"Słuchajcie Mnie a jeść będziecie przysmaki
i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw"
(Iz 55,2)
Z tłuszczami porobiło się nieciekawie. Z produktu drogiego, pożądanego dzisiejsza cywilizacja zdegradowała je do poziomu czegoś podejrzanego i niezdrowego. Akceptuje je co najwyżej jako dodatek do sałatek albo środek do masażu. Jeszcze Marlon Brando znalazł zastosowanie dla masła w trudnym momencie z Marią Schneider, ale młodzi dziś nie mają o tym pojęcia.
Prowadzący programy kulinarne prześcigają się w "redukowanie tłuszczu" i ta moda zalewa nasze umysły a że bzdury powtarzane wielokrotnie stają się prawdą objawioną więc tłuszczowa poprawność polityczna opanowała świat. A już tłuszcz zwierzęcy jest prawie jak futro z norek. Stosują go wyłącznie barbarzyńcy. Nieokrzesani jaskiniowcy. Ludzie bez empatii i bez rozumu. Koniec kropka.
No więc wróćmy na jakiś czas do rozumu. Po pierwsze wyłączną przyczyną nadwagi i otyłości są węglowodany i niska jakość taniej żywności. Nie będę się o tym rozpisywał bo to dla rozumnych istot banał. Jedźmy dalej.
W 2012 roku ukazała się książka kanadyjskiego biologa Kate Rheaume-Bleue pod tytułem "Witamina K2 i paradoks wapnia". Książka jest dostępna od ubiegłego roku w polskim tłumaczeniu. W skrócie autor udowadnia, że przyczyną miażdżycy, czyli wiązania cholesterolu z wapnem w naczyniach krwionośnych jest brak witaminy K2. Witamina ta odpowiada za transport i odkładanie się wapnia w kościach. Jej brak powoduje że wolny wapń - wędrujący we krwi, nie mający szans na swoje prawidłowe użycie wiąże się z nudów z cholesterolem i buduje nam w żyłach i tętnicach swoje kości. Miażdżyca to taka tama z twardych kości zbudowana w naszych naczyniach krwionośnych. Tak trwała, że lekarze tylko rozkładają ręce. Nie ma na to leku, tylko prewencja. Jaka prewencja? No oczywiście ograniczenie cholesterolu. Czegoś co jest niezbędne dla naszego normalnego funkcjonowania. Co równie ważne leki na obniżenie cholesterolu bierzemy do końca naszych dni. Czyli "szlafmyca". Otwarcie jednego młynka powodowało zamknięcie następnego, ale kto z młodych wie co to gra w młynka?
I schodzimy na poziom tłuszczów. Witamina K2 jest obecna w mięsie i tłuszczach zwierzęcych. Jednak wyłącznie tych zwierząt, które konsumują latem trawy i zioła rosnące na słońcu. Jeśli skarmimy bydło albo gęsi kukurydzą albo owsem a nie zafundujemy jej świeżego siana nie mówiąc o wolnym wybiegu to z witaminą K2 w ich mięsie możemy się pożegnać. Sporo witaminy K2 jest w żółtkach jaj ale od kur grzebiących w trawie, a nie tych dostępnych w handlu. Popatrzmy jak lekarze traktowali i traktują jaja w powiązaniu z cholesterolem, a to jeden z głównych naturalnych sprzymierzeńców w walce z miażdżycą. Jest też ratunek dla wegetarian. Widocznie tą opcję życia najwyższy też dopuścił do zbawienia. Sfermentowana soja do postaci natto też zawiera witaminę K2. Japończycy sporo jej spożywają, ale poza Japonią jest mało znana. Obłaskawiliśmy już sos sojowy i tofu ale natto się nie zadomowiło.
Tłuszcze zwierzęce zapewniały naszym przodkom przetrwanie w trudnym zimowym okresie. Dostarczały smaku i zdrowia. Dziś jak mniemam nie chcemy ani jednego ani drugiego.
Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości