Alex_Disease Alex_Disease
1235
BLOG

Parę słów o kulturze języka w świecie bambinizmu

Alex_Disease Alex_Disease Zwierzęta Obserwuj temat Obserwuj notkę 57
Syndrom bambiego i pomieszanie pojęć

 Świat toczy bambinizm albo jak kto woli Syndrom Bambiego. Jest to zjawisko mające wszelkie cechy lewicowego światopoglądu, ale dotkniętych jest nim lekko 50% ludzi uważających się za prawicę. Nie będę opisywał szczegółowo samego zjawiska, można sobie znaleźć definicję w internecie, nakreślę tylko krótko, że chodzi emocjonalny, wyidealizowany i infantylny stosunek do natury, zwłaszcza do świata zwierząt i posługiwania się tutaj szeroko pojętą empatią (która z definicji tyczy się kontaktów międzyludzkich). Zwierzęta powinniśmy oczywiście szanować, ale zrównywanie człowieka i zwierzęcia to bardzo niebezpieczny kierunek z punktu widzenia cywilizacyjnego. Człowieka od zwierząt wyróżnia przede wszystkim to, że stworzył kulturę i cywilizację. Żadne zwierzę nie posiadło takiej zdolności i nie jest mu to do niczego potrzebne. Można rzec, iż człowiek jest kulturowym zwierzęciem, bo biologicznie funkcjonuje na tych samych zasadach co zwierzę. Jednak próba zrównania człowieka ze zwierzęciem jest po prostu antykulturowa i antycywilizacyjna. Taka postawa jest też oczywiście niepoważna, ale jak mawiał świętej pamięci Krzysztof Karoń, antykulturowa agenda funkcjonuje w odrealnionym świecie pomieszania pojęć. I o tych pojęciach chciałem napisać. Profesor Bralczyk ma oczywiście rację, różnica między umarł i zdechł jest kwestią nawet nie tyle językową, co kulturową. I o tyle ma właśnie znaczenie. Bo walka o język to walka tak naprawdę o kulturę. 

 Moja świętej pamięci Babcia uwielbiała zwierzęta. Nigdy w życiu nie spotkałem osoby z takim podejściem do zwierząt. I to nie jakieś konkretne, wybrane, a wszystkie z jakimi miała styczność. Dokarmiała ptaki zimą (kupowała specjalnie dla nich groch łuskany, gdyż uważała, że bardzo lubią), opiekowała się rannym gołębiem którego karmiła wprost do dzioba, bo gołąb miał uszkodzone skrzydło i nie mógł latać, przygarniała bezpańskie koty, którym kupowała nie jakąś tam karmę z puszek ale normalne mięso. Kiedy jako dziecko przywiozłem chomika na wakacje do Babci, to musiał tam zostać, bo się Babcia do chomika przywiązała. Dlaczego o tym wszystkim piszę, a no dlatego, że Babcia, która przeżyła prawie 100, w życiu nie powiedziała, że umarł jej kot czy chomik. Jak kot zdechł to po prostu mówiła, że zdechł, nie zastanawiając się czy aby przypadkiem nie popełniła jakiegoś faux pas. Ponieważ w tym stwierdzeniu nie ma nic pejoratywnego jeśli jest stosowane w takim kontekście. Tak się zawsze mówiło i nikt nie robił problemu. Nawiasem mówiąc, zauważyłem, że ci którzy najczęściej wykazują się przynajmniej werbalną empatią w stosunku do zwierząt, mają jej mało w stosunku do ludzi, a już zwłaszcza takich, z którymi się nie zgadzają w sferze światopoglądu. 

 Bambinizm toczy współczesny świat, bo jest bezpieczny z punktu widzenia lokowania uczuć. By kochać człowieka, trzeba wiele od siebie dać, a kosztuje to czasem sporo wysiłku. Tymczasem zwierzątko nas zawsze zrozumie. Takie jest tłumaczenie, bo tak naprawdę zwierzątko niczego nie rozumie, zwierzątko chce dostać jedzonko i nasze problemy są mu całkowicie obce. A jak ktoś kreuje sobie świat według własnych wyobrażeń o przyrodzie, ten po prostu lubi iluzję. 

 Powyższy wywód nie ma na celu deprecjonowania znaczenia zwierząt, ani usprawiedliwiania dla ich karygodnego traktowania. Człowiek kulturowy zwierzę szanuje. Chodzi jedynie o to, by dbać o kulturę języka. Słowo 'zdechł' nie miało nigdy wydźwięku pejoratywnego jeśli chodzi o użycie go w stosunku do zwierząt. Różnica między umarł, a zdechł to różnica kulturowa i to naprawdę wszystko. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (57)

Inne tematy w dziale Rozmaitości