pixabay
pixabay
alamira alamira
133
BLOG

Jaja po benedyktyńsku, jaja po wiedeńsku

alamira alamira Rozmaitości Obserwuj notkę 3

W swej naiwności sądziłem za młodu, że nazwa jaja po benedyktyńsku wywodzi się od zakonu Benedyktynów. W końcu to nic nowego, że wiele odkryć kulinarnych pochodzi właśnie od zakonników, ich zmysł smaku w połączeniu z wiedzą pchnął serowarstwo, winiarstwo czy browarnictwo na dzisiejsze tory. Jakież było jednak moje zdziwienie kiedy okazało się, że za jajami w koszulce podawanymi na ciepłej bułeczce z bekonem i polane sosem holenderskim kryje się makler nowojorski, niejaki Benedict. Okoliczności powstania tego produktu też były mało klasztorne bo skacowany Benedict wracający nad ranem do nowojorskiego hotelu poprosił kucharza o sporządzenie takiego właśnie śniadania. Tak mniej więcej od końca XIX wieku danie to zaczęło figurować w eleganckich restauracjach.

Jadałem je często na śniadanie gdy dłuższy czas przebywałem w Londynie. Podawali je również z wędzonym łososiem zamiast bekonu i ten wariant wybierałem. Zamawiałem je równie często w Mińsku w hotelu "Prezydent", gdzie przy wrzątku do zaparzania herbaty stała urodziwa dziewczyna w regionalnym stroju i zanim wybrałem woreczek z herbatą pytała: "kakij czaj wam nużno?" I nie pozwalała na żadną samoobsługę, co było miłe i podnosiło kiepskie poranne samopoczucie, szczególnie po obfitych kolacjach z Bulbashem w roli głównej. Serwowali je na sałatce z rukoli, pomidorków koktajlowych, suszonych pomidorów, parmezanu, octu balsamicznego i oliwy. Jednak odkąd o mało co mnie nie "przymknęli" na granicy za książki, które miałem akurat przy sobie, przestałem degustować jaja po benedyktyńsku w mińskim hotelu. Ich strata, choć dziewczyny przy wrzątku żal.

Mam przed sobą: "Uniwersalną Książkę Kucharską" Marii Ochorowicz - Monatowej z 1926 roku, w której figuruje 87 przepisów na jaja i omlety. To taka biblia kulinarna polskich gospodyń przed wojną, jak "Kuchnia Polska" Stanisława Bergera po wojnie - wznawiana w sumie w ponad 5 milionowych nakładach. Przyglądam się tej obfitości przepisów na dania z jaj w czasach kiedy "mądrzy ludzie" każą nam się z powrotem przepraszać z jajami. Najpierw zaczęli tak skromnie: no "dwa tygodniowo może być", a teraz nawet i "codziennie jedno nie szkodzi". Za chwilę i kopa jaj (no ile to jest koteczku?) miesięcznie w diecie to nie będzie dużo.

Żyję wystarczająco długo by nabrać odporności na te idiotyczne mody i zalecenia: a to o wyższości margaryny nad masłem, a to szkodliwości czerwonego mięsa czy tłuszczy, albo tak w ogóle a zwierzęcych to brr... ( grozi śmiercią lub kalectwem). Nigdy też nie uwierzyłem w szkodliwość jedzenia jajek, w szczególności tych pochodzących od kur skubiących trawę. 

image


Istnieje takie powiedzenie - kiedy mamy na myśli kogoś zupełnie nieogarniętego w kuchni, że "nawet jajecznicy nie potrafi zrobić". Jednak jajecznica jajecznicy nierówna. Wiedzą to wszyscy i każdy z nas ma swój przepis. Moje córki na przykład jadały jajecznicę suchą jak wiór, co dla mnie stanowiło obrazę tego dania. Ponieważ o smaku jaj decyduje żółtko, a im bardziej płynne tym lepiej (dziś już nawet kardiolodzy od straszenia cholesterolem to przyznają) przeto dwa banalne przepisy, pierwszy mój, drugi pani Monatowej.

Jajecznica z szacunku dla żółtka:

Rozdzielamy białka od żółtek. Na patelni rozgrzewamy sklarowane masło, wrzucamy białka, lekko solimy. Mieszamy i kiedy białka się dobrze zetną wyłączamy ogień, wlewamy żółtka, posypujemy odrobiną parmezanu i dodajemy świeże masło. Mieszamy na gorącej patelni i wydajemy.

Jaja w szklance po wiedeńsku:

Tradycyjny przepis jest inny niż można znaleźć na różnych dzisiejszych przeglądarkach. Taki właśnie tradycyjny od pani Monatowej podaję: gotujemy jaja na miękko, po mniej więcej 3 minutach odlewamy wodę i zanurzamy na chwilę w zimnej. Od szerszej części zbijamy skorupkę i trzonkiem łyżeczki podważamy resztę skorupki i wyjmujemy. Jaja wkładamy do eleganckiego kryształowego kieliszka (to w końcu jaja po wiedeńsku) lekko solimy i dodajemy łyżeczkę świeżego masła. Nakłuwamy widelcem i kiedy żółtko wylewa się mieszając z płynnym masłem podajemy.

P.S. 

Z braku kryształowego kieliszka danie jest niemożliwe do wykonania.

alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości