Dziś mecz finałowy Igi Świątek we French Open. Piszę te słowa rano ze świadomością, że pozostaną aktualne niezależnie od wyniku finału.
Notka ta będzie bezczelna podobnie jak wnioski, które na końcu wyprowadzę. Najpierw jednak wstęp i didaskalia. Ostatnie piętnaście lat to w polskim tenisie dominacja Agnieszki Radwańskiej, obecnie wchodzimy w czasy Igi Świątek.
Agnieszka Radwańska była finezyjną zawodniczką, jej zagrania były regularnie uznawane przez internautów za najlepsze zagrania roku. Broniła piłek na końcu kortu z takim zadęciem, że partnerki zmęczone i poirytowane własną nieskutecznością ataków popełniały w końcu błędy. Wygrała Singapur WTA Tour 2015 czyli nieoficjalne mistrzostwa świata wśród tenisistek, obsadzona w roli Dawida, który na korcie wygrywa z Goliatem. To nam psychicznie odpowiadało, pasowało do naszej historii, gdzie wciśnięci pomiędzy dwóch Goliatów mogliśmy się cieszyć co najwyżej incydentalnym sukcesem. Tak jak Agnieszka, demolowana niemiłosiernie w innych czasach przez jakąś Serenę, Kontę albo Azarenko. Wielu z nas odsączało ją wtedy od czci i wiary wyśmiewając wątłość fizyczną i psychiczne nieprzygotowanie. "Gdzie z motyką na słońce" wielu powtarzało. Jednak potem nadchodziły lepsze czasy i Agnieszka znowu otarła się o jakiś finał, albo w nim zwyciężyła swoim sprytem, nieustępliwą obroną, uderzeniem "przeciwko nogom kolejnych Goliatów", inteligencją boiskową, skrótami i lobami ośmieszającymi rywalki. To był nasz przepis na sukces w tamtych czasach. Tak jak piłkarze mogli wygrać grając z kontry tak Aga mogła wygrać z najlepszymi wykorzystując ich domniemaną przewagą mentalną wynikającą z przewagi siły. Zza węgła, wyuczonym przez lata cwaniactwem, niespodziewanie mogliśmy coś uszczknąć ze stołu dla najlepszych.
Dziś mamy Igę Świątek. Dziewczynę bez kompleksów, wychodzącą na kort z myślą grania swojego tenisa niezależnie kto stoi po drugiej stronie. Dziewczynę dążącą do dominacji od pierwszego uderzenia, starającą się od każdej wymiany zdobyć przewagę sytuacyjną by dobić przeciwnika w następnym zagraniu. Wysoką, sprawną ruchowo, wszechstronną, silnie uderzającą, dodatkowo uderzającą pod takimi kątami, które ostatnio widziałem u Sereny w jej najlepszych latach. Mamy tenisistkę zdolną wygrywać z każdym przeciwnikiem nie sposobem, nie sytuacją, nie obroną, nie szczęśliwym zrządzeniem losu tylko siłą i postanowieniem woli. Tak, postanowieniem woli, to ona decyduje z kim chce wygrać!!!
Porównanie tych dwóch stylów gry, porównanie dwóch stylów zwyciężania to taka parabola Polski minionej i tej, która teraz nadchodzi. Polsko czas na bezczelność, czas iść po swoje bez oglądania się na innych.
Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport