Moje wiosny i jesienie.
Trochę tych lat upłynęło. Szczególnie znamienny był rok 2010.
Wiele zdarzeń z tamtej wiosny warzy naszą Historię dni dzisiejszych.
Nie opublikowany Aneks do Raportu o WSI, kto wie czy nie był przyczyną śmierci nie tylko Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Jeden ze śladów prowadzi do Wiednia i obecności tego dnia Austryiakow w Warszawie i w St. Petersburgu blisko w sąsiedztwie statku powietrznego FSB i Samolotu Ił 96 Prezydenta Rosji w odległym zakątku lotniska Pulkovo.
Jesień rok śmierci Córki Marii Generała Emila Fieldorfa.
21 listopada 2010
Tego dnia odeszła Maria Fieldorf-Czarska (*20 III 1925 Wilno – 21 listopada 2010 Gdańsk). Publikujemy zebrane wspomnienia i dokumenty o życiu córki Generała „Nila”.
NA STRONACH:
strona [2] Uroczysty pogrzeb w Warszawie
strona [3] Najwierniejsza strażniczka pamięci swego ojca + film dok. W sprawie generała Fieldorfa „Nila”
strona [4] Przesłania Marii Fieldorf-Czarskiej + film „Generał Nil”
strona [5] Wspomnienia + On wierzył w Polskę, film Aliny Czerniakowskiej
Przeczytaj: Tadeusz M. Płużański >Mordercy Generała Nila
Ireneusz Kaczmarek
Serce polski będzie bić w nas

Tam było centrum polskości. W tym niepozornym dwupiętrowym bloku na obrzeżach Gdańska, przy małej bocznej uliczce, która nie mogła się nigdy doczekać remontu, tętniło serce Polski. Teraz przestało bić?
W niewielkim, skromnie urządzonym mieszkaniu, które jeszcze pamiętało naloty UB, mieszkała Pani Maria, córka Generała „Nila”. Nie był to jej dom rodzinny, bo Zło nie pozwalało Jej na wytchnienie, zmuszając to do opuszczenia Wilna, potem Brzeżan, Koloni Wileńskiej, następnie Łodzi, aż dotarła do Gdańska. Może gdyby się poddała, daliby Jej spokój. Niedoczekanie! Marii nie można było złamać, podobnie jak Jej Ojca. Była przecież córką szefa Kedywu! Sama jednak mówiła o sobie, że jest jedną z wielu, że w czasie Wojny Światowej wszyscy Polacy tak postępowali. Tak, ale gdy nastała okupacja sowiecka, stopniowo udawało się komunistom „nagiąć” wielu. Ona pozostała do końca niezłomna. Dlatego zawsze powtarzała: „Moją Ojczyzną jest Polska Podziemna”.
Od kiedy znałem Panią Marię, drzwi do Jej mieszkania były zawsze otwarte. I niemal za każdym razem, gdy Ją odwiedzałem, gościła ciekawe osoby, a rozmowy nigdy nie były błahe, powierzchowne, lecz skupione na sprawach najistotniejszych. Krótko mówiąc: Bóg, Honor, Ojczyzna. I rodzina. Tak, rodzina była dla niej niezwykle ważna. Pragnęła gorąco powrotu do Polski Zosi, córki jedynej siostry Krystyny, martwiła się o jej zdrowie, zawsze zatroskana o sprawy swoich bliskich.
Najczęściej można było u Pani Marii spotkać Panią Kazię Paradowską – łączniczkę AK z Wilna, więźniarkę Kaługi. Przyjaźniły się od dzieciństwa i choć koleje losu rozdzielały je czasem na wiele lat, to w końcu trafiły do Gdańska i zamieszkały w sąsiednich mieszkaniach, w tym samym bloku. Kazia umarła 26 dni przed Marią…
Po tym się poznaje prawdziwych przyjaciół, że są ze sobą na dobre i na złe. A na Panią Marię zawsze można było liczyć. Interesowała się szczerze sprawami każdego z nas, ciągle wsłuchana w drugiego człowieka, nie raz rozwiązywała nasze trudne historie życia codziennego, w zdrowiu i w chorobie. Gdy Pani Kazia mocno podupadła na zdrowiu, znajdowała pomoc i opiekę u przyjaciółki, i na odwrót. A muszę dodać, że duch polskości tego miejsca nie byłby chyba pełny bez cudownej osoby, jaką była Pani Kazia. „Kazia z Wilna” – tak nazwał swój artykuł Piotr Szubarczyk opisując osobę, której nie da się ująć w słowach. Tak jak nikt i nic nie opisze takiej osoby, jaką była Pani Maria.
Gdy Pani Kazia odeszła na wieczną wartę, nie minął miesiąc, a spotkały się znowu razem…
Pani Maria – dumna i dobroduszna zarazem, wielka i schylona nad losem najsłabszych, nieustępliwa i zdecydowana. Powierzająca wszystkie ważne sprawy Bogu przez ręce Maryi. Tak, utożsamiała w sobie Polskość, to co w niej najlepsze, najszlachetniejsze.
Choć ten rok jest dla Polski i Polaków tak trudny, a szczególnie ciężkie są to chwile dla nas, którzy straciliśmy ukochaną i bliską osobą, to jednak niech to od nas wyjdzie głos nadziei. Musimy się starać i ciągle iść naprzód, podnosząc się nawet wtedy, gdy nadzieja wydaje się daleko. Bo przewodzi nam Generał „Nil” i jego hasło „Nil desperandum” – „nie rozpaczajcie”, „nie poddawajcie się”.
Dlatego wzywamy wszystkich Polaków aby stawili się jak jeden, każdy jak potrafi, na Powązkach wojskowych w sobotę 4 grudnia o 12:00, aby zamanifestować naszą miłość do Ojczyzny przez obecność na ostatnim pożegnaniu córki Generała „Nila”. Niech odrodzi się Polska, póki my żyjemy.
http://wolnapolska.pl/index.php/
Piotr Szubarczyk IPN Gdańsk
Jakże byłaś nam bliska
To był piękny dzień, jakby wbrew okolicznościom skłaniającym do smutku i żałoby. W kościele Matki Bożej Królowej Korony Polskiej w Gdańsku Oliwie przed ołtarzem trumna Marii Fieldorf-Czarskiej. Przy niej w honorowej asyście stanęli żołnierze Jednostki Wojsk Specjalnych „Nil” z Krakowa. To byli Jej „chłopcy” – inaczej o nich nie mówiła.
Ta jednostka to była największa radość ostatnich lat życia Marii Fieldorf-Czarskiej. Była w Krakowie jako matka chrzestna sztandaru jednostki, teraz ten sztandar pochylił się w Gdańsku nad Jej trumną. Razem z gen. Włodzimierzem Potasińskim, dowódcą Wojsk Specjalnych RP, umieściła akt erekcyjny pod pomnik Generała „Nila” na terenie jednostki. Wiadomość o śmierci generała Potasińskiego pod Smoleńskiem 10 kwietnia przyjęła z wielkim bólem. Jego córkę Aleksandrę przytuliła do serca jak własne dziecko.
Mimo sobotniego południa, pory niedogodnej do wychodzenia z domu, kościół był wypełniony ludźmi.
Przy trumnie, obok młodych żołnierzy z Krakowa, stanęli w asyście kombatanci Armii Krajowej, podkomendni Jej Ojca. To był niezapomniany widok. I sztandary: Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, wileńskiej AK, byłych więźniów politycznych, szkół im. „Nila”, gdańskiej „Solidarności”. Zwracał uwagę sztandar Zespołu Szkół z Przodkowa im. rotmistrza Witolda Pileckiego, tak jak generał „Nil” zamordowanego na Mokotowie. Wszyscy byli skupieni i poważni, ale w sercach była radość, bo to gdańskie pożegnanie Marii Fieldorf-Czarskiej odbywało się w bliskiej Jej sercu aurze. Do tego Jej ukochane głosy z Radia Maryja – ojców Piotra Dettlaffa i Jacka Cydzika, którzy odprawili żałobną Mszę Świętą. I liczna kapłańska koncelebra z duchowym powiernikiem i spowiednikiem Marii o. Albinem Chorążym i z proboszczem parafii o. Bogumiłem Nyczem ze Zgromadzenia Ojców Cystersów, którzy prowadzą parafię od jej powstania w 1988 roku.
Ojciec Jacek Cydzik w pożegnalnym kazaniu przypomniał Zmarłą jako strażniczkę pamięci wielkiego Ojca, ale też jako osobę o silnym poczuciu odpowiedzialności za Polskę, za patriotyczne wychowanie młodzieży i międzypokoleniowy przekaz wartości. Przypomniał, jak wielkim ciosem dla Marii Fieldorf-Czarskiej była tragedia smoleńska z 10 kwietnia. Nie tylko z powodu śmierci wielu bliskich, znanych Jej i szanowanych przez Nią osób, ale także ze względu na możliwości wyjaśnienia do końca wszystkich okoliczności sprawy „Nila” i odnalezienia miejsca, w którym zabójcy go pogrzebali. – Dopóki żyli ci ludzie, ten prezes IPN, była jeszcze szansa. A teraz? Jak będzie teraz? – pytała ze smutkiem.
Miałem zaszczyt pożegnać śp. Marię Fieldorf-Czarską w imieniu Instytutu Pamięci Narodowej. Jakże ona była nam bliska! Jakże broniła prawa Instytutu do niezależności od czynników politycznych i ideologicznych w realizacji jego misji. Ileż złożyła podpisów pod listami otwartymi i listami prywatnymi do ważnych osób, w których broniła prawa IPN do swobodnego wypełniania celów ustawowych, bez względu na interesy polityczne ważnych osób, bez względu na poprawność polityczną.
Przypomniałem zgromadzonym wiersz Stanisława Balińskiego, który pani Maria tak często cytowała podczas swych wystąpień publicznych, zwłaszcza jego incipit: „Moją ojczyzną jest Polska Podziemna”. Największym pragnieniem Marii Fieldorf-Czarskiej, pewnie nieziszczalnym do końca, było przeniesienie ponad czasem, ponad pokoleniami tej szczególnej atmosfery narodowej jedności i współodczuwania, które towarzyszyły Polakom podczas wojny, choć działy się przecież wtedy rzeczy straszne. „Mogę uciekać przed zmagań żałobą, ale już nigdy nie ujdę przed sobą. Wśród wielu ojczyzn, co płyną w mgle cudnej, ja chcę tej jednej, tej wolnej, tej trudnej”… – pisał Baliński z dalekiego Londynu.
Był jeszcze jeden autor, którego Maria Fieldorf-Czarska pamiętała z powojennej Łodzi i który niezmiennie łączył się w Jej myśli z cierpieniem Ojca. Sługa Boży o. Tomasz Rostworowski SJ, kapelan Komendy Głównej Armii Krajowej, pośmiertnie odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Był duszpasterzem akademickim. Skazany i uwięziony na Mokotowie, w tym samym roku co „Nil”. Przypomniał go w czasie pamiętnego kazania 11 listopada tego roku ks. płk Sławomir Żarski – wikariusz generalny Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. Kazania, które tak bardzo nie spodobało się pewnej ważnej osobie, a które przypadłoby do serca Marii Fieldorf-Czarskiej. Ojciec Tomasz podtrzymywał więźniów Mokotowa na duchu, komponując dla nich i ucząc ich potajemnie pieśni – na przykład tej, którą śp. Maria szczególnie kochała:
„[…] Ojczyzna moja to nie spętane słowo,
Spiżowych haseł modlitewny dźwięk.
To myśl radosna, że już ponad głową
Nie załopocze czarnym skrzydłem lęk.
[…]
Takiej Ojczyzny daj nam dożyć, Panie,
I znowu klęknąć w progu naszych chat.
Wiemy, że dobroć Twa rozwalić może
Gmachy obłudy w plątaninie krat…”.
http://wolnapolska.pl/index.php/
DALEJ
strona [2] Uroczysty pogrzeb w Warszawie
strona [3] Najwierniejsza strażniczka pamięci swego ojca+ film dok. W sprawie generała Fieldorfa „Nila”
strona [4] Przesłania Marii Fieldorf-Czarskiej + film „Generał Nil”
strona [5] Wspomnienia + On wierzył w Polskę, film Aliny Czerniakowskiej
Przeczytaj też: Tadeusz M. Płużański, Mordercy Generała Nila