Komu Rompuy zagra na nosie? Przecież nie silnym... © PAP/EPA
Komu Rompuy zagra na nosie? Przecież nie silnym... © PAP/EPA
Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski
520
BLOG

Kobyszczę Unijne 2013

Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski Polityka Obserwuj notkę 0

 

 

Zakasał rękawy i w trzy dni zbudował Kontemplator Bytu Szczęsny, maszynę, która świadomością, rozjarzoną w katodach, zespalała się z każdą postrzeżoną rzeczą i nie było na świecie nic takiego, co by jej uciechy nie sprawiało. Usiadł przed nią Trurl, by rozważyć, czy o to mu chodziło. Kontemplator, rozkraczony na trzech metalowych nogach, wodził lunetowymi oczyskami po otoczeniu, a czy natrafił wzrokiem na deskę parkanu, na głaz czy stary trzewik, niezmiernie się zachwycał, tak iż postękiwał z cicha od nadzwyczajnej lubości, co go rozpierała. Kiedy zaś Słońce zaszło i zorze niebo zróżowiły, kucnął nawet od zachwycenia.

Stanisław Lem, „Kobyszczę” w: Cyberiada, 1965

 

Kobyszczę – Lemowski Kontemplator Bytu Szczęsny jest rzecz jasna mokrym marzeniem polityków w każdym kraju, nie tylko u nas. Chociaż hodowla i tresura Kobyszczęcia w kraju nad Wisła podniesiona jest już zdaje się, nie tylko do rangi rzemiosła i umiejętności ale wręcz sztuki. Co więcej, jak to od odważnych artystów oczekiwać można, jedną z form ekspresji jest egzageracja, przesada, twórcze wypaczenie kanonu w kierunku pastiszu. A pastisz nieodzownie związany jest z pojęciami „panache” i „kitsch”, nieprawdaż?

I oto wybuchy nieskrępowanej artystycznej twórczości zarejestrowane i kolportowane przez media rozmaite, jako kobyszczęca karma zdecydowanie i odważnie wyznaczają nowe trendy nadrealizmu eurokomunistycznego:

Premier Donald Tusk […]: „…wciąż możemy zawalczyć o obiecane w spotach wyborczych 300 miliardów złotych w ramach polityki spójności”. Pewnie, możecie. Jak „zawsze” zawalczyć. Kobyszczę jęknęło i stęknęlo z zachwytu.

Komentarz Andrzeja Zwolińskiego (Money.pl): „…na ostatnim, listopadowym szczycie Polska usłyszała, że w ramach funduszy spójności mogłaby otrzymać około 72,4 mld euro” . Co prawda jest to taka sama prawda, jak to, że ja mógłbym wygrać w Totka 14 mln zł, ale Kobyszczę pieje z uwielbienia.

Tamże: „Mimo braku ostatecznych kwot, rząd przyjął niedawno założenia Umowy Partnerstwa”. Kobyszczę rzuca się w spazmach rozkoszy – jakiż odważny i pełen wiary w siebie ten Nasz Rząd (Opiekuńczy)…

Mikołaj Dowgielewicz: „Kwota 72,4 mld euro, może się okazać niższa nawet o 2 mld euro. Jednak to, że dostaniemy mniej, nie jest tak ważne jak sposób kwalifikowania pieniędzy dla nas. Polska zaproponuje w Brukseli, by samorządy mogły wliczać podatek VAT do refundowanych przez Brukselę kosztów realizowanych projektów”. No cóż, wprawdzie możliwe jest, że dostaniemy o 2 mld mniej, a VAT nie zostanie wliczony do kosztów refundowanych (tym bardziej, że wpływy do budżetu UE zależą od wpływów państw członkowskich z VAT, a Polska jako państwo raczej biedne kontrybuuje głownie w postaci VAT - no i ceł, rzecz jasna), ale Kobyszczę wierzga i rży upojone przyszłym możliwym sukcesem!

Prof. Stanisław Gomułka mówi wręcz, że powinniśmy się cieszyć nawet z tej obciętej kwoty. „…ten poziom to już i tak maksimum tego co możemy wydać. Większych kwot, z powodu zadłużenia i spowolnienia gospodarczego, nie bylibyśmy w stanie wykorzystać”. Proszę zwrócić uwagę na podane przez prof. Gomułkę powody niemożności wykorzystania kwot, bo Kobyszczę tego nie zrobi. Kobyszczę będzie w zachwycie ryćkać racicami rączo błoto rodzime, spazmując nad mądrością Rompy-Pompiego i przenikliwością prof. Gomułki…

„…na polską wieś w latach 2014-20 wpłynęłoby około 35 mld euro, cięcie wydatków oznaczałoby stratę dla naszych rolników wysokości nawet blisko 7 mld euro, czyli według obecnego kursu ponad 28 mld złotych…” (A. Zwoliński, j.w.). Ale to przecież w najlepszej wierze poczynione posunięcie, nawet powiedzieć by należy „najgęściej polukrowane pojękiwanie”! Bo „rolnicy i tak mają się jak pączki w maśle, wielka krzywda im się nie stanie. Są szczególnie uprzywilejowani, jeżeli chodzi o pieniądze z Unii” (znowu J.E. Dowgielewicz). Oczywiście, to co dla francuskiego rolnika jest 25% tego co mu się należy dla polskiego jest „szczególnym przywilejem”. Bo jak to jeden z ministrów junty powiedział „gdyby niemiecki rolnik przyjechał do Polski miałby dopłaty w takiej samej wysokości jak polski” (nie ręczę za 100% dokładność cytatu). Racja. Bo polski rolnik jest rozpieszczony, a swoim rozpieszczeniem spowalnia procesy cywilizowania kraju nadwiślańskiego. Tako rzecze Gomułka: „To źle, że w Bruksela tak hojnie wydaje wspólne pieniądze dla rolników. Dotacje zamroziły zmiany cywilizacyjne na naszej wsi. Dzięki nim wyhamowała konsolidacja gospodarstw w większe oraz migracja mieszkańców ze wsi do miast”. Biedny rolnik. Dostaje za dużo kasy. Aż 230 EUR na hektar. Powinien sprzedać gospodarstwo bauerowi zwanemu dla niepoznaki producentem rolnym albo farmerem i nająć się u niego do pracy, lub spadać do miasta, by zasilić rzesze bezrobotnych. Wszak Stadtluft Macht Frei…Grek dostaje wprawdzie EUR 500, ale to za mało, wiadomo, w Grecji kryzys i kolejki po darmową zupę. Dlatego 500 dla rolnika greckiego. Kobyszczę wyje orgiastycznie, w zachwycie nad równościowym podejściem UE i mądrością naszych nieoskrobanych zoili…

Oczywiście Kobyszczę jest tworem bezrefleksyjnym więc nie zapyta, czy z racji cięć budżetowych Brytyjczycy zrezygnują z rabatu rolnego, nie zada sobie pytania czy 105,4 mld EUR to dobrze czy źle, ile z tego pojedzie do Berlina, co naprawdę oznacza bitwa o zmniejszenie nakładów na Wspólną Politykę Rolną o prawie 20% (a oznacza, przypomnę, walkę z galijskim kogutem czyli zwiększenie berlinocentryzmu).

W obliczu tych przerażających swą dobrością faktów Kobyszczę może jedynie pokwikiwać „euro, euro”, popierając w ten sposób (berlinocentryczną) ideę ucieczki do przodu skoślawionego, skręconego z przypadkowych żądań, resztek suwerenności, sparciałej taśmy kompromisów, ułomnego, podrygującego tworu, spotworniałej biurokratycznej nakręcanej pomarańczy, przybranej dla niepoznaki w populistyczne hasła. Owego potwora unijnego, który dzisiaj wstydzi się swoich początków, jakichś „wartości chrześcijańskich”, tego obskuranta i czarnosecińca ortodoksa katolowskiego Roberta Schumanna, a dumna jest ze swoich twierdzy zbudowanych z rozporządzeń o krzywiżnie banana, przekroju ogórka, traktowania korzenia marchwi jako owocu (no, od tego odeszli) i „działalności oświatowej”. Unii powoli coraz bardziej z Kobyszczęcia niezadowolonej i pragnącej zbodowac „społeczeństwo europejskie” oparte na prostych, trurlowskich zasadach: „A więc primo - weseli, secundo - życzliwi, tertio - skaczą, quarto - rumiani, quinto - cudnie im, sexto - spolegliwi... wystarczy, można zaczynać!”

Nie mam jednakowoż wątpliwości, że nawet ciągnięte w kierunku składnicy złomu lub zgniatacza Kobyszczę będzie cały czas jeszcze stękać, przewracać oczami i nucić pod nosem sparszywiałą, monofoniczną wersję motywu przewodniego IX symfonii Beethovenowskiej (który ostał się w świadomości ogółu tylko dlatego, że pomimo bycia białym, chrześcijaninem i heterykiem, był również „niepełnosprawny”)…

No ale – Kobyszcza przecież nie ma… Podobno.

Krzysztof Rogalski

Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka