Miałem napisać tekst o naszym Pierwszym Żenatorze, ale może i lepiej, że inny temat wpadł. Otóż napisał mi w odpowiedzi @osasuna, że wszelka bezpośrednia interwencja rządu w gospodarkę przynosi straty. Zdanko chwytliwe, ale pytanie, czy prawdziwe?
Co to jest bowiem „bezpośrednia interwencja”? Ludwig Mises wyróżnia 4 podstawowe typy interwencji (czy też, dla mnie semantycznie bardziej pasującej – interferencji):
- Interferencja przez nakładanie restrykcji
- Interferencja poprzez kontrolę cen
- Inflację i ekspansję kredytową
- Konfiskaty i subsydia
Niewątpliwie należy zgodzić się, iż jakiekolwiek działanie, rządu lub jakiejkolwiek innej organizacji lub instytucji, w tym także karteli i korporacji, w wyżej wymienionych zakresach ogranicza wolność rynkową. Wolność (a i równowaga) rynkowa jest zatem możliwa do osiągnięcia albo przez przypadek i w zakresie ograniczonym czasowo i terytorialnie (polecam tutaj Walrasowską przypowieść o Jeziorze Genewskim), albo w sytuacji totalnej anarchii.
Jednakże w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z jakąkolwiek organizacją autorytarną czy też hierarchiczną, i kiedy w grę zaczyna wchodzić jakakolwiek konsyderacja polityczna, interferencja władz, niezależnie od tego jak bardzo czy jak mało demokratycznie są wybierane jest wręcz nieunikniona. Oczywiście, im dalej systemowi jest do demokracji bezpośredniej tym łatwiej o interferencję. Można sobie również „w internecie” sprawdzić co należy do kanonu zachowań interferencyjnych państwa jako instytucji. Są to między innymi, ale nie tylko (od razu skomentuję w nawiasach ich skuteczność lub bezskuteczność, oczywiście IMHO):
Ustalanie płacy minimalnej (Działa w bardzo ograniczonym zakresie, przecież pracodawca może dać pracownikowi alternatywę pracy np. w wymiarze „papierowym” 0,75 etatu, bez zmiany zakresu obowiązków i płacy – większość pracowników na to „pójdzie”- jedyna możliwość skutecznej egzekucji istnieje przy zatrudnianiu pracowników na stanowiska dotowane, ale wtedy to bardziej państwo już, nie pracodawca temu pracownikowi płaci)
Bezpośrednie finansowanie niektórych inwestycji gospodarczych z kasy państwowej, np. budowy autostrad (Trudno mi się z tym zgodzić – teoretycznie – a i praktycznie gdzieniegdzie, np. w Szwajcarii czy USA uchwalane są podatki celowe, co więcej autostrady coraz częściej są normalnymi przedsięwzięciami gospodarczymi – częściej jednak budowa autostrady jest sankcjonowanym przekrętem a więc wchodzi w kategorię subsydiów)
„Ratowanie” upadających przedsiębiorstw przez preferencyjne kredyty, oddłużanie i ew. przejmowanie upadłych przedsiębiorstw na własność skarbu państwa (ta część interwencjonizmu w Polsce nie zagościła w jakimś znaczącym wymiarze, a szkoda – nawiasem mówiąc, wiele inwestycji typu Private Equity czy też Venture Capital ma wbudowany „mechanizm ratchetowy” umożliwiający ratowanie pieniędzy inwestora, dlaczegóż nie miałoby tego robić państwo?)
Bezpośrednie dotacje do nierentownej produkcji lub usług (czasami ma to uzasadnienie ekonomiczne – na przykład w Tallinie komunikacja miejska jest dla mieszkańców bezpłatna, korzystanie z niej ogranicza bowiem koszty ekologiczne, dlaczegóż więc np. samorząd lokalny nie miałby tego robić? Z drugiej strony przypomnę rejwach jaki się podniósł w słonecznej Italii, kiedy to Berlusconi po zażądaniu przez rodzinę Agnellich pomocy państwowej zapytał – a jaki pakiet udziałów za to dostanę?)
Skupowanie przez państwo nadmiaru niektórych towarów i ich późniejsze sprzedawanie w celu utrzymania stałego poziomu cen (W tym aspekcie interferencji jest rzecz jasna dużo polityki, jednakże jeśli mamy do czynienia z dość biednym społeczeństwem i jednocześnie chcemy zachowywać się w stosunku do rolnictwa racjonalnie tj. zgodnie z teorią renty rolnej, musimy taki lub podobny mechanizm zastosować. Jednocześnie tutaj, nawiązując do tego co @gruby.jasio.com.au słusznie mi jakiś czas temu przypomniał – dlaczego nie przejąć np. ziemi na własność np. komunalną i płacić za jej uprawianie, dokładając wprawdzie ale zachowując kontrolę nad aktywami. Oczywiście zdaję sobie z negatywnych konotacji „upaństwawiania” ziemi w Polsce)
Uczestniczenie przez państwo w grze na rynkach finansowych poprzez posiadanie pakietów akcji wybranych przedsiębiorstw oraz emisję własnych papierów wartościowych (np. obligacji), (Tutaj szczerze mówiąc nie rozumiem – jeśli przedsiębiorstwa koronne Kanady i Australii zarządzają pakietami p.w. zakupionymi za pieniądze zebrane ze składek emerytalnych i w ten sposób finansują system emerytalny to co w tym złego? A biorą np. czynny udział w rynku nieruchomości na wynajem. OK., nie jest to po prostu państwo jako instytucja ale powołany przezeń SPV)
Bezpośrednia interwencja państwa w rynek walutowy – polegająca np. na utrzymaniu kursu własnej waluty przez wykupywanie obcych walut na rynku wewnętrznym (Do tego właśnie samo niejako państwo polskie się zdeklarowało niemal, aby spełnić warunki wejścia do euro zony trzeba trzymać tego węża… Co oczywiście spowodowane nie jest troską o obywateli ale koniecznością umożliwienia kolejnym Morganom wyciągnięcia rezerwy walutowej. Kalka sytuacji z roku 2008, tylko tym razem z „gepruft” lokalnej junty. Własna waluta i jej swobodnie flotujący kurs to chyba ostatnia z przewag konkurencyjnych Polski w UE).
Zakaz lub znaczące limitowanie możliwości handlu walutami i używania walut innych niż oficjalne (Powszechne nieporozumienie i fascynacja pieniądzem fiducjarnym, który spełnia przecież tylko rolę powszechnego numeratora powoduje w tym momencie po prostu korzystanie przez instytucjonalnego oszusta z okazji. T’a volu Georges Dandin!)
Ograniczanie importu (np. poprzez cła zaporowe). (W Polsce występują akurat działania odwrotne, mianowicie nakładanie restrykcji na producentów lokalnych, tak aby wyrób krajowy był mniej konkurencyjny od importowanego)
Wprowadzanie monopolu państwowego w niektórych sektorach gospodarki, np. produkcji mocnych alkoholi (Zgadzam się, że to szkodliwe, co więcej to idiotyzm, państwo bowiem nie jest w stanie wyprodukować single malt whisky, przede wszystkim dlatego że chce nam ukraść nasze pieniądze jak najszybciej, więc sprzedaje podły destylat – ponieważ jednak politycy spożywają napoje alkoholowe, zdecydowali się tylko obłożyć producentów odpowiednio wysoką daniną. Dodatkowo, rzecz jasna akcyza na paliwa płynne ma się świetnie – i nie jest najwyższa w Unii, co cieszy maluczkich. Niestety, jakoś wszyscy piewcy nienajwyższej akcyzy zapominają ją urealnić parytetem siły nabywczej – co ochoczo czynią w przypadku PKB per capita na przykład, dzięki czemu niezorientowany mógłby mieć złudzenie, że rzeczony PKB na głowę mieszkańca wynosi w Polsce ponad 20 000 USD rocznie. Podsumowując jednakże – państwo bierze od nas podatki pośrednie za samo pozwolenie, bo nie umożliwienie konsumpcji. Taki ogólnoeuropejski bolszewicki trend).
Regulacja rynku poprzez wprowadzanie systemu koncesjonowania niektórych form działalności gospodarczej np. w celu obrony słabszych podmiotów przed silniejszymi (Nie da się ukryć, że w Polsce działa to dokładnie odwrotnie – państwo chroni silniejsze, zwykle transnarodowe podmioty przed polskimi MSP. Bóg jeden wie, że tego one potrzebują)
Płynną regulację podstawowych stóp procentowych, nie wynikających z bezpośredniej podaży pieniądza na rynku, lecz przeciwnie zapobiegającej potencjalnym, niekorzystnym zjawiskom na rynku (Ach oczywiście, skoro wmówiliśmy wszystkim, że pieniądze mają wartość samą w sobie, do tego stopnia, że niektórzy wierzą, że „kapitał to pieniądz”, dlaczegóż nie mamy wykorzystać możliwości. Śmierć frajerom!)
„Pompowanie” pieniędzy na rynek poprzez pomoc socjalną (np. zasiłki dla bezrobotnych) (Kompletnie się zgadzam, tym bardziej, że odbywa się to poprzez redystrybucję dochodów. Znacznie lepszy efekt dawałaby nawet tzw. ekonomia społeczna, tylko nikt nie jest serio zainteresowany jej propagacją. Skoro już trzeba do czegoś dopłacać, niech to będą usługi komunalne, zamawiane na szczeblu samorządu lokalnego).
Stosowanie systemu, którego celem jest nie tylko pozyskiwanie środków do budżetu państwa, ale także regulacja rynku przez np. różnicowanie stóp podatkowych w różnych sektorach gospodarki, czy ulgi na inwestycje (Tutaj przyznam się nie rozumiem o co anonimowemu autorowi wikpedii chodziło. Widzę regulację stóp podatków pośrednich, fakt).
Kontrola cen wszystkich towarów (Wszystkich nie, ale jako żywo cena, czy też tzw. charge usług medycznych jest w 100% regulowane centralnie. Bez sensu zresztą i powodując, moim skromnym zdaniem faceta, który coś niecoś o sprawie wie, ok. 15% marnotrawstwo środków pieniężnych w systemie. Z drugiej strony państwo reguluje poziom cen podatkami pośrednimi. Wszystkich cen).
Kontrola cen niektórych towarów (ale nie wszystkich) np. mleka, zboża, alkoholu, papierosów, gazu czy prądu (Podobno od tego obchodzimy. Co z tego skoro jest kontrola pośrednia, poprzez podatki pośrednie?).
Podsumowując: Opisane kategorie interferencji państwa można z grubsza podzielić na trzy przypadki:
- Te które są urzeczywistnieniem bon motu Adama Smitha o podatkach (sprawiedliwych i niesprawiedliwych, które nakłada państwo, aby zapewnić swojemu aparatowi utrzymanie)
- Te, których prerogatywa jest tylko przez państwo, jako instytucję centralną uzurpowana, a które powinny być prerogatywą lokalnych samorządów
- Te, które są nakładane nie w interesie państwa ale grup interesu. Tych ostatnich jest najwięcej, co gorsza, ciągną za sobą konieczność nakładania tych z pierwszej grupy i uzurpacji tych z drugiej.
Im bardziej więc rządzący siedzą w kieszeni grup interesu, tym gorzej nam będzie. Strata leży nie w samym fakcie interwencji bezpośredniej, ale w jej istotnej par excellance „niepotrzebności”. Wtedy pojawia się bowiem, obok wpływu podatkowego i redystrybucji dochodu, które choć niesprawiedliwe, mogą lepiej lub gorzej służyć tzw. społecznemu interesowi, dług. Tutaj dopiero ujawnia się w pełni to, co Adam Smith powiedział o państwie, wydającym ponad stan:
“Kiedy dług narodowy zakumulowanym jest powyżej pewnego poziomu rzadko się zdarza, jak wierę, instancya we której jest on odpłacony w pełni. Wyzwolenie publicznych przychodów, jeśli przydarzone jest w ogóle, przywołane jest środkiem bankructwa, czasem i notorycznego, zawsze jednak prawdziwego, choćby i kiedy udawanie opłaconego”.
Tak więc stratę rzeczywistą, dosadną będziemy spotykac tylko w sytuacji nieuzasadnionej redystrybucji, nie tyle co do proporcji, ile co do wolumenu. Potem zagranicznych kredytodawców ugodzi się dalszymi koncesjami, a zawsze się jakieś znajdą, a własnym obywatelom pokaże albo figę albo po prostu pięść.
Co się właściwie już zdarzyło w Polsce, czyli nigdzie.
Krzysztof Rogalski
Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka