"Li povre vont a la cervoise
Si elle bone, il i font grand noise
E li plus rike vont a vin"
Wierszyk z XIII wieku
(Biedni piją piwo/jeśli jest dobre, robią wiele hałasu/bogaci piją wino)
Ten pierwotny podział na alkohole plebejskie i droższe, dedykowane bardziej majętnym wynikał z dostępności surowca. Zboża było więcej, było dostępne cały rok (można je łatwo przechowywać) a winogrona zbierało się raz do roku. Poza tym im dalej od Morza Śródziemnego tym dostępność winogron a za tym wina malała tak, że większość win pochodziła z importu, który ze swej natury podnosił ceny.
W średniowiecznych klasztorach, które mówiąc dzisiejszym językiem były miejscami postępu technologicznego w prawie każdym zakresie ówczesnego życia, warzono piwa różnego rodzaju, lepsze i gorsze, dla ojczulków i dla pospólstwa. Najlepsze - prima melior dla przeora i jego najbliższych, gorsze fortis lub maxima dla większości braciszków i debilis dla zakonnic, nowicjuszy i ubogich pielgrzymów. Nazwa tego ostatniego dużo mówi. Piwo traktowane na równi z wodą było w tamtych czasach ze względów higienicznych bardziej bezpieczne i zdrowsze, alkoholu miało niewiele bo warzono je krótko w obawie przed spleśnieniem. Przydział dzienny piwa dla braciszków i siostrzyczek to kilka litrów dziennie.
Dla Rzymian piwo było napojem barbarzyńskim. Kiedy do tradycyjnego piwa zwanego wcześniej cerviose dodano chmielu, ci którzy raczyli się takim nowym piwem też zwani byli barbarzyńcami przez miłośników cerviose. Przemiana cervoise w biere trwała kilkaset lat. Kiedy wreszcie do warzonego piwa dodano podwójną dawkę chmielu, co miało miejsce w angielskich dokach w środowisku tragarzy, ten nowy napój zwany porterem też zarezerwowano dla barbarzyńców. W tym ostatnim przypadku nie było to dalekie od prawdy.
W czasach studenckich spędziłem w okolicach Liege kilka miesiące. W poszukiwaniu spokoju i absolutnej ciszy wybrałem się do zakonu Trapistów w Orvalu, o którym słyszałem, że maja regułę całkowitego milczenia. "Kto szuka ten znajdzie" - tak mówią Francuzi. W Orvalu znalazłem mocne piwo wyrabiane przez milczących braciszków, którym się zauroczyłem. Pewnie Bóg tak chciał.
O ile w "zakonie" czerwonego wina umiejętności kulinarne są przeważnie na wysokim poziomie to w bractwie piwnym nie ma ich wcale. Przekąski serwowane w barach piwnych są przeważnie kiepskie.
Przygotujemy proste rogaliki z ciasta francuskiego, które są smaczne również na zimno. Proponuję trzy rodzaje farszu pasujące do piwa:
farsz 1 - siekamy suszone na słońcu pomidory wyjęte z zalewy, mieszamy z podobną ilością parmezanu startego na tarce o grubych oczkach, dodajemy łyżkę białego sera typu Bieluch by dobrze połączyć oba składniki, szczypta pieprzu jak najbardziej posłuży temu nadzieniu
farsz 2 - odsączamy tuńczyka z puszki z zalewy, dodajemy trzy łyżki majonezu i sporą porcję białego pieprzu, mieszamy
farsz 3 - ścieramy na tarce wędzony ser, pikantne salami kroimy w plastry a następnie w słupki, dodajemy łyżkę Bielucha i łyżeczkę pikantnej papryki, mieszamy
W celu przygotowania ciasta francuskiego miłośnicy piwa udadzą się do najbliższego marketu i zakupią gotowe. To najprostszy przepis jaki znam. Sam go praktykuję.
Z ciasta wykrawamy trójkąty równoboczne o podstawie ok 20 cm i wysokości takiej jaką szerokość ma nasze zakupione ciasto. Mam nadzieję, że dla piwoszy to nie za trudne. Podstawę ciasta nacinamy na dwa centymetry. Przy krótkim boku nakładamy farsz i rolujemy aż do zawinięcia całego trójkąta. Brzegi rogala lekko zaciskamy i odginamy ku podstawie tak aby nadać charakterystyczny kształt rogalika. Kładziemy na blachę wysmarowaną tłuszczem albo na papier do pieczenia. Wierzchnią powierzchnię smarujemy rozbełtanym żółtkiem. Można posypać kminkiem, czarnuszką, sezamem albo gruboziarnistą solą, jest to przydatne by później odróżnić który rogal jest z jakim farszem. W piekarniku rogaliki czekają na piwoszy przez 20 minut w temperaturze 200 stopni.
Serwujemy na ciepło lub na zimno. Jak na zimno to warto podać z sosem do maczania. Na przykład z takim, złożonym z następujących wymieszanych składników: trzy łyżki majonezu, trzy łyżki serka typu Bieluch, trzy łyżki pikantnego ketchupu, łyżeczka sosu Worcester i w wersji pikantnej łyżka węgierskiej ostrej pasty.
P.S.
Męskie Gotowanie dziękuje Orlenowi za przejęcie Lotosu. W Męskim Gotowaniu przez lata dostrzegaliśmy brak soku pomidorowego na wszystkich stacjach Lotosu. Codziennie przez wiele lat setki jeśli nie tysiące obywateli udających się na tą stację w poszukiwaniu sodu i potasu wychodziło stamtąd z drżącymi rękoma (wchodzili z tym samym). Panu Obajtkowi wszyscy Sokopomidorowożercy mówią zdecydowane: TAK!
Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości