Z ostatniego roku pamiętam niewiele. Fotografie, klisze, epizody. Z jednej strony wydarzyło się bardzo dużo, zarówno prywatnie, jak i zawodowo, z drugiej wiele dni zlało mi się w bezbarwną całość i trudno ułożyć je chronologicznie.
Kilka miesięcy temu zamknąłem się od środka na klucz w biurze i przeleżałem na podłodze pod kaloryferem kilka godzin, odpalając papierosa od papierosa. Wszechobecną ciemność przerywały raz po raz obrazy przeskakujące w umyśle jak slajdy. Trochę jakby mój mózg jechał z ogromną szybkością pociągiem obserwując migawki za szybą. Swięta spędziłem w domu rodzinnym. Tuż po wigilii miałem dość atmosfery uprzejmości, przed południem w "pierwsze święto" kompletnie dość rozmów i pytań. Po obiedzie ułożyłem się na kanapie i próbowałem zasnąć, byle tylko nie musieć z nikim rozmawiać, nie wchodzić w interakcje. 26 grudnia przed południem wymyśliłem, że dostałem ważny telefon z pracy. Wsiadłem w auto i wróciłem do siebie. Zaciągnąłem rolety w sypialni i tak spędziłem popołudnie. Pod kocem. Wieczorem kupiłem żołądkową gorzką. Chociaż zasnąłem bez problemów. Kilku dni, które minęły do sylwestra zupełnie nie pamiętam. Identyczne. Bezemocjonalna masa.
Dopiero w ostatnich dniach nauczyłem się rozmawiać ze znajomymi i przyjaciółmi o poprzednich miesiącach. Chyba bardziej nawet nauczyłem się, że te rozmowy są mi do czegokolwiek potrzebne, że ludzie potrzebują rozmów o własnych słabościach. Wiekszość reakcji to niedowierzanie. Przecież przez lata samodzielnie dźwigałem, bez krzty narzekania, największe nawet problemy. Jest też grupa, która podczas tych trudnych dyskusji pozwala sobie na niewyobrażalną dotychczas szczerość.
"Wiesz, ja jestem właściwie od 3 lat na granicy. 6 dni w tygodniu piję po dwa wina wieczorem, żeby spać. Żeby w ogóle zasnąć."
"Przez 10 ostatnich lat znajdowałem powody, żeby przynajmniej raz w tygodniu zniknąć na kilka dni, zaszyć się w domku nad morzem i nie wychodzić z pokoju."
"W ostatnim roku dwa razy zasłabłem jadąc autem z rodziną. Dwa tygodnie temu miałem wylew. Żona sciągnęła auto na pobocze. Stary, ja jeszcze nie mam czterdziestki."
Depresja nie wybiera. Dopada nieśmiałych i tych, którzy są duszą towarzysztwa. Biznesmenów i artystów. Podlewana samodzielnie dobranymi pudełkami leków, alkoholem albo przekonaniem, że to przejdzie samo, sieje niewyobrażalne spustoszenie.
Od 29 dni nie podlewam swojej depresji nawet kroplą alkoholu. Rozmawiam. Przeraża mnie ilu moich znajomych zna ciemność aż tak doskonale.
Jestem alkoholikiem, niepijącym. Ex specjalistą od marketingu politycznego. Niedoszłym muzykiem rockowym i niespełnionym pisarzem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości