Zarządzanie taborem, z punktu widzenia zwykłego pasażera, ogranicza się do tego, jakim wagonem tenże podróżny jedzie. Zdaję sobie sprawę, że ustalanie obiegów nie jest łatwym zadaniem, ale czy spółki PKP Intercity nie stać na zatrudnienie odpowiednich fachowców? Problem, jaki chciałbym poruszyć dotyczy zestawiania pociągów, nieadekwatnymi do kategorii wagonami. Ostatnio wiele się pisze na temat tego, że (o dziwo) Polska nie jest europejskim zadupiem i jednak rozwijamy się nie najgorzej. Wydaje się, że największy polski przewoźnik pasażerski przeczy tej teorii i nie szanuje swoich klientów, co gorsza nie potrafi się przyznać do błędów i wciąż je powiela.
Załóżmy dwie hipotetyczne sytuacje, w obu przypadkach celem jest dojazd pociągiem nad morze. Wysokie koszty paliwa powodują, że mimo niekorzystnego czasu przejazdu na trasie do Gdyni, sporo osób preferuje dojazd koleją.
W pierwszej sytuacji, niezbyt zamożna rodzina wybiera pociąg segmentu ekonomicznego. Tak się składa, że wyjazd wypada w piątek po południu, a więc dobrym połączeniem będzie pociąg TLK Kaszub lub TLK Neptun. Wybierając ten typ pociągu, poza ceną bazową biletu (63,00 zł) trzeba będzie dodatkowo wykupić miejscówkę (5,00 zł). Czas przejazdu obu pociągów wynosi odpowiednio 5 godzin 45 minut i 6 godzin 27 minut. A jak ze standardem wagonów? Po wejściu w zakładkę Tabor TLK, na stronie przewoźnika możemy obejrzeć potencjalne wagony drugiej klasy, jakimi przyjdzie nam podróżować. Wygładzony i przypudrowany obraz poprzedniej epoki - to chyba najbardziej adekwatny opis wagonów z tego segmentu. Mimo wszystko w sytuacji, jaką rozpatrujemy, głównym czynnikiem warunkującym podróż jest redukcja kosztów, klient zaakceptuje bardziej spartańskie warunki. Wspominana wcześniej rodzina udaje się na peron, pociąg powoli wtacza się na stację i tu następuje lekkie zdziwienie. Zamiast wagonów zwanych przez środowisko Miłośników Kolei mechpomami, na podróżnych czekają świeżo zmodernizowane wagony standardu Z .
Cóż, dla podróżnych, czekających na peronie to żaden skandal, w końcu lepiej przejechać te kilka godzin w klimatyzowanym i wyciszonym przedziale, aniżeli przeżywać katorgę w ośmioosobowym przedziale, wypełnionym aromatem z pobliskiej, zdemolowanej toalety. Ludzie związani ze środowiskiem kolejowym próbują w jakiś sposób tłumaczyć nietypową politykę taborową IC. Oba pociągi, o których wspomniałem posiadały swego czasu najwyższe kategorie. Czas przejazdu, spowodowany wciąż przedłużającym się remontem na linii E-65 niejako wymusił na przewoźniku degradację taryfy EIC.
Składy Kaszuba (dawniej EIC) i Norwida/Neptuna (dawniej EX) otrzymały kategorię TLK (co jest dobrym ruchem), jednak o dziwo nie otrzymały adekwatnych do kategorii wagonów. Spółka chwaliła się swego czasu tym posunięciem, publikując tabelki przedstawiające oszczędności, wynikające z degradacji do segmentu TLK. Momentalnie powstały teorie, że to głębsza akcja, mająca na celu popularyzację standardu EIC, wśród podróżnych, którzy do tej pory wybierali pociągi TLK. Akcja może i szczytna, ale czy w obecnej sytuacji Intercity może sobie na tego typu ruchy pozwolić? Jak pewnie sporo osób wie (wszak spółka sama o tym trąbi), przewoźnik boryka się z brakami taborowymi. Trzeba podkreślić, że dużo kwestii zmienia się na lepsze, choćby liczba przetargów na nowy tabor robi wrażenie. Wróćmy jednak do stanu obecnego. Czy mimo braków taborowych, PKP IC może sobie pozwolić na zestawianie pociągów TLK, wagonami o standardzie EIC? Mawia się, że każdy kij ma dwa końce. Po jednej stronie tegoż kija znajduje się pociąg TLK z wagonami o podwyższonym komforcie, po drugiej zaś pociąg kategorii EX lub EIC, który według deklaracji przewoźnika powinien gwarantować najwyższy standard. Mawiają też, że z pustego nawet Salomon nie naleje, ale może Intercity posiada jakąś cudowną zdolność wyczarowywania wagonów? No cóż, odpowiedź na to pytanie znajduje się kilka linijek dalej.
Druga sytuacja, w przeciwieństwie do pierwszej zakłada brak ograniczeń finansowych. Wybór pada, zatem na najwyższą kategorię, dostępną na trasie prowadzącej nad morze, czyli ekspres. Po zakupie biletu na drugą klasę (122,50 zł) oraz miejscówki (12,50 zł) udajemy się na peron, gdzie czeka już na nas EX Szanty. Jakież jest nasze zdziwienie, gdy zamiast obiecanego przez przewoźnika zmodernizowanego taboru dostrzegamy stare i zdezelowane pudła. Sześć miejsc w przedziale? Może być ciężko. Klimatyzacja? Lepiej zapomnieć. Czyżby właśnie teraz, wspomniany wcześniej kij boleśnie uderzył w plecy pasażerów pociągu ekspresowego? Na szczęście, na otarcie łez obsługa poda im miniaturowe, korzenne ciasteczko wraz z aromatyczną kawą, o zabójczej mocy.
Co ciekawe, przypadek Kaszuba i Norwida nie jest odosobniony. Jeszcze większym „dżołkiem”, jaki serwuje nam Intercity jest skład pociągu TLK Łodzianin. Odległość między Warszawą, a Gdynią wynosi około 400 km. Przy odpowiednim zapleczu wagonowym, byłbym w stanie zaakceptować zestawianie tak dalekich połączeń lepszym (w stosunku do innych pociągów tej samej kategorii) taborem. 140 km, tyle dzieli Warszawę z Łodzią. 36 zł, tyle kosztuje bilet drugiej klasy, w pociągu TLK Łodzianin. Mamy, więc skład TLK, kursujący na stosunkowo krótkim dystansie, niezatrzymujący się na żadnej stacji między Warszawą, a Łodzią. Mimo, że jest to pociąg segmentu ekonomicznego, zestawia się go na poziomie ekspresu. Ciekawostką jest, że na Łodzianina można zakupić Super Bilet, promocyjną ofertę pozwalającą zaoszczędzić sporo pieniędzy. Warto podkreślić, że obowiązuje ona tylko w pociągach klasy EIC i EX oraz we wspomnianym wcześniej Łodzianinie (w 1 kl). Wróćmy jednak do podstawowego pytania związanego z kursowaniem tego pociągu, a mianowicie dlaczego mimo najniższej kategorii, kursują na nim nowsze wagony. Jasnej odpowiedzi nie uzyskamy, bo kochana spółka woli trzymać swoje sekrety w tajemnicy. Nieoficjalnie, mówi się o wymuszaniu tego typu standardu, przez kolejarzy dojeżdżających do pracy, z Łodzi do Warszawy. Teoria z kręgu tych nazywanych mianem spiskowych, ale niepozbawiona do końca sensu. Swoją drogą, nie mam nic przeciwko takiemu zestawianiu Łodzianina. Warunek jest jeden – zmiana kategorii na EX. Wiąże się to oczywiście z podwyżką cen biletów i zmniejszeniem dotacji na skład, jednak dzięki takiemu posunięciu spółka unika dalszej kompromitacji i wychodzi z całej sytuacji „z twarzą”. Jeszcze jednym "kwiatkiem" na polskich torach jest pociąg TLK Goplana, kursująca z Warszawy do Poznania. W tym przypadku również można się przejechać zmodernizowanymi wagonami, w taryfie TLK.
Niestety konkurencyjność na polskim rynku przewozów pasażerskich wciąż nie jest zbyt wielka. To powoduje, że Intercity nie jest w sposób realny karcona przez pasażerów. Odczuwa straty spowodowane, co raz tańszymi usługami świadczonymi przez linie lotnicze i przewoźników autobusowych, jednak nadal ma miejsce akceptacja decyzji nieprofesjonalnych, które opisałem w tym tekście. Sporo zmienia się na lepsze, modernizowane są kolejne partie wagonów, wprowadza się innowacje takie jak bezprzewodowy internet, specjalne wagony dla dzieci czy kinomanów. Intercity nie ma się także, czego wstydzić, jeżeli chodzi o lokomotywy. Husaria odświeżyła park maszyn i usprawniła funkcjonowanie szybszych połączeń. Miejmy nadzieję, że wkrótce pojawią się nowe lokomotywy spalinowe, mogące z powodzeniem obsługiwać ruch na niezelektryfikowanych liniach. Wagony takie jak 159A czy 158A to najwyższa półka, nieustępująca komfortem zachodnim odpowiednikom. Jest jeszcze wizja Pendolino, która mimo, że jakiś czas temu była pewnikiem, teraz niestety się od nas oddala. Niestety, bo choć jestem zwolennikiem większej liczby szybkich połączeń, realizowanych przez pociągi konwencjonalne, to niewątpliwie zakup składów zespolonych byłby kolejnym krokiem w przód. Pozytywne działania, o których wspomniałem pokazują, że przy odpowiednim zaangażowaniu i dobrej woli można zrobić wiele. Słynna już w kolejowych kręgach zbitka „niedasię”, dobrze oddaje obecną sytuację związaną z wagonowym zamętem. Szkoda jedynie, że pasażerowie pozostają bierni i nie wywierają na spółce odpowiedniej presji. Myślę, że przy odpowiednich naciskach „dałobysię” zrobić więcej.
Na koniec kilka filmów, obrazujących skalę problemu.
Zdjęcia umieszczone w tekście pochodzą z oficjalnej strony PKP Intercity.
Inne tematy w dziale Rozmaitości