RADOŚĆ Z CZYTANIA
tak to jest
Magia rynku
„Wokół zamachu smoleńskiego” - J. Trznadel - recenzja
HISTORIA NAJNOWSZA, RECENZJE | SZYMON NOWAK | 21 STYCZNIA 2013 08:00
https://historia.org.pl/2013/01/21/wokol-zamachu-smolenskiego-j-trznadel-recenzja/

Profesor Jacek Trznadel, lat 88 (Rocznik 1930)
Tuż po katastrofie pod Smoleńskiem, 19 kwietnia 2010 r. Jacek Trznadel napisał w liście otwartym do Prezesa Rady Ministrów RP Donalda Tuska: „Ze względu na wyjątkową wagę dla Polski katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem, w dniu 10 kwietnia 2010 roku, w której zginął Prezydent Rzeczypospolitej, Lech Kaczyński, i osoby kierujące najważniejszymi Instytucjami Państwa Polskiego, i ponieważ miało to miejsce nie w Polsce, lecz na terenie innego państwa – zwracam się do Pana, Panie Premierze, o powołanie niezależnej, Międzynarodowej Komisji Technicznej dla zbadania przyczyn katastrofy. Wnioski takiej Komisji, z udziałem najlepszych światowych ekspertów, miałyby podstawowe znaczenie dla opinii publicznej i dla historii.”1
Autor
Jacek Trznadel to urodzony 10.06.1930 r. w Olkuszu polski, pisarz, poeta, tłumacz, krytyk literacki i publicysta. W roku 1948 wstąpił do Organizacji Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego, która został wcielona do Związku Młodzieży Polskiej (z ZMP odszedł w 1949 r.). W tym samym roku rozpoczął studia na Uniwersytecie Wrocławskim. Następnie studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz Uniwersytecie Warszawskim. W 1964 r. uzyskał stopień doktora, w roku 1976 habilitował, a w 1992 uzyskał tytuł naukowy profesora. W 1952 r. został pracownikiem Instytutu Badań Literackich PAN. Od 1956 do 1970 był członkiem PZPR. W 1975 r. podpisał tzw. „List 59„. Od jesieni 1978 do 1983 pełnił funkcję dyrektora sekcji polskiej i profesora literatury polskiej Uniwersytetu paryskiej Sorbony. Współpracował z paryską „Kulturą„. W 1989 r. był jednym z współzałożycieli Niezależnego Komitetu Historycznego Badania Zbrodni Katyńskiej, zaś w 1990 r. był jednym z inicjatorów powołania Polskiej Fundacji Katyńskiej. Jacek Trznadel był w 1994 członkiem komisji opracowującej projekt konstytucji RP z ramienia Solidarności, a w 1995 został przewodniczącym komitetu wyborczego J. Olszewskiego w wyborach prezydenckich. W 1997 r. otrzymał nagrodę im. J. Łojka, Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku, za ”walkę z fałszem i zdradą w życiu narodowym”. Od roku 2002 jest członkiem jury przyznającego Nagrodę im. J. Mackiewicza. Najbardziej znane publikacje autora, to m. in. zbiory dotyczące twórczości B. Leśmiana i C. K. Norwida oraz Hańba domowa (1986), Powrót rozstrzelanej armii, Katyń – fakty, rewizje, poglądy (1994), Z popiołu czy wstaniesz? (1995).
Książka
Pozycja Wokół zamachu smoleńskiego liczy niewiele ponad 100 stron. Książka jest zbiorem tekstów, wywiadów i publikacji w czasopismach autorstwa prof. Jacka Trznadla. Wolumin rozpoczyna zacytowany we wstępie list otwarty do premiera RP w sprawie powołanie międzynarodowej komisji do zbadania katastrofy smoleńskiej. Do maja 2010 r. apel J. Trznadla poparło ponad 50 tysięcy osób. W dalszej kolejności znajdujemy tekst Potrzaskane czarne kwiaty opublikowany w „Naszym Dzienniku” nr 101 z 30 kwietnia 2010 r. Następny rozdział książki to wywiad jaki z J. Trznadlem przeprowadził Mariusz Pilis na potrzeby dokumentalnego filmu List z Polski. Dość powiedzieć, że film - jako wyjątkowy i wnoszący wiele zapytań do kwestii katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. - nie został wyświetlony w żadnej z telewizji w Polsce. Za to w Internecie bije rekordy oglądalności. Kolejne teksty to wywiady przeprowadzone z autorem przez Wiesławę Lewandowską i wydane w numerach 19 (z 9 maja 2010 r.) i 31 (z 1 sierpnia 2010 r.) czasopisma „Niedziela”. Bardzo interesujący jest rozdział pt. Szwadrony śmierci, wraz z późniejszym komentarzem autora. W tej części Jacek Trznadel omawia dwa przypadki „dziwnych śmierci„ osób powiązanych w jakiś sposób z katastrofą. Pierwszy przypadek to śmierć Eugeniusza Wróbla – jednego z najlepszych w Polsce specjalistów z zakresu komputerowych systemów sterowania lotem, osoby która miała analizować raport MAK. Poćwiartowane ciało znaleziono w Zalewie Rybnickim, a do morderstwa początkowo przyznał się syn E. Wróbla. Jednak w toku śledztwa wycofał się z wcześniejszych zeznań – uznano go za psychicznie chorego i odizolowano bezterminowo w zamkniętym zakładzie. Do dnia dzisiejszego nie znaleziono za to głowy zamordowanego. 23 grudnia 2009 r. na „kablu od odkurzacza„ powiesił się „opierając nogami o podłogę” Grzegorz Michniewicz - szef kancelarii premiera RP. Przypadkiem (?) tego samego dnia wylądował w Warszawie ”smoleński” Tupolew wracając po długotrwałym remoncie w rosyjskiej Samarze. Ciało G. Michniewicza już po tygodniu zostało skremowane.
Następny tekst zatytułowany Spętany Orzeł Biały to wywiad jakiego udzielił J. Trznadel gazecie „Nasz Dziennik” (nr 262 z 9 listopada 2010 r.), odnoszący się do odznaczenia Adama Michnika Orderem Orła Białego. Kolejne teksty to: Sekwencja żałosnych kłamstw o raporcie MAK („Nasz Dziennik” nr 11 z 15-16.01.2011 r.), wywiad przeprowadzony przez W. Żyszkiewicza (Donald Tusk nie zna sprawy) i opublikowany w „Tygodniku Solidarność” nr 22 z 28 maja 2010 r. oraz Polska pozostanie („Nasz Dziennik” nr 31 z 6-7.02.2011 r.). Książkę zamykają rozdziały: Virtuti Militari, Władysław i Lech oraz projekt listu do Sejmu i Senatu RP w sprawie postawienia przed Trybunałem Stanu: D. Tuska, B. Komorowskiego, R. Sikorskiego i B. Klicha, to jest „osób, których działania doprowadziły Polskę do granicy jej bezpieczeństwa i suwerenności”2.
Na koniec tomiku możemy przeczytać piękny wiersz Jacka Trznadla Stratosferyczni (znany także z piosenki z muzyką B. Błażewicza z jego płyty pt. „Miejmy nadzieję”).
Po przeczytaniu tych interesujących i wciągających wywodów autora, ma się wrażenie, iż prof. J. Trznadel bardzo Rosjan nie lubi. Jest to odczucie mylące – w moim mniemaniu autor nie tyle „nie lubi” Rosjan, co w żadnej mierze nie ufa Rosjanom. Jako Przewodniczący Rady Polskiej Fundacji Katyńskiej moim zdaniem ma takie prawo.
Wydanie książki jest w porządku, kartki formatu A-5 zostały sklejone i oprawione w broszurową okładkę. Wiele daje do myślenia zdjęcie, które znalazło się na okładce: na froncie okładki znajduje się oświetlona twarz W. Putina z tajemniczym uśmiechem. Zaś na tylnej stronie okładki - w cieniu - ledwo, ledwo widać część twarzy D. Tuska. Nie znalazłem błędów w pracy redakcyjnej i korektorskiej. Wydawcą książki jest Wydawnictwo Antyk, funkcjonujące od roku 1985, przy czym początkowo wydające w podziemiu. Przewodnia myśl tego wydawnictwa to: „wydajemy pozycje stojące na straży tradycji katolickiej, dorobku cywilizacji łacińskiej, bronimy prawdy historycznej i upowszechniamy konserwatywną myśl polityczną. Byliśmy i jesteśmy nadal nieprzejednanymi antykomunistami i niepodległościowcami (...). Od początku i jako jedni z niewielu, byliśmy w słowie i czynie przeciwnikami okrągłego stołu.”
Uwagi
W związku z tym, iż książka liczy niewiele ponad 100 stron, po przeczytaniu czułem pewien niedosyt. Aż ma się ochotę wyrzucić: za krótko; i apelować do autora oraz wydawcy: proszę o jeszcze. Bardziej wymagający Czytelnik może mieć uwagi dotyczące zbyt ubogiego, broszurowego, klejonego wydania recenzowanej pozycji książkowej.
Podsumowanie
Książkę Jacka Trznadla polecam przede wszystkim Czytelnikom interesującym się najnowszą historią Polski oraz kontrowersjami towarzyszącymi katastrofie smoleńskiej od tej fatalnej daty 10 kwietnia 2010 r., aż do dzisiaj.
Zamach to mocne słowo. Ale czy uzasadnione jest używanie tego zwrotu w przypadku dotyczącym katastrofy smoleńskiej z 10.04.2010 r.? Profesor Jacek Trznadel w swojej ostatniej książce przekonuje nas, że jak najbardziej tak. Czy autor może mieć rację? Czy zdoła do swej teorii skłonić Czytelników? Nie ma innej możliwości sprawdzenia tego – należy sięgnąć i przeczytać recenzowaną książkę. Polecam.
Plus minus:
Na plus:
+ temat książki: kontrowersje wokół katastrofy smoleńskiej
+ jednoznaczna postawa autora
+ wnikliwe, celne spostrzeżenia i uwagi
+ interesujący zbiór tekstów i wywiadów
+ bardzo dobry styl autora
Na minus:
- zbyt lakoniczne ujęcie tematu
- ubogie wydanie
Tytuł: Wokół zamachu smoleńskiego
Autor: Jacek Trznadel
Wydawca: Antyk
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-87809-26-8
Strony: 104
Oprawa: miękka
Cena: ok 19 zł
Ocena recenzenta: 8/10
https://bonito.pl/k-1326350-maskirowka-smolenska

http://www.bibula.com/?p=56125
JACEK TRZNADEL MASKIROWKA
http://www.bibula.com/?p=56125
Maskirowka w Smoleńsku, a Zamach? – Jacek Trznadel
Aktualizacja: 2012-04-30 10:04 am
Od początku śledziłem pilnie wszelkie doniesienia o katastrofie smoleńskiej, utwierdzając się w przekonaniu o przeprowadzonym zamachu i dokonanej zbrodni. Po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że sądy wyrażane w dociekaniach śledczych pozaurzędowych, a przede wszystkim w trwającej na ten temat już prawie dwa lata, pełnej argumentów, dyskusji w Internecie, zaczęły się, polaryzować w dwu nurtach: nazwę je nurtem Antoniego Macierewicza i FYM-a.
Macierewicz opiera się przede wszystkim na analizie uzyskanej z ocalonych zapisów przyrządów pomiarowych Tupolewa. Z nieubłaganą logiką pragnie ukazać zaistniałą, wywołaną? katastrofę-zamach w jej przebiegu aż po dwie trzy sekundy przed uderzeniem samolotu o ziemię. Wszystko by się zgadzało, jeśli mieć pewność że przyrządy pomiarowe Tupolewa nie zostały zmienione, sfałszowane. Że zapisy nie zostały po katastrofie ustawione. Teza o podrzucaniu szczątków samolotu nie jest nowa. Czarne skrzynki należą do szczątków.
Macierewicz raczej nie uwzględnia dowodów przeciwnych. A nawet zdarzyło mu się podejrzewać „fymowców” o agenturalność! Wierzy w wartość wywodu opartego na aparaturze pomiarowej Tupolewa, i w analizie dzieli go już tylko kilka czy kilkanaście sekund od prawdy (dwa wstrząsy!). Ale czy zapisy pomiarowe, na których się opiera, są prawdziwe? Obrazowi po katastrofie Macierewicz się nie przygląda.
FYM ogranicza się do ukazania prostych spostrzeżeń z opisów, bez wniosków całościowych, bez polemiki z innymi nurtami. Ukazuje sprzeczności w widzeniu Siewiernego, jako miejsca katastrofy (pokaźna książka FYM’a „Czerwona strona księżyca”). Jest tu logika różnych spostrzeżeń i proste, prawie nie interpretowane cytaty o zdarzeniach, urastające do rangi dowodów. FYM nie tworzy logiki doprowadzonej aż do rozbicia się samolotu. Jest jak strażak, który nie widząc, co się pali, wnioskuje o tym z barwy płomienia.
.................
https://gloria.tv/article/RGQ7wm2wxQHo2pbUiYhrJ2mnh
Czerwona Strona Księzyca-Zamach Smoleński krok po kroku -tego nie mozna nie przeczytać..
Wstęp :
Koniec pewnego świata?
„Po raz ostatni polscy żołnierze maszerowali tutaj w wielkiej paradzie zwycięstwa w 1945 r. I byli jedyną armią poza radziecką, która brała udział w tej uroczystości. Cieszę się, że po wielu latach w zupełnie innej konfiguracji ta tradycja jest znów kontynuowana. (...) są także siły, bardziej hałaśliwe niż wpływowe, które podważają sens tego pojednania. W Rosji także są takie siły - marginalne co prawda, ale są. Na szczęście po obu stronach są one w mniejszości. Dlatego wierzę, że ten proces będzie rozwijał się. Siły dominujące są mu nastawione przychylnie, a w życie wchodzą kolejne pokolenia coraz mniej nieobciążone przeszłością. To wszystko napawa optymizmem.” Jaruzel, Moskwa 9-05-20101,
Ktoś, kto sądzi, że system totalitarny można obalić w sposób pokojowy, drogą negocjacji i dżentelmeńskiego przekazywania tudzież redystrybuowania władzy, przypomina osobę, która jest przekonana, iż grupie gangsterów można któregoś dnia powiedzieć: „weźcie, panowie, przestańcie kraść, zabijać, stręczyć, porywać, oszukiwać, rozprowadzać narkotyki etc., tylko zajmijcie się uczciwą pracą, jak zwykli ludzie”, a ta grupa posłucha, zwłaszcza gdy się jej dodatkowo zaoferuje, iż wszyscy jej członkowie w nagrodę nie pójdą za kratki. Mówiąc inaczej, rażącą głupotą graniczącą z szaleństwem lub obłąkaniem, jest oczekiwanie, by ludzie oddani zbrodni i zawodowo z przestępczością związani – w zamian za obietnice nietykalności i niekaralności – oddali się rzetelnej przedsiębiorczości, porządnej służbie obywatelom oraz by zaczęli dbać o dobro publiczne.
Jest zresztą w tym zarysowanym wyżej, niezwykle spolegliwym podejściu do społeczno-politycznej rzeczywistości kreowanej na przestrzeni dziesięcioleci przez totalitaryzm, jedno podstawowe, zupełnie błędne założenie świadczące po prostu o dość powszechnym (nie tylko w naszym kraju) niezrozumieniu zjawiska zorganizowanej przestępczości2. Jeżeli bowiem zbrodniarze otrzymują taką właśnie ofertę, o jakiej mowa, to przecież nie mają wtedy żadnego, ale to żadnego interesu, by cokolwiek w swoim postępowaniu zmieniać. Dlaczego złodziej miałby nagle przestać kraść, jeśli słyszy, iż w „nowym systemie” za to, co dotychczas nakradł, nie czeka go żadne więzienie? Wprost przeciwnie – złodziej wita „nowy system” z szeroko rozłożonymi ramionami, z uśmiechem na ustach, ba, błogosławi „nowemu porządkowi”, gdyż dopiero w tymże „nowym systemie” otworzą się przed nim niewyobrażalne wprost możliwości okradania ludzi – i to w majestacie nowego „prawa”.
Tym samym, po takiej ofercie, o jakiej wspomniałem na początku, przestępcy schodzą na nowy ląd niemalże jak załoga Krzysztofa Kolumba, jak odkrywcy „dziewiczej ziemi” – albo inaczej, na starym lądzie ci wszyscy przestępcy urządzają się po nowemu, bo poniekąd, w związku ze składaną przez „drugą stronę”, ofertą, zmieniają się dotychczasowe społeczno-polityczne warunki. Zmieniają się:
1 wyborcza.pl/1,76842,7860167… 2 Oczywiście przedstawiam tu wariant optymistyczny – pesymistyczny byłby taki, że dogadujący się z przestępcami doskonale wiedzą, jakie będą skutki takiej umowy i im to wcale nie przeszkadza, bo np. świetnie na takim dilu zarobią.
fymreport.polis2008.pl/…/FYM-cz-1.pdf 3
oto wszak „znika realny socjalizm”, jak głosi legenda przekazywana z ust do ust, z jednej trąby jerychońskiej ogłaszającej „koniec starego świata” do drugiej ogłaszającej „początek rajskiej epoki”, z jednego informacyjnego megafonu nad wiejskimi domami do drugiego nad miejskimi sypialniami, z jednego kołchoźnika w pegeerze do zakładowego radiowęzła w wielkiej fabryce czy kopalni, z jednej zadymionej stołecznej redakcji pełnej intelektualistów najlepszej marksistowsko- leninowskiej maści do drugiej redakcji, gdzieś na głuchej prowincji, gdzie nie tylko wrony zawracają, ale i żurnaliści nieco gorszego chowu kręcą się niespokojnie, z podkrążonymi z przepicia oczętami i chronicznie rozbieganym (w poszukiwaniu kolejnych wytycznych z centrali) wzrokiem. Znika totalitaryzm, a z nim znikają totalitarne instytucje, totalitarne służby, totalitarne zwyczaje, totalitarne mechanizmy, totalitarne media i „wszystko zaczyna się od nowa”, niemalże jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w bajce o Kopciuszku – z dyni robi się kareta, z kilku myszy zaprzęg koni, ze starych sowieckich drelichów – luksusowe garnitury.
No dobrze, znika stary, straszliwy totalitaryzm, a co w takim razie, skoro przestępcy stali się jednym z filarów „nowego porządku”, nastaje? Co się tworzy, jeśli złodziejaszkowie dawnego reżimu zamieniają się w mafiozów, a agentura stanowiąca rdzeń sowieckiego systemu staje się głównym „beneficjentem epokowych przemian”? Co się tworzy, jeśli bolszewicka nomenklatura awansuje do poziomu business class, kacykowie zaś z kremlowskich pucybutów zmieniają się w „zachodnich” miliarderów i zaczynają uchodzić za mistrzów elegancji oraz kreatorów „stylów pop kultury”? Co się tworzy, jeśli przywiezieni na ruskich tankach, zrzuceni z ruskich samolotów, wsparci ruskimi bagnetami zbrodniarze wyspecjalizowani w masowym terrorze, ustalają w „nowym systemie” reguły politycznej, ekonomicznej, społecznej, medialnej, a także kulturowej gry? Tworzy się ruska zona II, natomiast peerel (czyli ruska zona I) przeistacza się w swoją udoskonaloną formę, jaką jest neopeerel.
