Mój naczelny znając moje wcześniejsze, kulinarne, francuskie peregrynacje poprosił bym napisał coś o ostrygach. Bo niby są już obecne w marketach, a ludzie obyci z krewetkami czy mulami nie mają pojęcia jak się za nie zabrać. Jak mój naczelny mnie o coś prosi to zawsze odzywa się w mojej głowie dzwonek alarmowy. Kiedyś prosił mnie bym napisał dlaczego kieliszek Riedla do wina bordoskiego kosztuje stówę. Potem na spotkaniu opłatkowym w redakcji pokazał mi podobny z IKEI za cztery złote.
Naczelny to cwana bestia. Dodatkowo inteligentna i absolutnie niezależna, większość prezydentów i burmistrzów okolicznych miast z założenia odmawia z nim spotkań. Na ich miejscu zresztą robiłbym tak samo. Jednak jego gazeta co roku dostaje nagrody SDP w kategorii gazet lokalnych. Zresztą pewnie jest tak, że jak jesteś cwany, upierdliwy i podstępny, szczególnie jako dziennikarz, to jesteś menda z dorobkiem. A jak dodatkowo nie bierzesz od nikogo i tylko Boga się boisz to jesteś gość.
Tak więc odwalę z tymi ostrygami swoją wierszówkę, ale mocno asekurowany francuskimi "tyłami". Ostryga to najwspanialszy moim zdaniem owoc morza. Jej smak zależy od miejsca złowienia i pory roku. Są też różne jej gatunki. Najogólniej ta konsumpcyjna ostryga jest numerowana od 0 do 5, piątka jest najmniejsza. Te najmniejsze i największe służą jako dodatki do innych dań. Trójkę lub dwójkę kupicie za 2-5 złotych za sztukę.
Ostryga to największy afrodyzjak na ziemi. Grecy mielili jej muszlę i dodawali do wina (bo koncern Pfizer nie ukończył jeszcze prac nad Viagrą).
Ostrygi można jeść świeże i na ciepło.
Świeże jemy w towarzystwie soku z cytryny albo drobno pokrojonej czerwonej cebuli z octem balsamicznym lub winnym. To najprostsze sosy i takie podkreślające maksymalnie morski smak. Oczywiście można je - mówiąc po naszemu - zdupczyć innymi sosami, jakimś ketchupem, tabasco, majonezem albo innym gównem.
Samo otwarcie ostrygi jest problemem, przydałby się specjalny nóż i ewentualnie metalowa rękawica (takie rękawice stosuje się do trybowania szynek parmeńskich i podobnych) W nóż warto się zaopatrzyć, kosztuje niedużo, a rękawicę można zastąpić grubo złożoną ścierką kuchenną umieszczoną w przeciwnej dłoni, na której kładziemy ostrygę głębszą stroną do dołu. Zresztą jak ktoś ma ambiwalentny stosunek do swoich palców to może z niej zrezygnować.
Nóż wbijamy pomiędzy skorupy w węższym miejscu, po wbiciu przesuwamy w głąb, a potem obracając w lewo i prawo, otwieramy skorupę. Teraz ważna sprawa, odlewamy wodę morską i odstawiamy ostrygę na dziesięć minut. Nasza ostryga nadal żyje i wytworzy w tym czasie soki, które zapełnią skorupę. Jeśli żyła gdzieś gdzie mieszają się wody słone z wodami słodkimi wytworzy soki o orzechowym zapachu. Jeśli w innym miejscu soki będą inne, charakterystyczne dla miejsca i czasu połowu. To jest właśnie w niej wspaniałe. Czasami zupełnie nieoczekiwane, ale zawsze wspaniałe.
Przed zjedzeniem należy jeszcze ściąć stopę przytwierdzającą ostrygę do podłoża, delikatnie, ostrym, krótkim nożem podcinamy ją pod ostrygą w muszli albo luzujemy widelczykiem. Kładziemy tak przygotowaną muszlę z ostrygą na półmisek z dodatkiem ćwiartek cytryny i pojemnikiem z cebulką z octem. To moim zdaniem najlepszy sposób podania. Przed wyssaniem zawartości z muszli nakładamy albo sam sok z cytryny albo cebulkę z octem. Ostryg się nie je, ostrygi się wysysa. Można głośno siorbnąć jak Azjaci siorbią ramen albo herbatę (" jak wypiję Assam to Cię zassam")
A teraz na ciepło. Zabezpieczając tyły francuskim autorytetem, krótki przepis normandzkiego kucharza, restauratora z dwoma gwiazdkami Michelina. Normandia podobnie jak my ma wspaniałe, kwasowe jabłka. Dlatego ich cydr stał się podstawa calvadosu, a autor "Łuku Triumfalnego" rozpił w tym trunku polską młodzież pisząc o miłości Joanny do Ravica. Mnie ta miłość też wówczas dobiła. Czym nas rozpijał jak nie było calvadosu? Ano jabcokami! ("alpagi łyk i dyskusje po świt, niecierpliwy w nas ciskał się duch")
Po otwarciu ostryg zlewamy morską zawartość do szklanki. W rondlu smażymy dwie renety pokrojone w ósemki, obrane i pozbawione gniazd nasiennych. Dolewamy setkę calvadosu i setkę cydru, gotujemy i redukujemy zawartość o połowę, potem dodajemy sok z ostryg i setkę słodkiej śmietanki. Dalej gotujemy na małym ogniu i przecedzamy przez sito.
Po zluzowaniu ostryg (podcinamy stopę), nakładamy do każdej muszli łyżkę sosu, okruchy tartej bułki, starty ser i płatki masła. Zapiekamy w piekarniku aż powstanie złocista skorupka.
Piękna i namiętna noc przed wami.
Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości