W grudniu przed świętami mój tłumacz zrezygnował ze wspólnego wyjazdu samochodem do Mińska. Teraz podobnie zachował się inny tłumacz. Strach ma wielkie oczy, a może to instynkt samozachowawczy? W końcu oni tam jadą tylko za wynagrodzeniem, a ja? Jako właściciel firmy niby też, ale obowiązki wobec wspólników czy miejscowych pracowników już niekoniecznie można podciągnąć pod wynagrodzenie. Zapytacie dlaczego nie jadę sam: otóż bez biegłej znajomości rosyjskiego nie da się przekroczyć granicy w Terespolu, albo też staje się to wielką loterią. Pomimo tego, że ostatnio (w październiku) byliśmy jedynym polskim samochodem osobowym udającym się na Białoruś i mieliśmy wszystkie niezbędne papiery to gdyby nie dogowory z białoruską strażą, to byśmy tam nie wjechali. Zapytacie dlaczego nie znam na tyle dobrze rosyjskiego by jechać sam? Otóż wam odpowiem: jestem niezwykle uzdolniony językowo i postanowiłem kiedyś, że nigdy nie nauczę się rosyjskiego. Pomimo ośmiu lat nauki to mi się udało! No naprawdę nieprzeciętne zdolności.
Panimajem pa ruski niemnoszko, w sam raz na tyle by pogawędzić z kelnerkami i kucharzami, ale na rozmowy biznesowe jestem za cienki. Więc znów tam nie pojadę, a tęsknię za targiem w Mińsku gdzie można kupić soloną słoninę na pięć palców, kindziuka w dowolnych rozmiarach, albo prawdziwy kawior w puszkach po 100 gramów, tyle ile można przewieźć oficjalnie przez granicę, ale czy ktoś mówił, że kupuję jedną puszkę?
Pisząc ostatnio o holenderskiej grochówce niebezpiecznie zbliżyłem się do wojska, a jak wojsko to wojna?
Białorusini to byli obywatele I Rzeczpospolitej, podobnie jak Ukraińcy i Litwini. Myślę, że jako Ślązak czułbym się w takiej Polsce dobrze. Dziś trochę o włościańskiej kuchni z tej części Europy (pierwszej Rzeczpospolitej) ale historycznie z późniejszych czasów, gdy pojawiły się już kartoszki i zmieniły w prostej, chłopskiej kuchni wszystko!
Kamiaki:
Gotujemy ziemniaki w mundurkach. Obieramy i przepuszczamy przez maszynkę, można zmielić też kawałek słoniny. Dodajemy podsmażoną cebulę na słoninie lub oleju, twaróg, mak i ugotowaną albo usmażoną na maśle dynię. Przyprawiamy solą. Zagniatamy jak na kluski dodając mleko by uzyskać pożądaną konsystencję.
Formujemy kluski wielkości jabłka. Smarujemy ubitym białkiem i obtaczamy w mące. Podsmażamy na złoty kolor na patelni z olejem. Podajemy z surówką z kiszonej kapusty, kiszonymi ogórkami albo kwaśną śmietaną.
Komowiki:
Teraz przepis dla tych co muszą mieć proporcje: 10 ziemniaków, jedno jajko, poł szklanki mąki pszennej lub żytniej, łyżka masła i sól. Farsz: szklanka gotowanej fasoli, dwie łyżki ugotowanej kaszy jaglanej, łyżka masła, dwie cebule, sól i pieprz.
Ziemniaki ugotować w łupinach, ostudzić, obrać i przepuścić przez maszynkę. Dodać sól, jajko, mąkę i wyrobić na ciasto dodając ewentualnie mleko. Rozwałkować masę ziemniaczaną i uformować kawałki jak na duże pierogi. Nakładać farsz złożony z fasoli, kaszy i przesmażonej cebuli. Pierogi obtoczyć w mące i włożyć do obficie posmarowanej masłem brytfanny i umieścić na 20-30 minut w piekarniku rozgrzanym do 170 stopni.
Podawać z tradycyjnymi dodatkami: kiszoną kapusta, kiszonym ogórkiem albo gęstą, kwaśną śmietaną.
Oładki po mińsku
Na koniec coś z mięskiem, w końcu nic i nikt nie lubi tak kartoszek jak świnka: 12 kartofli, dwie łyżki oleju i masła, sól. Farsz: 40 deko wieprzowiny, kilka ząbków czosnku, pół cebuli, sól i pieprz.
Surowe ziemniaki trzemy na tarce o drobnych oczkach, dodajemy sól i mieszamy. Formujemy niewielkiej wielkości placuszki, smażymy na gorącym tłuszczu, z obu stron. Na blachę wysmarowaną tłuszczem kładziemy oładki a na każdy łyżkę farszu z mielonej wieprzowiny wymieszanej z przeciśniętym czosnkiem i startą na drobnych oczkach cebulą. Farsz powinien być mocno dosmaczony pieprzem. Blachę wkładamy do piekarnika na 10-15 minut na 170 stopni.
Zgadnijcie co podajemy do tego?
.....................................................................................................................................................................................
Przepisy na podstawie: Andrzej Fiedoruk "Kresowy tygiel kulinarny"
Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości