Niniejszy tekst jest, oczywiście, z „europejskiego punktu widzenia”, niczym nie uzasadniona manifestacja fobii antyniemieckich demonstrowanych przez Polaka-antysemitę.
Rzeczony Polak-antysemita, rusofob i antygermanista chciałby delikatnie przypomnieć, iż w sierpniu 1914 roku, żołnierze niemieccy, obawiając się (powszechnie wiadomo, że podstępnych i krwiożerczych) franc-tireurs, na wszelki wypadek przeprowadzili, w neutralnej Belgii, przez której terytorium przypadkiem tylko przechodzili, bo inne drogi były zagrodzone przez militarne instalacje Francuzów o Brytyjczyków, akcję policyjną jasno pokazującą, kto tu rządzi.
Jasnymi punktami tej akcji policyjnej były m.in. Aarschot (156 zabitych), Andenne (211 zabitych), Tamines (383 zabitych) i Dinant (674 zabitych). Mężczyźni, kobiety i dzieci. Spalono również zabudowania. Mogliby się tam ukryć niezmiernie groźni dla cesarskiego wojska partyzanci uzbrojeni w myśliwskie dwururki.
25 sierpnia 1914 wojska niemieckie wysiedliły wszystkich 10 tys. mieszkańców miasta Leuven, zabijając 283 z nich. Potem spalili 2000 budynków miasta, w tym bibliotekę uniwersytecką (300 000 woluminów, manuskryptów średniowiecznych – aby zapewnić właściwy wynik akcji oblano je benzyną a dopiero potem podpalono). Słusznie, szczególnie za średniowiecznym psałterzem mógłby ukryć się „uzbrojony bandyta”. Co prawda ofiary wśród żołnierzy niemieckich spowodowało głównie pijaństwo (wypadki z bronią i tzw. friendly fire) a nie „partyzanci”, ale przecież mogliby i oni.
Adolf Hitler często stawiał kierującego akcją hrabiego von Goltz za wzór komendanta wojskowego podbitych terenów. Wikipedia.org oczywiście pomija milczeniem działalność Goltza przed 1918 rokiem i po roku 1933 – pewnie był w hibernacji, bo oficjalnie zmarł w 1946 r. Ciekawe czy klaskał i cieszył się jak dziecko z „działalności” oddziałów Wehrmachtu i SS na nowych „terenach podbitych”.
Podnoszą niektórzy co bardziej „zorientowani na kasę” historycy (np. Simon Winder) twierdzą „że nie było to nic innego niż rzeczy do których Brytyjczycy przyzwyczaili swoją opinię publiczna w Chinach i Afryce”. Rzecz jasna, żaden Niemiec nie kolonizował Afryki ani nie brał udziału w tłumieniu powstania bokserów. Tak, tak. A najbardziej znana książką Simona Windera jest dzieło o wpływie Jamesa Bonda na postrzeganie Brytyjczyków na arenie międzynarodowej. Znać solidny naukowy warsztat.
Wydarzenia o których piszę ja – germanofob i antysemita – były skrzętnie dementowane już od lat 20-tych ubiegłego wieku. Trzeba przyznać, że dość skutecznie, jednakże sprawa wypłynęła ponownie na przełomie wieków i Niemcy nieco się podłożyli. Podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Niemiec, von Bulow, złożył w 2001 r. kwiaty pod pomnikiem z napisem, cytuję dosłownie „674 niewinnym ofiarom niemieckiego okrucieństwa” (podkr. moje – tego nie dało się na mityczne plemię nazistów zwalić) otworzył drogę do belgijskich żądań kompensacyjnych (w prawie belgijskim wyrażenie skruchy jest tożsame z przyznaniem się do winy).
Dwadzieścia pięć lat później, niemal co do dnia, synowie tych samych niemieckich żołnierzy, dowodzeni przez innych uczestników i sprawców „Gwałtu na Belgii” – teraz już doświadczonych oficerów sztabowych i podoficerów zawodowych, wkroczyli i wjechali na teren Polski…
Uprzejmie poleca się:
“The Rape of Belgium: The Untold Story of World War I” Larry Zuckerman
“Rehearsals: The German Army in Belgium, August 1914” Jeff Lipkes
“German Atrocities 1914: A History of Denial” John Horne i Alan Kramer
Krzysztof Rogalski
Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka