Metoda na ostateczną eliminację niewygodnego przeciwnika politycznego to wykluczenie, z przestrzeni publicznej i jak to bywa w III RP fizyczna eksterminacja. Seryjny samobójca działa.
https://www.youtube.com/watch?v=lMSkIR54nwQ
Jasnowidz K. Jackowski: Cała prawda o śmierci Andrzeja Leppera! \\ 4MensTV
Tylko w szachach Król pozostaje na szachownicy.
https://www.youtube.com/watch?v=34Xqt7Lj4PY
#PrzeciwCenzurze
Pogrzeb Andrzeja Leppera
305 876 wyświetleń23 sie 2011
https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/wykluczenie-spoleczne,p643315502?nws=103961969&mws=cmFqbXVuZC5ydXNha2lld2ljei5wb2N6dGFAZ21haWwuY29t
WYKLUCZENIE SPOŁECZNE
2021-08-05
Dziś mija już 10 lat od śmierci Andrzeja Leppera. Poniższy mój tekst opublikowany został 11 sierpnia 2011 roku w Gazecie Internetowej „KWORUM”. Uznałem, że warto przypomnieć jego fragment, ponieważ nie stracił swej aktualności.
(…) Andrzej Lepper nigdy nie był mi szczególnie bliski. Uważałem go za człowieka mającego zbyt ścisłe i tajemnicze kontakty ze wschodem, bym mógł mu ufać bez granic. Z drugiej strony, uwikłał się w rząd PiS, co moim zdaniem, ustawiło go w miejscu do niego nie pasującym. Ten rząd zresztą, wkrótce pokazał, jakie ma o nim zdanie. Lepper przepadł z kretesem. Wielu mówiło, że bezpowrotnie. Byłem jednym z tych, którzy myśleli inaczej.
Z Andrzejem Lepperem spotkałem się jakieś dwa miesiące temu, zaproszony na spotkanie partii prawicowych, które szukały drogi do odnalezienia się na politycznej scenie Polski. Oprócz przedstawiciela Polskiej Partii Pracy z jej liderem Bogusławem Ziętkiem, było obecnych wiele stronnictw i pomniejszych partyjek. Wszyscy pragnęli ruszyć do wyborów. Szukali właściwej drogi i możliwości. Po kilkudziesięciu minutach dyskusji, w której udział wzięli ludzie przeróżnych środowisk, jak choćby Albin Siwak, były członek KC PZPR, który zresztą wypowiadał się niezwykle rzeczowo i chyba najrozsądniej, chciałem podejść do mikrofonu i powiedzieć parę słów. Już miałem to zrobić, gdy na mównicy stanął Andrzej Lepper. Zaczął mówić. I mówił dokładnie to, co sam chciałem wówczas powiedzieć. Andrzej Lepper wyartykułował to wszystko, czym pragnąłem się podzielić z zebranymi. Przemówienie spotkało się z owacją przybyłych gości. Nadal cieszył się zainteresowaniem, posłuchem i charyzmą. Moje wystąpienie uznałem w sposób oczywisty za niepotrzebne. Parę minut później podszedłem do niego, wraz z moim przyjacielem, który z przewodniczącym Samoobrony miał doskonałe relacje. Na twarzy Andrzeja Leppera widać było entuzjazm, chęć walki i pragnienie wygranej. To nie był człowiek załamany, stłamszony, czy szukający pomocy. To mój przyjaciel zwracał się do niego z propozycją pewnego projektu, prośbą o współpracę i obietnicę pomocy otrzymał. Szef Samoobrony miał z nim umówione spotkanie w najbliższych dniach. Jak zresztą z wieloma innymi osobami.
Andrzej Lepper to nie był, jak chciały media III Rzeczpospolitej, mydłek i cham. To był człowiek mówiący prawdę. Ludzie słuchali go, jak swego rodzaju guru, bo też takim się pomału stawał. Mówił o rzeczach, które zwykli, szarzy obywatele, chcieli słyszeć. Mało tego. Mówił ich językiem. Bez udziwnień, sztuczności, mówił językiem Kowalskiego. I Kowalski chciał go słuchać.
Andrzej Lepper miał dobre informacje. Pewne. I nie bał się ich publikować. Kiedy mówił o Klewkach, media, idące na krótkim sznurku służb, uznały go za oszołoma. Czas pokazał, że miał rację. Podobnie było z innymi aferami, które piętnował. Dlatego też jego samego wmanewrowano w afery mające go upodlić, ośmieszyć i zająć. Nie jest moją rolą, w chwili obecnej, dochodzenie ile mówił dla wybrzmienia prawdy, a ile dla spełnienia oczekiwań swoich informatorów. Bo, że ich miał, to rozumiał każdy uważny obserwator sceny politycznej w Polsce. Ale tylko dzięki niemu, Polacy dowiadywali się z sejmowej mównicy rzeczy prawdziwych i przerażających. Znajdowali potwierdzenie swych obaw, ale i jakieś światełko nadziei w tym otaczającym ich tunelu kłamstw, i przemilczeń wszystkich innych przedstawicieli władzy.
Swoimi oskarżeniami rzucanymi w Sejmie naruszył, trwającą od lat, okrągłostołową zmowę milczenia i wzajemnej adoracji. Naraził się wielu ludziom, niezależnie od miejsca, które w Sejmie zajmowali. To wtedy wykluczyli go po raz pierwszy ze swego grona zaufanych. Później wykluczyli go koalicjanci z klubu rządzącego, kiedy okazało się, że nadal mówi rzeczy niewygodne władzy i jej sponsorom. Teraz, bojący się Leppera złoczyńcy, wykluczyli go z grona żywych.
Nikt chyba w Polsce nie uwierzył w błyskawiczny werdykt o „samobójstwie”. Polacy, nauczeni latami zaborów i zniewolenia, wychwytują podtekst z oficjalnych przekazów władzy błyskawicznie. Wyłapują niedopowiedzenia, odcedzają ziarno od plew i … wiedzą swoje. Media mogą krzyczeć wielkimi czcionkami gazet o braku udziału osób trzecich, kłopotach finansowych, chorobie dziecka. A zwykli ludzie zadają sobie od razu proste pytania. Na jakiej podstawie stwierdzono definitywnie samobójstwo już w piątek? Dlaczego z sekcją zwłok byłego wicepremiera polskiego rządu, polscy śledczy czekali do poniedziałku? Czyż nie jest to aż nadto wystarczający czas, by z organizmu zniknęły wszelkie ślady po ewentualnych środkach chemicznych? Czy nie należało tego zbadać nawet przy założeniu samobójstwa? Czy w takiej partii, jaką jest „Samoobrona”, szczycącej się największym odsetkiem ludzi bogatych, nie było choć kilku osób mogących wesprzeć Andrzeja Leppera, jeśli rzeczywiście miał kłopoty finansowe? Jeśli nie ze zwykłej przyjaźni, to choćby z politycznego wyrachowania? Czy człowiek, którego dziecko ciężko choruje, zamiast walczyć o nie do ostatnich sił, targa się na własne życie, zostawiając je na pastwę losu? A wraz z nim całą resztę rodziny? Czy wreszcie Lepper, katolik, noszący stale przy sobie różaniec, mógł w ogóle popełnić samobójstwo? I do tego wszystkiego nie pozostawić listu do najbliższych? Tak mogą myśleć ludzie nie znający religijności Andrzeja Leppera, ludzie bądź raczej hieny, nie mające z religią i nauczaniem kościoła w ogóle nic wspólnego. Ten właśnie, nazwijmy go niuans, nie doceniany nigdy przez bandytów PRLu, wskazywał Polakom prawdziwych sprawców pozorowanych samobójstw w ponurych latach komuny. I postkomuny również. Wierzyć w samobójstwo Andrzeja Leppera od pierwszych godzin po jego śmierci, chcieli zapewne wszyscy jego wrogowie. Może niektórzy odebrali jakieś sms-y, w których ten nowy kanon wiary im zaoferowano? Świadczyć o tym mogłoby stanowisko, w lot odczytujących oczekiwania swych „redaktorów prowadzących”, piewców „jedynie słusznej prawdy”, dziennikarzy głównego, choć nie tylko, nurtu.
Nie wiemy kto stoi za tą śmiercią. Wrogów miał pełno z każdej strony. Jednak to wszystko, co wokół tej śmierci się działo, jest hańbą dla polskich, pożal się Boże, polityków.
A najbardziej haniebne wydają się być, w mojej ocenie, dwie sprawy. Otóż Andrzeja Leppera postanowiono wykluczyć także z pamięci społecznej, podając lakoniczną informację o jego pogrzebie w głównym wydaniu telewizyjnych „Wiadomości”, na piątym (!) miejscu. Pomijam fakt, że pokazano tylko migawki z tej uroczystości, bez szerokich planów, powielając metody lat dawno minionych, kiedy władza bojąc się ujawniać ilość przybyłych na procesje, modlitwy, spotkania z Papieżem, czy manifestacje, materiał filmowy kadrowała i wycinała. Tutaj podano, że liczba przybyłych na pogrzeb oscylowała wokół 500 osób, choć każdy mógł uruchomić Internet i zobaczyć na własne oczy, że tłum kroczących w ulewie za trumną, liczył kilka tysięcy.
Jednak ostatecznie postanowiono wykluczyć go poprzez fakt, że związkowca, polityka, szefa liczącej się obywatelskiej, polskiej partii, wicemarszałka Sejmu, ministra rolnictwa i rozwoju wsi, wicepremiera, posła do Parlamentu Europejskiego, z ramienia tegoż Parlamentu, polskiego rządu i byłych koalicjantów, w ostatniej drodze żegnał pełnomocnik premiera do spraw przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu! I choćby tylko dlatego, Naród właśnie tych wszystkich, których ów pełnomocnik zastępował, powinien w nadchodzących wyborach wykluczyć raz na zawsze z polskiego życia publicznego.
Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka