Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
364
BLOG

Pan Jezus na mnie się o to nie gniewa ? -Miejsce w szeregu i szyku

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Kultura Obserwuj notkę 0

Jak to potraktowano Pierwszego Obywatela Najjaśniejszej Rzeczypospolitej w Bazylice Mariackiej na Pogrzebie Inki w roku 2016 i Pawła w roku 2019.


https://www.salon24.pl/u/leonarda/927582,prezydent-premier-i-rzad-zachowali-sie-jak-trzeba


Prezydent, Premier i Rząd zachowali się jak trzeba

Arcybiskupie Sławoju Leszku-Głódziu Gospodarzu-Włodarzu gdańskiego Kościoła, pora na refleksje na przyszłość.

image

Gafę popełnia się tylko RAZ, JEDYNY RAZ. Patrz wyjście Lecha Wałęsy z Kościoła. Na dywanik "Bolka",  na dywanik w celu pouczenia. Kindersztuba obowiązuje WSZYSTKICH a tym bardziej w Kościele Rzymskokatolickim.


Tutaj w Świątyni "Solidarności" odbudowanej przez Księdza Prałata Henryka Jankowskiego w latach 70 i 80 XX w.Świątynia podniesiona z ruin zadanych Kościołowi przez wojska niemieckie i sowieckie.

image


image


image


image

To właśnie w palmową niedzielę, Adolf Hitler, nakazując obronę każdego metra kwadratowego powierzchni Gdańska i Gdyni oraz bezwzględne karanie wszelkich przejawów uchylania się od walki, wydał wyrok na wielowiekowe miasto.

Najtragiczniejszy w historii miasta nad Motławą tydzień wielkanocny rozpoczął się tak jak w tym roku, palmową niedzielą 25 marca 1945 roku, a zakończył w poniedziałek wielkanocny 2 kwietnia 1945 roku.

W Wielki Tydzień 1945 roku gdańskie zmartwychwstanie zamieniło się w piekło. Pod kościołem św. Józefa rozegrały się sceny, które można porównać jedynie do Sądu Ostatecznego Hansa Memlinga.

Wdarli się do wnętrza katedry

W ostatnią wojenną niedzielę palmową samoloty zrzucały nad miastem ulotki marszałka Rokossowskiego, wzywające tutejszy garnizon do poddania się. Sowieckie wojska zajęły część Doliny Radości, Kuźnię Wodną i Renuszewo. Systematycznie czyszcząc z Niemców Oliwę, sołdaci wdarli się do wnętrza katedry. Plądrując i niszcząc jej wnętrze, z mszalnych kielichów pili samogon. Rozbili monstrancje i wdarli się do grobowca opatów w poszukiwaniu skarbów, otwierając trumny. Podpalili szafarnię i ponownie – pałac opacki, który wcześniej podpalili Niemcy.

W tym samym czasie Gdańsk ostrzeliwany był z Cygańskiej Góry. Z miasta ewakuowało się dowództwo Kriegsmarine, uszkodzona elektrownia na Ołowiance przestała dostarczać prąd, a w Nowym Porcie wybuchły dwa załadowane amunicją frachtowce. Sowieci zajęli Jelitkowo i Brzeźno.

Śmierć gen. Betzela

W poniedziałek, 26 marca Rosjanie zajęli Migowo, Emaus i Piecki oraz Orunię. Dzień później Niemcy poddali Wrzeszcz, Nowy Port, Stocznię Schichaua i Wyspę Ostrów. Jedyna droga ucieczki z centrum Gdańska prowadziła teraz przez Długie Ogrody, Stogi, do ciągle działającego promu w Sobieszewie. Skorzystał z niej tego dnia Albert Forster, uciekając do swojej daczy w Orlu.

W tym samym czasie niemiecka piechota oraz resztki 4. dywizji pancernej sławnego generała Clemensa Betzela utworzyły silną pozycję obronną przy Bramie Oliwskiej oraz w okolicy Dworca Głównego. Jeszcze tego samego dnia zginął na niej, trafiony w głowę odłamkiem, generał Klemens Betzel. Jego zwłoki oficerowie przewieźli czołgiem na Wyspę Sobieszewską. Generała pochowano z honorami wojskowymi tuż obok rezydencji Forstera.

Szturm na ścisłe centrum Gdańska rozpoczął się 27 marca. Dowodził nim gen. Paweł Batow.

28 marca oddziały radzieckie dotarły do Motławy, na ruinach Dworu Artusa zawieszono biało-czerwoną flagę. Wojska niemieckie broniły się na Westerplatte i w rejonie twierdzy Wisłoujście, w umocnieniach Biskupiej i Gradowej Górki oraz Bramy Oliwskiej.

Ginęły kościoły

W morzu ognia, które rozszalało się w zabytkowym centrum, ginęli nie tylko ludzie i ich domy. Ginęły także kościoły. 27 marca pierwsze pociski dotknęły Kościoła Mariackiego. Wkrótce zapaliły się dachy i runął jedyny pozostawiony w świątyni dzwon – Gratia Dei. Wieża stała się gigantycznym kominem, który ułatwił wypalenie się wnętrza świątyni. W wielki tydzień, w wyniku walk i po nich poważnie zniszczone zostały kościoły św. Katarzyny i św. Brygidy.

W Świętej Katarzynie pożar zniszczył dachy, hełm na wieży i część sklepień. To prawdziwy cud, że tylko tyle. Z przyległej, św. Brygidy pozostały bowiem tylko mury oraz część sklepienia w prezbiterium. Wieża, znaczna część dachu i pozostałe sklepienie w nawie północnej, jak i południowej – runęły. Kościół św. Bartłomieja został tak zniszczony, że jeszcze długo po wojnie nikt się nim nie interesował. Już po zakończeniu walk spłonęła druga co do wielkości świątynia Głównego Miasta – kościół św. Jana. Sowieckie samoloty szturmowe okrutnie obeszły się z największą świątynią Starego Przedmieścia – kościołem Piotra i Pawła. Kościół, w którym nauki Lutra głoszono niegdyś obok figury Matki Boskiej, otrzymał bezpośrednie trafienia w wieżę i zamykającą prezbiterium absydę. Wewnątrz zginęło bardzo wielu ludzi.

Dużo szczęścia miał położony w centrum Głównego Miasta kościół św. Mikołaja, który bez uszczerbku ocalał dzięki nieugiętej postawie księdza Magnusa Bruskiego, który to mieszając polski i rosyjski, zdołał namówić Sowietów do oszczędzenia świątyni.

"Zastaliśmy je spalone"

27 lub – jak podaje Maciej Żakiewicz w książce „Gdańsk 1945 – Kronika Wojennej Burzy” i jak wynika z kalendarium zajmowania przez Sowietów centrum miasta, w wigilię Wielkiego Czwartku, 28 marca, wydarzył się jeden z najbardziej brutalnych epizodów w historii gdańskiego Wielkiego Tygodnia 1945 roku.

Tego dnia Sowieci, po zajęciu rejonu dworca, wtargnęli do położonego nieopodal kościoła św. Józefa, aby, w zależności od szacunków, od kilkudziesięciu do ponad stu gdańszczanom, urządzić piekło na ziemi.

Wikariusz George Klein opisywał:

– … Nad ranem nastała przygniatająca cisza. Bez strzałów, warkotu pojazdów, czy też dolatujących odgłosów. Ostrożnie wychodziliśmy schodami do góry, gdy nagle usłyszeliśmy ciężkie kroki. Pierwszy sowiecki żołnierz stanął przed nami gotowy do oddania strzału. Drugi przeszedł i zabrał nam zegarki. Pozwolono nam wyjść i wtedy zobaczyliśmy sowieckie pojazdy i licznych żołnierzy. W tym czasie wszystkie zabudowania były jeszcze w sanie nienaruszonym… zjawili się nowi, już pijani żołnierze, którzy znaleźli alkohol w pobliżu Ratusza Staromiejskiego. Wśród krzyków, śmiechu i poszturchiwań wpędzili nas z powrotem na probostwo i do kościoła. Każdemu, kto chciał się wydostać, grozili pistoletami maszynowymi. Nadjechał pojazd załadowany beczkami. Jedną z nich wtoczono do kościoła, druga na probostwo. Wyczuwalny był zapach benzyny i wtedy wiedzieliśmy, co zamierzają. Kobieta, która wybiegła z kościoła, została zastrzelona. Jeden z pijanych żołnierzy wszedł do kościoła i słyszeliśmy, jak ludzie wewnątrz krzyczeli i płakali, a żołnierz wyszedł i zamknął drzwi. W międzyczasie ksiądz proboszcz Fedtke zauważył z okna w tylnej części probostwa trzeźwego oficera i znakami zwrócił mu uwagę na to, co dzieje się na placu kościoła. Kiedy jeden z żołnierzy chciał wejść na probostwo, prawdopodobnie po to, aby podłożyć ogień, zjawił się ów oficer, przepędził żołnierzy, a nas wypuścił. Ludzie z palącego się kościoła już nie wyszli. Kiedy po następnej strasznej nocy chcieliśmy wrócić na probostwo, zastaliśmy je spalone, podobnie jak kościół i sąsiednie ulice...”.

Jak ustalił Maciej Żakiewicz, w późniejszej korespondencji z gdańszczanami, wikary Klein podkreślał, że żołnierz, który zamknął płonący kościół, został przez oficera natychmiast zastrzelony.

18 lat temu w świątyni poświęcono dwujęzyczne epitafium, przywołujące tragiczne wydarzenia, jakie rozegrały się w Wielki Tydzień 1945 roku w kościele św. Józefa. Dwa lata temu zakonnicy rozpoczęli dyskusję nad należytym pochówkiem odkrytych w podziemiach kościoła szczątków masakry.

image

Rok 1970 Kościół Świętej Brygidy w ruinie.


image



1970 , Ruiny kościoła św. Brygidy w Gdańsku.

W takim też stanie, obiekt przejął śp ks. Henryk Jankowski.

W tle z lewej strony, fragment kościoła św. Katarzyny.

http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/5,35612,22594732.html?i=2

image

Narodowe Archiwum Cyfrowe

Kościół Mariacki - widok zewnętrzny. Z lewej fragment wieży kościoła. Widoczny dach świątyni w trakcie odbudowy.

Tego wymaga powaga Rzeczypospolitej !


http://boleslawstawicki.blogspot.com/2015/01/jak-to-jest_31.html

"Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: Ustąp temu miejsca; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: Przyjacielu, przesiądź się wyżej; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony."

                                                                                                                                                                                                                                                                      Łk 14,1.7-11

Komentarz Tygodnia: Budowanie na zbrodni

Mowa nienawiści??

Przypominam spektakl "Klątwa" i scenę zbiórki pieniędzy na wynajęcie płatnego zabójcy, który miałby zamordować Jarosława Kaczyńskiego.

https://gwiazdy.wp.pl/spektakl-klatwa-minuta-ciszy-zamiast-sceny-o-planowaniu-morderstwa-kaczynskiego-6339428753008769a

image


Spektakl "Klątwa". Minuta ciszy zamiast sceny o planowaniu morderstwa Kaczyńskiego

Podczas ostatniego wystawienia spektaklu "Klątwa" w Teatrze Powszechnym wyjątkowo zmieniono scenariusz. W ten niecodzienny sposób oddano hołd Pawłowi Adamowiczowi.

Spektakl "Klątwa" to jedno z najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń kulturalnych ostatnich lat. Swoją premierę miał 18 lutego w 2017 r. w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Podczas ostatniej inscenizacji sztuki spontanicznie zmieniono scenariusz.

Spektakl od początku wzbudzał skrajne emocje. Pojawia się w nim m.in. scena seksu oralnego z figurą Jana Pawła II.

Wokół "Klątwy" w reżyserii chorwackiego reżysera Olivera Frljicia znów jest głośno. Tym razem chodzi o monolog, a właściwie jego brak podczas trwania spektaklu.

Zamiast monologu minuta ciszy

Twórcy sztuki zrezygnowali ze sceny, w której Julia Wyszyńska opowiada o zbiórce pieniędzy na zabójstwo Jarosława Kaczyńskiego, na którą namawia publiczność. Zamiast monologu uczczono minutą ciszy pamięć zamordowanego w Gdańsku Pawła Adamowicza.


https://bliss.natemat.pl/261255,klatwa-monolog-o-jaroslawie-kaczynskim-minuta-ciszy-dla-abramowicza

image

Po tragicznych wydarzeniach w Gdańsku twórcy kontrowersyjnego spektaklu "Klątwa" zdecydowali się zrezygnować z monologu, w którym aktorka Julia Wyszyńska opowiada o zbiórce pieniędzy na zabójstwo Jarosława Kaczyńskiego. Zamiast niego uczczono minutą ciszy pamięć zmarłego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. To jednak tylko jednorazowa zmiana. Dlaczego?

Kontrowersyjna scena, gdzie wspomniany jest Jarosław Kaczyński, wypadła ze scenariusza (East News, Fot: East News)

Grają go cały czas. Teraz podobno bez ostatniej sceny. Ale tyle miesięcy nie była to oczywiście mowa nienawiści, to była tylko "sztuka"

Wszyscy powinni wszędzie o tym przypominać. Lewica udławi się własną śliną.

image

Bezsprzecznym jest fakt, że każdy katolik w społeczności katolików ma swoje miejsce. To miejsce ma zagwarantowane w Kościele katolickim i z chwilą przyjęcia sakramentu Chrztu św. jest we wspólnocie wierzących ludzi. W tej wspólnocie z czasem poszukuje sobie miejsca sam, ale na początku przy pomocy i udziale swoich wierzących rodziców. Małego katolika przyprowadza się do kościoła w wózku, potem może bierze się na kolana, a za bardziej niesfornymi biega się po całej świątyni, bacząc, aby malcowi nie stała się jakaś krzywda. Potem dziecko ma swoje miejsce na katechezie i w kościele w ławce przy rodzicach lub blisko ołtarza. Młodzież, już bez rodziców, jeśli jeszcze chodzi do kościoła, to najczęściej wybiera miejsce za filarami lub pod ścianami, aby nie przeszkadzać innym, gdy w swoim gronie trzeba koniecznie w świątyni podzielić się wrażeniami z przespanej lub przeimprezowanej nocy. I tak w swoim parafialnym kościele poszukuje się swojego miejsca, by ostatecznie siadać tam, gdzie się przyzwyczailiśmy, gdzie się najlepiej czujemy, gdzie jest duże prawdopodobieństwo, że pojawi się za chwilę znajomy sąsiad z kościelnej ławki, który też ma swoje miejsce. Często na Mszy św. pogrzebowej ksiądz w odniesieniu do tych bardziej gorliwych wyraża swoje spostrzeżenie, że zmarły „miał swoje miejsce”, że „zostało po nim puste miejsce” itp.

image

            To „swoje miejsce” w parafialnej świątyni jeszcze niedawno generalnie traktowano dosłownie, a i w niektórych regionach jeszcze tak pozostało.

Grzegorz Braun: Żałuję, że Adamowicz nie stanie przed sądem ludzkim

Gościem Piotra Barełkowskiego był Grzegorz Braun, Pobudka. Tematem rozmowy były: śmierć prezydenta Pawła Adamowicza,

polsko-amerykańska konferencja ws. bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie, środowiska antyunijne w Polsce.

            Jak pamiętam dobrze z okresu dzieciństwa, w moim parafialnym kościele we Włocławku na ławkach były przykręcone mosiężne tabliczki z nazwiskami parafian, którzy w tym określonym miejscu siadali podczas Mszy św. i nabożeństw. To było ich miejsce, zapewne opłacane, na którym nikt inny usiąść nie mógł, bo ryzykował, że w bardziej lub mniej kulturalny sposób zostanie z niego wyproszony. Sam widziałem, jak mój ojciec, ślusarz, takie tabliczki z wygrawerowanymi nazwiskami wykonywał na zamówienie. Te tabliczki miały swój urok – raczej było nieprawdopodobnym, aby znaleźć dwie jednakowe.

I w naszym kościele jeszcze takie są, ale dotyczą wyłącznie miejsc dla sióstr zakonnych zgromadzeń, które w Bielawie są, lub, jak w przypadku Sióstr Elżbietanek – było.


 Ale w kościele, gdzieś w „opolskim” na trasie pieszej pielgrzymki na Jasną Górę w 2010 roku, w której uczestniczyłem, podobne tabliczki na ławkach spotkałem. To było, gdy wreszcie wyszliśmy z lasów na szosę wprost na duży, murowany z czerwonej cegły wiejski kościół. Zaczęło lać i ks. proboszcz tamtejszej parafii otworzył nam kościół, abyśmy przeczekali burzę. I właśnie, co mnie zaskoczyło, to przykręcone tabliczki z pleksi, a pod nimi na kartce nazwiska osób z zaznaczeniem godziny Mszy św., na której ta osoba ma prawo siedzieć na ustalonym miejscu. Niemiecka skrupulatność.

Jak jest u nas i czy jest to dobrze? Otóż u nas jest tak, jak jest, a dobrze nie jest i nie spodziewam się, że będzie inaczej.

Nasze ławki są bardzo długie i swoją jednolitą konstrukcją, można powiedzieć, obejmują stronę nawy głównej i nawę boczną. Miedzy filarami jest przegroda.

image

Jak daje się zauważyć, ci parafianie, którzy chcą siedzieć na „swoich” miejscach, przychodzą na mszę św. trochę wcześniej. Te ich miejsca, to najczęściej miejsca z brzegu ławki. W lato w ławce mieści się spokojne sześć dorosłych osób, zimą – pięć. Gdy przychodzą następne osoby do ławki, ta osoba siedząca z brzegu ławki wstaje, a wchodząca przeciska się między nią, a ławką idąc po klęczniku. Jest sprawa, jak się ustawić wchodząc. Czy twarzą do osoby i tyłem do tabernakulum, czy przodem do tabernakulum, a tyłem do osoby, czy może bokiem, ale wtedy, którym – prawym czy lewym. Trzeba przy tym pamiętać, żeby w jakiś sposób trzymać się ławki, aby nie za bardzo zbliżyć się do stojącej w ławce osoby, lub się na nią nie przewrócić. Trzeba też brać oczywiście poprawkę na porę roku w związku z grubością ubrania. Jeszcze ciekawiej jest, gdy trzeba przecisnąć się na piąte, albo szóste miejsce.

image

http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=24685&Itemid=100


POGRZEB ADAMOWICZA TO POŁOWICZNY MAJSTERSZTYK PODPROGOWEGO PRZEKAZU, POTEM ROZGOTOWALI ŻABĘ. Drukuj Email

Wpisał: Matka Kurka

20.01.2019.

Pogrzeb Adamowicza to połowiczny majstersztyk podprogowego przekazu, potem rozgotowali żabę.

https://www.kontrowersje.net/pogrzeb_adamowicza_to_po_owiczny_majstersztyk_podprogowego_przekazu_potem_rozgotowali_ab

Matka Kurka

Wrażliwą cześć prawicy, która zaraz zacznie wylewać dewocyjne łzy i ubolewać nad brakiem poszanowania powagi chwili, uprasza się o opuszczenie felietonu.

Tekst jest przeznaczony dla mądrych i odważnych ludzi, ponieważ będzie dotyczył rzeczy w połowie wybitnej, a taka była organizacja i przebieg pogrzebu Pawła Adamowicza. Po trzech latach niebywałej tandety i nieudolności, jaką częstowała nas „opozycja”, dziś zobaczyłem kawałek produktu najwyższej politycznej i ideologicznej jakości.

Zacznijmy od podstaw, czyli nakreślenia scenariusza i rozlokowania głównych bohaterów. Msza została poprowadzona w duchu kościoła tolerancyjnego i wielokulturowego [multi-religijnego . MD] . Zobaczyliśmy prawie pełen zestaw duchownych: księży, popa, rabina, imama. Zabrakło tylko kobiety „biskupa” i buddyjskiego mnicha, ale to nie jest szyderstwo z mojej strony, broń Boże, to po prostu jeszcze nie ten etap walki ideologicznej.

Na tym polega mądrość etapu, aby żabę wrzucić do gara z zimną wodą i cierpliwie gotować, umiejętnym podnoszeniem temperatury. Obrazek będzie się podobał prawie wszystkim, a już na pewno niewielu otworzy gębę, w przeciwnym razie zostanie Matką Kurką. Nie będzie nawet można powiedzieć tyle, że obecność imama, czy katolickiego księdza w izraelskiej synagodze to czysta abstrakcja. Zostawmy to, są ciekawsze motywy w tym projekcie.

Na początku akcja się rozkręcała ślamazarnie, normalna liturgia, nuda generalnie, którą trzeba było wypełnić jakimiś ciekawymi obrazkami. No to pokazano kto i gdzie siedzi w nawach. Za dzieciaka, jak nie poszedłem do kościoła to dostawałem w dupę i nie mogłem obejrzeć pucharowego meczu Widzewa, w którym Wiesław Wraga z 16 metrów strzelił genialną bramkę głową. Zapamiętałem to do końca życia, podobnie jak i to, że w nawie każdy ma swoje miejsce, a na wsiach to się kładzie własną poduszkę na ławce i tak zaznacza teren.

Prezydenta RP posadzono za Kazkiem Marcinkiewiczem. Takiej hierarchii nie zastaniemy na żadnej parafii, to tak, jakby sołtys siedział w ostatniej ławie, a miejscowy „głupi Jasio” w pierwszej.

Gdy już wszystko i wszyscy zostali poustawiani po kątach i na swoich honorowych miejscach, Kwaśniewski i Wałęsa na szpicy, powoli odkręcono kurek pod garnkiem z żabą. Mowy pożegnalne wygłosiła żona, potem córka Adamowicza. Wdowa, czytając z kartki przemyciła pierwsze treści polityczne i ideologiczne. Córka odczytała osobisty tekst, o co oczywiście nikt normalny nie może mieć pretensji, ale w tym czasie wszystkie kamery TVN24 przez kilkanaście sekund pokazywały wzruszoną twarz Tuska, nie matki, nie brata, nie rodziny zmarłego.

Do tego momentu mieliśmy do czynienia z niemal genialną robotą, ale wszystko się kompletnie posypało z pierwszymi słowami Aleksandra Hala. Krwisty i czysty manifest politycznym, za którym poszły ordynarne wiecowe wystąpienia, nie wyłączając „kazania” księdza. Topornym językiem masówek wyłożono maluczkim założenia kampanii wyborczych w najbliższych miesiącach.

Generalnie chodzi o to, że „Kaczyński z Kurskim zabili Adamowicza”.

Potem ksiądz ogłosił, że wszyscy mają pozamykać mordy, inaczej zostaną zakuci w dyby „mowy nienawiści” i za to otrzymał gromkie brawa, brakowało tylko okrzyków „konstytucja”. W tym samym tonie wypowiedział się brat Adamowicza, nieco łagodniej Aleksandra Dulkiewicz wiceprezydent i obecny komisarz Gdańska, ale ta pani chyba zaczęła kampanię, co zobowiązuje. Na koniec Owsiak i WOŚP pozbierali na tacę i naprawdę proszę mi nie zarzucać obsesji, czy monotonii, po prostu pewne schematy w wykonaniu tych ludzi są do bólu zdarte.

Wszystko można było zobaczyć gołym okiem i uzbrojonym rozumem, ale powiedzieć, czy napisać to całkiem inna sprawa. Na razie, poza takimi wariatami jak Matka Kurka, niewielu się na to zdecyduje, ale uspokajam kolejny raz, że za chwilę wszyscy i z pełną swobodą będą mówić i pisać to samo.

W końcowym rachunku rzecz jest tak mało skomplikowana, jak „opozycja”. Skoro spieprzyli tak genialnie zaczętą robotę zaledwie po godzinie i nie wytrzymali napięcia, to co się może dziać od poniedziałku?

Będą gonić króliczka i mulić konia i tak „debata publiczna” wpadnie w te same dobrze wszystkim znane koleiny. Nikt, może poza namaszczonym na nowego prezydenta na tym ogniu żaby nie ugotuje. Uderzyło im w palnik i żabę rozgotowali tak, że i kosteczka nie została. Kto się tym rosołkiem naje? Przyszłości nie znam, ale o tym, że na śmierci Adamowicza sondażowych słupków opozycja nie podniesie, jestem przekonany.

Zmieniony ( 20.01.2019. )

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura