Na wschód od Polski leży kraj Białorusią zwany. Rządzi nim ponoć straszny dyktator Aleksander Łukaszenka. Dowodem na jego dyktatorskie zapędy ma być na ten przykład postawienie się międzynarodowej finansjerze i organizacjom sterowanym przez zaatlantyckie mocarstwo. Bo wiadomo, że każdy kto jest wrogiem liberalnej demokracji jest dyktatorem i tak zawsze będzie przedstawiany. Dyktator Łukaszenka w przeciwieństwie do liberalnych demokratów na Zachodzie, nie wprowadził covidowego zamordyzmu zwanego lockdownem, nie dał się przekupić WHO i MFW i generalnie stwierdził, że pandemii nie ma. Wielu wzruszy zapewne ramionami, no ale o tym już było, inni z kolei powiedzą, że to przecież Łukaszenka, który fałszuje wybory i jemu absolutnie w żadnej sprawie nie można wierzyć. Przyjmijmy na chwilę, że tak rzeczywiście jest, że zły dyktator Łukaszenka postanowił zagrać w ruletkę zdrowiem i życiem Białorusinów, rozmyślnie ukrywając przed nimi śmiercionośną zarazę. Nawiasem mówiąc, robiąc taką małą dygresję, dla takiego dyktatora jak Łukaszenka, chwalącego wyczyny armii czerwonej (celowo z małej litery), wprowadzenie jakiegoś małego zamordyzmu, gdyby zaszła potrzeba, powinno być bułką z masłem, tym bardziej, że w przypadku covida miałby pełne poparcie wszystkich międzynarodowych organów i liberalnych demokratów świata, a jeszcze by groszem sypnęli. Tymczasem oni chcieli go obalić pod pretekstem fałszerstw wyborczych (legalnie fałszować można tylko w USA), bowiem nie zgodził się odstawić pandemicznej szopki wzorem całej Europy.
No ale załóżmy, że Łukaszenka ukrywa straszną pandemię przed Białorusinami. Skoro ten facet ma moc, by ukryć śmiercionośną, dziesiątkującą ludność zarazę, zarazę wymagającą lockdownów przypominających porządki w państwach totalitarnych, to należy się zastanowić jak tego dokonuje. A odpowiedź jest prosta. Jak napisała jedna z moich dyskutantek na Twitterze, oszukuje z testami. Tak drodzy państwo, bo na tym polega cała pandemia. Koniec zabawy z testami jest końcem tej szopki, ona znika z mediów bo te nie mają się już czym karmić. A skoro znika z mediów, to znika w ogóle. I tym sposobem Łukaszenka pokonał pandemię. Ponieważ nie da się ukryć żadnymi działaniami prawdziwej pandemii, a Białorusini nie szturmują granic by uciekać do państw gdzie wprowadzane są "życiodajne" lockdowny, ani nie domagają się od "dyktatora" podobnych działań u siebie, wniosek jest jeden. Nie boją się, bo nie ma czego. Nie tak dawno temu pisałem z jedną Polką mieszkającą na Białorusi. Ona mnie pytała, czy to co podają ich media na temat zamordyzmu w Europie to prawda. Potwierdziłem, bo co miałem napisać? Że ich "dyktator" kłamie? Opisałem jej co się tutaj dzieje i wprost nie mogła uwierzyć. Bo tam nie ma żadnej paniki, wszyscy żyją normalnie i nie boją się wirusa. Niektórzy co prawda z własnej woli założyli maseczki czytając paranoiczne przekazy z "wolnego świata", ale dramatu nie ma. Wniosek moi drodzy z tego jest jeden. Nie pandemia, a plandemia. Co do tego nie miałem wątpliwości już rok temu, a po roku wciąż się dziwię, iż niektórzy dalej wierzą tej dennej, ocierającej się o śmieszność i głupotę, rozdętej do granic możliwości propagandzie.
A co do Białorusinów, nie wymarli, żyją i mają się dobrze. Jest też więcej niż pewnym, że przy wymianie "dyktatora" na prozachodnią marionetkę Amerykanów, pierwsze co by na Białoruś przyszło to lockdown i "wyszczepienie". Wtedy zatęskniliby za Łukaszenką.
Inne tematy w dziale Polityka