Polska powoli ale nieubłaganie staje się unijną prowincją. Po zrzeczeniu się części naszej suwerenności na rzecz brukselskiej centrali poprzez ratyfikację Traktatu Lizbońskiego przyszła pora na kolejne ustępstwa, kolejne skrawki niepodległości poświęcane na rzecz tworzącego się superpaństwa. Lokalne rządy i parlamenty mają coraz mniejszy wpływ na tworzenie prawa we własnych krajach a polscy politycy praktycznie jako jedyni władzę oddają dobrowolnie, tłumacząc to w dodatku idiotycznym hasłem „nie mieliśmy wyjścia”. Cóż, skoro oni nie mają wyjścia to może najwyższa pora zatrudnić na ich miejsce ludzi, którzy to wyjście znajdą? Bo jak tak dalej pójdzie to za jakiś czas (wcale nie długi) obudzimy się w kraju zarządzanym komisarycznie przez eurokratów, w którym Polacy będą jedynie tanią siła roboczą, prolami pracującymi na rzecz wielkich, kosmopolitycznych koncernów. Kilka faktów z ostatnich tylko dni zdaje się wskazywać, że taki właśnie scenariusz jest rozgrywany.
Koalicja rządząca przyklepała pakt fiskalny, co oznacza, że o kształcie polskiego budżetu nie będzie już decydował Sejm Rzeczypospolitej ale Komisja Europejska pod dyktando państw członkowskich, które będą mogły ingerować w poszczególne jego elementy. Zastanawiam się co też skłoniło Donalda Tuska do zaakceptowania paktu, przecież jego ratyfikacja oznacza koniec z kreatywną księgowością uprawianą przez ministra Rostowskiego, a tylko dzięki temu udało się zbilansować ubiegłoroczny budżet (przesunięcie zwrotów podatku VAT z grudnia na styczeń i zaksięgowanie całej kwoty jako przychód) i przegłosować nowy, na rok bieżący. Ciekawym jaką obietnicę otrzymał premier, że tak łatwo się na to zgodził? Jaki brukselski stołek okazał się kąskiem na tyle łakomym, że Donald Tusk postanowił poświęcić nie tylko polską suwerenność ale i własny rząd?
Innym przejawem działania na szkodę Polski są usilne starania na rzecz wepchnięcia nas do strefy euro czynione przez rządzącą ekipę. Zastanawiam się czemu to ma służyć? Przecież tak naprawdę jedynym beneficjentem zysków płynących ze wspólnej waluty są Niemcy, którym po raz pierwszy w historii udało się stworzyć imperium metodami całkowicie pokojowymi, poprzez uzależnienie gospodarek krajów słabszych. Casus Grecji, praktycznie całkowicie już podległej unijnym decydentom, której gospodarkę do szczętu zniszczono zaleceniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego, powinien być dla naszych włodarzy przestrogą. Tymczasem premier Tusk wraz ze swoją ekipą robią wszystko, by grecki scenariusz powtórzyć w Polsce. Co nim kieruje? Czyżby rację mieli ci wszyscy, którzy twierdzą, że dziadek Donalda Tuska nieprzypadkowo służył w Wehrmachcie (to nie zarzut, mój też służył) a jego wnuk przypomniał sobie o korzeniach i postanowił naprawić co Hitler spieprzył?
Jeżeli ktoś wciąż jeszcze nie jest przekonany o podległości Polski wobec bytów europejskich niech wejdzie na stronę internetową Ministerstwa Finansów i spróbuje tam odnaleźć nasze narodowe symbole: godło czy chociażby kawałek flagi. Nie ma. Brak. Wykasowane. Więcej – nie ma tam nawet nazwy kraju, którego finansami to ministerstwo zarządza. Czy to oznacza, że jest ono już tylko częścią większej struktury? Lokalną filią a nie organem decyzyjnym? Rozstrzygnięcie tych wątpliwości pozostawiam już Szanownym Czytelnikom...
Inne tematy w dziale Polityka