Trudno nie zgodzić się, że dzielenie obchodów rocznicy niepodległości pomiędzy „swoje” i nieswoje” jest niewskazane. Tylko ja chciałbym się jeszcze skromnie zapytać, kto te obchody dzieli? Czy, w sytuacji, kiedy będziemy mieli trzy różne marsze (manifestacje) w stolicy dnia 11 listopada, i kiedy uczestnictwo w jednym z nich jest czystej wody deklaracją polityczną, możemy jeszcze mówić o tym, że święto niepodległości obchodzimy?
Otóż, wydaje mi się, że tak naprawdę żaden z tych trzech marszów (manifestacji) nie jest afirmacją wydarzeń z dnia 11 listopada 1918 r. Tu uwaga: organizatorzy takich manifestacji (marszów) mają do tego święte prawo, ma się rozumieć. Przynajmniej niektórzy z nich.
Dla jasności, ponieważ niestety większość publiki ma typowy dla złotej rybki tzw. memory span (czyli zakres czasowy zapamiętywania):
- „Nowożytne” obchody Święta Niepodległości zaczęły się w 1937 r. Wcześniej nie był 11 listopada oficjalnym świętem państwowym, acz od 1926 roku był dniem wolnym od pracy w administracji państwowej.
- W czasach złowrogiego ustroju i rządów Towarzyszy Szmaciaków 11 listopada był normalnym dniem. W 1945 roku zniesiono święto 11 listopada na rzecz tzw. święta Wedla, przypadającego 22 lipca. 11 listopada był natomiast okazją do manifestacji patriotycznych, często-gęsto rozganianych przez tzw. organa (nie, nie, nie używano L-RADów, tylko armatek wodnych, gazu łzawiącego i klasycznej pały giętkiej długiej.
- Nie był, przynajmniej od lat 70-tych, jednak zupełnie nieobecny 11 listopada, nawet w oficjalnych programach szkolnych, sam pamiętam z wczesnej podstawówki jakąś czytankę o bohaterskim nastolatku. Oczywiście to PPS wtedy rozbrajało Niemców w Warszawie, nikogo innego nie było.
- Przywrócono Święto Niepodległości w dniu 15 marca 1989 r. dokonał tego jeszcze PRL-owski Sejm IX kadencji (na szczęście – kadencji ostatniej).
- Wszystkim się wydawało, że 4 czerwca 1989 skończył się w Polsce komunizm, więc, że kwestia terminu obchodów została ostatecznie zamknięta.
Dzisiaj jest to święto państwowe, dzień wolny od pracy, oficjalne obchody odbywają się na Placu Piłsudskiego, przed Grobem /Nieznanego Żołnierza. No i sprawa jasna.Czy naprawdę?
Oczywiście, w tzw. normalnej demokracji nikomu nie przyjdzie do głowy, że inne działania w takim dniu są niemile widziane. Że nie można, zupełnie prywatnie na przykład, zorganizować sobie manifestacji, w której na przykład podkreślano by rolę na ten przykład, Jarogniewa Drwęskiego w formowaniu Niepodległej. W mieście Poznaniu, albo i gdzie indziej.
No ale okazało się, że nie do końca. Na przykład, że Romana Dmowskiego nie za bardzo. Przynajmniej nie od 2009 r. Oczywiście, zorganizowanie kontrmanifestacji (zupełnie poniekąd normalne w sytuacji demokratycznej) pod hasłami „walki z faszyzmem”, reprezentowanym podobno przez organizatorów marszu jest jak najbardziej dozwolone i właściwe. No cóż, własne zdanie dobra rzecz. Tylko, że trochę to dla mnie wygląda na demonstrowanie braku zgody na demonstrowanie poglądów przez innych a nie na prezentację własnych. Gwizdki, te rzeczy, rozumieją Państwo. Czyli od 2010 r. mamy: oficjalne obchody, manifestację pewnej grupy środowisk politycznych (dość szerokiej jak na polską prawicę), kontrmanifestację środowisk lewicowych (no właśnie, nie „w obronie”, tylko „przeciw”).
Zwrócić należy też uwagę, że znacznie więcej zatrzymanych, zarówno w 2010 jak i 2011 r. to członkowie owych „kontrmanifestacji”, co oznacza jedną z dwu rzeczy:
- Policja w Polsce jest tradycyjnym schronieniem elementów prawicowej ekstremy, które za publiczny grosz ćwiczą się w atakowaniu spokojnych manifestantów o poglądach lewicowych,
- Uczestnicy kontrmanifestacji usiłowali sprowokować zamieszki (a w tym celu musieli zacząć „mieszać” pierwsi) a policja zachowała się w miarę racjonalnie.
W tym roku do tej dwójcy dołączy jeszcze trzecia manifestacja, będąca znowu w pewnej kontrze do pierwszej, manifestacja pod wodzą i patronatem Prezydenta. Trochę śmieszy mnie fakt organizowania przez władze Rzeczypospolitej, własnej „opozycyjnej” manifestacji, zamiast skupić się na obchodach oficjalnych, będących w założeniu manifestacją państwowotwórczą. Zresztą w ogóle 11 listopada to nie jest święto podziału politycznego czy dzielnicowego, ale właśnie zjednoczenia. Tym bardziej, że manifestacja Marszu Niepodległości zaczyna się o 15:00, nie kolidując z oficjalnymi obchodami (które się do tej pory już skończą). Koliduje z nimi natomiast zarówno Marsz Socjalistów (11:00) jak i Bieg Niepodległości (11:11) i Demonstracja Antyfaszystowska (12:00).
Odnieść można wrażenie, że hasło „walki z faszyzmem” ewoluuje w kierunku „walki z kaczyzmem”, w ramach którego szeroka i powierzchownie barwna koalicja usiłuje przykryć wielością „eventów”, coś co urodziło się przecież nie wczoraj, i wcale nie w kontrze dla oficjalnych obchodów, ale jako przypomnienie, że oprócz budowniczego Polski Niepodległej, był jeszcze jej architekt.
Wydaje mi się, że dużo jeszcze wody w Wiśle upłynie, zanim Polacy zdecydują się na jedną wersję wydarzeń z listopada 1918 r. i następnych miesięcy. Na razie szczyty absurdu osiągnięto dzięki inicjatywie Seweryna Blumsztajna. Dla mnie sformułowanie „niemiecki antyfaszysta” jest równie absurdalne jak „polski faszysta”. Niewątpliwie do jego zasług należy sprowadzenie do Polski egzemplarzy pierwszego gatunku, abyśmy mogli przekonać się naocznie, iż są grupy ludzkie, które się tak określają. Bo co do „polskich faszystów”, to ich „niekwestionowany przywódca” (retoryka GW z rocznika circa 2002-2004) jest obecnie jednym z satelitów rządzącej junty.
Na pewno będzie ciekawie. Szkoda tylko, że owa „ciekawość” skupi się w jednym z tych trzech marszów. Na pewno ciekawe będzie obserwowanie w ciągu najbliższych kilku lat potencjalnego jednoczenia się lub dezintegracji obozu, nazwijmy go tak, „narodowego”. Korwina Mikke już za drzwi wystawili, Kukiz sam sobie poszedł.
Jednakże, Prezydent RP stawający na czele czegoś, co z założenia jest kontrmanifestacją, jest dla mnie tym, co Mark Twain określał „Królewską Niebywałością”. Tego nie przebije chyba nic.
Krzysztof Rogalski
Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka