Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski
599
BLOG

Dzieci Rewolucji: pożarte i wyplute (z niesmakiem)

Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski Rozmaitości Obserwuj notkę 9

 

 

„Wszyscy gadają: Kreml, Kreml. Od wszystkich o nim słyszałem, ale nigdy nie udało mi się go zobaczyć. Który to już raz (bodaj tysięczny), spity lub kompletnie skacowany,  przemierzałem Moskwę z północy na południe lub z zachodu na wschód, od krańca do krańca, na przestrzał i jak popadło - i ani razu nie widziałem Kremla”.

Wieniedikt Jerofiejew „Moskwa – Pietuszki”

Rozpętała się wczoraj burza na tle odrzucenia przez Sejm wniosku o referendum edukacyjne. Przewidywalnie, koalicja argumentuje przeciw (i przegłosowuje), głównie mówiąc o „kosztach”, opozycja argumentuje „poziomem edukacji”.

Jak zwykle w pięknym kraju nad Wisłą, czyli nigdzie, trwa rozpaczliwe wytykanie innym obecności źdźbła w oku, belka, spokojnie obu stronom sterczy.

A belką jest totalitaryzm, nie tylko edukacyjny, państwa. Najbardziej prominentnymi osobistościami sfery politycznej owego leżącego nigdzie kraju są ludzie, którzy z niezachwianym przekonaniem odrzucają wszelkie totalitaryzmy i deklarują, iż dla demokracji daliby się pokroić. Oczywiście, to, co jest demokratyczne, orzekane jest w kraju z sennych koszmarów Alfreda Jary, przez niewielką uprzywilejowana grupkę wybraną przez mniejszą część wyborców, którą to grupką rządzi koalicja, na którą głosowało mniej ludzi niż na tzw. opozycję łącznie. I demokracja w Polsce oznacza przede wszystkim – z państwowego koszyka wszystkim tak samo. Dobrze, źle, pasuje, nie pasuje – tak samo. I nie ma – nie chcesz, nie bierzesz.

 

 

Taki mamy dla ciebie system edukacji, taką ordynację wyborczą, taką… o nie, tu zaczyna się różnica. Dobrze niektórzy z nas wiedzą, że już policja, aparat fiskalny i wymiar „sprawiedliwości” (a raczej aparat egzekwowania legislacji) nie jest taki sam dla wszystkich (vide casus posła Wiplera, jeden z policjantów niemal wprost powiedział, że gdyby W. powiedział, że jest posłem lub przywołał swój immunitet – co prawda nie obowiązujący de iure w takich sytuacjach – to by mu machy nie sklepali).

Tak, wiem, reprezentacja i reprezentatywność, poseł reprezentantem Narodu, nie wyborców, Konstytucja, że duch, ze istota,  i że brekekekeks. A ja na to, z żalem niejakim, stwierdzić muszę, że z tą istotą demokracji jak z Kremlem u Jerofiejewa. Już nie mówiąc, że tego Naroda w książce telefonicznej nie znalazłem.

I w USA, i w Finlandii istotą procesu edukacji jest WOLNOŚĆ. W USA wiek szkolny zaczyna się od 5 lat – albo sześciu – albo siedmiu – albo ośmiu. Szkoła podstawowa ma pięć klas. Albo sześć. Albo siedem. Albo osiem. W Finlandii nauczyciel może napisać własny podręcznik do przedmiotu i z niego uczyć (pod warunkiem, że mieści się w ogólnych wytycznych).

Mógłby ktoś powiedzieć, że fińscy uczniowie i tak są gorsi niż chińscy w testach wiedzy a Amerykanie, co wszyscy wiedzą – są niedouczeni. Jednak ci niedouczeni Amerykanie czytają więcej niż Niemcy czy Francuzi, o nas nie wspomnę.

U nas? Dobrze, czy źle, 8+4 czy 6+3+3, nie sposób porównać. Bo u nas MUSI być jeden system, urawniłowka i totalitaryzm. Bo samorząd lokalny ma tylko jeden przywilej w zakresie sfery edukacji. Może za nią zapłacić. Wyższe uczelnie, teoretycznie, mogą dowolnie kształtować curricula i programy. Oczywiście, pod warunkiem, że spodoba się to pani minister. Bo jak się nie spodoba, nie będzie „dotacji”.

Centralizacja wydaje się być jedynym rozwiązaniem dla dzieci aksamitnej „rewolucji”. Wychowani w socjalistycznym, wszechogarniającym państwie, nie widzą dla niego alternatywy. Zostali przez ową „rewolucje” przeżarci i wypluci. Doprowadzili do tego, że to, czy dzieci w Głuchej dolnej będą zużywać rocznie dwa czy trzy bloki papieru kolorowanego decyduje jakiś sabat ćwierćidiotów w Warszawie. Oczywiście, płaci rodzic. Bezpośrednio.

Podsumowując: tylko decentralizacja edukacji, decentralizacja decyzji, demokracja lokalna i dystrybucja, nie redystrybucja danin podatkowych może doprowadzić do pozytywnych rezultatów, tak w zakresie edukacji, jak i ochrony zdrowia i każdej innej. Jednakże, o ileż fajniej jest oddać wszystko w ręce 560 quasi-obieralnych, półsamozwańczych „reprezentantów narodu” w okrąglaku na ul. Wiejskiej, a potem nasuwać prywatnie i w „zaangażowanych” mediach „na rząd”, „za rządem” a przede wszystkim na siebie nawzajem.

W Polsce, czyli nigdzie, jak widać na przykładzie kolejnego niedoszłego referendum i reakcji na nie, wystarczającym substytutem demokratycznego procesu podejmowania decyzji jest szczekanie, kłapanie, obelgi i plucie. Demokratycznie, na siebie nawzajem.

 

Krzysztof Rogalski

Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości