Wikipedia Commons
Wikipedia Commons
Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski
425
BLOG

Tajemnica Tupolewa. Tekst nieokolicznościowy i nie o katastrofie

Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski Polityka Obserwuj notkę 5

 

 

Zamiast rozważań o jutrzejszym Dniu Wszystkich Świętych, pozwolę sobie zadać pytanie o zakupy. Mogą być świąteczne. Bo to już ten czas, pewnie w weekend po Dniu Zadusznym (długi weekend, jak mówią w TVN24) pojawią się girlandy, lampki, choinki i Diadia Moroz.

Chodzi mi mianowicie o zakupy flotowe, a konkretnie floty do przewozu oficjalnych delegacji Rzeczypospolitej Polskiej w różne miejsca. Nawet chyba najbardziej zagorzali zwolennicy teorii o pancernej brzozie, pijanym generale i ciskającym się Prezydencie przyznają, iż np. jeżdżenie samochodem zbudowanym w roku 1990 świadczy o tym, że jesteśmy od dawna bezrobotni. Tak, ja wiem, że Air Force One (obydwa) też zostały zbudowane w 1990 r., ale jest, powiedzmy sobie szczerze pewna różnica technologiczna pomiędzy nimi a Tutką naszą, jako Jonasz wieloryba strażników nawy państwowej przenoszącą. Zresztą urzędujący Prezydent najwyraźniej boi się nim latać. Nie boi się natomiast, jak wielokrotnie odważnie wykazał, obciachu. Dlatego też jego podróż rejsowym samolotem na spotkanie z Prezydentem US of A przejdzie do historii obciachów lotniczych, również jako ich miara – 1 komor. Co prawda 1 komor to zaledwie milikwach (obciach o sile 1 kwacha to Prezydent RP podróżujący w bagażniku samochodu osobowego) ale i tak dla mnie jako Polaka dość dotkliwy (wiem, wiem, mam nie moherzyć i pakować się na Madagaskar, jednak zanim to zrobię pozwolę sobie zostawić Państwa z perłami mojej mądrości).

Dziwnym wydaje się, że przeznaczony do wycofania w 2008 r. Tupolew wprawdzie nie lata, ale, w przeciwieństwie do samochodu, stojąc również zżera pieniądze. Więc może jednak coś na tą Gwiazdkę przydałoby się kupić do eskadry rządowej (skoro pułku specjalnego z tradycją stalinowską się pozbyliśmy), na przykład Airbusa 319CJ. To kosztuje ok. 80 mln EUR czyli tyle co utrzymanie naszego aparatu ucisku państwowego przez około 8 godzin, a ile radości można sprawić sobie i maluczkim? Jeśli jest dobry dla  Armenii, Azerbejdżanu, Brazylii, Bułgarii, Czech, Francji, Niemiec, Włoch, Malezji, Tajlandii, Turcji, Ukrainy i Wenezueli?

Myślę, że jest z tym pewien problem. I nie polega on na cenie (bo koszt utrzymania tego konkretnego Airbusa jest tak niski, że stanowi on ulubiony sprzęt Ryanaira i podobnych), tylko na procedurze. Nasi kochani sternicy nawy państwowej po prostu doskonale zdają sobie sprawę, że w każdym przetargu, który dotyczy wydatkowania środków publicznych jest tyle przewałów, że zwyczajnie boją się o własne życie, jeśliby mieli latać „czymś” zakupionym w ramach takiego przetargu. Niby proste rozwiązanie jest, wystarczy upilnować tego konkretnego jednego przetargu. Obawiam się jednak, że kontrola nad „podmiotami sprawczymi” jest do tego stopnia iluzoryczna, że nie są w stanie tego zrobić. Któryś z podległych urzędników po prostu nie będzie potrafił opanować odruchu i zachachmęci. A że potem nabytek spadnie z hukiem do Wisły, innego zbiornika wodnego lub po prostu Nowakowi na pole? Ot, błąd pilotów i CFIT. No i naciski. Co to, nie wiecie?

I dlatego Sternicy III RP będą nie-latać Tu-154 do samego końca. Jego lub jej.

Krzysztof Rogalski

Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka