Marcin Lasek nie ma wątpliwości. Marcin Lasek jest niekonkluzywny. Marcin Lasek wszystko wie i Marcin Lasek jest niewzruszony. Marcin Lasek nie chciałby wyciągać wniosków. Marcin Lasek wie, że nie było wybuchu, bo była inna konfiguracja uderzenia. Marcin Lasek audytuje różne obszary.
I tylko w jednym Marcin Lasek jest nieugięty:
Marcin Lasek mówi, że ustalenia są niepodważalne. Marcin Lasek mówi "nie będzie żadnych ocen oraz podważania faktów zawartych w raporcie wstępnym".
Zdania nieparzyste: nt. katastrofy smoleńskiej. Zdania parzyste: nt. awaryjnego lądowania na Okęciu 12 miesięcy temu.
Zdarzenie pierwsze: nastąpiło w odległości mniej więcej 900 km od dottore Laska, wszelka wiedza jaką posiadł i wszelkie informacje jakie analizował pochodziły z drugiej lub trzeciej ręki. Zdarzenie miało niewielu świadków, w tym żadnego bezpośredniego uczestnika zdarzenia.
Zdarzenie drugie: nastąpiło pod nosem naszego dottore, miało kilkuset świadków, w tym wszystkich bezpośrednich uczestników zdarzenia.
Z powyższego należy wnieść, iż wypadek który zdarzył się w odległości 20 020 227 km od dottore Laska (dalej się nie da) i nie widziałby go nawet pies z kulawą nogą, zostałby przez dottore Laska zinterpretowany w ciągu jakichś trzech sekund, ostatecznie i nieodwołalnie. No bo jak inaczej wytłumaczyć zadziwiające właściwości analityczne jego (i jego kolegów z Komisji)?
Jak zwykle, zdumiony rzeczywistością, pozdrawiam Państwa:
Krzysztof Rogalski
Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka