Na czym polega zwycięstwo lub przegrana w konflikcie zbrojnym? Na pozór może się ta kwestia wydawać dość prosta: strona wygrana uzyskuje koncesje terytorialne, ekonomiczne i/lub polityczne, strona przegrana musi takich koncesji udzielić.
Notabene:
Z perspektywy europejskiej nie jest skomplikowane ustalenie które z państw Europy w określonym momencie było stroną wygraną (wygrywającą) lub przegraną (przegrywającą) ale raczej ustalenie ram czasowych konfliktu. Generalnie spotkałem się z trzema szkołami różnie określającymi granice czasowe takiego konfliktu:
Szkoła klasyczna: Europa uczestniczyła w XX wieku w dwu globalnych konfliktach zbrojnych - w latach 1914 – 1918 oraz 1939 – 1945.
Szkoła Drugiej Wojny Trzydziestoletniej: europejski konflikt zbrojny trwał w latach 1914 – 1945. W środku było 20 letnie armistycjum.
Szkoła dwu faz wojny: oprócz I wojny światowej, w Europie rozegrał się drugi konflikt zbrojny, w fazach 1939 – 1945 będący konfliktem zbrojnym, w latach 1945 – 1989 (1992) konfliktem prowadzonym za pomocą środków politycznych i ekonomicznych, bez fazy otwartego globalnego konfliktu zbrojnego, z licznymi jednak, bardziej i mniej otwartymi konfliktami lokalnymi pomiędzy dwoma blokami (Grecja, Włochy, Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, w końcowej fazie była Jugosławia).
Abstrahując od tych rozważań, w momencie zakończenia działań zbrojnych w Europie, w maju 1945 roku Polska została krajem, który był zmuszony uczynić koncesje terytorialne, ekonomiczne (rabowanie dóbr przemysłowych przez Sowietów, a następnie przymusowe uczestnictwo w RWPG), polityczne – zostaliśmy protektoratem ZSRS. Świadomie pomijam wydarzenia po roku 1989.
Najwyższy czas, po niemal 70 latach oszukiwania się, przyznać się do tego, że znaleźliśmy się w obozie krajów, które przegrały II wojnę, od których oczekuje się penitencji i reparacji. Przez lata sowieckiego protektoratu byliśmy „chronieni” przez niedźwiedzia. Który w dodatku wmawiał nam, żeśmy wojnę wygrali, że dynamicznie się rozwijamy, że budujemy nowoczesne, socjalistyczne (a nawet narodowo-socjalistyczne) społeczeństwo, że brekekekeks.
Nie dziwmy się więc żądaniom wypędzonych i pozbawionych majątku, że szukają u nas finansowego zadośćuczynienia swoich krzywd. Wszak szuka się go u przegranych, n’est ce pas? Patrzenie na historię z pozycji kanoniera Dolasa nic nam nie pomoże.
Krzysztof Rogalski
Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura