Nie chcę się rozwodzić nad tym kim jest Elon Musk i czy należy mu ufać czy raczej trzeba zachować bezpieczny dystans. Przyznam szczerze, iż do niedawna uważałem go za przedstawiciela tej samej formacji ideowej co Bill Gates, George Soros et consortes. Później jednak skoczyli sobie z Gatesem do gardeł i zakładam, że to kwestia ambicjonalna i rozdęte ego obu doprowadziło do sytuacji, w której Musk jest teraz anty-Gatesem. Nie ma to zresztą większego znaczenia dla tego, jak obecnie postrzegany jest południowoafrykański multimiliarder, bowiem świat tzw woke'ów (anglosaskich lewaków), widzi w nim prawicowego ekstremistę będącego zagrożeniem dla ich porządku. W ślad za nimi podobne postawy przejmuje cała światowa "postępowa" lewica i wyraża zaniepokojenie faktem, iż Musk podkupił całkiem spory pakiet udziałów platformy społecznościowej Twitter, mając teraz realny wpływ na treści jakie się tam będą pojawiały. A zadanie Muska jest proste, zlikwidować cenzurę, nawiasem mówiąc zawsze działającą w jedną stronę. Daruję sobie komentowanie zagrywek typu jak to miliarder zamiast pomóc głodującym dzieciom w Afryce wydaje 44 mld USD na Twittera, bo takie pełne hipokryzji teksty da się słyszeć ze strony lewaków. Lewaków, którym nigdy jakoś nie przeszkadzały inwestycje tych 'słusznych' bogaczy. Tanie zagrywki dla wyjątkowo naiwnych i infantylnych odbiorców to nie jest sedno sprawy, zresztą nigdy nie chodziło o biednych, głodujących i bezbronnych, za tym stoi większa propaganda służąca innym celom.
Woke to taki organizm, który tolerancyjny jest jedynie dla poglądów jakie sam reprezentuje, natomiast wszystko co nie jest jakimś odcieniem lewicy to bigoteria czy nawet faszyzm, a faszyzm w końcu trzeba zwalczać. Posługuje się kilkoma zgranymi terminami np. teoria spiskowa, by od razu zdyskredytować niewygodne pytania, albo mowa nienawiści, gdzie pod taką mowę można podciągnąć każdy pogląd niepasujący lewakowi. W ten oto sposób, bez zbędnych tłumaczeń piętnuje i wyklucza z debaty niewygodnego przeciwnika. Dlaczego jednak ten przeciwnik jest tak niewygodny, by trzeba było zaprzęgać cenzurę całkowicie kneblującą mu usta? Odpowiedź jest prosta i nie wymaga skomplikowanych analiz. Coś co składa się na zbiór poglądów lewackich jest zlepkiem oderwanych od rzeczywistości absurdów. W kultowym już filmie CK Dezerterzy porucznik von Nogay kiedy trafia do szpitala, tak długo pytany jest czy na obrazku z kurą widzi na pewno kurę, że po jakimś czasie oznajmia, iż zobaczył osła. I tak samo jest z doktryną lewacką. To co widzisz nie jest tym co widzisz, a tym co masz widzieć. Nic więc dziwnego, że obnażanie prawdy będącej oczywistością jest dla woke'a niewygodne i nie chce by to robiono.
Przykładów jest mnóstwo od ostatnich wygibasów "pandemicznych" gdzie szpagaty były siedmiomilowe z dodatkowo powykręcanymi nogami, do stałego repertuaru z zakresu gender studies czy zmian klimatycznych. Przy czym należy zdać sobie sprawę z tego, iż owe absurdy nie zostały wcale wymyślone przez idiotów. Są to po prostu manipulacje socjotechniczne mające na celu wprowadzenie chaosu pojęciowego, a co ważniejsze skłócanie ludzi, bowiem część logicznie rozumująca nigdy nie przyjmie absurdu za normę i tarcia są nieuniknione. Nie wiem na ile Elon Musk jest postacią której naprawdę zależy na wolności słowa i tym samym przywróceniu równowagi we fragmencie przestrzeni publicznej, a na ile to jakaś kolejna zagrywka bogatych i wpływowych. Po reakcji woke'ów na Twitterze widać jednak, że poczuli zagrożenie dla absurdu królującego wszędzie niepodzielnie bez wyjątków. A kont mających po kilkadziesiąt tysięcy i więcej followersów chcących pisać prawdę obnażając tym samym głupotę absurdu nie brakuje. I to bardzo boli każdego woke'a, lewaka i innego "postępowca".
Inne tematy w dziale Społeczeństwo