Bliżej nieznana Micuła w mediach społecznościowych domaga się zdecydowanie, by na okładce magazynu „Vogue” zamiast przedstawionej jedynie w butach na obcasach niejakiej Rubik, ukazała się ostatnio bardziej znana Lempart. Ekstrapolując najpewniej chodzi również o Lempart jedynie w butach na obcasach.
Rubik w „Vogue” widziałem i trzeba stwierdzić, że tam gdzie bywała karmią marnie a rezultat nie da się ukryć.
Lempart natomiast… O, Lempart nie widziałem i nie znam odważnego, ale odwaga to cecha rzadka, bo podobno normalny człowiek w sytuacjach zagrożenia zawsze odczuwa strach. To naturalny mechanizm obronny. Strach przed Lempart.
Bardzo bystrze zauważyła to bliżej nieznana Micuła i przyznać trzeba, że z zaskakującym talentem opisała, zatem zacytuję : „Dlaczego duże pisma boją się Kobiety o nienormatywnej urodzie, która w dodatku lubi siebie i w pełni akceptuje"
Szczególnie podoba mi się u Micuły (bliżej nieznanej) piękne określenie „uroda nienormatywna”. Słuszne, nowoczesne, postępowe i progresywne. Koniec, dosyć, basta z tymi urodami normatywnymi. Przez dwa tysiące lat europejskiej kultury i sztuki, a wliczając w to Greków i Rzymian, których jesteśmy spadkobiercami, jeszcze dwa tysiące więcej, urody normatywne już się nam opatrzyły do szczętu. Stały się nudne, banalne, przewidywalne. Teraz czas na nienormatywne.
Trzeba je będzie jakoś przybliżyć pojęciowo, nawiązując do przyrody ożywionej, bo to najlepiej unaoczni i wpisze w zielony ład. Tak na poczekaniu przychodzi mi kilka nienormatywnych, ale przyrodniczo sympatycznych określeń: kobieta słoń, kobieta koń, kobieta hipopotam, kobieta kangur, kobieta goryl. Bliżej nieznana Micuła i jej koleżanki przyznają, że starałem się w nurcie nienormatywności utrzymać i chyba mi się udało.
Wracając do „Vogue”- dlaczego się boi, co mu słusznie zarzuca Picuła. Przyznam, że nie rozumiem strachu redaktorów „Vogue”. Przecież wzięcie na okładkę Lempart analogicznie do prezentacji Rubik, to nie to samo, co wzięcie do kawiarni, do samochodu, nie wspominając już o innych wzięciach. Tym bardziej, że niejaka Micuła wie, iż Lempart „lubi siebie i w pełni akceptuje”. Nie wiemy czy Micuła wie to na podstawie własnych doświadczeń z Lempart, czy na podstawie zwierzeń Lempart. Tego nie napisała. Ale wie, bo to napisała. Dlaczego zatem „Vogue” nie bierze pod uwagę uczuć którymi darzy siebie Lempart i nie publikuje jej fotografii na okładce, w tak zwanym planie pełnym i w butach na obcasach? A nawet i bez tych butów, zupełnie bez. Bo jak słusznie napisała bliżej nieznana Micuła (może słusznie nieznana?) kto „lubi siebie i w pełni akceptuje” ma prawo być na okładce „Vogue” jedynie w butach na obcasach, a może nawet i bez nich.
Inne tematy w dziale Rozmaitości