Junkers G38 Lufthansy 14 czerwca 1934 roku ląduje na Polach Mokotowskich w Warszawie
Junkers G38 Lufthansy 14 czerwca 1934 roku ląduje na Polach Mokotowskich w Warszawie
Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
286
BLOG

Joseph Gebbels w Warszawie

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 0

Jest rok 1934. Na 11 miesięcy przed śmiercią Marszałka Jozefa Piłsudskiego przylatuje do Warszawy Joseph Gebbels.

Mistrz propagandy sukcesu. Chwali niemiecką gospodarkę i pierwszy Obóz Koncentracyjny w Dachau.

Namawia rząd premiera Kozłowskiego aby poszli śladami Niemiec.

Będzie porządek i dyscyplina w kraju niepokojonymi strajkami.

Stan zdrowia Marszałka jest zły, ale mimo to dowcipkuje.

17 czerwca 1934 roku poświęca Gebbelsowi prawie 1 godzinę na przyjacielskich rozmowach w Belwederze.

17 czerwca 1934

Przejazd przez Warszawę. Dzielnica żydowska. Smród i pełno brudu. Wschodni Żydzi. Tacy oni są. Rozmowa z Beckiem o wymianie kulturalnej. On jest przyjazny i przebiegły. Jak wszyscy Polacy. Obiecuje wszystko i nic. Także tej sztuki musimy się nauczyć. Pod tym względem Polacy nas wyprzedzają. I nie wolno nam robić sobie żadnych złudzeń (...). Następnie do Piłsudskiego. Francuzi chcieli to udaremnić. Ale to się nie udało. Marszałek jest faktycznie chory. Ale rozmawia ze mną prawie godzinę. Bardzo jowialny i szarmancki. Na wpół Azjata. Schorowany. Stary rewolucjonista. Jeszcze starszy niż Hindenburg. Ale jasność (umysłu) żołnierza. Armia jest generalnie dobra. Piłsudski trzyma Polskę w swych rękach. Wielki człowiek i fanatyczny Polak. Nienawiść do ludzi i wielkiego miasta. Despota jak sądzę. Podczas rozmowy sypie anegdotami. Na jego życzenie zostaliśmy razem sfotografowani.

10 kwietnia 1939

Londyn i Warszawa zawarły układ o pomocy wzajemnej. Beck wpadł więc w w pułapkę (zastawioną przez) angielskich lordów. Polska będzie musiała zapewne kiedyś za to drogi zapłacić.

Z pamiętnika samego Gebbelsa

Joseph Goebbels Dzienniki. Tom 1: 1923-1939, Świat Książki

Stan zdrowia Marszałka jest poważny. Zdarza się, że z powodu nasilającej się choroby sięga nie tylko po broń białą ale i po pistolet.

Ochrona musi wyjmować kule ze ścian Belwederu.

https://www.youtube.com/watch?v=9M_cfikbQ_o


Stan problemow psychicznych trwa już kilka lat od kiedy w roku 1928 przypadkiem zastrzelił żołnierza Ochrony.


image

Może prześladują go koszmary i duchy po Śmierci generała Rozwadowskiego, Zagórskiego i innych poległych w wyniku przewrotu majowego 12 maja 1926 roku. Ponad 397 OFIAR, poległych i zaginionych.

Joseph Gebbels w Warszawie

image

Joseph Gebels w Warszawie 14 czerwca 1934 roku.

http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/10046

JOSEPH GOEBBELS W WARSZAWIE

PATMF.517

Tytuł pełny: Joseph Goebbels w Warszawie

Sygnatura: MF.517

Data realizacji zdjęć: 1934

Czas trwania: 0:00:40

Kategorie tematyczne: polityka

Tagi: minister, wizyta, polityka zagraniczna, lotnisko, samolot, dyplomata, nazizm

O filmie

Samolot ląduje na lotnisku. Napis na samolocie: „Generalfeldmarschal von Hindenburg". Joseph Goebbels wychodzi z samolotu. Powitanie na lotnisku. Joseph Goebbels idzie w towarzystwie witających go osób.

Numer tematu: 10

Osoba: Joseph Goebbels (niemiecki minister propagandy i oświecenia publicznego w rządzie Adolfa Hitlera), Hans Adolf von Moltke (niemiecki dyplomata), Bronisław Pieracki (minister spraw wewnętrznych), Władysław Jaroszewicz (komisarz rządu na m.st. Warszawę)

Zdarzenie: niemiecki minister Joseph Goebbels z wizytą w Warszawie

Czas akcji: 1934-06-13

Miejsce akcji: Warszawa

Produkcja: Polska Agencja Telegraficzna

Prawa: dzieło osierocone (dyspozytariusz Filmoteka Narodowa)

Format dźwięku: mono

Format klatki: 4:3

System koloru: czarno-biały

Opis sekwencji

00:00:00:16 Plansza tekstowa: „GÖBBELS MINISZTER VARSÓBAN. A 'Hindenburg' óriásrepülővel a lengyel fővárosba érkező német propagandaminisztert a lengyel kormány tagjai fogadták a repülőtéren. POLSKA A.T.”.

00:00:12:07 13 czerwca 1934 roku. Na lotnisku na Polu Mokotowskim w Warszawie ląduje czterosilnikowy duży samolot pasażerski Junkers G 38 Lufthansy, numer rejestracyjny D-2500. Widoczne zabudowania ulicy Rakowieckiej - klasztor Jezuitów.

00:00:24:02 Napis na samolocie: „Genralfeldmarschall von Hindenburg” i nazwa przewoźnika Lufthansa. Widoczna okrągła antena radiostacji.

00:00:26:03 Joseph Goebbels wychodzi z samolotu.

00:00:30:12 Powitanie na lotnisku. Minister Propagandy Rzeszy Joseph Goebbels (drugi z prawej) w towarzystwie Ministra Spraw Wewnętrznych Polski Bronisława Pierackiego oraz posła nadzwyczajnego i ministra pełnomocnego Niemiec w Polsce Hansa Adolfa von Moltke oraz komisarz rządu na m.st. Warszawę Władysław Jaroszewicz.

00:00:36:20 Goebbels idzie w towarzystwie witających go osób.


Junkers G 38 of Lufthansa.

SDASM - https://www.flickr.com/photos/sdasmarchives/7585446728/

Public Domain

File:Junkers G 38.jpg

Created: 22 August 2012

https://wiadomosci.dziennik.pl/historia/ksiazki/artykuly/427524,joseph-goebbels-dzienniki-tom-1-1923-1939.html

Dzienniki Goebbelsa. Prawa ręka Hitlera odsłania kulisy III Rzeszy

image

To jedna z najbardziej złowrogich postaci XX wieku. Symbol kłamstwa, cynizmu i manipulacji. Polski czytelnik dostaje do rąk Dzienniki ministra propagandy III Rzeszy, Josepha Goebbelsa.

Młody Joseph Goebbels zaczął pisać Dzienniki w październiku 1923 roku. Aż do 1941 roku prowadził regularne zapiski osobiście. Po agresji Niemiec na ZSRR zatrudnił do tego stenografa Richarda Ottego. Nie znaczy to jednak, że straciła na tym skrupulatność i regularność. Wręcz przeciwnie. Niemal każdego dnia minister propagandy III Rzeszy dyktował coraz większą porcję notatek.

Goebbels popełnił aż 36 tysięcy stron maszynopisu, z tego zachowało się blisko 35 tysięcy stron. Ostatni znany wpis pochodzi z 10 kwietnia 1945 roku.

Pod koniec wojny Goebbels polecił archiwizować materiał w formie szklanych płytek zawierających mikorozdjęcia maszynopisu Dzienników. Osobnym materiałem na książkę jest to, co działo się z tym materiałem już po wojnie. Ostatecznie dopiero upadek muru berlińskiego umożliwił wgląd naukowcom w Dzienniki.

To niewątpliwie dzieło unikatowe. Goebbels umiał w sposób zaskakująco trafny przewidzieć bieg politycznych wydarzeń. Jak choćby rozwijający się od połowy II wojny światowej proces zniewolenia Europy Środkowej przez Stalina przy karygodnej bierności państw zachodnich.

Pierwsze spotkanie z Hitlerem? Odbyło się ono 12 lipca 1925 roku w Weimarze, ale rozmowa była wtedy krótka i zdawkowa. Dłuższa miała miejsce 4 listopada 1925 roku. Oto próbka pióra Josepha Goebbelsa:

Akurat je śniadanie. Już podnosi się od stołu i staje przed nami. Ściska mi dłoń. Jak stary przyjaciel. I te wielkie niebieskie oczy. Jak gwiazdy. Cieszy się, że mnie widzi. Nie posiadam się ze szczęścia. Wycofuje się na dziesięć minut, po czym ma już swoje wystąpienie przygotowane co do szczegółu. Wielkie owacje, potem okrzyki. "Niech żyje" i oklaski. On jest obecny. Ściska mi dłoń. Jest jeszcze całkowicie wyczerpany wygłoszeniem swojej wielkiej mowy. Potem znów przemawia pół godziny. Dowcipnie, ironicznie, z humorem, sarkazmem, na poważnie, żarliwie i namiętnie. Ten człowiek ma wszystko, aby być królem. Urodzony trybun ludowy. Przyszły dyktator.

19 grudnia 1933

Ekscelencja Lipski. Omawiam z nim stosunki niemiecko-polskie. Przeciwko bolszewizmowi. Delikatnie przeciwko Francji. Niemcy chcą modus vivendi. Hitler jest otwarty (...) (Lipski) Robi na nim (Hitlerze) duże wrażenie. Tęga głowa. Z kręgu Piłsudskiego (...).

29 marca 1934

U Lipskiego na kolacji. Bardzo dobry styl. Kiepura jest miłym chłopakiem i wielkim tenorem. Wiele się śmiejemy i dowcipkujemy. Lipski opowiada mi o Piłsudskim. Kapitalny facet! A więc z Polską jesteśmy na razie na dobrej drodze. Trzymać buzie na kłódkę i zachować spokój! To jest dla nas konieczne. Późnym wieczorem z Fuhrerem na koncert Kiepury. Najpierw leci jego uroczy film. Zabawny. Potem on cudownie śpiewa. Burza oklasków.

image


17 czerwca 1934

Przejazd przez Warszawę. Dzielnica żydowska. Smród i pełno brudu. Wschodni Żydzi. Tacy oni są. Rozmowa z Beckiem o wymianie kulturalnej. On jest przyjazny i przebiegły. Jak wszyscy Polacy. Obiecuje wszystko i nic. Także tej sztuki musimy się nauczyć. Pod tym względem Polacy nas wyprzedzają. I nie wolno nam robić sobie żadnych złudzeń (...). Następnie do Piłsudkiego. Francuzi chcieli to udaremnić. Ale to się nie udało. Marszałek jest faktycznie chory. Ale rozmawia ze mną prawie godzinę. Bardzo jowialny i szarmancki. Na wpół Azjata. Schorowany. Stary rewolucjonista. Jeszcze starszy niż Hindenburg. Ale jasność (umysłu) żołnierza. Armia jest generalnie dobra. Piłsudski trzyma Polskę w swych rękach. Wielki człowiek i fanatyczny Polak. Nienawiść do ludzi i wielkiego miasta. Despota jak sądzę. Podczas rozmowy sypie anegdotami. Na jego życzenie zostaliśmy razem sfotografowani.

10 kwietnia 1939

Londyn i Warszawa zawarły układ o pomocy wzajemnej. Beck wpadł więc w w pułapkę (zastawioną przez) angielskich lordów. Polska będzie musiała zapewne kiedyś za to drogi zapłacić.

Joseph Goebbels Dzienniki. Tom 1: 1923-1939, Świat Książki


https://wiadomosci.dziennik.pl/historia/ksiazki/artykuly/448322,jospeh-goebbels-dzienniki-tom-2-1939-1943.html

image

Na księgarskich półkach ukazał się drugi tom "Dzienników" Josepha Goebbelsa. Polski czytelnik powinien być tą pozycją wyjątkowo zainteresowany, bo dowie się m.in., jak kampania wrześniowa 1939 roku wyglądała okiem ministra propagandy III Rzeszy. W jego zapiskach nie brak także pogardliwych opinii o polskich przywódcach tego okresu.

Drugi tom "Dzienników" obejmuje lata 1939-1943. Od triumfalnego pochodu niemieckiego Wehrmachtu poprzez kampanię w Polsce, Danii, Norwegii, kraje Beneluksu oraz zwycięstwo nad Francją, aż po atak na ZSRR i klęskę Niemców pod Stalingradem.

Goebbels wielokrotnie odnosi się do wątków polskich. Z ekscytacją opisuje skuteczność niemieckich wojsk w kampanii wrześniowej, a potem można znaleźć wiele zapisków dotyczących Generalnego Gubernatorstwa. A konkretnie mnóstwo niepochlebnych uwag pod adresem "króla Polski" Hansa Franka. Zdaniem ministra propagandy Frank zbyt miękko obchodził się z "krnąbrnymi" Polakami. Goebbelsa w późniejszej fazie okupacji mocno irytowały także akcje polskich partyzantów na terenie administrowanym przez Franka.

>>>Dzienniki Goebbelsa. Prawa ręka Hitlera odsłania kulisy III Rzeszy

Drugi tom "Dzienników" zaczyna się wpisem z datą 2 września 1939 roku, ale Goebbels opisuje w nich wydarzenia z dnia poprzedniego. Jak wyglądał początek II wojny światowej oczami ministra propagandy III Rzeszy?

Jeszcze żadnych meldunków. W Gdańsku deklaracja przystąpienia (do Rzeszy). Walki. Westerplatte i Gdynia ostrzeliwane. Dzwoni Forster: do teraz wszystko dobrze. Reichstag: historyczne posiedzenie. Fuehrer uzasadnia swoje posunięcia. Ułatwia Londynowi i Paryżowi drogę do porozumienia. Podziękowanie Moskwie. Problem Gdańska wyjaśniony (...) Niestety nie mamy jeszcze Westerplatte. To nie jest dobrze, ze względów psychologicznych. W Gdańsku trwają także walki o (polski) urząd pocztowy (...) U Fuehrera. Jest wściekły, że Westerplatte nie jest bombardowane. Zaraz to zarządza (...) Pierwszy komunikat z frontu. Odnieśliśmy już bardzo miłe sukcesy. Ale jeszcze nie o rozstrzygającym znaczeniu. Usuwam z komunikatu pewne błędy psychologiczne. Radio kosztuje mnie wiele pracy. Muszę tam być czujny niczym pies myśliwski - pisze Goebbels.


Minister hitlerowskiej propagandy nie kryje swojej pogardy dla polskich władz. Z nie skrywaną satysfakcją pisze m.in. o ewakuacji polskiego rządu do Rumunii.

Wpis z 20 września 1939 r.: W Polsce panuje chaos. Mościcki wydał odezwę do narodu polskiego, w której zaklina się na honor. To nam się podoba: najpierw zwiać (za granicę), a potem rozprawiać o honorze (...).

7 października 1939 r.: W południe u Fuehrera. Znakomite towarzystwo. Fuehrer opowiada o niektórych bardzo poruszających epizodach z kampanii (w Polsce). Niemieccy muszkieterzy są doprawdy niedościgli na całym świecie. Polaków oceniliśmy całkowicie fałszywie. Ich przywódcy są nic niewarci. Egoistyczni i zepsuci. Prawdziwie polscy! A przy tym tkwiący w gównie w sposób niedający się z niczym porównać. Niosą ze sobą niebezpieczeństwo, że stepy (azjatyckie) zbliżą się do granic Europy. Fuehrer położył historyczną zasługę niszcząc to (polskie) państwo. Warszawa jest w większości zrujnowana. Wina polskiego przywództwa. Przy złej pogodzie ta kampania nie byłaby możliwa, przynajmniej co do tempa działań. Drogi są niewyobrażalne. Ich linia Maginota! Ale jednak się przeliczyli. Nasze zmotoryzowanie zdziałało prawdziwe cuda.

Już na początku drugiego tomu, w październiku 1939 roku Goebbels daje sygnał, co w najbliższym czasie czeka Żydów.

Bodaj najtrudniejsze będzie rozwiązanie kwestii żydowskiej. Ci Żydzi nie są już ludźmi. To drapieżne zwierzęta o chłodnym umyśle, które muszę zostać unieszkodliwione (...) - napisał Goebbels.

W końcowej części "Dzienników" czytelnik znajdzie zapiski ukazujące tło zbrodniczego majstersztyku, jakim było przemówienie Josepha Goebbelsa z 18 lutego 1943 roku.

Pałac Sportu stał się wtedy widownią największego popisu oratorskiego ministra propagandy i towarzyszącej temu tyleż fanatycznej, ile starannie zaaranżowanej erupcji entuzjazmu dla hasła wojny totalnej - napisał Eugeniusz Cezary Król w przedmowie do "Dzienników".

Joseph Goebbels, Dzienniki, Tom 2: 1939-1943, Świat Książki

https://twojahistoria.pl/2017/08/27/ilu-zabitych-ma-na-sumieniu-jozef-pilsudski/

Ilu zabitych ma na sumieniu Józef Piłsudski?

Krwawy zamach, polityczne morderstwa, brutalne tłumienie strajków i otwarcie obozu koncentracyjnego. Ilu ludzi straciło życie przez polskiego bohatera narodowego? I czy wszystkimi grzechami Sanacji wolno obciążać jej twórcę?

Polska połowy lat 20. była biedna, zacofana i pogrążona w kryzysie politycznym. W ciągu ośmiu lat rządy zmieniały się czternastokrotnie. Trwająca od 1925 roku wojna celna z Niemcami wyniszczała polską gospodarkę, przez co w listopadzie upadł drugi rząd Władysława Grabskiego. Kolejne kryzysy gabinetowe i coraz gorsza sytuacja gospodarcza kraju zmusiły Piłsudskiego do działania. Wzywali go do tego także ówcześni politycy.

9 maja 1926 roku na łamach „Nowego Kuriera Polskiego” ukazał się wywiad z Wincentym Witosem. Polityk, który dzień później po raz trzeci został premierem, wzywał Piłsudskiego:

Niechże wreszcie Marszałek Piłsudski wyjdzie z ukrycia, niechże stworzy rząd, niech weźmie do współpracy wszystkie czynniki twórcze, którym dobro państwa leży na sercu. Jeśli tego nie zrobi, będzie się miało wrażenie, że nie zależy mu naprawdę na uporządkowaniu stosunków w państwie.

Pierwszy rząd Bartla został utworzony przez Piłsudskiego po zamachu majowym. Przetrwał zaledwie 3 tygodnie

image

fot.Domena Publiczna Pierwszy rząd Bartla został utworzony przez Piłsudskiego po zamachu majowym. Przetrwał zaledwie 3 tygodnie


Warszawę ogarniał chaos. Liczba ofiar rosła. Jak relacjonował jeden ze świadków: „Drażniąco natomiast działają pojedyncze strzały rewolwerowe, czy też karabinowe: wywołują one często panikę i są również powodem wielu ofiar, przyczem strzały te nie dają się niczem usprawiedliwić. Ot, hula sobie brać strzelecka, paląc na wiwat do okien, a nawet do ludzi”.

Oficjalnie przewrót zakończył się 14 maja, kiedy prezydent Wojciechowski i premier Witos złożyli dymisję. Komisja Likwidacyjna pod przewodnictwem generała Lucjana Żeligowskiego, zajmująca się unormowaniem sytuacji militarnej w kraju, stwierdziła, że w walkach zginęło 379 osób. 920 odniosło rany. Pismo z ustaleniami w tej sprawie zostało opublikowane 1 czerwca 1926 roku. Nie uwzględniało ono jednak ofiar, które zmarły w późniejszym czasie w wyniku otrzymanych ran lub padły ofiarami niewybuchów. „Kurier Warszawski”, powołując się na informacje Polskiego Czerwonego Krzyża, podał, że do 27 maja liczba ofiar wyniosła 421 osób.

Strajki robotniczo-chłopskie

Z punktu widzenia niektórych warstw społecznych opowieści o bogatej i dostatniej II Rzeczpospolitej można włożyć między bajki. Przez cały okres międzywojenny chłopi i robotnicy znajdowali się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Prawdziwy kryzys nadszedł jednak po 1929 roku, kiedy świat ogarnęła recesja. Najgorzej było na wschodnich i południowych kresach Polski. Tak o sytuacji chłopów pisał Witos:

image

Wieś odżywia się coraz gorzej. Nawet zamożniejsi gospodarze nie używają cukru. Oszczędzają także na soli, która często stanowi jedyną już okrasę. Przecinanie zapałek na kilka części, krzesanie ognia z kamienia (…) stało się rzeczą codzienną i naturalną. (…) Grasująca w sposób niesłychany gruźlica zabiera niemiłosiernie mnogie ofiary, szczególnie spomiędzy młodszego pokolenia. Ludność chodzi bez obuwia, bez koniecznej bielizny, dodzierając reszty łachmanów, jakie jej z dawnych lepszych pozostały czasów. Szkoły pustoszeją, a nawet kościoły przerzedziły się w sposób widoczny. (…)

Chłopi nie rozstawali się z kosami od Racławic. Mieli je też w 1920 roku i później podczas protestów

fot.Domena Publiczna Chłopi nie rozstawali się z kosami od Racławic. Mieli je też w 1920 roku i później podczas protestów

Ziemia ubożeje, bo wkładów nikt nie robi i na przyszłość o tym nie myśli. Używanie nawozów sztucznych spadło do minimum. Inwentarz martwy zniszczony. Uprawa ziemi cofa się gwałtownie. Cena ziemi spadła do jednej czwartej niedawnej wartości (…) Ziemia przestała być dla chłopa owym upragnionym nabytkiem, stała się natomiast koniecznym ciężarem, dla niektórych ruiną i nieszczęściem.

Nie może dziwić, że wśród chłopów wzrastało wzburzenie na nieudolną politykę rolną sanacyjnego rządu. Działacze chłopscy wykorzystywali dni świąteczne, by manifestować jedność mieszkańców wsi. Władze jednak brutalnie tłumiły rozruchy, nie chcąc dopuścić do podkopywania swojego autorytetu.

Policja bije i strzela

Jedna z pierwszych pacyfikacji miała miejsce w Łapanowie w 1932 roku. Sanacyjni urzędnicy chcieli zablokować obchody Zielonych Świątek, które planowano przekształcić w wielką chłopską manifestację. Aby nadać jej jeszcze większą rangę, działacze chłopscy zdecydowali się przesunąć marsz na 5 czerwca. Wówczas mogła przybyć większa liczba chłopów. Marsz zakończył się tragicznie. Tak wydarzenia tego dnia opisywali Józef Hampel i Jerzy Zawistowski:

Organizatorzy, spodziewając się przeszkód ze strony policji, starali się zapewnić porządek i ład w maszerujących kolumnach. (…) Następnie 2 km przed Łąpanowem, w Wolicy po przepuszczeniu jadących na czele wozów, policjanci w liczbie ok. 30 zaatakowali idące w strojach krakowskich dziewczęta i kobiety. Wiele z nich dotkliwie pobito pałkami i kolbami, w tym bardzo ciężko Stefanię Satołową ze Zbydniowia.

Wincenty Witos (w centrum w rozpiętym płaszczu) był inicjatorem wielu chłopskich protestów

fot.Domena Publiczna Wincenty Witos (w centrum w rozpiętym płaszczu) był inicjatorem wielu chłopskich protestów.

Następnie policjanci rozproszeni po obu stronach zaczęli strzelać do tłumu, raniąc wiele osób. W chwilę później nadjechał samochód ciężarowy z policją i powiatowym komendantem »Strzelca« Krobickim i ponownie rozpoczęto strzelanie do chłopów. Po tych starciach policjanci wycofali się na posterunek w Łapanowie, a w miasteczku zgromadzili się wzburzeni chłopi w sile ok. 10 tys.

Zgromadzony tłum miał świadomość własnej siły. Sytuacja łatwo mogła przekształcić się w regularną bitwę z policją. Jeden z uczestników zajść, J. Madejczyk, wspominał, że:

Gdybyśmy byli pchnęli tłum na ów posterunek policji z pewnością przy dużych ofiarach chłopów można by było onych kilkunastu policjantów wraz z komisarzem starostwa wymordować. Zdawaliśmy sobie jednak z tego sprawę co potem (…). Wszak nie było żadnej perspektywy rewolucyjnej ani sojuszu chłopów z robotnikami.

W trakcie strzelaniny od kul padło 14 chłopów. 4 zmarło, a 10 ciężko rannych przewieziono do szpitala. Ogółem podczas strajków chłopskich w latach 1932-37 zginęło od 107 do 117 osób. Jednym z tragiczniejszych był rok 1936, kiedy podczas obchodów Święta Czynu Chłopskiego w wyniku starć z policją życie straciło aż 19 chłopów. Aresztowano wówczas ponad 800 osób. Ich domy zniszczono, a majątek skonfiskowano. W tym samym czasie na Zamojszczyźnie oddziały wojska i policji spacyfikowały 27 wsi, zabijając pięć osób. Ten tragiczny bilans przyćmiły jednak wydarzenia następnego roku.

Protestujący chłopi domagali się rehabilitacji skazanych podczas procesu brzeskiego, z Witosem na czele.

fot.Domena Publiczna Protestujący chłopi domagali się rehabilitacji skazanych podczas procesu brzeskiego, z Witosem na czele.

Wielki Strajk Chłopski

W dniach 16-25 sierpnia 1937 roku miało miejsce największe chłopskie wystąpienie okresu międzywojennego. Jego bezpośrednią przyczyną była tragiczna sytuacja, w jakiej znaleźli się chłopi. Wystarczy wspomnieć, że ceny płodów rolnych spadły w ciągu 7 lat średnio o 65%.

Decyzję o ogólnopolskim strajku chłopskim Naczelny Komitet Wykonawczy Stronnictwa Ludowego na podstawie upoważnienia udzielonego mu w tej kwestii 17 stycznia 1937 roku przez Nadzwyczajny Kongres Stronnictwa Ludowego. Protest miał rozpocząć się 15 sierpnia. Chłopi żądali między innymi rehabilitacji dla wszystkich byłych więźniów brzeskich (z Wincentym Witosem na czele), zmiany konstytucji, likwidacji sanacyjnego systemu rządów oraz reformy rolnej.

Jak pisze Andrzej Garlicki, w biografii Piłsudskiego podaje, że w całym kraju strajkowało kilka milionów ludzi. Blokowano drogi, zaniechano dostarczania żywności do miast i powstrzymano się od robienia zakupów w państwowych monopolach. Początkowo władze ignorowały protesty. Wkrótce jednak manifestanci, jak referował komendant policji w powiecie brzeskim, „groźbą i wyrządzaniem szkód sparaliżowali zupełnie w tym rejonie życie gospodarcze”. Lokalne władze zdecydowały się więc wprowadzić do akcji policję i wojsko.

Artykuł powstał między innymi na podstawie klasycznej biografii Józefa Piłsudskiego

Artykuł powstał między innymi na podstawie klasycznej biografii Józefa Piłsudskiego autorstwa Andrzeja Garlickiego.

Do pierwszych starć doszło 17 sierpnia 1937 roku. Chłopi w wyniku brutalności służb radykalizowali się. Atakowali posterunki policji, odbijali aresztowanych, porywali policjantów. Wobec wzrastającej liczby ofiar zarząd Stronnictwa Ludowego wezwał do zaprzestania używania przemocy w starciach z policją. Skutek był jednak odwrotny: represje władz jedynie się zintensyfikowały. W wyniku starć zginęło 44 chłopów. 5 tysięcy osób aresztowano, a 617 uwięziono. Można też znaleźć jeszcze bardziej pesymistyczne szacunki. Komunikat Informacyjny nr 12 z 8 września 1937 roku podawał z kolei liczbę 67 zabitych i kilkuset rannych. Po stronie policji rannych zostało 108 policjantów. Żaden nie zginął.

Robotniczy los

Podobnie miała się sprawa z robotnikami. Niskie zarobki, nadmierne obciążenia i niskie płace powodowały frustrację. Przez jakiś czas, po strajku generalnym z 1926 roku, wystąpienia miały charakter lokalny. Jednak już w 1931 roku, po umocnieniu się władzy sanacyjnej, robotnicy zaczęli organizować kolejne wielkie protesty.

Podczas strajków, jakie odbyły się w Zagłębiu Dąbrowskim i Krakowskim przeciw zapowiedzianej przez rząd obniżce pensji o 15%, zginęło 6 górników. Mimo krwawej polityki władz wystąpienia przybierały na sile. Rok później w proteście przeciwko kolejnym cięciom wzięło udział ponad 40 000 robotników. 2 marca 1933 roku strajkowało już 120 tysięcy osób. Siły rządowe tymczasem nie przebierały w środkach. W podlaskim Supraślu wojewoda wysłał przeciw protestującym policję, która zabiła dwie osoby, a 48 raniła.

W kolejnych latach policyjny terror się wzmagał. 18 marca 1936 roku brutalnie rozpędzono protestujące kobiety zatrudnione w krakowskiej fabryce „Semperit”. Niespełna tydzień później służby porządkowe zatrzymały na ulicy Basztowej pochód robotników i otworzyły do nich ogień. Zginęło około 10 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych.

Krakowski strajk generalny został brutalnie spacyfikowany. Zginęło około 10 osób.

fot.Domena Publiczna Krakowski strajk generalny został brutalnie spacyfikowany. Zginęło około 10 osób.

Niespełna miesiąc później, w kwietniu 1936 roku, pogrzeb zabitego przez lwowską policję Władysława Kozaka zamienił się w wielką antysanacyjną demonstrację. Według oficjalnych danych, od policyjnych kul zginęło 19 osób. Ówczesna prasa pisała nawet o 49 zabitych. Około 1500 osób aresztowano. Była to liczba tak wielka, że sanacyjna prasa musiała dementować plotki o obozie koncentracyjnym, który, jak sobie opowiadano, powstał pod Lwowem. Faktem jest jednak, że około 70 osób, które aresztowano wówczas, trafiło do istniejącego już obozu w Berezie Kartuskiej.

Bereza Kartuska

„Miejsce odosobnienia” w Berezie, jak określały je władze, zostało utworzone 12 lipca 1934 roku na podstawie rozporządzenia prezydenta Ignacego Mościckiego z dnia 17 czerwca tego samego roku. Pomysłodawcą jego powstania był premier Leon Kozłowski, który zdołał przekonać do swych racji Marszałka Piłsudskiego. Bezpośrednim impulsem, który skłonił ówczesnego Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych do udzielenia zgody na otwarcie obozu, było zabójstwo ministra spraw wewnętrznych, Bronisława Pierackiego. Zginął on w połowie czerwca z rąk ukraińskiego nacjonalisty.


image

Obóz zasłynął wkrótce dzięki brutalności strażników i wyjątkowo trudnym warunkom. Władysław Ryncarz, działacz Stronnictwa Ludowego, trafił tam za udział i organizację protestów chłopskich w Małopolsce. Tak wspomina pobyt w Berezie:

Co do zajęć w Berezie to było tak: praca trwała 8 godzin, ale tych wszystkich czynności było na 15 godzin, bo i ćwiczenia, bieganina, mycie ustępów, szorowanie, tak że bite 15 godzin to trwało. Pobudka o godzinie 5. Następnie ubieranie się na korytarzu, potem na salę stać na baczność wpatrzony przed siebie w ścianę. (…) Na sygnał gwizdka cała sala dwójkami z menażkami i ręcznikami do mycia biegiem dookoła bloku, po drugiej stronie którego stały beczki z wodą na wózkach dwukołowych, przyciągniętych poprzedniego dnia przez więźniów od pompy kieratowej, a oddalonej od bloku o paręset metrów.

(…) Myli się z menażki bardzo szybko, bo czas był wyliczony na minuty. Za chwilę gwizdek. Wszyscy na baczność, obojętne, czy się zdążył każdy umyć, czy nie. Znowu dwa sygnały gwizdkiem (…). Biegiem na piętro, na salę. Znowu baczność przy swej pryczy. Następne dwa gwizdki, biegiem do suteren (…). O godzinie 12 przerwa. Trwała godzinę. Obiad, Jedno danie, zupa ziemniaczana. (…) Tak samo na kolację, tylko zupa.

Kierownictwo i strażnicy obozu w Berezie słynęli z brutalności. Bicie było na porządku dziennym.

fot.Domena Publiczna Kierownictwo i strażnicy obozu w Berezie słynęli z brutalności. Bicie było na porządku dziennym.

Przez 5 lat istnienia obozu jednorazowo więziono w nim maksymalnie 800 osób. Byli to głównie przeciwnicy polityczni sanacji, ale także terroryści z OUN czy ONR. W końcowym okresie istnienia obozu osadzano w nim również pospolitych przestępców i Żydów oskarżonych o spekulacje. Różne źródła podają, że w obozie zmarło z chorób, wycieńczania i w wyniku pobicia przez strażników od 4 do 20 osób.

W sumie rządy sanacji pochłonęły około 1300 ludzkich istnień. Były to ofiary samego puczu, ale także pacyfikacji w czasie protestów chłopskich i strajków robotniczych. Liczba obejmuje też tych, którzy stali się celem mordów politycznych lub zginęli w trakcie odsiadywania wyroku w Berezie Kartuskiej. Czy to dużo? Oczywiste, że w historii zdarzały się reżimy bardziej krwawe. W trakcie rządów sanacji liczba ofiar nie sięgnęła poziomu, na którym śmierć to „tylko statystyka”. Ale może nawet jedna niepotrzebna śmierć – to o jedną za dużo?

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka