Są w naszym kraju ludzie, którzy święcie wierzą, że rozwijamy się, a ludziom żyje się lepiej. Na dowód tej tezy podają dwa zasadnicze przykłady: produkt krajowy brutto rośnie, a większości krajów spada, dodatkowo rosną też płace, co znakomicie widać po płacy średniej. Dziwnym trafem, ci sami ludzie bardzo chętnie argumentują również, że płace w Polsce muszą być niskie, bo jesteśmy mało wydajni i jest to jedyny sposób żeby być „konkurencyjnym”.
Niestety – mówię niestety, bo chciałbym, aby powyższe było prawdą – wcale tak nie jest.
Prawda jest taka, że:
PKB w 2012 roku spadło w stosunku do 2011, co prawda wcale nie z powodu jakiegoś spadku wydajności, wręcz przeciwnie, ta wzrosła. Osłabiła się jednak złotówka, w związku z czym, wartość PKB wyrażona w USD (po kursie bieżącym) spadła [1].
Płacą nam mniej przeciętnie o 0,3 EUR na godzinę mniej niż w 2008 r. [2], podczas gdy jesteśmy znacznie wydajniejsi (wartość PKB na godzinę pracy wzrosła o 46% w ciągu ostatnich 10 lat) [3].
Porównując GDP per capita (w cenach rynkowych), możemy z cała radością powiedzieć, że pozostawiliśmy w pobitym polu Rumunię i Bułgarię, zajmując zaszczytne 25 miejsce w UE.
Niestety, i decydenci i analitycy wolą się niezdrowo podniecać rzekomym osiągnięciem pułapu „60%” średniej unijnej” w zarobkach, a w „stolicy” nawet i 100%. Oczywiście, ani przeciętne zarobki nie wynoszą (w złotówkach, a nawet i w EUR) tyle, dlatego też należy zastosować zabieg „dostosowania parytetem siły nabywczej”, ani też nie osiągamy w Polsce poziomu PKB na zatrudnionego powyżej 20.000 a jedynie 12.538 [4], no, w ostateczności 12.660 [1], które to kłamstwo propagowane jest również dzięki operacjom „dostosowania siły nabywczej”.
Tym niemniej podparte liczbami fakty są bezwzględne. Coraz mniej nas pracuje, za coraz mniejsze pieniądze, z tym że pracujemy coraz więcej i wytwarzamy (głównie usług, boć przecie w ramach „konwergencji realnej” przemysł ma być w Niemczech) coraz więcej. Za to jesteśmy coraz mniej innowacyjni i coraz częściej pracujemy w wielkiej firmie (typu Jeronimo Martins oczywiście).
Póki co, jeszcze niemal 55% PKB tworzone jest w MMSP. Jeszcze można zawrócić z tej drogi. Jeszcze można nauczyć Polaków myślenia, „wpadania na pomysły”, zerwać ze schematycznością, przestać dusić rodzime przedsiębiorstwa (bo nic się wydusić z wielkiej korporacji międzynarodowej zazwyczaj nie da, a SSP już są wydojone do grani możliwości).
Oczywiście, jest to zadanie wymagające starannego planowania, namysłu, systematycznej pracy, skrupulatności i uczciwości. Wszystkich tych cech, których nie posiada wybierana w ramach tzw. ponadprogowego oszustwa wyborczego im. D’Hondta polska tzw. „klasa polityczna”. Ale jak tak dalej pójdzie, wszyscy skończymy na funkcji wykładniczej. Oczywiście, oznaczać to będzie wykładanie towaru w TESCO lub Biedronce.
Dość gorzko zabrzmi wtedy „tu l’as voulu Georges Dandin”. I co gorzej, nikt nie zrozumie, o co naprawdę chodzi.
Krzysztof Rogalski
[1] worldbank.org
[2] Eurostat
[3] Eurostat
[4]http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_GDP_%28nominal%29_per_capita
Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka