Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
978
BLOG

Korwin i śliwki w occie, Polski dom do góry nogami stoi

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 0

Dzisiaj mamy 17 września 2015 roku.

Mamy śliwki na drzewach.Bardzo lubię węgierki. Oczywiście śliwki.

image

Dom do góry nogami, alegoria polska

https://www.google.pl/search?q=dom+w+szymbarku+do+g%C3%B3ry+nogami&espv=2&biw=1280&bih=923&site=webhp&tbm=isch&imgil=Ndz94I0wpiHiLM%253A%253BhYScpD0OZBFBPM%253Bhttp%25253A%25252F%25252Fwww.przewodnik.e-wyjazd.pl%25252Fmiejsce%25252Fdom-do-gory-nogami-w-szymbarku%25252CD6PY.html&source=iu&pf=m&fir=Ndz94I0wpiHiLM%253A%252ChYScpD0OZBFBPM%252C_&usg=__Mg_BdPeIIgyq9PHe8NR63hN8wgs%3D&ved=0CCgQyjdqFQoTCOWr78mj_scCFQcBcwodUigGhg&ei=9s36VeXYE4eCzAPS0JiwCA#imgrc=1OMmvaIyMMphpM%3A&usg=__Mg_BdPeIIgyq9PHe8NR63hN8wgs%3D

image

https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Szymbark_(Szimbark),_Dom_do_g%C3%B3ry_nogami_-_fotopolska.eu_(180802).jpg

Size of this preview: 800 × 535 pixels. Other resolutions: 320 × 214 pixels | 640 × 428 pixels | 1,024 × 685 pixels | 1,200 × 803 pixels.
Original file ‎(1,200 × 803 pixels, file size: 97 KB, MIME type: image/jpeg)
 

Summary[edit]

Description
Polski: Moje pierwsze zdjęcie na fotopolska i od razu zamieszczam
obrócone do góry nogami!
W tym miejscu wiele osób robi sobie zdjęcie aby móc mieć potem
takie efekty! Więcej obracać zdjęć nie będę!;-)
Address
Szymbarskich Zakładników 12
Szymbark (Szimbark)
Powiat kartuski
Pomeranian Voivodeship
Poland
 
Date 31 October 2010
Source Fotopolska.eu
Author KazimierzP
 

 

Śliwki marynowane (śliwki w occie) - jak zrobić? Przepisy na ...

https://www.winiary.pl/.../sliwki-maryno...
Translate this page
50 min
Do przygotowania smakowitych śliwek w occie potrzebujemy twardych lecz dojrzałych węgierek, kilka goździków, trochę cukru i ocet spirytusowy. Domowe ...

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=158813344460893&set=p.158813344460893&type=1&theater

 
 
Obserwuj · Wczoraj · 
 
 
 
 
image
 
 
 
Lubię to! · Komentarz
Komentarze

 

image

 

We wrześniu 1939 roku po ucieczce przez Rumunię (udał się na wychodźctwo) legalny Rząd II Rzeczypospolitej z Prezydentem, Naczelnym Wodzem na czele wywożąc nasze polskie złoto - ponad 120 ton - do zaprzyjaźninej Angli (Graet Britain) rządzonej pod berłem  Edwarda VII.

POCZET Gladiatorów z II wojny światowej - Polskie Siły Zbrojne Na Zachodzie - STRACEŃCY JAK LISOWCZYCY.  Dlaczego płaciliśmy brytyjczykom polskim złotem:

( 11 TON, wiele sztab próby 1000 &) za obronę ich ŻYCIA i ich KRAJU -  Wielkiej Brytanii: 15 września 1940 roku - 26 samolotów wroga - Niemiec nazistowskich - Bitwa o Anglię wrzesień 1940, to nie KONIEC DALEJ: Tobruk, Bitwa o Monte Cassino, Bitwa pod Arnhem ???]

DLACZEGO ??? !!!

Great Britain - Wikipedia, the free encyclopedia

https://en.wikipedia.org/wiki/Great_Britain
Great Britain refers geographically to the island of Great Britain, politically to England, Scotland and Wales in combination. However, it is sometimes used ...

wywieziony przez Panią Halinę Konopacką i Jej męża pułkownika 

Zdjęcie satelitarne z Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej w 2002.jpg kwietnia

 

11 ton polskiego złota zatrzymała Wielka Brytania, ale gdzie się podziała reszta? Lista podejrzanych jest długa…

Gladiators of World War II - The Free Polish Forces [E5/13]

Opublikowany 10.07.2013

I do not own, nor do I or intend to profit from this content whatsoever. "Copyright Disclaimer Under Section 107 of the Copyright Act 1976, allowance is made for "fair use" for purposes such as criticism, comment, news reporting, teaching, scholarship, and research. Fair use is a use permitted by copyright statute that might otherwise be infringing. Non-profit, educational or personal use tips the balance in favor of fair use."

  • Muzyka

    • „Polonaise No. 3 in A Major, Op. 40, No. 1, "Military"”, wykonawca: İdil Biret (Google Play • iTunes •eMusic)
  • Kategoria

  • Licencja

    • Standardowa licencja YouTube

JEZU UFAM TOBIE

image

Polska - dom do góry nogami

Partia KORWIN buduje swój wizerunek przed WYBORAMI 2015 !!!

 

KORWiN

www.partiakorwin.pl/

 

  •  
  •  

Translate this page

podlaski · pomorski · Okręg 25 – ... Miriam Shaded na liście kandydatów do Sejmu partii KORWiN ... janusz korwin-Mikke przedstawił postulaty programowe Partii KORWiN na wybory parlamentarne 2015 na antenie Polsat News. więcej ...

Wybory Parlamentarne 2015 - Wybory 2015

www.serwiswyborczy.com/

 

  •  
  •  

Translate this page

Wybory Parlamentarne 2015 - kandydaci, listy wyborcze, kalendarz. ... PiS, PSL, partia KORWiN oraz Platforma Obywatelska - komitety tych siedmiu ugrupowań ...

 

Przed wojną mieszkało w Polsce 3,9 mln Żydów. Jak ustalił Instytut śp.Szymona Wiesenthala 6 milionów z nich wymordowali Niemcy. Jak ustalił p.prof.Jan Tomasz Gross, resztę wymordowali Polacy.

 
Zdjęcie użytkownika Janusz Korwin-Mikke.
Komentarze
Polski dom do góry nogami stoi
Adam Narloch Jak wiadomo, przed wojną Polacy produkowali nowych Żydów by móc ich potem mordować. Logiczne.
< >
Polski dom do góry nogami stoi
Konrad Grabowski A na "rekompensatę" chętnych 10 milionów
< >
 
 

Tak, jak zapowiadałem: w Sejmie powstaje Koło Poselskie KORWiN. Potrzebne nie tylko dla propagandy – ale i po to, by KORWiN miał więcej czasu na mowy w Sejmie...póki jest. 
Powstaje – bo do naszej partii ponownie wstąpił WCzc.Jarosław Jagiełło. Wstąpił w czerwcu i wypisał się po paru tygodniach - bo nie wytrzymał fali pomówień, że wstępuje dla kariery. Teraz zapisał się po zamknięciu list wyborczych – by nie było podejrzeń, że wstąpił, by mieć „1”. A tak się złożyło, że mógłby ją mieć – bo nam się nieoczekiwanie w dwóch Okręgach zrobił vacat. A nie chciał. 
I jak się teraz czują hejterzy, którzy wtedy doprowadzili do tego, że się wypisał? 
A w wyborach? Wszystkie Okręgi zarejestrowane, kampania startuje. Jak się podoba ten spot: https://www.youtube.com/watch?v=FyEZ4mdVKss

 
Zdjęcie użytkownika Janusz Korwin-Mikke.
Komentarze
< >
Polski dom do góry nogami stoi
Magdalena Ankiewicz W tym spocie mówi Pan Janusz Korwin-Mikke za szybko, niewyraźnie. Zgadzam się z innymi, że muza dodatkowo zagłusza. Powinny być pokazane kobiety u Pańskiego boku. Nie powinno być nic o tym jak jest źle, bo każdy wie jak jest. Powinniście się skupić na ...Zobacz więcej
< >
Polski dom do góry nogami stoi
Damian Wocial Czy poseł Armand Ryfiński także zostanie zwerbowany? Ma podobne zdanie dotyczące (nie)przyjmowania imigrantów i bardzo mocno gani obecny rząd. Uważam, że partia KORWIN potrzebuje takiego agresywnego zawodnika! ;>
< >
Polski dom do góry nogami stoi
Konrad Kamiński Według mnie spot jest całkiem dobry. Korwin mówi tu dosyć ładnie i nie ucina swoich myśli. Przekaz jest w miarę jasny. Niektórzy dobrze mówią, że powinien być mniej epileptyczny. Mniej błysków i techniawy. Poza tym dobrze, że widać ile ludzi przychodzi...Zobacz więcej
Polski dom do góry nogami stoi
Paweł Krajewski Panie Januszu, w momencie poprzedniego przyjęcia pana Jagiełły, z kierownictwa KNP dochodziły w większości negatywne opinie, a Pan nabrał wody w usta. Ludzie nie wiedzieli co mają myśleć. A skoro było tle lat mówione, że banda czworga to prawie sami zł...Zobacz więcej
Polski dom do góry nogami stoi
Filip Vandersky To jest normalne działanie. Proszę nie drzeć szat. Skoro przysłużył się rabunkowi naszych lat emerytalnych musi ponieść konsekwencje. I je ponosi bo wie, że postąpił niesprawiedliwie. A pracować dla idei mimo kary może. Bez pokuty nie ma nawrócenia.
Polski dom do góry nogami stoi
Wojtek Kręcisz spot za długi i nieco chaotyczny, pan prezes gada za dużo i za szybko (zważywszy że podobno 70% społeczeństwa nie potrafi przyswoić banalnego rozkładu jazdy Emotikon smile ) , brak akcentów przez całą 1 minutę! (aż się prosi dłuższa pauza w 0:25) a zresztą, co ja tam wiem... Emotikon grin
< >
Polski dom do góry nogami stoi
Bartosz Borowski Czuje się dobrze. Bo wiem że oni i tak odejdą Emotikon smile
Gdy zacznie robić się gorąco, to oni zmienią partię na PIS czy jakieś PO.
Zresztą gdzie ludzie nie będący wolnościowcami, do takiej partii...
Polski dom do góry nogami stoi
Jerzy Kozioł spot beznadziejny. mniej muzyki, szczególnie takiej jak ta, mniej patosu, więcej konkretów i jechania po błędach POPiSu, więcej Wiplera, mniej Korwina. czy Pan widział w jakimś spocie PiSu Kaczyńskiego?
Polski dom do góry nogami stoi
Andi Głowacki Nadal nie wiem, czy nasi 'antysystemowcy' brali pod uwagę kiedykolwiek scenariusz z koalicją partii politycznych. P.Braun również o takiej opcji w ogóle nie wspominał, co mnie dziwi. Potencjalnie niezainteresowana tym mogłaby być KORWiNa, ale nie wiemy...Zobacz więcej
Polski dom do góry nogami stoi
Paweł Madej Brakuje w Polsce szlachetnych ludzi ze musicie sięgać po nierobów ktorzy chca tylko do koryta
< >
Polski dom do góry nogami stoi
Szymon Betka Do spotu użyłbym przede wszystkim większej ilości materiałów, bo widać, że był on znacznie okrojony. Przyciszyłbym nieco muzykę, żeby lepiej było słychać słowa Janusza. Trzeba pokazać więcej sytuacji, w których Janusz spotyka się z niepełnosprawnymi i...Zobacz więcej
Polski dom do góry nogami stoi
Krzysztof Nerlewski Czuję się.. smutnie... No cóż zaczęto przyjmować odpady więc i część ideowców - tych najwierniejszych zrezygnuje z wspierania partii. Górski rozumiem, że nie zrobił tego dla startu, gdy nikt go nie chciał na liście i 3 tyg temu miał się wycofać z polityki z tego powodu?
Mniejsza o to z jakiego powodu. Robienie z siebie szambonurków to prosta droga do wtopienia się w otoczenie i niczego innego.
"Nie lubię tego!"
Lubię to! · Odpowiedz · 1 · 23 godz.
Polski dom do góry nogami stoi
Ola Ogińska A jak nowi posłowie poradzą sobie z falą hejtu serwowaną przez dziennikarzy jak "czy zgadza się Pan /Pani na odebranie praw wyborczych kobietom, obrażanie niepełnosprawnych, ludzi -śmieci, bicie posłów, itp." Miriam gdyby nie wsparcie Wiplera to by uciekła po paru dniach z KORWiNA..... Wiec niech będą silni i wytrwali mimo hejtu.
Polski dom do góry nogami stoi
Karolina Mich Panie Januszu Korwin Mikke- rośnie Panu poparcie, myślę że w tym tempie i przy odpowiednim prowadzeniu kampanii może być nawet ok.8% w wyborach. Tylko błagam niech Pan jak zwykle nie dawali czegoś przed wyborami!!!!! Niech się Pan skupi na imigrantac...Zobacz więcej
Polski dom do góry nogami stoi
Alojzy Potempa 1) Za długie; 2) A gdyby na początku to nie JKM mówił ze swoją wadą wymowy? Emotikon wink
< >
Polski dom do góry nogami stoi
Aleksander Popielarz Czy tym razem poseł Jagiełło jest gotów by skończyć w kryminale?
Polski dom do góry nogami stoi
Karol Winiarek "Hejt" nie wziął się tylko z podejrzeń o bycie karierowiczem - hejt był przede wszystkim z powodu irracjonalnych głosowań p. Jagiełły w sprawach dla nas ważnych, z których to głosowań p. Jagiełło do dzisiaj nie raczył się wytłumaczyć.
Zna Pan doskonale swoich wyborców - wie Pan, że my tak po prostu nie łykniemy spadochroniarza jeśli nie będziemy widzieli jego szczerych intencji.
< >
Polski dom do góry nogami stoi
Rafał Stefaniak hmm... teraz? czy coś się ma wydarzyć w październiku?
Polski dom do góry nogami stoi
Adam Lewandowski Panie Januszu huj w dupę z hejterami, zawsze znajdzie się jakaś owieczka, która wszystko spierdoli. Podstawa to nie zwracać uwagi na takie komentarze, trzymajmy się zdrowej maksymy: "Nie rozmawiaj z debilem bo ściągnie Cię na swój poziom i pokona doświadczeniem" podstawa to chłodny zdrowyrozsądek, a leszcze wynajęci przez PO doczekają się jeszcze kary w dniu sprawiedliwym.
< >
Polski dom do góry nogami stoi
Miłosz Przybyłek Ja pierdole... nie dlugo nowa partia chyba..
Polski dom do góry nogami stoi
Tomasz Kuncik nie było kogoś wiernego naszym ideą
< >
Polski dom do góry nogami stoi
Maciek Semsem Takiej muzy w spotach to ja jeszcze nie słyszałem Emotikon wink
Polski dom do góry nogami stoi
Skała DF-maniak Na co komu jedynka w partii, która nie przekroczy nawet progu wyborczego??? To żaden zaszczyt.
Polski dom do góry nogami stoi
Arek Arkadiusz spot fajny ale za mało w nim informacji o tym jak rząd rabuje Polaków w podatkach i dodać trzeba treści programowe tj likwidacja dochodowego, podatku od kupna sprzedaży , koncesji ,licencji, pozwoleń ,przymusu Zus , koniec finansowania partii z budżetu .
Polski dom do góry nogami stoi
Odbudowa Polski Kukiz dał 9 tez odnośnie uchodźców, lawiruje lepiej od PO. A my daliśmy 10 tezę. Wejdźcie na fb Paweł Kukiz i dajcie lajka! Emotikon smile
Zdjęcie użytkownika Odbudowa Polski.
< >
Polski dom do góry nogami stoi
Bart Chili Bartez Z pełnym szacunkiem, spot dobry ale zastanowił bym się nad głosem narratora bo wielu ludzi jak słyszy Pana głos to się po prostu boi. Jak bym zrobil coś na styl PIS gdzie kaczyński trzyma sie trochę w tle a na przód wysyła młodych.. Tylko taka obserwcja, powodzenia!
Polski dom do góry nogami stoi
Bartosz Zajc "Szanowni Państwo, zapraszam Państwa na Marsz poparcia dla Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Marsz rozpocznie się dzisiaj, 21 maja br., w pasażu Leona Schillera w Łodzi o godz. 18:00. Będziemy mieli okazję zamanifestować swoje poparcie dla Prezydenta Bronisława Komorowskiego przed drugą turą wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej." - J. Jagiełło
Polski dom do góry nogami stoi
Krzysztof Komtur Ja tam jako hejter dobrze się czuję. W życiu nie przyjąłbym do partii osób nie mających dochodów z niezależnych od koryta źródeł.
Polski dom do góry nogami stoi
Pawel Filistowicz Szkoda mi bylo Pana Jagiello wtedy. Fala nienawisci zmyla go z pokladu. Przeciez sa normalni ludzie nawet w PO i jeszcze odnajda wlasciwa droge. Smiejcie sie, ale naprawde w tych smieciowych partiach trafiaja sie dobrzy lokalni dzialacze. Sami twierdza, ze nie identyfikuja sie z partia, potrzebuja tylko furtek, zeby moc cos zdzialac.
Polski dom do góry nogami stoi
Andrzej Kitowski Panie Januszu, co do spotu to od strony technicznej proszę wolniej mówić i w tym czasie ciszej muzykę. PO, PiS i inne syfy robią spoty na zasadzie- dwa zdania „my wam damy”. Do prostych ludzi przemawiają proste słowa. Musimy być prostsi w spotach i bardziej zrozumiali, bo zaczęła się walka o zwykłego Kowalskiego sprzed TV, który głosuje na tego kto mu się w TV podoba. W ten sposób możemy osiągnąć sukces Emotikon smile
< >
Polski dom do góry nogami stoi
Aleksander Twardowski wystąpił, bo się poczuł pomówiony, potem wstąpił, mógł mieć jedynkę, ale nie chciał. Choć vacatu miałoby nie być, ale był Emotikon smilePan Jagiełło trochę mniej zdecydowany niż jego słynny przodek Emotikon smile
Polski dom do góry nogami stoi
Michał Jaszowski Spot - moje 1sze wrażenie, że jest "za dużo". Robi się mikro wykład.
Proponuje skrócić do 60sek a nawet zrobić wersję 30sek. Co zbędne odpadnie. Klasycznie - połowa to mówienie jak jest, połowa jak być powinno.
Polski dom do góry nogami stoi
Mirek Miastowy Ja wiem, że teraz, jak nie ma głośnej muzyki i wrzasków/pisków, to się nie liczy. (1) ściszył bym podkład muzyczny o połowę. (2) zatrudniłbym lektora, który obsłużyłby warstwę słowną. (3) Panu Januszowi zostawiłbym do wypowiedzenia jedno zdanie na sam koniec i już bez muzyczki.
Polski dom do góry nogami stoi
Mia Kowalska Zgadzam się z tym, że spot jest średni. Ja rozumiem, że chcecie pokazać energię, ale nie tędy droga. Mniej tej techniawy i skakania ujęciami. Korwin powinien wyraźniej mówić. Spot powinien być krótszy, około 30 sekund, bo inaczej ludziom się nudzi. Wolałam spoty w kampanii prezydenckiej.
Polski dom do góry nogami stoi
Krzysztof Drapiński Dobrze się stało, że nie ma jedynki.
Polski dom do góry nogami stoi
Piotr Mikołajczyk Ogólnie jestem przeciwny spadochroniarzom,tak dla zasady.
Polski dom do góry nogami stoi
Anna Pietrów Panie Januszu, nie istnieje cos takiego jak hejter.https://www.youtube.com/watch?v=maN7zce6bdw
Polski dom do góry nogami stoi
Oczywiście, w razie problemów, wersja pisana: http://8milmorskich.blogspot.com/...
YOUTUBE.COM
 
Polski dom do góry nogami stoi
Tomasz Białkowski Jest charyzma, czuć determinację.Te ostatnie słowa: "Rozumiemy się?" średnio pasują, troche trąci barejowskim Aniołem Emotikon smile Nie podzielam opinii o wysuwaniu Wiplera na pierwszy plan, bo to Pan jest liderem. Ale pomysł żeby wtrącić 2-3 wiodące pkt. programu - jak najbardziej.
Polski dom do góry nogami stoi
Rafał Ożóg Jak to się mówi, kto raz był kur*ą, na zawsze nią pozostanie... Ale oby było inaczej, bo zła przyszłość dla kraju, jeśli okażą się niegodni okazanego zaufania. POwodzenia w nawracaniu na prawilną drogę
Polski dom do góry nogami stoi
Piotr Bożek Czyściec musi być ...

A tak poza tym, to gdyby nie hejt, to nie udałoby się doprowadzić do takich zmian, jakie się teraz dzieją nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Hejt czasami atakuje dobrych ludzi, ale proporcje są 1000:1. Nigdy nie ma 100% skutecz
...Zobacz więcej
Polski dom do góry nogami stoi
Konrad Piskorz Czy tylko ja mam wrażenie, że niektórzy zapisują się do partii Korwin z innych ugrupowań, żeby zostać przy korycie?
Polski dom do góry nogami stoi
Dorian Florian Uwaga!! obejrzyjcie jak w Niemczech imigranci robią walki,kradzieze i przestępstwa na ulicach!!https://www.facebook.com/casualsag/videos/1055730184440187/
 
764 686 wyświetleń
 

Tymczasem w Szwajcarii (Berno)... Udostępniajcie póki fb nie usunie pod byle pretekstem!!! Starcie kurdów z turkami - 12.09.2015.
Casuals-AG.com - Bądź na bieżąco z informacjami.

 
Polski dom do góry nogami stoi
Sylwester Wegorzewski Trzeba było tym hejterom zaproponować jedynki, to by przestali hejtować - ot, taka niektórych natura...
Polski dom do góry nogami stoi
Marek Dominik Polak Spot jest przyćmiony przez zbyt głośny podkład , przez co moze byc odpychający , ale tez traci sie merytoryka przez zagłuszane słowa które pan Janusz wymawia. Zdrowia panie Januszu
Polski dom do góry nogami stoi
Robert Górski Jako rasowy hejter mogę napisać że czuję się źle bo się nie wyspałem ale musiałbym być głupi żeby uwierzyć w takie bzdury że jakieś ścierwo z sejmu się nawróciło i nie robiło czegoś tylko dla własnych korzyści majątkowych

To samo z tym drugim Górskim. Mam nadzieje że nikt na nich nie zagłosuje i nie dostaną się do sejmu nawet jakby mieli jedynki
< >

DOM DO GÓRY NOGAMI - YouTube

www.youtube.com/watch?v=dRJLRV66J6o
Feb 21, 2010 - Uploaded by tery6008
Dom do góry nogami w Szymbarku Upside Down House.
 

Dom do góry nogami ! Szymbark inaczej:) - YouTube

www.youtube.com/watch?v=e11wWbyS7x4
Sep 1, 2011 - Uploaded by Jan Paweł Tomaszewski
Dowiedz się co powinieneś mówić, robić i myśleć, aby rozwinąć swoją inteligencję emocjonalną http://4Drogi ...

 

http://www.ikmag.pl/miesiecznik/kobiety_niezapomniane/halina_konopacka_kobieta_idealna.html

HALINA KONOPACKA

Kobieta idealna

 

W tym wyjątkowym dniu padał deszcz. Dysk był wilgotny, oślizgły, twardy jak drewno brzozy czy topoli. Było zimno i wiał wiatr. Biało- czerwone chorągiewki, rozkołysane. Długi tunel. Jestem ogromnie podniecona. Moja mała, biało-czerwona chorągiewka i... najwyższy maszt. Jak bardzo „chcę”. Przywarłam do niego palcami...
Halina Konopacka w gronie przyjaciół
Czułam tę jego lepkość całym ciałem. Byłam wilgotna a on lepił się do mojej dłoni... Szybki, nadzwyczajny ruch. Poczułam jak wymyka się moim palcom, płynąć nie wiedząc skąd, wchodzi w długi lot. Byłam z nim w tym jego locie..., długo... Nie miałam siły cieszyć się...
 
Oszałamiające uściski dłoni. Objawy sympatii. Kwiaty, kwiaty, kwiaty. Fenomenalny wynik. 

Kraj Tulipanów, 1928 r., Igrzyska Olimpijskie w Amsterdamie. Halina Konopacka zdobywa laur olimpijski i zostaje uhonorowana złotym medalem za rzut dyskiem. Józef Piłsudski gości w Belwederze pierwszą polską złotą medalistkę olimpijską. - To dobrze! To służy Polsce! – mówi marszałek do panny Haliny.

Dekadę później, w początkach września 1939 r., w obliczu wojny, rząd polski decyduje o ewakuacji z kraju rezerw złota Narodowego Banku Polskiego. Dowodzenie operacją specjalną, utrzymywaną w największej tajemnicy przed niemieckimi służbami wywiadowczymi, powierzono pułkownikowi Matuszewskiemu, mężowi Haliny Konopackiej.

Konwój składający się kilkudziesięciu autobusów i pojazdów osobowych transportował około 40 ton złota w sztabach oraz podobną ilość różnych cennych dla państwa polskiego kosztowności i skarbów. Halina Konopacka osobiście kierowała jednym z autobusów. 

Paradoksalnie, w trakcie tej niezwykłej operacji, której można by dać kryptonim Złoto, z osobistego bagażu Konopackiej zginął i już nigdy się nie odnalazł jej złoty medal olimpijski. Ta wspaniała kobieta w swej patriotycznej drodze zyskiwała i traciła coś niezwykle cennego. Wszystko zostało spięte jakąś symboliczną, a jednak boleśnie realną klamrą, wpisując jej los osobisty w życie narodu i państwa.

Halina Konopacka urodziła się w 1900 r. w Rawie Mazowieckiej, miejscowości niezbyt dużej, i jak pokazała jej kariera, nie była obciążona małomiasteczkowymi kompleksami. 

- Konopaccy z chętnym i wiernym umysłem, godnie i z niezachwianą przywiązania wytrwałością, Ojczyźnie służyli. – pisał król Zygmunt Stary. Ród Konopackich swoje korzenie zapuścił na Pomorzu w czasach Bolesława Chrobrego. Prawdopodobnie byli spokrewnieni z Mikołajem Kopernikiem. Rodzina była modern. Światli rodzice dbali o odpowiednie i wszechstronne wykształcenie dzieci. 

Na Uniwersytecie Warszawskim Halina gra początkowo w koszykówkę, w pierwszej drużynie. Jeździ konno i szaleje w automobilu, gra w tenisa. Przezywano ją Czerbieta – od charakterystycznego ubioru. Na treningach często zakładała na siebie czerwony sweter i beret. Jak to kobieta, kochała różnego rodzaju nakrycia głowy. 

Zdobyła 25 tytułów mistrzowskich w kilku kategoriach lekkoatletycznych. W czasie swojej kariery sportowej reprezentowała AZS Warszawa. Nie została pokonana w rzucie dyskiem w żadnych zawodach. Wycofała się z czynnej aktywności sportowej w 1931 roku.

Była smukła, wysoka i piękna. Niemieccy dziennikarze, których trudno posądzać w owych czasach o jakiś nadmierny sentyment dla typu urody innej aniżeli wiadoma, wypowiadali się o niej entuzjastycznie: - Jej doskonałe warunki fizyczne, uroda, wdzięk i sposób zachowania się na stadionie – wszystko to czyni z niej jeden z najpiękniejszych typów fizycznych w sporcie współczesnym.

Jej niezwykła osobowość i uroda inspirowały artystów. Malarz i rysownik Wacław Piotrowski wysłał na konkurs olimpijski do Amsterdamu rysunek ukazujący w nowoczesnej formie plastycznej Halinę Konopacką w momencie oddawania rzutu dyskiem. Została uznana za Miss Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie. 

Halina Konopacka w swoim życiu była uosobieniem kalokagathia - z greckiego, pojęcie oznaczające postulat harmonijnego rozwoju w człowieku dobra i piękna. Osobę reprezentującą ten ideał charakteryzuje postawa obywatelska, swój los wpisuje w los państwa i narodu. 

Konopacka była kobietą niezwykle wrażliwą i uzdolnioną poetycko. Pisała wiersze emanujące nostalgią, emocjonalne strofy o miłości, o szukających się mężczyźnie i kobiecie. Jej wiersze ukazywały się w Wiadomościach Literackich i Skamandrze. 

Talent malarski odkryła w sobie dopiero w Stanach Zjednoczonych. Malowała kwiaty i pejzaże, sygnując obrazy jako Helen Georgie. Zmarła w 1989 r. w Daytone Beach na Florydzie, w USA. Jej prochy spoczęły na warszawskim cmentarzu bródnowskim. 



Jerzy Walkowiak
fot. Archiwum autora
 

Aktualizacja: 2014-09-1 2:12 pm 

W 1939 r. majątek Banku Polskiego został wywieziony z okupowanego kraju. Na zawsze. Do dziś nie wiadomo, w czyje ręce trafiło 1208 drewnianych skrzynek wypełnionych po brzegi sztabkami i workami monet ze złota.

Mały tankowiec „Eocene”, należący do amerykańskiej kompanii naftowej Socony Vacuum, zawinął do portu w Konstancy 14 września 1939 roku. Kapitan statku, 33-letni Brytyjczyk Robert Brett, został wciągnięty w wir dziwnych wydarzeń, które niespełna rok później opisał w londyńskim „Sunday Dispatch”. Niezwykłą przygodę kapitana gazeta opatrzyła sensacyjnym tytułem: „Porwałem Hitlerowi 21 mln funtów szterlingów”.

Oto jak swoje przeżycia opisywał młody kapitan:

Nigdy nie mogłoby mi nawet przyjść na myśl, że pewnego dnia będę miał w lukach mego statku »Eocene«, tankowca o 4216 tonach wyporności, więcej złota niż jakikolwiek inny statek przedtem i prawdopodobnie – potem.

Na tankowiec załadowano dorobek II Rzeczypospolitej: 1208 niedużych drewnianych skrzynek. Opasywały je żelazne taśmy. Nie wszystkie miały uchwyty, co utrudniało noszenie. Każda ważyła 60 kilogramów. W środku znajdowały się albo sztaby złota wielkości wydłużonej cegły, albo worki ze złotymi monetami.

– W Banku Polskim były sztaby rozmaitego pochodzenia i rozmaitych prób. Wśród nich także sztaby ze skarbca dawnych Austro-Węgier. Posiadały próbę 1000, a więc złoto zupełnie czyste, bez domieszki – relacjonował w 1966 r. na antenie Radia Wolna Europa (RWE) Władysław Bojarski z eskorty złotego transportu.

Zygmunt Karpiński, który zakładał w 1924 r. Bank Polski, a potem zasiadał w jego zarządzie aż do jego likwidacji, w książce „Losy złota polskiego podczas II wojny światowej” bardzo szczegółowo opisał bankowe zasoby w dniu wybuchu wojny. Polskie złoto było wtedy ogółem warte 463,6 mln zł (ok. 95 ton), czyli około 87 mln ówczesnych dolarów amerykańskich. Złoto wartości nieco ponad 100 mln zł (ok. 20 ton) było zdeponowane za granicą, głównie we Francji, Anglii, Szwajcarii i USA. Większość znajdowała się jednak w Polsce. Złoto wartości 193 mln zł (ok. 38 ton) przechowywano w skarbcu w Warszawie, zaś sztaby warte 170 mln złotych (37 ton) spoczywały w oddziałach w Brześciu, Lublinie, Siedlcach i Zamościu.

Polski dom do góry nogami stoi

Ignacy Matuszewski

Pierwszy transport złota z Warszawy wysłano do Brześcia 4 września 1939 r. autobusami Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Z publikacji „Wojenne losy polskiego złota” dr. hab. Janusza Wróbla z łódzkiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że tego dnia u premiera Felicjana Sławoja-Składkowskiego zjawiło się trzech pułkowników: Ignacy Matuszewski i Adam Koc oraz były minister handlu Henryk Floyar-Rajchman. Oficerowie odpowiedzialni za nadzór i koordynowanie akcji otrzymali zgodę na wywiezienie z Polski całego bankowego złota.

13 września w Śniatyniu przy granicy z Rumunią zebrano całość złota „w sumie ok. 75 ton kruszcu” – pisze dr Janusz Wróbel. „Z wyjątkiem 3,8 ton złota wartości ponad 22 milionów złotych, które pozostawiono w Dubnie do dyspozycji rządu polskiego” – wylicza historyk IPN.

W nocy z 13 na 14 września złoto załadowano do 9 wagonów towarowych, pociąg przekroczył granicę i ruszył w kierunku Konstancy. Wtedy doszło do pierwszej sytuacji kryzysowej. Na miejscu okazało się, że Niemcy wpadli na trop polskiego złota i chcą je natychmiast przejąć.

Niemiecki ambasador w Bukareszcie Wilhelm Fabricius na spotkaniu z Grigore’em Gafencu, ministrem spraw zagranicznych Rumunii, złożył protest przeciwko łamaniu przez ten kraj neutralności. Niemiec zażądał, by Rumuni potraktowali polskie złoto jak materiał wojenny. Rumuński minister uratował skarb Rzeczypospolitej, udając, że nie ma pojęcia o transporcie, ale obiecał przeprowadzić śledztwo w tej sprawie. W ten sposób dał Polakom czas na zorganizowanie transportu z Konstancy.

Wtedy na horyzoncie pojawił się właśnie kpt. Robert Brett. Był przekonany, że czeka go rutynowy załadunek paliwa, tymczasem odwiedził go konsul brytyjski, który poprosił o zabranie kilkudziesięciu ton polskiego złota.

Płynąc do Stambułu i dalej koleją przez Bejrut, a potem znowu drogą morską, złoto dotarło do Tulonu, tym razem na pokładach dwóch szybkich niszczycieli.

Na początku października 1939 r. skarb Rzeczypospolitej znalazł się pod kontrolą rządu polskiego. Złoto przewieziono do Nevers nad Loarą w środkowej Francji. Spoczęło w podziemnym skarbcu tamtejszego oddziału Banku Francji.

Sytuacja zaczęła się wymykać spod kontroli, gdy okazało się, że Francuzi przegrywają wojnę. 22 maja 1940 roku polski rząd poprosił Anglików o wyznaczenie statków polskich, które podejmą się misji przewiezienia skarbu banku do Ameryki. Skrzynie wydobyto ze skarbca w Nevers i znowu załadowano do wagonów towarowych.

Polski dom do góry nogami stoi

Władysław Sikorski

Złoto dotarło do portu Lorient na krążownik „Victor Schölcher” 16 czerwca 1940 roku. Tego dnia rząd francuski zdecydował się na kapitulację. Polskie złoto konwojował już wtedy tylko jeden Polak, dyrektor warszawskiego oddziału Banku Polskiego Stefan Michalski. Był święcie przekonany, że statek płynie do Stanów Zjednoczonych. Szybko okazało się jednak, że okręt przybił do portu w Casablance, a po kilku dniach złoto wyruszyło w dalszą podróż – do Dakaru.

W tym czasie władze polskie przeniosły się do Londynu. W sprawie złota generał Władysław Sikorski interweniował u premiera Winstona Churchilla, który obiecał, że brytyjska marynarka wojenna zatrzyma francuski transport z polskim skarbem. Problem polegał na tym, że nikt nie wiedział, gdzie złoto zaginęło. Dopiero 30 czerwca dotarła do Londynu depesza dyrektora Michalskiego nadana w konsulacie angielskim w Dakarze z informacją, że w porcie tym rozładowano skarb Banku Polskiego.

Francuzi, obawiając się ewentualnej próby odzyskania złota przez marynarkę brytyjską, wysłali je w głąb kraju. Skrzynie wywieziono 800 km w głąb afrykańskiego lądu i złożono w budynku administracyjnym przy dworcu kolejowym miasteczka Kayes (obecnie Republika Mali).

Złota nie przejęli Niemcy, znalazło się jednak w rękach rządu Vichy, który współpracował z III Rzeszą i nie chciał się narażać. Polskie państwo de facto straciło skarb.

Polski dom do góry nogami stoi

Hilary Minc

– Nie widzę możliwości odzyskania złota – irytował się gen. Sikorski podczas rozmowy z płk. Adamem Kocem, odpowiedzialnym za los polskiego skarbu, który osobiście relacjonował to spotkanie we wspomnianej audycji RWE.

Wtedy oficer wpadł na pomysł, żeby w Stanach Zjednoczonych złożyć pozew przeciwko rządowi francuskiemu i doprowadzić do zatrzymania francuskiego złota zdeponowanego w amerykańskich bankach w ramach zabezpieczenia polskich interesów.

Stronę polską reprezentowała kancelaria Sullivan & Cromwell. Doprowadziła do tego, że Amerykanie zgodzili się, by dostęp do francuskiego złota został zablokowany w banku federalnym w Nowym Jorku.

Rząd marszałka Pétaina na pozór nie ulegał sądowej presji, ale nie wydał Niemcom polskiego skarbu. Dopiero Francuski Komitet Narodowy gen. Charles’a de Gaulle’a w październiku 1941 roku zawarł z rządem gen. Sikorskiego układ, w którym Francuzi zobowiązywali się do zwrotu kruszcu.

W styczniu 1944 r. polscy urzędnicy bankowi dotarli do Dakaru, a wkrótce do położonej w głębi kraju miejscowości Kayes, gdzie w pilnie strzeżonym budynku administracji kolei przechowywano skarb Banku Polskiego. Wkrótce skrzynie złota przewieziono do fortu w Dakarze, komisyjnie przejęli je Polacy. Po czterech latach złoto wróciło do prawowitych właścicieli. Rząd na uchodźstwie zdecydował, żeby skarb Banku Polskiego podzielić na trzy części i rozlokować w Nowym Jorku, Ottawie i Londynie.

Wydawać by się mogło, że w tym miejscu burzliwe losy złota II RP się kończą, ale tak nie jest. Nie wiadomo bowiem, jak skarb Banku Polskiego został podzielony i co się z nim tak naprawdę stało. Lektor Radia Wolna Europa, które w 1966 roku nadało trzyczęściowe słuchowisko dokumentalne o losach polskiego złota w czasie II wojny światowej „Epopea polskich argonautów”, lakonicznie stwierdził, że ok. 80 ton w sztabach i monetach nie powróciło nigdy do Polski. Według RWE pozostało ono w bankach zachodnich, aby jego równowartość w różnych formach służyła odbudowie zrujnowanego wojną kraju. Natomiast 11 ton złota zatrzymała Wielka Brytania jako pokrycie wydatków łożonych przez nią podczas wojny na cywilne potrzeby polskie.

Polski dom do góry nogami stoi

Janusz Wróbel

Według dr. Janusza Wróbla z IPN złotem Banku Polskiego „zaopiekowali się” polscy komuniści. Za pomocą różnych operacji przejęli majątek II RP na rzecz Skarbu Państwa, co w końcu doprowadziło do całkowitej likwidacji w 1952 r. Banku Polskiego. Jego funkcję przejął utworzony przez komunistów Narodowy Bank Polski. Rolę głównego dysponenta złotego skarbu odgrywał Hilary Minc, jeden z najbliższych współpracowników Bolesława Bieruta i główny spec od gospodarki. Ale ile wydał i na co dokładnie? Nie wiadomo.

Część dokumentacji przekazania tego skarbu do komunistycznej Polski znajduje się w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Ale jak twierdzi Krzysztof Kopeć, prowadzący portal poświęcony gospodarczej historii Polski, nie jest to „inwentarz kartkowy bez ewidencji’’. Jego zdaniem z tej dokumentacji wynika, że przywłaszczone przez komunistów złoto stanowiło zaledwie ułamek skarbu (ok. 10 proc.) zdeponowanego w Dakarze. Co z resztą? Nie wiadomo.

Nie wiadomo też, co się stało z 20 tonami złota Banku Polskiego, które znajdowało się w depozytach zagranicznych przed wybuchem II wojny światowej. Na co zostały wydane 3,8 ton złota, które pozostawiono w 1939 roku w Dubnie do dyspozycji rządu polskiego? Historia złota Banku Polskiego wciąż pozostaje niedokończona i czeka na gruntowne badania naukowe, oparte na pracach archiwalnych. Nie tylko w Polsce.

Wojciech Surmacz, tekst ukazał się w miesięczniku „Forbes”
Za: http://niezlomni.com

Za: Dziennik gajowego Maruchy (2014-09-01)


 NA TEMAT:

Film „Złoty pociąg” Bohdana Poręby z 1986 r.
Najpierw wprowadzenie prof. Pawła Wieczorkiewicza:

a potem sam film:

 

KOMENTARZ BIBUŁY: Niestety, film nie jest ani angażujący, ani zbyt wierny historycznie, ani dobrze zagrany czy zrealizowany… Ale, gdy nikt inny z polskich reżyserów nawet nie próbował wspomnieć o tamtych wydarzeniach, dobrze, że mamy choćby i taką narrację.


Wojenne losy polskiego złota 

Rząd polski od czasu reformy monetarnej Władysława Grabskiego przywiązywał wielką wagę do stabilizacji waluty. Jednym z najważniejszych czynników gwarantujących siłę złotówki były odpowiednio wysokie rezerwy złota. Gromadził je Bank Polski utworzony w 1924 r., w formie prywatnej spółki akcyjnej. Jego obowiązkiem była emisja waluty polskiej oraz utrzymywanie stałego kursu wymiany. Starano się to zapewnić dzięki zgromadzeniu odpowiednio wysokich rezerw złota i obcych walut. 

Według oficjalnych danych z sierpnia 1939 r. Bank Polski posiadał złoto w sztabach o łącznej wadze prawie 38 ton, a ponadto sporo złotych monet [1]. 

W obliczu nadciągającej wojny z Niemcami podjęto odpowiednie kroki, aby złoto zabezpieczyć. Część złota znajdującego się w warszawskim skarbcu Banku Polskiego postanowiono wyekspediować do oddziałów terenowych położonych we wschodniej części kraju. W czerwcu i lipcu 1939 r. cztery transporty pojechały do oddziałów banku w Siedlcach, Brześciu nad Bugiem, Zamościu i Lublinie. Ponadto w twierdzy brzeskiej przygotowano specjalne pomieszczenia, dokąd miano w razie potrzeby ewakuować całe złoto z Warszawy. Jeszcze przed wybuchem wojny zastanawiano się, czy nie wywieźć go na Zachód, gdzie złożone w bankach francuskich, angielskich i amerykańskich byłoby całkowicie bezpieczne. Na ten temat panowały jednak rozbieżne opinie. O ile kierownictwo Banku Polskiego pomysł ten popierało, o tyle sprzeciwiał się temu wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski, który obawiał się, że w niesprzyjających okolicznościach polskie złoto łatwo mogłoby paść ofiarą sekwestru. Niewątpliwie w dyskusjach nad tym zagadnieniem brano pod uwagę doświadczenia z okresu pierwszej wojny światowej, kiedy to Rosja dysponująca ogromnymi rezerwami złotego kruszcu przechowywanego w krajowych bankach miała duże problemy z wykorzystaniem ich do sfinansowania zakupów broni na Zachodzie. Rosjanie musieli uciec się do transportowania złota drogą morską, co w warunkach wojennych wiązało się z dużym ryzykiem [2]. 

Do wybuchu wojny, mimo podejmowanych prób, plany wywiezienia złota z Polski nie zostały zrealizowane. Z oczywistych względów odrzucono pomysł transportu złota drogą lądową przez Niemcy. Nie wywieziono go również nowoczesnymi samolotami pasażerskimi LOT-u, gdyż nie zdołano załatwić wszystkich formalności związanych z międzylądowaniem w krajach skandynawskich. Według stanu z 1 września 1939 r. zasoby złota Banku Polskiego były ogółem warte 463,6 mln złotych, to jest około 87 mln ówczesnych dolarów amerykańskich. Z tego złoto wartości 193 mln zł znajdowało się nadal w skarbcu centralnym w Warszawie. Sztaby wartości 170 mln zł przechowywano w Brześciu nad Bugiem, Lublinie, Siedlcach i Zamościu, a złoto wartości nieco ponad 100 mln zł znajdowało się w depozytach Banku Polskiego ulokowanych od dawna za granicą, głównie w Banku Francji, Banku Anglii oraz bankach amerykańskich i szwajcarskich [3]. Tak więc zasadnicza część złotego skarbu Rzeczypospolitej znajdowała się nadal w kraju. W pierwszych dniach wojny ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo rezerw złotego kruszcu zdali sobie sprawę z faktu, że wojska niemieckie zbliżają się do stolicy szybciej, niż tego się spodziewano. Uznano, że nie ma chwili do stracenia i należy natychmiast podjąć decyzję o ewakuacji zasobów przechowywanych w podziemiach Banku Polskiego przy ul. Bielańskiej. 
4 września autobusami należącymi do Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych wywieziono do Brześcia 15 ton złota wartości 80 mln zł. Tegoż dnia u premiera Felicjana Sławoja-Składkowskiego zjawili się pułkownicy Ignacy Matuszewski i Adam Koc oraz były minister handlu Henryk Floyar-Rajchman. Oświadczyli, że działają z upoważnienia wicepremiera i ministra skarbu Eugeniusza Kwiatkowskiego, i zażądali pomocy w zorganizowaniu ewakuacji złota z Warszawy. Premier w pełni podzielił ich troskę o bezpieczeństwo skarbu Rzeczypospolitej i wydał im specjalne glejty gwarantujące pomoc wszystkich organów państwowych w przeprowadzeniu tej ważnej misji. Nad bezpieczeństwem operacji czuwali urzędnicy Banku Polskiego uzbrojeni w broń krótką oraz strażnicy bankowi. Okazało się jednak, że obiecanych samochodów było zbyt mało, aby wywieźć wszystko jednym transportem. W nocy z 4 na 5 września pierwsza partia złota z Warszawy dotarła do Lublina, szybko ją rozładowano i auta wróciły do Warszawy po resztę złota. 5 września druga kolumna opuściła stolicę, napotykając na szosach ogromne trudności. Drogi były zatarasowane wszelkiego rodzaju pojazdami, wszędzie panował niesamowity chaos, trwały ataki lotnictwa niemieckiego. Mimo to kolumna z transportem złota dotarła do Lublina, gdzie spodziewano się dłuższego postoju. 

Okazało się, że były to złudne nadzieje. Niemcy parli na wschód, oskrzydlając polskie armie od północy i południa. W tej sytuacji nakazano dalszą ewakuację złota w kierunku południowo-wschodnim. Uznano, że nowym miejscem przechowania skarbu Banku Polskiego będzie Łuck. W nocy z 7 na 8 września 30 autobusów i samochodów osobowych przewiozło tam całe złoto znajdujące się w Lublinie. Zatrzymano się na dłuższy odpoczynek.

Wydarzenia wojenne rozwijały się jednak w takim tempie, że zaczęto myśleć o całkowitej ewakuacji wszelkich zasobów kruszcu poza granicę Polski. Do przygotowań przystąpiono wszędzie tam, gdzie znajdowało się złoto, a więc nie tylko w Łucku, ale również w Brześciu nad Bugiem, Siedlcach i Zamościu. Między 7 a 9 września drogą kolejową przewieziono do Śniatynia przy granicy z Rumunią cały zapas złota przechowywany dotąd w Brześciu oraz w Łucku. Tam też dotarło złoto z Zamościa. 13 września w Śniatyniu zebrano całość złota Banku Polskiego z wyjątkiem 3817 kg złota wartości ponad 22 milionów złotych, które pozostawiono w Dubnie do dyspozycji rządu polskiego. 

Teraz należało załatwić na drodze dyplomatycznej kwestię tranzytu polskiego złota przez terytorium Rumunii. Sprawa nie była wcale prosta. Wprawdzie kraj ten był formalnie związany sojuszem z Polską od 1921 r., ale jego ostrze wymierzone było nie przeciwko Niemcom, a Związkowi Sowieckiemu. Ponadto Bukareszt był pod stałym naciskiem Berlina i Moskwy, które nalegały, aby rząd rumuński nie zezwalał na tranzyt ludzi i towarów z Polski na Zachód i odwrotnie. Z każdym dniem, wraz z pogarszaniem się sytuacji militarnej Polski, stanowisko Rumunii było coraz trudniejsze, w coraz mniejszym stopniu mogła ona ignorować naciski niemieckie i sowieckie. 

Ambasada Rzeczypospolitej w Bukareszcie, powiadomiona o planach ewakuacji polskiego złota przez Rumunię, rozpoczęła energiczne starania o uzyskanie na nią zgody rządu rumuńskiego. Polaków wspierali w tych staraniach ambasadorzy Francji i Wielkiej Brytanii, również zainteresowani tym, aby polskie złoto nie wpadło w ręce niemieckie. 

Wysiłki dyplomatyczne okazały się skuteczne i ambasador Roger Raczyński zawiadomił władze polskie, że Rumuni zgadzają się na przewóz polskiego złota do portu w Konstancy nad Morzem Czarnym, gdzie oczekiwać miały statki alianckie. Rumuni stawiali jednak jeden warunek; cały transport miał odbyć się w ciągu 48 godzin. 

Po polskiej stronie granicy rozpoczęły się gorączkowe przygotowania do ewakuacji. W nocy z 13 na 14 września załadowano na stacji w Śniatyniu całość złota do dziewięciu wagonów towarowych. Każdy wagon opatrzono trzema rodzajami plomb i zamknięto na kłódki. Pół godziny po północy pociąg przekroczył granicę i ruszył w kierunku Konstancy. Przez cały czas był eskortowany przez rumuńskich policjantów i polski personel Banku Polskiego. 15 września, krótko po północy, „złoty” pociąg był już w Konstancy. Na miejscu okazało się jednak, że nie ma statku, który mógłby natychmiast zabrać ładunek. Przewlekanie sprawy było bardzo niebezpieczne, gdyż Niemcy wpadli już na trop polskiego złota i zaczęli energiczne starania, aby je zatrzymać. 14 września poseł niemiecki w Bukareszcie Wilhelm Fabricius na spotkaniu z ministrem spraw zagranicznych Rumunii Grigore Gafencu złożył protest przeciwko łamaniu przez ten kraj neutralności. Niemiecki dyplomata domagał się, aby Rumuni złoto traktowali jak materiał wojenny. Rumuński minister udał, że o sprawie przewozu złota nic konkretnego nie wie, ale obiecał przeprowadzić odpowiednie dochodzenie. Przyjęta przez niego taktyka była korzystna dla Polski, dawała bowiem czas na wywiezienie złota z Konstancy. 

Warto w tym miejscu dodać, że w tym samym czasie Polskę opuściło kierownictwo Banku Polskiego, a poza złotem wywieziono papiery wartościowe oraz klisze umożliwiające druk banknotów. O ile ewakuacja złota była w pełni uzasadniona, o tyle, jeśli chodzi o wyjazd dyrekcji banku i wywiezienie klisz, opinie specjalistów do dziś są podzielone. Niektórzy uważają, że miało to negatywne następstwa gospodarcze dla okupowanego kraju, doprowadziło do próżni walutowej i ułatwiło okupantowi ograbienie ludności [4]. 

14 września do Konstancy wpłynął mały tankowiec „Eocene” o wyporności zaledwie 4 tys. ton. Statek był zarejestrowany w Hongkongu i wykonywał zlecenia amerykańskiej firmy naftowej. Jego dowódca kpt. Brett sądził, że w Konstancy czeka go rutynowy załadunek paliwa, tymczasem odwiedził go konsul brytyjski, który poprosił o zabranie kilkudziesięciu ton polskiego złota. Kapitan Brett nie miał nawet czasu dobrze przemyśleć ryzyka związanego z tą sprawą, gdyż konsul dał mu pięć minut na zastanowienie. Na szczęście dla Polaków wyraził zgodę. Złoto załadowano na pokład statku i wydawało się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby opuścił Rumunię. 

Okazało się jednak, że miejscowi urzędnicy nie wyrażali zgody na opuszczenie portu, twierdząc, że nie wszystkie formalności zostały załatwione. Polacy podejrzewali, że jest to wynik niemieckich nacisków. Czekanie na wyjaśnienie wszystkich wątpliwości i oficjalną zgodę zarządu portu w Konstancy było niebezpieczne, z drugiej jednak strony ryzykowne było również samowolne opuszczenie portu. Obawiano się, że może nastąpić atak lotniczy bądź interwencja marynarki wojennej. Ostatecznie jednak uznano, że lepiej podjąć ryzyko na morzu niż bezczynnie czekać, aż Niemcy położą rękę na polskim złocie. 

„Eocene” podniósł kotwicę i nie pytając nikogo o zgodę, odpłynął na południe w kierunku cieśnin tureckich. Kpt. Brett trzymał statek możliwie blisko brzegu, tak aby w przypadku storpedowania osadzić go na mieliźnie i uratować złoto. Na szczęście nic złego się nie stało i już 16 września statek wpłynął do tureckiego portu pod Stambułem. 

Nie ulega wątpliwości, że wywiezienie złota z Polski nie byłoby możliwe bez życzliwości Rumunów. Ich stanowisko wywołało wściekłość Niemców. Ambasador Fabricius oświadczył ministrowi Gafencu, że Rumunia „dopuściła się ciężkiego naruszenia neutralności, co nigdy więcej nie powinno się powtórzyć” [5]. 

Kolejnym zadaniem, jakie stanęło przed opiekunami transportu, było wyjaśnienie stanowiska Turcji, która sprawowała kontrolę nad cieśninami czarnomorskimi i mogła bez trudu zatrzymać transport polskiego złota. Do akcji przystąpił ambasador polski w Ankarze Michał Sokolnicki, mający zresztą od lat bardzo dobre stosunki z najwyższymi czynnikami Republiki Tureckiej. Po rozmowach z ministrem spraw zagranicznych Sükrü Saracoglu stanowisko władz w Ankarze wyjaśniło się. Turcja godziła się na tranzyt polskiego złota. 

Ze względów bezpieczeństwa zdecydowano przetransportować polskie złoto drogą kolejową do Syrii. Wydawało się to rozwiązaniem najbardziej sensownym, gdyż dalsza podróż morska mogła się okazać ryzykowna, zwłaszcza że na Morzu Śródziemnym operowały już niemieckie U-booty. Nie można też było wykluczyć sabotażu agentów niemieckiego lub sowieckiego wywiadu. 

20 września sztaby złota z pokładu tankowca przeniesiono do wagonów specjalnego pociągu podstawionego przez władze tureckie. 22 września transport kolejowy bez przeszkód przybył do granicy syryjskiej, gdzie ochronę cennego ładunku przejęli Francuzi. W dwa dni później polskie złoto dotarło do Bejrutu. 

Cały polski personel prowadzący ewakuację mógł wreszcie odetchnąć z ulgą. Złoto Banku Polskiego znalazło się na terytorium podległym sojuszniczej Francji. 

Wywiezienie skarbu Banku Polskiego uznać trzeba niewątpliwie za duży sukces. Ocalono ważny składnik majątku narodowego. Było to tym istotniejsze, że od pierwszych dni okupacji na ziemiach polskich obydwaj okupanci bezwzględnie grabili mienie. Tylko na obszarze Generalnego Gubernatorstwa do początku 1940 r. Niemcy zabrali z sejfów bankowych dewizy i różne inne kosztowności (także biżuterię) na kwotę 2 238 149 marek, w tym 276 559 dolarów amerykańskich. Samych metali szlachetnych wywieziono do Niemiec 28 ton. Łupem Niemców padły też dzieła sztuki. Naziści zagarnęli między innymi trzy najcenniejsze obrazy z kolekcji Czartoryskich (Damę z gronostajem Leonarda da Vinci, Portret młodzieńca Rafaela i Pejzaż z dobrym Samarytaninem Rembrandta) [6]. Dodać trzeba, że dla Berlina wymknięcie się transportu złota Banku Polskiego oznaczało także utratę ważnego atutu w ewentualnych rozmowach na temat utworzenia kolaboracyjnego rządu polskiego czy rokowaniach z mocarstwami zachodnimi, czego jeszcze wówczas nie wykluczano. 

Z chwilą dotarcia transportu do Bejrutu wydawało się, że odyseja złota Banku Polskiego dobiegła szczęśliwego końca. Mało kto zdawał sobie jednak sprawę z tego, że zakończył się tylko pierwszy jej etap. 

Władze polskie zastanawiały się, co zrobić dalej ze złotem. Przeważało stanowisko, że trzeba je przewieźć do Francji, gdzie tworzył się rząd polski na uchodźstwie pod kierownictwem gen. Władysława Sikorskiego i gdzie formowała się już armia polska. Tego samego zdania były władze francuskie, które wyznaczyły do przewozu złota krążownik „Emile Bertin”. 23 września w porcie bejruckim zaczęto przeładunek skrzyń, a już 27 września krążownik był w Tulonie, gdzie złoto wyładowano i tymczasowo złożono w tamtejszym silnie strzeżonym arsenale francuskiej marynarki wojennej. 

W Bejrucie pozostała jednak druga partia złota, którą także skierowano do Tulonu, tym razem na pokładach dwóch szybkich niszczycieli. W początkach października 1939 r. skarb Rzeczypospolitej znowu był w jednym miejscu, pod kontrolą rządu polskiego. 
Jeszcze w tym samym miesiącu przewieziono złoto pod konwojem francuskiej żandarmerii do Nevers nad Loarą w centralnej Francji. Spodziewano się, że tu pozostanie do końca wojny, oczywiście zwycięskiej dla Francji i jej sojuszników. Na razie blisko 34 tony złota spoczęły w podziemnym skarbcu tamtejszego oddziału Banku Francji. 

Rząd polski na uchodźstwie podchodził do kwestii polskiego złota bardzo rozważnie, traktując je jako skarb narodu, który powinien być zachowany na potrzeby powojennej odbudowy. Odrzucono pojawiające się co jakiś czas pomysły, aby złoto spieniężyć, utrzymać z niego rząd polski na uchodźstwie i pokryć koszty formowania Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Te wydatki cywilne i wojskowe były pokrywane przez cały czas wojny z kredytów gotówkowych udzielanych przez zachodnich sojuszników [7]. 

Chociaż na przełomie lat 1939/1940 polscy emigranci we Francji, z premierem Sikorskim na czele, nie wątpili w potęgę Francji i ostateczne zwycięstwo aliantów, przezorni bankowcy zaczęli snuć plany wywiezienia części złota do Anglii lub za ocean do Stanów Zjednoczonych. Rozmowy na ten temat przeciągnęły się aż do 10 maja 1940 r., kiedy to na Francję runęła ofensywa Wehrmachtu. Złoto polskie spoczywające w banku nad Loarą ponownie znalazło się w niebezpieczeństwie. Francuzi obiecywali jednak solennie, że życzeniu Polaków stanie się zadość i złoto zostanie wysłane za ocean. 

22 maja 1940 r. rząd polski, nie czekając na wynik ciągle trwających negocjacji polsko-francuskich w tej sprawie, zwrócił się o pomoc do Anglików, a ponadto prosił dowództwo Polskiej Marynarki Wojennej o wyznaczenie statków polskich, które mogłyby podjąć się trudnej i niebezpiecznej misji przewiezienia skarbu Banku Polskiego do Ameryki. Niestety, sprawa ta ślimaczyła się i nic nie zapowiadało, że szybko będzie zakończona, tym bardziej że Francuzi najwyraźniej przegrywali wojnę i tak jak przed rokiem w Polsce, administracja i transport działały coraz gorzej. Dopiero 31 maja Bank Francji wydał polecenie ewakuacji złota polskiego z Nevers do innej miejscowości położonej nieco dalej na zachód [8]. Polacy uważali, że decyzja jest błędna, gdyż w zaistniałej sytuacji należy złoto natychmiast wysłać do Ameryki. Poleceniu sojuszniczych władz nie można było się jednak przeciwstawić i ostatecznie skrzynie złota wydobyto ze skarbca banku w Nevers i załadowano na wagony kolejowe. 3 czerwca złoto dotarło do jednej z miejscowości w południowej Francji, gdzie zaczęto jego rozładunek. Położenie armii francuskiej było na tyle złe, że zanim rozładowano złoto, nadszedł nowy rozkaz, aby je zawieźć do portu Brest na wybrzeżu atlantyckim. Wkrótce i ten rozkaz okazał się nieaktualny i nadeszły nowe instrukcje. Złoto miano wywieźć do portu w Lorient, gdzie podobno oczekiwały statki. Cenny kruszec załadowano do pięciu wagonów i doczepiono do specjalnego pociągu, którym ewakuowano złoto Królestwa Belgii. Transport złota polskiego i belgijskiego dotarł bez przeszkód do Lorient i miał pozostać w tamtejszej bazie morskiej marynarki francuskiej. Nadzieje na stabilizację sytuacji na froncie, na co liczono, okazały się jednak płonne. W okolicach Lorient widać już było objawy paniki, rozchodziły się nawet pogłoski, że Niemcy wysadzili tu desant spadochronowy. Polscy urzędnicy odpowiedzialni za bezpieczeństwo złota Banku Polskiego doszli do wniosku, że niezwłocznie trzeba je wywieźć za ocean, jeśli ma nie wpaść w ręce niemieckie. Starano się skłonić Francuzów do skierowania do Lorient odpowiedniego okrętu, który mógłby przyjąć złoto belgijskie i polskie. Udało się wreszcie uzyskać od wiceadmirała de Laborde rozkaz wysłania do portu w Lorient krążownika pomocniczego „Victor Schölcher”. Znalazł się on w porcie 16 czerwca, a tego samego dnia rząd francuski zdecydował się na kapitulację. 

Na szczęście w Lorient o tym jeszcze nie wiedziano. 17 czerwca nad ranem zakończono załadunek złota na krążownik i około południa wyszedł on w morze, klucząc wśród pól minowych postawionych przy wejściu do portu. 

Polskie złoto konwojował dyrektor Stefan Michalski z Banku Polskiego, który był przekonany, że statek skieruje się na zachód ku brzegom Stanów Zjednoczonych. Tymczasem ku swemu zdumieniu spostrzegł, że okręt skręcił na południowy zachód. Kapitan okrętu poinformował go, że płynie do Casablanki. 23 czerwca krążownik „Victor Schölcher” szczęśliwie dotarł do Maroka. Polacy nie mogli być jednak tym zachwyceni. Francja skapitulowała i nie było wiadomo, jak nowy rząd rozwiąże kwestię polskiego i belgijskiego złota. Podjęto więc na miejscu w Casablance oraz w Londynie starania, aby skłonić Francuzów do skierowania okrętów ze złotem do wybrzeży amerykańskich. Niedawni sojusznicy realizowali jednak swoją politykę. Wprawdzie krążownik wyszedł ponownie w morze, ale i tym razem nie popłynął na zachód, a na południe. Wkrótce wszystko się wyjaśniło. Punktem docelowym był Dakar we francuskim Senegalu. 

O celu rejsu nie wiedziały władze polskie, które w pośpiechu przeniosły się do Londynu. W ogólnym rozgardiaszu panującym w tych dniach nie zapomniano jednak o złocie Banku Polskiego. Generał Sikorski osobiście interweniował u premiera Winstona Churchilla, prosząc go, aby brytyjska marynarka wojenna zatrzymała statek z polskim złotem. Problem był jednak w tym, że w Londynie nie wiedziano, gdzie jest złoto. Nadchodziły sprzeczne wiadomości: że polskie złoto płynie na pokładzie krążownika „Emile Bertin” do Kanady, że jest transportowane na Martynikę. Sytuacja wyjaśniła się dopiero 30 czerwca, kiedy dotarła do Londynu depesza dyr. Michalskiego nadana za pośrednictwem konsulatu angielskiego w Dakarze, informująca, że w porcie tym rozładowano skarb Banku Polskiego, a także złoto Narodowego Banku Belgii. Rychło jednak i te wiadomości okazały się nieaktualne. Francuzi obawiając się ewentualnej próby odzyskania złota przez marynarkę brytyjską, wysłali je w głąb kraju. Skrzynie ze złotem wywieziono daleko na wschód na obrzeża Sahary, do miasteczka Kayes (obecnie Republika Mali), odległego od Dakaru o prawie 800 km. Powstała w ten sposób zupełnie nowa sytuacja. Złoto wprawdzie nie wpadło w ręce Niemców, co byłoby najgorsze, znalazło się jednak w rękach rządu Vichy, który poszedł na współpracę z Niemcami i w niczym nie chciał się im narażać. 
W Londynie, gdzie zainstalował się od nowa polski rząd na uchodźstwie, postanowiono zrobić wszystko, aby złoto z Afryki wydobyć i przetransportować do Ameryki. Szkopuł polegał jednak na tym, że rząd gen. Sikorskiego dysponował nikłymi środkami i we wszystkim musiał polegać na swym jedynym sojuszniku – Wielkiej Brytanii. Polski przywódca wielokrotnie rozmawiał z premierem Churchillem na temat polskiego złota, namawiał go nawet do użycia siły przeciwko Francuzom, jeśli nie będą chcieli dobrowolnie go wydać. 

Wkrótce okazało się, że Francja kapitulując przed Hitlerem, musiała uwzględniać niemiecki punkt widzenia także w kwestii złota. Wprawdzie marszałek Philippe Pétain nie zgodził się wydać złota III Rzeszy, ale też zobowiązał się, że nie zostanie ono zwrócone Polakom. 
W tej sytuacji zaczęto poważnie rozważać użycie siły. Anglicy długo pozostawali głusi na prośby Polaków w tym względzie, ale w końcu doszli do wniosku, że będzie to korzystne także dla ich interesów. Admiralicja brytyjska opracowała śmiały plan ataku na Dakar. Chodziło głównie o to, aby port ten nie stał się przypadkiem bazą dla niemieckich okrętów podwodnych. Sprawa polskiego złota miała drugorzędne znaczenie. 
W końcu września 1940 r. potężna eskadra angielskich pancerników wsparta przez lotniskowiec pojawiła się pod Dakarem z zamiarem opanowania portu. Francuzi nie zamierzali jednak kapitulować i stawili silny opór. Jeden z pancerników został poważnie uszkodzony, a ostrzał artyleryjski i ataki lotnicze na miasto okazały się nieskuteczne, głównie na skutek złej pogody. W tej sytuacji Anglicy zdecydowali się na odwrót. Polskie złoto pozostało więc w nadal w rękach rządu marszałka Pétaina [9]. 

Fiasko próby zbrojnego odbicia złota Banku Polskiego zmusiło Polaków do ponowienia pertraktacji z Francuzami. Zaczęły się poufne kontakty polskich dyplomatów z rządem marszałka Pétaina. Okazało się, że porozumienie jest możliwe. Francuzi wprawdzie nie godzili się na wydanie polskiego złota znajdującego się w Afryce, ale zaproponowali, że oddadzą do dyspozycji Banku Polskiego złoto Banku Francji zdeponowane w Kanadzie. Rozwiązanie to wydawało się do przyjęcia, ale o dziwo nie zgodzili się na nie Anglicy. Otóż złoto francuskie znajdujące się w Kanadzie tak czy owak było już w rękach Brytyjczyków i mogli z nim zrobić, co tylko chcieli. Przekazanie ich Polakom było niekorzystne dlatego, że Francuzi oddawali złoto, nad którym nie mieli już kontroli. Mogliby też bez przeszkód dysponować złotem polskim w Afryce, a może nawet przekazać je Niemcom. Z punktu widzenia Londynu lepiej było więc, aby wszystko pozostało bez zmian. 

Oczywiście bez zgody i pomocy Anglików Polacy nic w sprawie złota zrobić nie mogli, zaczęli więc szukać innego rozwiązania. Przykład dali Belgowie, którzy byli w podobnej sytuacji. Francuzi nie chcieli oddać ich zasobów złota, które znalazły się również w Afryce. W tej sytuacji Belgowie zdecydowali się wytoczyć Bankowi Francji proces przed sądem amerykańskim w Nowym Jorku. Rozwiązanie to było o tyle trafne, że w bankach amerykańskich spoczywały znaczne depozyty francuskiego złota, które w przypadku pomyślnego wyroku można było przejąć. Podobnie postąpili Polacy. 

Nie było szansy, aby polskie złoto wydał rząd marszałka Pétaina, ale inaczej rzecz się miała z Francuskim Komitetem Narodowym gen. Charles’a de Gaulle’a, który stanowił zalążek rządu francuskiego u boku aliantów. W październiku 1941 r. rząd gen. Sikorskiego zawarł z komitetem układ, w którym znalazł się paragraf dotyczący polskiego złota. Francuzi zobowiązywali się w nim do zwrotu kruszcu, natychmiast jak tylko wejdą w jego posiadanie.

Wypełnienie tego zobowiązania stało się możliwe po lądowaniu wojsk amerykańskich i angielskich w listopadzie 1942 r. w koloniach francuskich w północnej Afryce. Od tej chwili posiadłości kolonialne Francji zostały uwolnione spod kontroli rządu marszałka Pétaina i znalazły się w strefie wpływów państw alianckich i komitetu gen. de Gaulle’a. Powstała tym samym realna szansa, że polskie złoto wróci do prawowitego właściciela. Zanim rząd polski przejął kontrolę nad złotem, upłynęło jednak sporo czasu. Dopiero w styczniu 1944 r. polscy urzędnicy bankowi dotarli do Dakaru, a wkrótce do położonej w głębi kraju miejscowości Kayes, gdzie w pilnie strzeżonym budynku administracji kolei przechowywano złoto Banku Polskiego. Wkrótce skrzynie złota przewieziono do fortu w Dakarze, komisyjnie przejęli je Polacy. Po czterech latach złoto wróciło więc do prawowitych właścicieli. Rząd polski na uchodźstwie podjął teraz decyzję, aby część złota skierować do Anglii, a resztę na kontynent amerykański. 

Tymczasem sytuacja polityczna ponownie zaczęła się komplikować. Przeciwko wydaniu złota rządowi polskiemu zaprotestował ambasador sowiecki przy władzach francuskich, Aleksander Bogomołow. Utrzymywał on, że złoto powinno pozostać na razie w Afryce, a jako decydujący powód takiego rozstrzygnięcia podał przekonanie rządu sowieckiego, że rząd polski w Londynie nie powróci do kraju. Zdaniem sowieckiego dyplomaty złoto powinno przypaść polskiemu rządowi, który miał być w przyszłości utworzony przez komunistów. Na szczęście gen. de Gaulle nie podzielał sowieckiego punktu widzenia. 

W lutym 1944 r. do Dakaru przybyły dwa amerykańskie niszczyciele, które łącznie zabrały po 500 skrzynek złota. Dotarły one bez przeszkód do Nowego Jorku, gdzie w arsenale US Navy zaczęto wyładunek. Zachowano wszelkie środki ostrożności. W porcie czuwali żołnierze piechoty morskiej, agenci FBI i policja. Przystąpiono również do transportowania złota przeznaczonego do Wielkiej Brytanii i Kanady. 
Kiedy złoto zostało rozmieszczone w sojuszniczych bankach Anglii, Kanady i Stanów Zjednoczonych, zaczęła się nowa rozgrywka. W Polsce powstał Rząd Tymczasowy składający się z komunistów i ich sympatyków, uznawany przez Związek Sowiecki. Rząd polski w Londynie wprawdzie nadal był uznawany przez państwa zachodnie, ale nie ulegało wątpliwości, że w najbliższych latach to Sowieci będą mieli najwięcej do powiedzenia w sprawach polskich. 

Komuniści polscy mieli wielką ochotę przejąć złoto Banku Polskiego. Dawało to wielorakie korzyści. Można było uzyskać najlepszy środek płatniczy, co było bardzo ważne w sytuacji, gdy w zniszczonym kraju brakowało dosłownie wszystkiego. Przekazanie komunistom złota polskiego z banków zachodnich byłoby także dowodem, że państwa zachodnie pogodziły się z rządami komunistów w Polsce. Byłaby to więc pośrednia forma ich legitymizacji. 

W początkach lipca 1945 r., już po zakończeniu wojny w Europie, mocarstwa zachodnie wycofały uznanie dla polskiego rządu w Londynie. Za jedyny legalny rząd polski uznano Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej w Warszawie zdominowany przez komunistów. Zaczęły się teraz rozmowy o przekazaniu złota Banku Polskiego władzom w Warszawie. Z początku szły bardzo opornie. Anglicy nie negowali prawa Warszawy do przejęcia spadku po Banku Polskim, ale domagali się uregulowania zobowiązań polskich wobec Wielkiej Brytanii zaciągniętych w okresie wojny. Chodziło głównie o spłatę kredytów udzielonych rządowi emigracyjnemu na utrzymanie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i na cele cywilne. Ostatecznie w czerwcu 1946 r. doszło do podpisania układu o likwidacji wszystkich zobowiązań rządu RP wobec Wielkiej Brytanii. Przewidywał on, że z tytułu wydatków poniesionych przez Wielką Brytanię na poczet utrzymania polskich uchodźców wojennych, które zamknęły się ogólną kwotą 32 mln funtów szterlingów, Polska wypłaci 3 mln funtów szterlingów w złocie, które miały pochodzić z zasobów Banku Polskiego przechowywanych w Londynie. Reszta złota miała powrócić do Polski lub pozostać w bankach angielskich do dyspozycji rządu polskiego w Warszawie. 

Inaczej rozwiązano sprawę tej części złota Banku Polskiego, która znalazła się w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. 
Poseł polski w Kanadzie z ramienia rządu emigracyjnego, Wacław Babiński, uznał, że złoto nie powinno wpaść w ręce komunistów. Alarmował władze w Londynie, proponował nawet, aby przekazać złoto Banku Polskiego do Irlandii, która była jednym z nielicznych krajów nie uznających rządu komunistycznego w Warszawie. Niestety, do realizacji tego ciekawego pomysłu, który pozostawiłby do dyspozycji polskiej emigracji politycznej znaczne zasoby finansowe, ostatecznie nie doszło. Nie starczyło na to czasu, a przede wszystkim determinacji emigracyjnych polityków [10]. Kanada, w ślad za USA i Wielką Brytanią, wycofała swe uznanie dla rządu polskiego w Londynie i zamroziła aktywa polskie do czasu wyjaśnienia sytuacji. Podobnie miała się rzecz w Stanach Zjednoczonych. Po dłuższych pertraktacjach w 1946 r. władze warszawskie weszły w posiadanie złota Banku Polskiego, pozostawiając je zresztą w depozytach w tamtejszych bankach. 

Trzeba w tym miejscu stwierdzić, że urzędnicy z Banku Polskiego i rząd na uchodźstwie nie zrobili w zasadzie nic, aby przeszkodzić komunistom w przejęciu złota. Pozbawili się tym samym możliwości zachowania złota, które mogło w przyszłości finansować polską akcję polityczną na emigracji i stanowić podstawy finansowe polskiego rządu na uchodźstwie. Nie było to jednak zwykłe zaniedbanie, ale wynikało raczej z faktu, że uważano złoto za nienaruszalny skarb narodu polskiego, który powinien być przekazany na potrzeby zniszczonego wojną kraju. 

Skrupułów z wydaniem złota Banku Polskiego nie mieli natomiast polscy komuniści. Przede wszystkim władze w Warszawie za pomocą różnych operacji przejęły owo złoto na rzecz skarbu państwa, co w końcu doprowadziło do całkowitej likwidacji w 1952 r. Banku Polskiego [11]. Jego funkcję przejął utworzony przez komunistów Narodowy Bank Polski. Rolę głównego dysponenta polskiego złotego skarbu odgrywał odtąd Hilary Minc, jeden z najbliższych współpracowników Bolesława Bieruta i główny spec od gospodarki. Po prostu gdy trzeba było za granicą zrobić poważniejsze zakupy, Minc żądał spieniężenia kolejnych partii polskiego złota. W ten sposób bardzo szybko złoto sprzedano, nie informując o tym nawet społeczeństwa. Nie zawsze czynione zakupy były uzasadnione polskim interesem narodowym. Już na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych gospodarkę kraju całkowicie podporządkowano względom politycznym. Rozwijano przemysł ciężki i zbrojeniowy, całkowicie zaniedbywano te gałęzie przemysłu, które pracowały na potrzeby ludności. Zupełnie nie przywiązywano wagi do stabilności waluty. Powojenna złotówka była walutą niewymienialną, zupełnie oderwaną od realiów rynku światowego, i nikt nie miał do niej zaufania. 

Epopeja złota Banku Polskiego w latach drugiej wojny światowej i po jej zakończeniu to z jednej strony dzieje heroicznych wysiłków polskich bankowców, aby narodowy skarb ocalić i zachować dla powojennej odbudowy, z drugiej – smutna historia beztroski władz komunistycznych, które to, co zdołano ocalić, szybko roztrwoniły.

Janusz Wróbel, IPN Łódź 

1 Z. Karpiński, O Wielkopolsce, złocie i dalekich podróżach. Wspomnienia, Warszawa 1971, s. 201. 
2 Jesienią 1914 r. Rosja była zmuszona naruszyć największe na świecie rezerwy złota sięgające 1,7 mld rubli, aby poprawić wyposażenie swej zacofanej armii. Pierwszy transport złota odpłynął z Archangielska już w październiku na pokładach brytyjskich okrętów wojennych. Pomimo zachowania wszelkich środków ostrożności, Niemcy dowiedzieli się o przesyłce i próbowali zatopić okręty. Kolejne transporty złota wysyłano drogą okrężną, do Władywostoku, a następnie na pokładach japońskich okrętów do kanadyjskiego portu Vancouver – W. Clarke, Zagubiona fortuna carów, Warszawa 1998, s. 347–355. 
3 W. Rojek, Odyseja skarbu Rzeczypospolitej. Losy złota Banku Polskiego 1939–1950, Kraków 2000, s. 28; Z. Karpiński, Losy złota polskiego podczas II wojny światowej, „Najnowsze Dzieje Polski”. Materiały i studia z okresu II wojny światowej, t. 1, 1957, s. 97–154. 
4 Tego zdania był m.in. Feliks Młynarski, wiceprezes Banku Polskiego w latach 1924–1929, prezydent Banku Emisyjnego w latach okupacji – C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, t. 1, Warszawa 1970, s. 614–615. 
5 J. Sobczak, Polska w propagandzie i polityce III Rzeszy w latach 1939–1945, Poznań 1988, s. 40. 
6 C. Łuczak, Polityka ludnościowa i ekonomiczna hitlerowskich Niemiec w okupowanej Polsce, Poznań 1979, s. 241; L.H. Nicholas, Grabież Europy. Losy dzieł sztuki w Trzeciej Rzeszy i podczas II wojny światowej, Kraków 1997, s. 60–69. 
7 Pierwszy taki kredyt (na cele cywilne) przyznano Polsce 7 września 1939 r. Kolejne w coraz większej kwocie uruchamiano w latach następnych. Opłacano z nich koszty utrzymania rządu, zagranicznych placówek dyplomatycznych oraz rosnące koszty opieki społecznej nad uchodźcami. Organizacja PSZ finansowana była początkowo dzięki kredytom na cele wojskowe udzielanym przez Francję, jednak po jej klęsce źródłem finansowania były kredyty brytyjskie udzielane na podstawie umowy wojskowej z 5 sierpnia 1940 r. Kredyty na cele wojskowe i cywilne miały być spłacone przez Polskę po zakończeniu wojny – M. Hułas, Goście czy intruzi? Rząd polski na uchodźstwie wrzesień 1939–lipiec 1943, Warszawa 1996, s. 35–52. 
8 W. Rojek, op. cit., s. 127–132. 
9 J. Lipiński, Druga wojna światowa na morzu, Gdynia 1962, s. 104–105. 
10 Rząd na uchodźstwie w chwili wycofania uznania przez mocarstwa zachodnie dysponował jeszcze sporymi zasobami finansowymi, na które składało się nie tylko złoto Banku Polskiego, ale również depozyty w bankach szwajcarskich oraz gotówka na rachunkach polskich przedsiębiorstw, m.in. żeglugowych. Fundusze te zostały w dużej części przejęte przez władze warszawskie – Druga Wielka Emigracja 1945–1990, t. 1 [w:] A. Friszke, Życie polityczne emigracji, Warszawa 1999, s. 32. 
11 W. Rojek, op. cit., s. 482–486.
tekst z „Biuletynu IPN” 2002, nr 8-9

Za: Instytut Pamięci Narodowej

- See more at: http://www.bibula.com/?p=76308#sthash.Z6wAccin.dpuf

 

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka