Uczniowie mają swoich ulubionych pisarzy i lektury, oraz takie książki, które nie przypadły im do gustu chociaż są lekturami. Ja nie mogłem się przemóc do "Chłopów" W. Reymonta.
No i nadszedł dzień, kiedy lekturę zaczęliśmy omawiać, pani profesor na początku lekcji zaczęła spacerować po klasie i zadawać pytania z lektury, ( wybierając uczniów na chybił trafił) żeby sprawdzić kto naprawdę powieść przeczytał. Książkę oczywiście wypożyczyłem z biblioteki i nawet otworzyłem na pierwszej lepszej stronie robiąc mądrą minę, a do kolegi szepnąłem:
- podpowiadaj jakby co,
Siedzieliśmy w ostatnie ławce, więc zanim pani profesor doszła do końca klasy, zacząłem czytać stronę na której książka mi się otworzyła i przeczytałem o Kubie, który znalazł rannego bociana, zabrał do siebie, leczył, a którego potem wziął od niego ksiądz proboszcz.
Pani profesor podchodzi i wskazując na mnie ręka mówi;
- a Ty Marek powiedz jak to z tym bocianem było
no to opowiedziałem, kolega zrobił oczy jak 5 zł i mówi,
- przecież nie czytałeś,
a wtedy pokazałem mu stronę, na której przypadkowo otworzyła mi się książka.
Nie ma dowodów. Są znaki :-)
Inne tematy w dziale Rozmaitości