Najwięcej wojen, szczególnie po Chrystusie, dotyczyło przypraw. Wojen o panowanie nad terenami pozyskiwania przypraw lub szlakami ich dostarczania do metropolii.
Dziś wydaje się to nieskończenie głupie: po co umierać za gałkę muszkatołową albo jakiś inny cynamon?
Przeglądam dostępne opisy uczt i biesiad Greków i starożytnych Rzymian, przyjęć na dworze galijskich królów, wreszcie nasze opisy, szczególnie te za Sasów, przygotowanych i serwowanych dań na magnackich stołach. Wszędzie tam bije po oczach mnogość przypraw i to serwowanych w obfitości do większości dań.
Dziś już wiemy: niektóre przyprawy wzajemnie się znoszą, delikatne przyprawy podanych na początku gotowania tracą swoje właściwości, a inne przeciwnie dodane na końcu nie wnoszą nic nowego, itd. Jednak w tamtych czasach nie zawsze chodziło o smak, chodziło o bogactwo. Używanie przypraw było nobilitacją. Ich cena powodowała, że większość śmiertelników nie mogła sobie na nie pozwolić. Tak jak ubiór skutecznie odróżniał warstwy wybrane od reszty pospólstwa tak przyprawy dopełniały tego przy stole.
Innym ważnym czynnikiem popularności przypraw na stołach bogatych ludzi była ich dieta. W odróżnieniu od pospólstwa zjadali sporo mięsa. Każdy kucharz wie - a szczególnie dotkliwe doświadczali to kucharze w epoce bez lodówek i zamrażarek - że mięso szybko zaczyna nieładnie pachnąć gdy się popełni jakiś błąd albo po prostu poleży jakiś czas w nieodpowiednich warunkach. Jednak kucharze wiedzą, że nie każdy zły zapach eliminuje mięso pod względem kulinarnym i jednym ze sposobów "odzyskania" mięsa są przyprawy. W tamtych czasach był to ważny czynnik racjonalnej ekonomiki w danym gospodarstwie.
Mało znanym przykładem jest fakt, że po rewolucji francuskiej zlikwidowano "przyprawy". Był to ważny motyw wystąpienia ludu paryskiego, zburzenia Bastylii i zaprowadzenia na gilotynę króla i królowej. Tej królowej, która w historii kulinarnej zasłynęła - ponoć wbrew faktom - jako zalecającą jedzenie ciastek miast brakującego chleba. Prawdą jest jednak, że rewolucjoniści zasadzili w ogrodach Tuilieres ziemniaki i tym próbowali nakarmić Paryżan kiedy brakowało chleba.
O jakie przyprawy chodziło rewolucjonistom? O tymianek, rozmaryn czy coś innego? Otóż mianem tym określano "załączniki" w sprawach sądowych, uiszczane przez broniących się i skarżących. Przyprawy te mogły niejednego zrujnować. Po likwidacji "przypraw" sędziowie przeszli na etat i żyli z pensji. Sama nazwa wzięła się od tzw. przypraw buduarowych. Bogacze obdarzali się upominkami w postaci przypraw smażonych z cukrem i owocami, czasami też orzechami. Takie pikantno - słodkie przekąski jadano też między posiłkami i przed snem (na oczyszczenie oddechu), wręczano też gościom po wizycie na czas powrotu do domu. Z czasem dziękowano też sędziom za sprawiedliwy wyrok. Po jakimś czasie "przyprawy" były wręczane już przed ogłoszeniem wyroku tak aby sędziowie zważywszy "przyprawy" wręczane przez obie strony mogli wydać sprawiedliwy wyrok. Sędziwie francuscy z czasem żądali "przypraw" do każdego załącznika wnoszonego w sprawie.
Co się dziś zmieniło? W rozdziale bogactwa niewiele. Dzisiejsza oligarchia finansowa - nie klasa średnia tylko prawdziwa oligarchia - to pewnie też tak jak dawniej nie więcej niż 1-2% społeczeństwa, dzierży władzę w bardziej wysublimowany sposób. Demokracja - jako teatr dla naiwnych - skrywa wstydliwa prawdę, że arystokracja nadal rządzi światem. Tylko przyprawy im się wymknęły spod kontroli. Każdy już soli i pieprzy do woli. Co tam soli: sypie chili, ziele angielskie i liście laurowe wg własnej fantazji. Demokracja w dostępie do przypraw zakręciła nam w głowach. Jednak po okresie sypania wszystkiego do wszystkiego sytuacja zaczęła się klarować. Jak dobry rosół po dodaniu piany z białek.
Nastał czas umiaru. Co to oznacza? Ano to, że zaczynamy cenić naturalny smak produktów nie rezygnując z przyprawowych dodatków. Piszę to pochłonięty zapachem gotującej się pręgi wołowej w towarzystwie ziela angielskiego, liści laurowych i liści kafiru. Ki czort to ostatnie? No właśnie, zgadnijcie.
Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości