Napisała Mama wnuka Almanzora
Było ciepłe, letnie popołudnie. Słonko świeciło, muchy bzyczały, a okoliczne kociska co chwila wpadały coś przekąsić. Najczęściej przychodziła Skarpetka, która od kilku lat wybierała nasze podwórko na wychowanie potomstwa. I tak jej kociaki Pusia i Chesterek mieszkają u mnie, Kuba znalazł sobie dom i czasem wpadał w gości, kiedy przyjeżdżaliśmy na działkę, Plamkatego lata miała już swoje dwa kotki, które przejął sąsiad, a najbardziej dzika – Czarna– zaraz miała zostać mamą. Ponieważ Skarpetka była już dosyć sędziwą kotką zakładaliśmy, że na tym się skończy.
Byliśmy jednak w błędzie i właśnie tego dnia Skarpetka zdecydowała się przedstawić nam swoje najmłodsze potomstwo. Przez kilka minut nawoływała je i w końcu, zza płotu sąsiada wyjrzał pierwszy szary łepek. Potem drugi, też szary i z wielkimi uszami, a na końcu śliczny białasek z niebieskimi oczkami. Kotki przez dłuższy czas zastanawiały się czy ryzykować skok z - niebagatelnej – bo ok. 2 metrowej wysokości. Ale ponieważ były bardzo grzeczne, a mama nie przestawała wołać, jakoś jeden za drugim przedostały się na nasze podwórko.
Przez następne kilka dni Skarpetka paradowała z nimi w te i z powrotem, zapoznawała je z okolicą i przyuczała, gdzie mają szukać jedzenia. Kociaki bardzo chętnie pałaszowały wszystko, co się im dało, bawiły się w ogródku, ale nie bardzo chciały się z nami zaprzyjaźnić. Kotki były śliczne, szczególnie ten biały, dlatego było nam smutno, kiedy za jakiś czas Skarpetka wyprowadziła je z podwórka, pewnie w celu zapoznania z resztą sąsiadów.
Kolejne dni były szare i deszczowe, ale - jak to w lecie bywa – niebawem zrobiło się ciepło. Pewnego dnia obudziło mnie słońce i Kubuśdomagający się śniadania. Otworzyłam drzwi, żeby wpuścić lato do domu. Wtedy zobaczyłam siedzącą na ganku Skarpetkę. Obok niej siedział wynędzniały szary kociak – ten uszaty.
Skarpetka patrzyła na mnie jakby prosiła, żeby go ratować. Biegała to do mnie, to do niego, pewnie chcąc wyjaśnić mi o co chodzi. W zasadzie, to nie trzeba było nic wyjaśniać. Wzięłam kotka na ręce: nie ważył prawie nic, to były same kostki obciągnięte skórą. Próbowałam nakarmić biedne zwierze, ale nie chciało ani jeść, ani pić, tylko patrzyła na mnie takim zmęczony wzrokiem. Postanowiłam zatem zorganizować ekipę ratunkową w postaci mojego męża i jak najszybciej udaliśmy się do weterynarza. Ten jednak nie miał dla nas najlepszych wiadomości – szanse na przeżycie koteczki – bo dowiedzieliśmy się, że to dziewczynka – były marne. Dostała różne zastrzyki i kroplówki, a ja zalecenie, żeby spróbować ją nakarmić. Następne godziny spędziłam na podawaniu Mysi– bo tak ją nazwałam – mikroskopijnych ilości serka waniliowego. Wieczorem kolejna wizyta u lekarza i ten sam zestaw zabiegów. Skarpetka pojawiła się na chwilę na tarasie, a kiedy pokazałam jej kociaka, uspokojona odeszła. Ja natomiast w ogóle nie byłam uspokojona, bo myślałam, że nocy kotek nie przeżyje. Naszykowałam jej posłanie obok łóżka i co chwile sprawdzałam, czy oddycha. Nad ranem trochę się zdrzemnęłam, a kiedy obudziłam się zobaczyłam, że Mysia zdołała wdrapać się na pościel. Uznałam to za dobry znak i - jak się okazało – miałam rację. Z dnia na dzień kociak miał się lepiej, nabierał apetytu i sił. Okazało się, że to kociczka o mocnym charakterze. Kiedy zapoznaliśmy ją z naszymi domowymi kotami – bądź co bądź jej starszym rodzeństwem – pomimo dwóch lat różnicy od razu porozstawiała towarzystwo po kątach.
Ponieważ Skarpetka najwidoczniej uznała, że ludzie dobrze opiekują się kolejnym z jej dzieci i strategicznie się zmyła, postanowiliśmy, że nowym domem dla Mysi będzie mieszkanie moich teściów, którzy właściwie zostali postawieni przed faktem dokonanym.
Mama Wnuka Almanzora z Mysią – jeszcze kostki grzechoczą kociczce pod skórką
Najbardziej zaintrygowana nowym stworzeniem w domu była ich suka, wilczyca Viga. Od szczeniaka była wychowywana z kotem, który niestety ostatnio odszedł dożywszy w miarę sędziwego wieku.
W miarę odzyskiwania sił koteczka była coraz bardziej zaabsorbowana psem, który ze względu na swoją czarną sierść kojarzył jej się z matką. Kociak próbował się przytulać, a nawet ssać Vigę, dla której było to kompletnym zaskoczeniem. Z jej doświadczenia z kotami wynikało bowiem, że kot jeżeli nie ucieka od razu, to niechybnie podrapie po nosie. Tymczasem ten mały zwierzak biegał za nią krok w krok, co, wyraźnie było to widać po suczce, sprawiało jej wielki dyskomfort psychiczny.
Viga cierpliwie matkuje Mysi - Koci
Portret Koci
Od tego czasu minęło pół roku. Mysia, lub Kocia, bo tak mówią na nią właściciele całkiem wydobrzała, zaprzyjaźniła się z Vigą i zaaklimatyzowała w nowym domu. Jest inteligentnym, ciekawskim i ślicznym kotkiem i - chociaż przeważnie jest słodka, często pokazuje pazury. Myślimy o jakimś partnerze do kocich zabaw, bo staruszka Viga już nie dotrzymuje jej kroku (chociaż to akurat ze względu na jej gabaryty może nie jest najgorsze). Kto wie, może tego lata Skarpetka – którą uważam za niezwykle mądrą matkę – przyprowadzi jakiegoś miłego kotka?...
PRZEGLĄDARKA BLOGU LONGINA W S24
Kolekcjonuję osiągnięcia geniuszy i ludzi dużego formatu a również osiągnięcia nibynauki, nibyprawa, nibyuczciwości.
W czasie jednego ze swoich wykładów David Hilbert, znany matematyk, powiedział z ironią: "Każdy człowiek ma pewien określony horyzont myślowy. Kiedy ten się zwęża i staje się nieskończenie mały, zamienia się w punkt. Wtedy człowiek mówi: To jest mój punkt widzenia".
Poznanie świata dobrze jest zacząć od poznania samego siebie.
Chętnie czytam komentarze. Lubię spierać się z mającymi inne ode mnie zdanie. Jednak jeden z ostatnich komentarzy zdumiał mnie tym, jak jego autor daleki jest od zrozumienia tekstu pisanego po polsku. Szok miałem tak wielki, że zużyłem pół nocy dla przypomnienia swojego IQ. Namawiam czytelników do tego samego, a osoby z IQ poniżej 90 proszę aby darowały sobie czytanie moich tekstów.
Dla komentowania zapraszam bardzo tych, co mają IQ powyżej 120. Tu kliknij jeżeli chcesz się sprawdzić! Cytat miesiąca czerwca "Przed długi czas o prezydenturze Lecha Kaczyńskiego nie można było powiedzieć nic krytycznego, bo od razu zachowanie takie traktowano jako niegodne."
Janina Paradowska
Ciężko być cynglem ...
Cytat lipca "Dzisiaj okazuje się, że od Bronisława Komorowskiego trochę lepsza była demokracja."
ezekiel Cytat sierpnia "Nie doceniałam dziś tej drzemiącej siły, która w czasach stanu wojennego kazała mieszkańcom Warszawy codziennie układać krzyż z kwiatów przy kościele św. Anny."
Janina Jankowska Cytat listopada "gdyby wybory mogły naprawdę cokolwiek zmienić, to już dawno byłyby zakazane"
(-Stanisław Michalkiewicz)
O dznaczenie mojej Mamy, siostry Stanisława Sadkowskiego (+KW) poległego 22 sierpnia 1944 w ataku ze Starego Miasta na Dworzec Gdański. Prezydent poszedł na Wawel
Dźwięczy requiem pod dzwonu kloszem,
Salonowcy - skończcie tę wrzawę!
O czas smutnej zadumy proszę,
gdy Prezydent poszedł na Wawel.
Kogo powiódł w żałobnej gali?
Jakieś cienie, mundury krwawe,
ci w Katyniu z dołów powstali,
z Prezydentem poszli na Wawel.
Poszli wolno, lecz równym krokiem,
bo im marsza rozbrzmiewało grave.
Niezbadanym Boga wyrokiem
z Prezydentem zaszli na Wawel.
Gdy próg przeszli królewskich pokoi,
krótki apel – czas z misji zdać sprawę,
potem spać – pierwsza noc już wśród swoich
z Prezydentem, co wwiódł ich na Wawel.
Ciiiiiicho! śpią …Ale może obudzi
ich los w nas to, co czyste i prawe?
Niech pojedna – i partie i ludzi,
dzień, gdy oni dotarli na Wawel.
wg. Henryka Krzyżanowskiego
Zapraszam do przeczytania moich notek:
1. - bliskich Powstaniu:
~ Pamiątka Powstania na Górczewskiej
~ Najdroższym Weronikom Matce i Siostrze ku wiecznej pamięci
~ Czy ktoś jeszcze pamięta?
~ Nasza barykada
Gdy kiedykolwiek zauważysz, że jesteś po stronie większości - powstrzymaj się i dobrze nad sobą zastanów! - Mark Twain „ ... tylko człowiek wolny ma czas by bloga prowadzić” -Grzegorz P. Świderski
Do ników klikam per 'Ty', oczekuję wzajemności.
* Blog z Przeszłości
*Blog Longina Cz. 1 Wstęp.
*Blog Longina Cz. 2: Pobyt w szkole
*Blog Longina Cz. 3: Przerwa w nauce
*Blog Longina Cz. 4: Przed I wojną światową
*Blog Longina Cz. 5: Wybuch wojny, front, okupacja niemiecka
*Blog Longina Cz. 6: Rok 1918
*Blog Longina Cz. 7: Rok 1920
*Blog Longina Cz. 8. Kursy dokształcające dla wojskowych
*Blog Longina Cz. 8a. Kursy dokształcające dla wojskowych
*Blog Longina Cz. 9. W.S.H.
*Blog Longina Cz.10. Absolutorium i praca
*Blog Longina Cz.11: Blog z przeszłości. Longin
*Blog Longina Cz.12 - 1933: Morzem po słońce Afryki
*Blog Longina Cz.13 - 1933: Casablanka, Marakesz, Góry Atlasu
*Blog Longina Cz.14 - 1933: Hiszpania - Malaga, Granada, Alhambra
*Blog Longina Cz.15 - 1933: Sewilla - Byki i Don Kiszot
*Blog Longina Cz.16 - 1933: Sewilla, Cadiz, Al Casar
*Blog Longina Cz.17 - 1933: Sztorm z Zatoce Biskajskiej, Znaczy
*Blog Longina Cz.18 - 1933: Belgia, Bal kapitanski
*Blog Longina Cz.19 - Jastarnia / Jurata '34
*Blog z przeszłości dopisane - Dowborczyk i Rodzina
*Blog Longina Cz.20 - morze, Austria, Jugosławia, Węgry
*Blog Longina Cz.21 - Hania
*Blog Longina cz.22 - Przerwane wspomnienie
Planowane do napisania 37. Wybuch II wojny światowej
38. Okupacja
39. Rok 1940
1941
1942
1943
40. Powstanie Warszawskie
41. Ewakuacja
42. Milanówek
43. Obóz w Gawłowie
44. Powrót z obozu
45. Ucieczka Niemców
46. Powrót do Warszawy
47. Praca organizacyjna w Banku
48. Wrocław
49. Warszawa - praca w Banku
50. Więzienie
51. Powrót do domu
52. W poszukiwaniu pracy
53. C.Z.S.P.J.D.
54. Sp. „Plan”
55. Sp. W.S.P.U.TiR
56. Rok 1956
57. Spółdzielnia „Plan”
NAPISZ DO MNIE
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura