskie i wiejskie z lat 1921-1924 i również dla nich wspólne bilanse i na tej podstawie opracowałem ich rozwój w tych latach.
Pracę swą skończyłem w grudniu 1928. Przedtem przejrzał ją kol. Krzyczkowski, a później dałem do przejrzenia prof. M. Rapackiemu, który zrobił mi drobne przestawienie i po przepisaniu na maszynie przez kol. Geletknerównąza sumę zł. 100 t.j. po 1zł od strony złożyłem w senacie S.G.H. w dniu 12 grudnia 1928r. Napracowałem się dużo nad wyliczeniami. Zrobiłem kilkanaście wykresów i tak po oprawieniu zakończyłem. Senat akademicki bez żadnych uwag
[100]
i poprawek przyznał mi dyplom Nr366 z ukończenia studiów w Wyższej Szkole Handlowej w Warszawie. Poza maturą był to mój drugi tryumf, który zawdzięczam własnej pracy i wytrwałości w doprowadzeniu do końca swego zamiaru. Sprawa uzyskania dyplomu odbiła się głośno w Banku Gospodarstwa Krajowego. Zostałem przekwalifikowany do I kat. urzędników i dostałem dodatek 100zł za ukończenie wyższych studiów.
Niedziela nad Wisłą, wiosła, plaża, słońce, woda, PATEFON na korbkę i muzyka!
Woda w Wiśle w Warszawie przy Saskiej Kepie czysta jak kryształ
Mecz siatkówki plażowej
I odlot. Świat w Wielkim Kryzysie a im żarty w głowach.
Próbuje wzlotu kol. Krzeczkowski
Tłem żółtym oznczony jest pominięty przedtem fragment tekstu ([rzyp.wydawcy)
W tym czasie zerwałem znajomość z Zosią D. Przestała mi się podobać, bo zabardzo interesowała się mną. A że po wakacjach 1925r. poznałem inne dziewczę Natalię Cz...ską., która zamieszkała u mej ciotecznej siostry Słabczyńskiej, gdzie często zachodziłem. Ta mi się bardzo podobała i w ten sposób łatwo zapomniałem o Zosi. Chodziliśmy do kina i teatru, ale zawsze w towarzystwie jakiejś jej koleżanki. Poza tym u Słabczyńskiej bywałem często, gdyż tam zbierało się towarzystwo na brydża i kilka razy w roku były przyjęcia z tańcami przy patefonie. Ponieważ grałem nieźle w brydża i umiałem tańczyć, więc byłem zapraszany na takie przyjęcia. W czasie wakacji 1926r. napisałem list do Czerwińskiej, na co dostałem odpowiedź, że piszę nieśmiało „jak uczeń, który dostał promocję do klasy siódmej”. Czułem się tym dotknięty i odpisałem tylko krótki list. Po wakacjach zatelefoniwała do mnie do biura, wyznaczając mi spotkanie u Słabczyńskiej w domu.
[101]
Jednak nie przyszła na umówioną godzinę, tłumacząc się, że nie chciała, aby wszyscy wiedzieli, że się umówiliśmy na randkę. Zamieszkała ona w nowym roku akademickim przy ulicy Złotej 65. Ponieważ nie podała mi swego adresu, więc ja ze swej strony nie szukałem jej licząc, że kiedyś spotkamy się, gdyż i ja w tym czasie zamieszkałem z kol. Krzyczkowskim u jego ciotki przy ulicy Złotej 43. Spotkaliśmy się dopiero po Nowym Roku w niedzielę na Krakowskim Przedmieściu koło Placu Zamkowego. Zaprosiła mnie do siebie i poszliśmy po południu do kina. Ponieważ ona studiowała dentystykę więc zachodziłem do niej raz w tygodniu w środę, aby nie zabierać jej czasu przeznaczonego na naukę. Znajomość nasza przetrwała do końca jej studiów t.j. do 1931r. Początkowo ja się nią więcej interesowałem, a później ona mną. Nawet zaprosiła mnie do domu swych rodziców, ale było już za późno i powoli przestaliśmy się spotykać. Jednym z powodów było to, kiedy zaniosłem jej pismo z sekretariatu WSH zawiadamiające mnie o przyznaniu dyplomu ona wzięła je do ręki i jakby niechcący upuściła je na podłogę. Podniosłem je z ziemi, ale to mnie bardzo zabolało. Zrewanżowałem się jej w ten sposób, że kiedy zaprosiła mnie na uroczystość rozdania dyplomów to nie poszedłem. A przedtem zaznaczyła mi, że z jej strony będę tylko ja i jej matka. Po skończeniu studiów mieszkała jeszcze przez rok w Warszawie - niby studiując literaturę - bo chciała żebym się zadeklarował, więc jej wręcz powiedziałem, żeby
[102]
wyszła sobie za mąż za ziemianina, który się oświadczył o jej rękę. Wtedy zlikwidowała pobyt w Warszawie, przeniosła się do rodziców i tam wyszła za mąż.
W 1925 roku zostałem przemianowany na ppor. rezerwy. Ponieważ nie ukończyłem podchorążówki, więc w czerwcu 1929 roku zostałem powołany na 2 miesiące na kurs podchorążówki do Tomaszowa Mazowieckiego.
Panowie oficerowie po promocji! Longinpo turecku siedzi drugi od lewej
Maszeruje w pierwszej czwórce za dowódcą
Na
ćwiczeniach
Później zostałem przydzielony do 21.p.p. i odbywałem jeszcze dwa razy ćwiczenia wojskowe w pułku na ćwiczeniach polowych w Ruciążu koło Mławy oraz na kursie saperskim w Modlinie.
Kurs saperski w Modlinie. Longin stoi u dołu w środku (z kijem)
Wracając z nad morza w sierpniu 1932 roku zatrzymałem się u brata [patrz Dowborczyk] we Włocławku. Po powrocie do Warszawy zachorowałem na tyfus brzuszny. Przeleżałem w szpitalu św. Stanisława na Woli 6 tygodni.
Rok 1932. Brat, major Stanisław, Dowborczyk, czterdziestolatek - a już przeniesiony w stan spoczynku z żoną Ireną, synem Jurkiem i córką Basią. (Do wojska jeszcze wróci)
Byłem bardzo osłabiony i uczyłem się na nowo chodzić na nogach. Po wyjściu ze szpitala około 15 listopada pojechałem na rekonwalescencję do brata na 2 tygodnie. Do pracy wróciłem w końcu listopada. Wtedy zastałem w wydziale statystycznym nową koleżankę Wandę. Ona zaopiekowała się mną od pierwszej chwili. Miałem wtedy okropny apetyt bo byłem bardzo wygłodzony. Po normalnym śniadaniu przynosiła mi Wanda ze stołówki coś do zjedzenia (pierożek lub serniczek) około godziny 10-tej, następnie około 11.30 szliśmy na śniadanie, a o 15 na obiad, po obiedzie na kawę z ciastkiem i wieczorem kolację. Wszystko to zjadałem z apetytem i szybko odzyskiwałem siły. Ale pamiętam, że na św. Mikołaja 6 grudnia czułem się jeszcze bardzo osłabiony.
[103]
Na balu. Z lewej Longin, z prawej Grzegorzewski
Dopiero w karnawale 1933r. Łaziłem na bale i zabawy całonocne. Jednego razu wracałem o 6 rano, zaszedłem do kościoła na Mszę św., żeby później spać przez cały dzień. Około godziny 17-ej obudziłem się i poczułem głód. Nie chciało mi się ubrać, aby pójść na obiad więc zjadłem bułkę z masłem i popiłem herbatą. Po godzinie byłem znów głodny. Znalazłem w szafce marynowane rydze, które zjadłem z chlebem i z masłem. Na drugi dzień poczułem ból w żołądku. Po kilku dniach poszedłem do lekarza, ale choroba nie przeszła i lecząc się intensywnie chorowałem ponad 2 lata.
Jednego razu pracowaliśmy wieczorem w biurze i wtedy Wanda namówiła mnie do Szwajcarskiej na kawę, a następnie do kina, mimo, że byłem umówiony z kolegami do klubu na brydża. Od tego czasu łaziliśmy do kin, teatrów, cukierni i na zabawy. A w lecie na plażę nad Wisłę, lub pływaliśmy kajakiem, bądź tez wyjeżdżaliśmy motocyklem na spacery. Idylla taka trwała ponad 2 lata.
PRZEGLĄDARKA BLOGU LONGINA W S24
Kolekcjonuję osiągnięcia geniuszy i ludzi dużego formatu a również osiągnięcia nibynauki, nibyprawa, nibyuczciwości.
W czasie jednego ze swoich wykładów David Hilbert, znany matematyk, powiedział z ironią: "Każdy człowiek ma pewien określony horyzont myślowy. Kiedy ten się zwęża i staje się nieskończenie mały, zamienia się w punkt. Wtedy człowiek mówi: To jest mój punkt widzenia".
Poznanie świata dobrze jest zacząć od poznania samego siebie.
Chętnie czytam komentarze. Lubię spierać się z mającymi inne ode mnie zdanie. Jednak jeden z ostatnich komentarzy zdumiał mnie tym, jak jego autor daleki jest od zrozumienia tekstu pisanego po polsku. Szok miałem tak wielki, że zużyłem pół nocy dla przypomnienia swojego IQ. Namawiam czytelników do tego samego, a osoby z IQ poniżej 90 proszę aby darowały sobie czytanie moich tekstów.
Dla komentowania zapraszam bardzo tych, co mają IQ powyżej 120. Tu kliknij jeżeli chcesz się sprawdzić! Cytat miesiąca czerwca "Przed długi czas o prezydenturze Lecha Kaczyńskiego nie można było powiedzieć nic krytycznego, bo od razu zachowanie takie traktowano jako niegodne."
Janina Paradowska
Ciężko być cynglem ...
Cytat lipca "Dzisiaj okazuje się, że od Bronisława Komorowskiego trochę lepsza była demokracja."
ezekiel Cytat sierpnia "Nie doceniałam dziś tej drzemiącej siły, która w czasach stanu wojennego kazała mieszkańcom Warszawy codziennie układać krzyż z kwiatów przy kościele św. Anny."
Janina Jankowska Cytat listopada "gdyby wybory mogły naprawdę cokolwiek zmienić, to już dawno byłyby zakazane"
(-Stanisław Michalkiewicz)
O dznaczenie mojej Mamy, siostry Stanisława Sadkowskiego (+KW) poległego 22 sierpnia 1944 w ataku ze Starego Miasta na Dworzec Gdański. Prezydent poszedł na Wawel
Dźwięczy requiem pod dzwonu kloszem,
Salonowcy - skończcie tę wrzawę!
O czas smutnej zadumy proszę,
gdy Prezydent poszedł na Wawel.
Kogo powiódł w żałobnej gali?
Jakieś cienie, mundury krwawe,
ci w Katyniu z dołów powstali,
z Prezydentem poszli na Wawel.
Poszli wolno, lecz równym krokiem,
bo im marsza rozbrzmiewało grave.
Niezbadanym Boga wyrokiem
z Prezydentem zaszli na Wawel.
Gdy próg przeszli królewskich pokoi,
krótki apel – czas z misji zdać sprawę,
potem spać – pierwsza noc już wśród swoich
z Prezydentem, co wwiódł ich na Wawel.
Ciiiiiicho! śpią …Ale może obudzi
ich los w nas to, co czyste i prawe?
Niech pojedna – i partie i ludzi,
dzień, gdy oni dotarli na Wawel.
wg. Henryka Krzyżanowskiego
Zapraszam do przeczytania moich notek:
1. - bliskich Powstaniu:
~ Pamiątka Powstania na Górczewskiej
~ Najdroższym Weronikom Matce i Siostrze ku wiecznej pamięci
~ Czy ktoś jeszcze pamięta?
~ Nasza barykada
Gdy kiedykolwiek zauważysz, że jesteś po stronie większości - powstrzymaj się i dobrze nad sobą zastanów! - Mark Twain „ ... tylko człowiek wolny ma czas by bloga prowadzić” -Grzegorz P. Świderski
Do ników klikam per 'Ty', oczekuję wzajemności.
* Blog z Przeszłości
*Blog Longina Cz. 1 Wstęp.
*Blog Longina Cz. 2: Pobyt w szkole
*Blog Longina Cz. 3: Przerwa w nauce
*Blog Longina Cz. 4: Przed I wojną światową
*Blog Longina Cz. 5: Wybuch wojny, front, okupacja niemiecka
*Blog Longina Cz. 6: Rok 1918
*Blog Longina Cz. 7: Rok 1920
*Blog Longina Cz. 8. Kursy dokształcające dla wojskowych
*Blog Longina Cz. 8a. Kursy dokształcające dla wojskowych
*Blog Longina Cz. 9. W.S.H.
*Blog Longina Cz.10. Absolutorium i praca
*Blog Longina Cz.11: Blog z przeszłości. Longin
*Blog Longina Cz.12 - 1933: Morzem po słońce Afryki
*Blog Longina Cz.13 - 1933: Casablanka, Marakesz, Góry Atlasu
*Blog Longina Cz.14 - 1933: Hiszpania - Malaga, Granada, Alhambra
*Blog Longina Cz.15 - 1933: Sewilla - Byki i Don Kiszot
*Blog Longina Cz.16 - 1933: Sewilla, Cadiz, Al Casar
*Blog Longina Cz.17 - 1933: Sztorm z Zatoce Biskajskiej, Znaczy
*Blog Longina Cz.18 - 1933: Belgia, Bal kapitanski
*Blog Longina Cz.19 - Jastarnia / Jurata '34
*Blog z przeszłości dopisane - Dowborczyk i Rodzina
*Blog Longina Cz.20 - morze, Austria, Jugosławia, Węgry
*Blog Longina Cz.21 - Hania
*Blog Longina cz.22 - Przerwane wspomnienie
Planowane do napisania 37. Wybuch II wojny światowej
38. Okupacja
39. Rok 1940
1941
1942
1943
40. Powstanie Warszawskie
41. Ewakuacja
42. Milanówek
43. Obóz w Gawłowie
44. Powrót z obozu
45. Ucieczka Niemców
46. Powrót do Warszawy
47. Praca organizacyjna w Banku
48. Wrocław
49. Warszawa - praca w Banku
50. Więzienie
51. Powrót do domu
52. W poszukiwaniu pracy
53. C.Z.S.P.J.D.
54. Sp. „Plan”
55. Sp. W.S.P.U.TiR
56. Rok 1956
57. Spółdzielnia „Plan”
NAPISZ DO MNIE
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości