Rzekome „przeniesienie” do ZUS ponad połowy aktywów OFE jest gorzej niż zbrodnią. Jest mianowicie błędem. Ponieważ farsa „dokapitalizowania” ZUS będzie miała jeden tylko możliwy rezultat: formalne lub tylko faktyczne umorzenie przez rząd polski jego zobowiązań wobec podmiotów trzecich na sumę 121 mld zł, a w efekcie pokazanie obywatelom, że istnieją dwa rodzaje pieniędzy – ten lepszy, „rządowy” i ten gorszy, „prywatny”.
Propozycja Tuska oznacza złamanie zasady parytetu, złamania jednej z podstawowych zasad, na jakich zbudowane są systemy monetarne krajów cywilizowanych.
Tusk, a raczej Rostowski, bo Tusk nie ma pojęcia o czym piszę, okazuje się po raz kolejny, typowym neokeynesistą, stwierdzającym iż jedna z czterech „cen” pieniądza (a są to stopa procentowa, kurs wymiany, siła nabywcza i wartość al pari – albo „par”) może, w przypadku zaistnienia w równaniu pieniędzy „rządowych”, przestać funkcjonować na mocy widzimisię urzędnika. Scenariusz „przeniesienia” oznacza, iż nie ma parytetu pomiędzy pieniędzmi „prywatnymi” i „rządowymi”. Oto, de facto szeregowi obywatele, zakupili obligacje rządu własnego kraju za sumę 121 mld zł. W momencie, gdy zaczęło temu rządowi pasować, wprowadził on kurs wymiany w postaci:
1,0000 zł „prywatny” = 0,0000 zł „rządowych”
Osiągnie minister finansów doraźną korzyść w postaci „zdolności kredytowej” teoretycznie równej wartości nominalnej umorzonych obligacji. I na pewno nie zawaha się z tego „kredytu w rachunku bieżącym" skorzystać. Tylko pytanie, jakie oprocentowanie „pociągną” banksterzy w tej sytuacji, mając na podorędziu wymówkę, iż rząd zademonstrował częściową niewypłacalność instytucji państwa? 6%, 8%?
Propozycję rządową w sprawie OFE odbieram jako typową „Akcję Liść Dębu” a la Kapitan Kloss. Jest wyrazem wszechogarniającej paniki, która zastąpiła wykalkulowaną zimną spekulację. Takiego numeru nie próbował zrobić obywatelom żaden rząd krajów PIIGS, Islandii czy Cypru. Zamiast oszczędności – ekspropriacja. Czyżby Jan Vincent wprowadzał w życie inną zasadę swojego mizogynicznego guru? Mianowicie tą, która głosi: „w długim okresie wszyscy będziemy martwi”?
Nauka z tego jedna – mam nadzieję, że kosztem porównywalnym z porządnymi studiami MBA niektórzy z tych, co to wrzeszczą i zapluwają się na temat „liberałów”, rzekomo rządzących polską gospodarką, zdadzą sobie w końcu sprawę, że u naszego MinFina w gabinecie stoją popiersia Keynesa i Langego, a nad fortepianem wisi pięć główek Lenina. Toć właśnie próbuje grabić zagrabione. Oczywiście w celu takim, żeby potem móc pożyczyć u lichwiarza na wódkę.
Krzysztof Rogalski
Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka