Środek lata, temperatury że jajo można znieść, a tymczasem główni przedstawiciele cywilizacji śmierci trują ludziom tyłki jakąś mutacją delta. Swoją drogą, co trzeba mieć w głowie by nakręcać się kolejnymi rewelacjami produkowanymi przez tych samych propagandystów? Co trzeba mieć w głowie, by w sezonie letnim, nawiasem mówiąc nieinfekcyjnym, traktować poważnie coraz większe idiotyzmy desperatów walczących o utrzymanie zainteresowania "pandemią"? Na te pytania zwolennicy polityki pandemicznej mi nie odpowiedzą inaczej niż stekiem inwektyw, a reszta nie zna odpowiedzi, bo nie mieści im się to zwyczajnie w głowach.
Od czasu inwazji najbardziej medialnego wirusa świata minęło ok 18 miesięcy, przy czym pod koniec ubiegłego roku zaczęto grać wariantami i mutacjami by usprawiedliwiać kolejne lockdowny przed coraz bardziej zmęczonym socjotechniką ludem. Przygotowywano też grunt pod szczepienia, bo przecież trzeba jakoś zachęcić masy by poddały się eksperymentalnemu zabiegowi preparatem zmajstrowanym w nieco ponad pół roku. Jednak żadna mutacja nie stała się hitem. Niedawno z wariacji indyjskiej ukręcono mutację delta, która grzana jest do granic absurdu w mediach. Oczywiście wiadomo w jakim celu, skoro ludzie chcą koniecznie zapomnieć choć na lato o pandemicznej paranoi, trzeba ich urlopowy entuzjazm przyhamować. Delta jako produkt marketingowy radzi sobie średnio. Prawdę mówiąc, gdyby nie przeciwnicy całego tego globalnego przedstawienia, sygnalizujący kolejne propagandowe zagrywki, nie byłoby żadnej delty w trendach na portalach społecznościowych.
No więc skoro testowano różne mutacje, ale żadna nie stała się hitem, a z deltą też w sumie średnio im idzie, to należy się spodziewać całkiem nowego wirusa, reklamowanego jako już naprawdę śmiertelnie groźnego. Wszystko by wycisnąć resztki strachu z tych, na których jeszcze robi to wrażenie. Mają czas do jesieni, bo w planach są kolejne lockdowny, nie można w końcu zawieść oczekiwań globalnych tłustych kotów, które przebierają nogami do wprowadzenia ulepszonej wersji komunizmu. Choćby mieli "wyszczepienie" na poziomie 90% i tak będzie zamordyzm. Bo to było wiadome od początku. I szczepienie i zamordyzm. Z zamordyzmu na pewno nie zrezygnują, żebyśmy tutaj nie mieli złudzeń. Stare ma nigdy nie wrócić.
Natomiast "pandemia" będzie ciągnięta tak długo, aż ludzie zapomną jak wyglądało normalne życie i w pełni zaakceptują absurdalne, godzące w ludzką godność ograniczenia. Wtedy przejdą do kolejnej części planu. Przyszłe lockdowny (mające być stałym elementem nowej rzeczywistości), będą lockdownami klimatycznymi. I nikt nie będzie już pytał czy to zasadne. Przyzwyczajeni do życia w "pandemii" ludzie przyjmą z pokorą kolejną odsłonę tego samego totalitaryzmu. Cel, ograniczenie konsumpcji. Tego tematu rozwijał nie będę w tej notce, bo to zagadnienie na osobny wpis. Życzę udanych urlopów, a najlepiej całych wakacji wolnych od telewizora. Jak po takiej przerwie oglądniecie dowolny program informacyjny, telewizor wyląduje na śmietniku. Gwarantuję. Życie jest wokół nas.W telewizji jest cywilizacja śmierci i liczenie "pozytywnie wymazanych" delta. Obłęd.
Inne tematy w dziale Rozmaitości