Oczywiście, jak to w przypadku państwa totalitarnego (gdyż od totalitaryzmu bez jego rozliczenia oraz surowego ukarania zbrodniarzy nie ma innej drogi jak ta do... nowego totalitaryzmu), zrazu „wszystko wygląda niewinnie”, no, powiedzmy, dość niewinnie, tzn. nie ma zbyt wielu zapowiedzi, iż terror któregoś dnia powróci3. Tak jak „przełomowy”, „negocjacyjny”, „wyborczy” rok 1989 otwiera kilka spektakularnych zabójstw politycznych (zamykających rytualnie działalność „starych służb”; zabójstwa polityczne zresztą będą powracać i w następnych latach jako swoisty refleks przeróżnych afer), tak na większą skalę terror nie jest już widoczny, jak bywał za czasów panoszenia się komunistycznej junty. Nie jest on zresztą w „nowym systemie” w takiej skali potrzebny, gdyż dostatecznie użytecznym narzędziem służącym do sterowania obywatelami i łamania ich oporu jest
3 Na tym zresztą zasadza się istota zbrodniczości agenturokracji, która jako ustrój zbrodniczy, musi w ostateczności po terror sięgać, jeśli interesy agentury tudzież instytucje przez nią opanowane są śmiertelnie zagrożone. W tym też kontekście należy patrzeć nie tylko na historię „pieriestrojki” (czy jak kto woli: transformacji komunizmu w neokomunizm) w obozie sowieckim, ale i przede wszystkim na jeden z najbardziej krwawych epizodów (pomijając wojny wszczynane przez neo-ZSSR oraz akty terrorystyczne organizowane przez neosowieckie specsłużby na jego terytorium) tejże „pieriestrojki”, a więc dokonaną 10-go Kwietnia dekapitację polskiej elity politycznej, czyli zbrodnię drugiego Katynia. Terror neokomunistyczny jest precyzyjnie ukierunkowany: na środowiska religijne i katolicyzm oraz na ugrupowania antysystemowe. Pod tym względem widoczna jest ciągłość strukturalna (mimo „transformacji”) neokomunizmu w stosunku do poprzedniego zbrodniczego ustroju.
fymreport.polis2008.pl/…/FYM-cz-1.pdf 4
kierat ekonomiczny, koncentrujący uwagę przeciętnego poddanego „nowej władzy” na zdobywaniu środków do przetrwania, czyli na „dorabianiu się” w warunkach... „wilczego kapitalizmu”. Albo „kapitalizmu”, po prostu, by żadnymi wilkami nie straszyć szaraczków.
Pismo powiada, że na początku było Słowo. I, paradoksalnie, w systemach totalitarnych, a bolszewizm jest tu najznakomitszym negatywnym przykładem, słowo (oczywiście ze zniekształconym, załganym znaczeniem) stanowi jeden z najważniejszych, obok fizycznego terroru, środków działania wszelkich instytucji opresyjnej władzy. Parafrazując sformułowanie biblijne, można rzec, iż w przypadku sowietyzmu: na początku było Kłamstwo (pisane wielką literą, bo chodzi znowu o cały, totalny, tj. służący obezwładnianiu odbiorców, system fałszu, a nie o pojedyncze „niewinne kłamstewko” pojawiające się czasem w zwykłych ludzkich rozmowach). Wydaje się zresztą absolutnie niemożliwe, by bez tego właśnie Kłamstwa (czyli systemu dezinformacji, manipulacji, zwodzenia ludzi, zmuszania do „dwójmyślenia”, wpajania nowomowy posługującej się stale ekwiwokacją, tj. zdeformowaną semantyką) totalitaryzm mógł objąć swym zasięgiem jakąś ludzką zbiorowość.
Takim Kłamstwem było też od samego początku konstruowania „nowego państwa” owo „tworzenie polskiego kapitalizmu” lub krótko, jak sygnalizowałem wcześniej: „kapitalizm”. Jakąś potworną ironią losu, a ściślej rechotem historii w jej sowieckim i zarazem neopeerelowskim wydaniu, jest w tym kontekście wyznanie Jaruzela w „rozmowie na XX-lecie” neopeerelu (w komunistycznej „Polityce” obchodzono je w lutym 2009), iż to na jego sugestię do, by tak rzec, pryncypialnych sformułowań związanych z kolejną „nowelizacją”4 „peerelowskiej konstytucji” wprowadzono określenie „sprawiedliwość społeczna” (archiwum.polityka.pl/art/mnie-sie-ta-polska- podoba,353924.html):
„(J. Żakowski) Pamiętam taki moment między świętami a sylwestrem 1989 r. Byłem rzecznikiem Bronisława Geremka. Profesor nagle zwołał nas na naradę. Przygotował projekt zmian w konstytucji i jechał go panu przedstawić. Bez pańskiej zgody zmiana konstytucji nie była możliwa. Chodziło o zmianę ustroju – koniec kierowniczej roli partii, skreślenie przyjaźni z ZSRR, powrót do nazwy Rzeczpospolita Polska. Myśleliśmy, że pan się wścieknie. A pan przyjął te zmiany w zasadzie bez sprzeciwu. To było kompletne zaskoczenie, bo w ten sposób wydał pan wyrok śmierci na system, któremu pan całe życie służył.” „(Jaruzel) Prosiłem tylko, ażeby skoro już skreślamy socjalizm, wpisać
przyp.4 Pierwszą „nowelizację”, żeby było śmieszniej, przeprowadził jeszcze „sejm” poprzedniej „kadencji” związany z późną jaruzelszczyzną: „Realizując postanowienia Okrągłego Stołu, Sejm PRL znowelizował konstytucję z 1952 r. Ustawą z 7 kwietnia 1989 r. o zmianie Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Najważniejsze zmiany wprowadzone przez tę ustawę to ustanowienie senatu (a raczej przywrócenie) i urzędu prezydenta oraz określenie jego kompetencji i sposobu wybierania” (M. Borucki, Wstęp, w: Konstytucja III Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa 2005, s. 3). Ten niewątpliwie istotny, bo bezprecedensowy, historyczny epizod dowodzi, jak „elastyczne”, tzn. ręcznie sterowalne, były peerelowskie „instytucje” – oto w wyniku dyskusji w jakimś pozakonstytucyjnym (trzymając się peerelowskiej nomenklatury i „wykładni prawa”) organie typu „Okrągły Stół” dokonano pewnych „meta-konstytucyjnych” (a więc dotyczących samej peerelowskiej konstytucji przecież) ustaleń, stanowiących de facto prawne podwaliny powoływania zupełnie nowych (jak na „ludowe” warunki) instytucji, które to ustalenia w te pędy „klepie legislacyjnie” podstawowy „konstytucyjny” organ, jakim jest sowiecki „sejm”. No ale nie takie cuda na kiju widzieliśmy podczas „transformacji”.
sformułowanie „sprawiedliwość społeczna”. Dla lewicy ma ono znaczenie kluczowe. Formuła o przyjaźni ze Związkiem Radzieckim za Gorbaczowa nie była już konieczna.”
Ot, jak tyran nawet na stare lata, już prawda po odwieszeniu do szafy swego znoszonego, sowieckiego munduru, po „pokojowym przekazaniu władzy” przedstawicielom „strony społecznej”, po którym to przekazaniu, tak się jakoś przypadkowo składa, on, tenże sowiecki gensek, znowu zostanie wybrany na „głowę państwa” – troszczy się u zarania nowych dziejów o poddanych. Niech więc system totalitarny już się nie nazywa jakoś „strasznie”, jakoś „rewolucyjnie”, jakoś tak, że obywatelom, gdy słyszą o nim, od razu trzęsą się nogi. Niech nazywa się tym razem jakoś po polsku (a nie z obca „socjalizm” czy „komunizm”), a nawet po ludzku, jakoś „intelektualnie do zniesienia” dla przeciętnego zjadacza chleba, który i tak niewiele ze współczesnej kołomyi jest w stanie pojąć. Im mniej zresztą ów zjadacz pojmuje, tym lepiej, bo nie on jest od myślenia, lecz inżynierowie społeczni, konstruktorzy „nowego ładu”, co od razu pilnują, by nie tylko wszystko się właściwie nazywało, lecz i by było właściwie przez poddanych rozumiane.
Nic zresztą przyjemniejszego dla tychże poddanych jak dobre wieści o tym, jak to tyran dba o społeczną sprawiedliwość. No i ta obopólna, bo i środowiska Geremka (reprezentującego „demokratyczną opozycję” już oczywiście „parlamentarną”, jakżeby inaczej), i środowiska Jaruzela wiara w niesłabnącą siłę albo i wszechmoc „słowa” właśnie. Wystarczy zapisać w peerelowskiej bumadze, że ustrój komunistyczny został zlikwidowany, wystarczy nadać rzeczy odpowiednie, zakłamane słowo i nic już nie jest takie, jak było dawniej (a czerwonych po prostu diabli wzięli, bo znikają tak szybko, iż w przeciągu paru lat od pierwszych „konstytucyjnych zmian” żadnego już nad Wisłą nie widać). Echem pewnie tej dbałości o „odpowiednie językowe ujęcie” niesamowitego kolorytu „transformacji” było późniejsze, jeszcze znakomitsze od „sprawiedliwości społecznej” (ta fraza pozostaje nadal w użyciu w Art. 2), określenie: „społeczna gospodarka rynkowa”, zapisane w „Konstytucji III RP” (Art. 20).
Czy można było nazywać „kapitalizmem” ustrój, w którym „klasę średnią” i „ekstraklasę” tworzyli przedstawiciele starej oraz (zbratanej z nią) nowej nomenklatury, nie zaś po prostu ludzie pracowici, przedsiębiorczy, zaradni i uczciwi? Można było. Nowomowa neopeerelu płynąca z mainstreamowych nowoczesnych kołchoźników nie dopuszczała żadnego głosu sprzeciwu wobec „koniecznych ekonomicznych reform” (czerwoni lub różowi momentami posługiwali się nawet argumentem-wytrychem „po pierwsze gospodarka”, tak jakby ta ostatnia nic z ich polityką nie miała wspólnego). Ci bowiem, którzy nie godzili się na nadzorowaną przez agenturę „transformację” prowadzącą w pierwszym rzędzie do uwłaszczania się nomenklatury i rozrastania się korupcji we wszelkich możliwych dziedzinach działalności publicznej, przedstawiani i traktowani byli w nowych reżimowych mediach jako ludzie „niedojrzali do demokracji”, „nierozumiejący kapitalizmu”, „nieodpowiedzialni”, „bojący się zmian”, „pozbawieni smykałki biznesowej”, „chcący wiecznie żyć na garnuszku państwa”, „biedni, głupi i zawistni” etc. etc., a
nawet, co już w ogóle było szczytem neokomunistycznego zakłamania, „tęskniący za poprzednim ustrojem”. Argumentem-obuchem stało się twierdzenie o „nieuniknionych kosztach transformacji”, w których mieściło się dosłownie wszystko: inflacja, bezrobocie, emigracja zarobkowa, życie na kredyt, niskie płace, zadłużenie państwa, apatia społeczna, wzrost przestępczości, szara strefa, protesty rozmaitych grup zawodowych, pauperyzacja przeróżnych profesji (np. naukowo- akademickich), upadek szkolnictwa, zabójczy ekonomicznie fiskalizm itd.
Pseudo-państwo jednak na takich właśnie podstawach... „zadziałało”. Machina zafunkcjonowała i właściwie mogła tak bezkolizyjnie i bezawaryjnie działać dalej, gdyby nie próby jej rozwalenia przez nieliczne ugrupowania o charakterze antysystemowym. Za symptomatyczne należy uznać to, że po pierwszych wolnych wyborach z 1991 r., pierwszy rząd o autentycznie antykomunistycznym i sanacyjnym charakterze w stosunku do peerelowskich struktur pseudo-państwa, został obalony w przeciągu pół roku (grudzień 1991-czerwiec 1992), zanim nawet zdołał podnieść rękę na agenturę. Później więc na długie lata zapanowała sielska, spokojna atmosfera w „III RP”, w której debata na łamach luksusowych pism dotyczyła np. tego, jakich wód toaletowych używa ten czy inny przedstawiciel politycznej, byznesowej czy „szołbyznesowej” „ekstraklasy”, aż do nadejścia w 2005 r. „kaczystów”, którzy po wyborach parlamentarnych i prezydenckich „wzięli wszystko”, tzn. parlament, rząd i ośrodek prezydencki, co pozwoliło na rozpoczęcie drugiego antysystemowego podejścia do neokomunizmu m.in. w postaci powoływania nowych służb specjalnych i próby gruntownej reformy starych, zwłaszcza tych najbardziej newralgicznych, wcześniej nietykanych, tj. wojskówki. Po dwóch burzliwych latach doszło jednak do przegnania kaczystów z ław rządowych, a następnie (2007) do ekspresowej resowietyzacji służb.
Trzy lata później, w kwietniu 2010 r. dokonana została likwidacji ośrodka prezydenckiego oraz członków sztabu generalnego, czyli natowskiego dowództwa (nie licząc innych przedstawicieli najważniejszych polskich instytucji, takich jak NBP czy IPN) podczas zamachu na delegację udającą się na uroczystości katyńskie. W krwawy i bezwzględny sposób zamknięto proces przywracania neokomunistycznego porządku nad Wisłą. „Władza ludowa” (i agenturokracja jako ustrój) została na nowo „utrwalona” i na razie nic nie zapowiada radykalnej zmiany w Polsce (wyborcza.pl/1,76842,7868599…), wielu bowiem naszych rodaków nad kwestią dekapitacji elity politycznej przeszła do porządku dziennego, czując się w ruskiej zonie II jak u siebie w domu.
Tak pokrótce wygląda „koniec świata”, do którego to (końca) tak w rzeczywistości nie doszło. Dziś już chyba nie musimy się okłamywać, że niepodległego, wolnego, sprawiedliwego, silnego, praworządnego i bezpiecznego kraju nie udało się Polakom zbudować przez ostatnie dwadzieścia parę lat. Dlaczego? Z jednego, zupełnie banalnego powodu: dlatego że nie taki kraj był celem „transformacji” (załączam taką klamrę historyczną, która nie wymaga komentarza: www.polskieradio.pl/…/254646,Jaruzels…
fymreport.polis2008.pl/…/FYM-cz-1.pdf 7
www.polskieradio.pl/…/277206,Jaruzels…).
Czy uda się kiedyś z Bożą pomocą takie wolne polskie państwo skonstruować? To zależy wyłącznie od jednego: na ile Polacy jako naród są w stanie sprostać temu, co niesie ze sobą wojenna zbrodnia z 10-go Kwietnia. Ta bowiem zbrodnia może być datą przebudzenia Polaków i powstawania z klęczek po okresie cywilizacyjnych i moralnych upokorzeń, ale równie dobrze może być autentycznym Katyniem II, stanowiącym fundament następnej po peerelu, neosowieckiej republiki nad Wisłą. Tak samo jak Katyń pierwszy był krwawym zasiewem „Ludowej Polski”. Jeśli współcześni Polacy nauczą się żyć „w ciszy, milczeniu i uległości” wobec neokomunistycznej władzy, żyć ze świadomością dokonanego zamachu na polskiej prezydenckiej delegacji oraz bezkarności jego sprawców, tak jak kiedyś peerelacy udawali w realiach peerelu, że zbrodnia ludobójstwa katyńskiego to „zamierzchła przeszłość”, „pradawna martyrologia” i właściwie nie-problem, bo liczy się „mała stabilizacja” – to tych współczesnych Polaków czeka ten sam los, co peerelaków. Nicość, nędza, zagłada w ruskiej zonie II. Może nawet nie zagłada w sensie fizycznym (ktoś przecież w neokomunizmie musi „wyrabiać normy” i „płacić podatki”), ale w rozumieniu duchowym i kulturowym. Broń nas Boże przed Polską, w której zbrodnia dokonana 10- go Kwietnia ulegnie zapomnieniu.
Niniejszą książkę napisałem ku pamięci zarówno ofiar zamachu z 10 Kwietnia, jak i tych osób, które zginęły w tajemniczych okolicznościach już w czasie oficjalnego pseudośledztwa prowadzonego pod kremlowskim nadzorem (np. śp. E. Wróbel). „Czerwoną stronę Księżyca” dedykuję szczególnie prof. J. Trznadlowi, pierwszemu sprawiedliwemu spośród polskich naukowców i intelektualistów, który zaczął się głośno dopominać o powołanie międzynarodowej komisji do zbadania jak doszło do tragedii smoleńskiej. Do dziś, jak wiemy, taka komisja nie powstała.
Free Your Mind Wigilia Bożego Narodzenia 201
Bloger Free Your Mind , autor najbardziej wnikliwego opracowania dotyczącego tzw. katastrofy smoleńskiej, czyli analizy pt Czerwona strona Księżyca, opublikował Aneks do opracowania. Polecamy lekturę wszystkim, zarówno zwolennikom wersji propagowanych przez Zespół Parlamentarny A. Macierewicza, jak i szerokiego spektrum oponentom.
Całość opracowania “Czerwona strona Księżyca” (z numerowanymi stronami – Adobe PDF 88 MB):publikacje.ijuz.pl/Free_Your_Mind-…
Aneks-3 do opracowania “Czerwona strona Księżyca”: fymreport.polis2008.pl/…/FYM-Aneks-3.pdf
...................
Ta różnica między dwoma zasadniczymi wywodami uzasadniającymi zamach na polską delegację posiada pewne odniesienie do sposobu postrzegania Polaków. Od 1944 roku (choć i wcześniej) nasiliło się komunistyczne owijanie mentalności polskiej w wielowarstwowe kłamstwo polityczne i społeczne. Od Wschodu szło to fałszywe światło. Społeczeństwo wkuwało na pamięć fałszywą prawdę, że – jak to powiedział Józef Mackiewicz – czarne bywa białe, a białe to czerń. Reakcją na to była skłonność do wiary tylko w rzeczy bezpośrednio namacalne. Żąda się naiwnie naocznego świadka lub ostatecznego dokumentu…
A każdy świadek boi się śmierci. Na świadkach takich, nawet po latach, choćby znajdowali się pod ochroną na Zachodzie, wykonuje się egzekucje. Zaraz po ostatniej wojnie los Krawczenki, czy niedawny los Litwinienki, czy bliższy naszej historii a mniej znany los Iwana Kriwoziercewa (powieszony w Anglii) – ukazują kruchość życia współczesnego świadka zbrodni. A dokument? Pewne zamiary i rozkazy nie są dokumentowane na piśmie. Tylko utopijna wiara w wieczną niedostępność rozkazu katyńskiego przyczyniły się do powstania, a później obnażenia takiego rozkazu. Dziś niczego już nie ma na piśmie.
Społeczeństwo skłonne jest powątpiewać w dowody nie bezpośrednie, ale nie można z nich rezygnować. Na plaży bezludnej wyspy, gdzie na pewno były tylko dwie osoby, znaleziono ofiarę z nożem wbitym w plecy. Nie było świadków. Sędziowie nie wierzyli jednak w duchy. Wystarczyły okoliczności. Jednak ciała ofiar są zawsze konieczne, by mówić o zbrodni. Gdyby Tupolew prezydencki utonął w Bałtyku lub Morzu Czarnym, być może prawie wszystkie dowody pośrednie by zniknęły. Natomiast miejsce o sto metrów przed pasem na Siewiernym jest dostatecznie „rozległe”, by szukać na nim i z powodu niego innych dowodów. Mocnych poszlak fałszerstwa, a fałszerstw dokonuje od początku świata sprawca zbrodni, nigdy ofiara.
Nie wyrokuję, która droga prowadzi do prawdy. Jednak wszystkie spostrzeżenia pośrednie o zachowaniu się Tupolewa 154 M, mogą być uzależnione od sfałszowanych danych na rejestratorach lotu. Spostrzeżenia FYM-a są zawsze pośrednie, ale pewne. Nie ma tu żadnej kalkulacji, matematycznych wzorów. Nie ukazują agresora naciskającego brutalnie na orczyk samolotu i każde z osobna dowodowo znaczy niewiele, ale zebrane razem, są wymowne.
Chciałbym podobne spostrzeżenia, zauważone przeze mnie a najczęściej skopiowane za tekstami FYM-a, po krótce wymienić. Nie odbudowuję tylko chronologii ich ogłaszania. Są tu i fałsze, ale fałsz może być poszlaką zbrodni lub świadczyć o jej zacieraniu. Z tych spostrzeżeń wynika dla mnie nieodparte przekonanie, że polska delegacja z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele zginęła w zamachu. Dodam tylko, że na tej samotnej wysepce, gdzie dokonał się polski dramat, spostrzeżono tylko tubylców dwu sąsiadujących szczepów.
NIEKTÓRE ELEMENTY NIE PASUJĄCE DO SIEWIERNEGO:
(większość uwag opiera się na zdjęciach)
Brak od początku ścisłego określenia chwili rozbicia się samolotu, choć stało się to tuż, nieledwie „na oczach”, a nie w odległym masywie górskim. A obok była wieża kontrolna! To gdzie indziej niespotykane.
Brak kokpitu Tupolewa.
Brak odnalezienia w pobliżu rozbitego tupolewa rozrzuconych ponad dziewięćdziesięciu zwłok i w tym właśnie miejscu zidentyfikowanych przez świadków (kordon służb rosyjskich).
Brak zdjęć (rzutu ogólnego i wybranych ujęć) zwłok koło rozbitego Tupolewa.
Brak zdjęć bagażu rozrzuconego wokół rozbitego samolotu.
Brak dowodu na wyciągnięcie z wraku lub znalezienie obok – bagażu z poświadczoną własnością któregoś z pasażerów.
Brak szczątków stu dwudziestu metalowych foteli, ewentualnie z przymocowanym do fotela indywidualnym pasażerem.
Ten brak zwłok i bagażu jest sprzeczny z całkowitym rozbiciem samolotu na drobne szczątki, nic przecież nie mogło pozostać „wewnątrz”.
Niedopuszczenie przez Rosjan do filmowania zwłok i rozbitego samolotu (casus Wiśniewski).
Bezsensowne opowieści personelu „ratunkowego” (pielęgniarki), o natychmiastowym oglądzie dziewięćdziesięciu zwłok.
Późne (odległe o wiele godzin) „dawkowanie” wiadomości o odnalezionych zwłokach (np. Prezydenta Kaczyńskiego). Czyżby nie znajdowały się „na miejscu” – i upływał czas „dowiezienia”?
Świeżo ucięte kołki, którymi podparte były niektóre szczątki Tupolewa.
Na fotografowanych szczątkach samolotu czasem kontrast mocno przytłumionego koloru czerwonego i fragmentów „świeżej”, ostrej czerwieni.
Mocno „odleżały” wygląd niektórych części wraku.
Bardzo liczne ogólnikowe relacje zewnętrznych świadków o spostrzeżeniu samolotu spadającego tuż obok Siewiernego. Analogia: relacja niemieckiego dokumentu o Katyniu (1943) zawiera zeznanie kilku świadków, relacja komisji Burdenki – około sześćdziesięciu. Z kolei komisja Burdenki okazała kilka dokumentów znalezionych przy zwłokach oficerów, międzynarodowa komisja powołana przez Niemców – wiele tysięcy dokumentów.
Niewydanie wraku przez Rosjan to nie tylko możliwa obawa przed stwierdzeniem na nim jakichś elementów wybuchu (poza paliwem), ale także takich cech wraku, że nie mógł on pochodzić z egzemplarza polskiego Tupolewa.
Dodajmy jeszcze:
Zauważam u publicystów i internautów wiele magicznej wręcz wiary, że Tupolew musiał się rozbić na Siewiernym (Macierewicz). Zwalczanie spostrzeżeń FYM’a.
Znane jest z literatury przekonanie rosyjskich władz, że na ogół dawana jest wiara najbardziej nieprawdopodobnym ich twierdzeniom (Mackiewicz).
Brak logicznego myślenia strategicznego u oceniających katastrofę, co było (i jest obecne do dziś) np. w spojrzeniu na zamach gibraltarski na gen. Sikorskiego. Historycy potrzebują jakiegoś dokumentu -podkładki. To wiara bardzo „wschodnia” (w Rosji usiłuje się teraz dowieść, że oryginał rozkazu mordu katyńskiego (odtajniony przez Jelcyna), podpisany przez Stalina, członków biura politycznego i rządu, jest fałszywką.
Na tle tego magicznego otumanienia ożywiona działalność publicystycznych łajdaków, nawet wśród pisarzy.
A jeśli była to MASKIROWKA!? Jeśli wylądowali gdzieś dalej? Chyba nie na Jużnym! Gdzie by to mogło być? Gdzieś na odległość posiadanej benzyny w baku? Nie wiemy.
Ale na pewno nie na jakiejś pustyni. Jest jednak jeszcze jedna możliwość, jeśli działano RAZEM I W POROZUMIENIU… Maskirowka mogła przecież mieć na celu tylko to: stworzyć iluzję, że Tupolew wyleciał z Okęcia i rozbił się w Smoleńsku!…
Więc upozorowanie katastrofy, której nie było? Przecież nikt nie był dopuszczony na pozorne miejsce katastrofy. Mijały godziny nim zostały zidentyfikowane poszczególne zwłoki. Dosyć czasu, aby dostarczyć je z Warszawy. Zapadał zmrok. Jeszcze raz: nie ma zdjęć zwłok rozrzuconych wokół szczątków tupolewa. Dziewięćdziesiąt sześć – to jest niemało. Ani jednego zdjęcia!!! Choćby z odległości 20-30 metrów. Zwłoki mogły być dostarczane z Warszawy do przystanku Siewiernyj w Smoleńsku, a potem do Moskwy…
Jacek Trznadel
30 kwietnia 2012
>>> www. BONITO.pl
https://bonito.pl/k-1326350-maskirowka-smolenska
Księgarnia » Literatura faktu i publicystyka » Polityka » Maskirowka smoleńska
Maskirowka smoleńska
Nasza cena:
76,56 zł (zawiera rabat 12 %)
Maskirowka smoleńska - Dodaj do koszyka
Cena rynkowa: 87,00 zł (oszczędzasz 10,44 zł)
Autor:
praca zbiorowa
Wydawnictwo: Bollinari Publishing House
Rok wydania: 2018
Oprawa: twarda
Liczba stron: 254
Numer ISBN: 978-83-63865-31-3
Kod paskowy (EAN): 9788363865313
Dostępność: pozycja dostępna (8 egz.)
Wysyłka
Ruch Odbiór w kiosku RUCHu 3,99 zł
wysyłka w dniu 2018.12.03 (8 egz. w magazynie)
Poczta Poczta Polska od 3,99 zł
wysyłka w dniu 2018.12.03 (8 egz. w magazynie)
Paczkomaty Paczkomaty 8,99 zł
wysyłka w dniu 2018.12.03 (8 egz. w magazynie)
Kurier Kurier od 8,99 zł
wysyłka w dniu 2018.12.03 (8 egz. w magazynie)
Bezpłatny odbiór osobisty w punkcie:
Punkt odbioru własny Bielsko-Biała
ul. 11 Listopada 60 przy Placu Wolności
do odbioru w dniu 2018.12.03
Punkt odbioru własny Chorzów
ul. Jagiellońska 4 przecznica ul. Wolności
do odbioru w dniu 2018.12.03
Punkt odbioru własny Gdańsk
ul. Dmowskiego 12 obok stacji Gdańsk Wrzeszcz
do odbioru w dniu 2018.12.04
Punkt odbioru własny Gdynia
ul. Świętojańska 14 przy skwerze Kościuszki
do odbioru w dniu 2018.12.04
Punkt odbioru własny Katowice
ul. Staromiejska 6 50 m od Rynku
do odbioru w dniu 2018.12.03
Punkt odbioru własny Kraków
al. Daszyńskiego 8 blisko Hali Targowej
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Batorego 15B przecznica od ul. Karmelickiej
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Josepha Conrada 79 obok stacji BP
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Kalwaryjska 67 250 m od ronda Matecznego
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. M. Dąbrowskiej 17A 50 m od CH Czyżyny
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Pawia 34 naprzeciwko Galerii Krakowskiej
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Pilotów 2E 300 m od ronda Młyńskiego
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Wielicka 28 200 m od Cmentarza Podgórskiego
do odbioru w dniu 2018.12.03
Punkt odbioru własny Lublin
ul. Narutowicza 11 przy przystanku Plac Wolności 01
do odbioru w dniu 2018.12.04
Punkt odbioru własny Łódź
ul. Piotrkowska 193 200 m od Politechniki Łódzkiej
do odbioru w dniu 2018.12.04
Punkt odbioru własny Poznań
ul. Święty Marcin 47 250 m od Zamku Cesarskiego
do odbioru w dniu 2018.12.04
Punkt odbioru własny Rzeszów
ul. Jana III Sobieskiego 2D/2 300 m od Galerii Rzeszów
do odbioru w dniu 2018.12.03
Punkt odbioru własny Warszawa
al. KEN 51 skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej
do odbioru w dniu 2018.12.03
al. KEN 88 Ursynów - metro Stokłosy
do odbioru w dniu 2018.12.03
al. Niepodległości 54 metro Wierzbno
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Chmielna 4 50 metrów od ul. Nowy Świat
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Czapelska 48 200 m od ronda Wiatraczna
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Kondratowicza 37 blisko Szpitala Bródnowskiego
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Pańska 96 300 m od ronda Daszyńskiego
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Stawki 8 450 m od CH Arkadia
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Wspólna 27 przecznica Marszałkowskiej
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Żeromskiego 1 przy stacji metra Słodowiec
do odbioru w dniu 2018.12.03
Punkt odbioru własny Wrocław
ul. ks. Piotra Skargi 22 200 m od Galerii Dominikańskiej
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Plac Grunwaldzki 25 w budynku Grunwaldzki Center
do odbioru w dniu 2018.12.03
ul. Ruska 2 przy Placu Solnym
do odbioru w dniu 2018.12.03
Zamów przez telefon! (od poniedziałku do piątku):
Telefon 12 210 09 02 (linia czynna w godzinach 8.00–20.00)
Maskirowka smoleńska – opis wydawcy
Śledztwo blogerskie w sprawie tragedii 10-04
Niniejsza książka dotyka historii sprzed kilku lat, sprawy „katastrofy smoleńskiej”, wokół której roztacza się atmosfera tajności, gromadzi olbrzymią warstwę przekonań oraz dezinformacji, jak też którą to sprawę przesłaniają biegnące ponad politycznymi podziałami przeróżne zmowy milczenia. 10 kwietnia Lech Wałęsa w przedpołudniowej rozmowie telefonicznej z jedną ze stacji telewizyjnych używał wprawdzie określenia „drugi Katyń” – ale przecież „Katyń” to synonim strzelania ludziom w tył głowy, a tymczasem w mediach owego dnia ogłoszono, że doszło do upadku „prezydenckiego tupolewa” z winy polskich pilotów, którzy podchodząc do lądowania na smoleńskie lotnisko za nisko zeszli w gęstej mgle.
Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka